Rudy się żeni, część druga - bezbarwnaszminka
Proza » Obyczajowe » Rudy się żeni, część druga
A A A

PAWEŁ

Nazajutrz musiałem wstać dość wcześnie (ósma rano to przecież środek nocy, przewracam się wtedy na drugi bok), bo pierwsza zmiana w sklepie spożywczym przypadała akurat mnie. Pracę dostałem czysto po znajomości, dzięki mojej ciotce, i pracowałem tam weekendami.  Czasem wpadałem też w dni robocze, jeśli byłem w stanie. Zarabiałem wystarczająco, aby pozwolić sobie na przyzwoite ciuchy, imprezy, wypady do kin, a także, żeby odkładać powoli na studia.

Po pracy zamierzałem wybrać się prosto do Rudego, choć nie byłem już przekonany, czy to najlepszy pomysł. Ostatecznie, rozmawialiśmy tak naprawdę tylko raz, znaliśmy się jedynie z widzenia i słyszenia, i byliśmy dla siebie całkowicie obcymi ludźmi. Zresztą, co mi właściwie strzeliło do głowy, aby się do niego wybrać?

Tym czasem, przyłapałem jakiegoś dzieciaka na kradzieży czekolady. Malec miał na oko z osiem lat, znoszone ubrania, brudne ręce i buzię ; żal mi się go zrobiło, kiedy stał tak z przerażoną miną i trzymał kurczowo w łapkach słodycz. Uklęknąłem przed nim – miałem z metr osiemdziesiąt, a chłopiec ledwie sięgał mi do pasa.

- Słuchaj, mały, gdzie jest twoja mamusia? – spytałem, odgarniając dziecku grzywkę z czoła. – Albo tatuś?

Malec milczał i jeszcze mocniej ścisnął czekoladę.

- Chodź ze mną na moment – chwyciłem go za rękę i powlokłem za ladę, aby nie zwiał. Postanowiłem zamknąć na razie sklep – na szczęście nie było dzisiaj cioci, bo pewnie od razu wywaliłaby mnie na zbity pysk, bez cienia wahania. Możliwe, że nawet ktoś  zagadnie ją oto, dlaczego sklep był dzisiaj nieczynny.

Nabazgrałem na kartce kulfoniastymi literami „Przepraszamy, sklep chwilowo nieczynny” i wywiesiłem ją na drzwiach, zamykając je przy okazji na klucz. Mogliśmy teraz spokojnie pogadać.

- Bo widzisz, to, co zrobiłeś to kradzież. I chciałbym porozmawiać z twoimi rodzicami – posadziłem chłopca na ladzie, dzięki czemu nie musiałem już klękać. 

- Tatuś umarł – powiedział cicho. – A mamusia kazała mi spie…

- Dobrze, nie musisz kończyć, domyślam się, co ci kazała.

- Bo przyszedł ten pan, którego mamusia kocha. I jeszcze kilka osób. I powiedziała, że jej przeszkadzam, że jestem skończonym bęk…

- Widzę, że mama zadbała o twoją odpowiednią edukację – mruknąłem poirytowany. – Chodzisz w ogóle do szkoły?

- Nie. Byłem tam dwa dni, ale mamusia mnie zabrała. Powiedziała, że zamiast uczyć się bzdur, mam zbierać pieniądze, bo ona nie będzie mnie utrzymywać.

- Oj, mały – westchnąłem ciężko. Naprawdę aż żal ściskał serce, bo jego matka w ogóle nie przejmowała się tym, co malec robi całymi dniami. No, z wyjątkiem kwestii, aby zbierał forsę na utrzymanie jej tyłka i faceta. – Nie wiem, co mam zrobić, ale muszę cię jakoś ukarać, abyś wiedział, że nie wolno kraść.

- Uderz mnie. Mamusia zawsze tak robi.

Spojrzałem na niego zdziwiony.

- Nie mam zamiaru cię bić, jasne?

- Nie?

- Nie, poważnie nie. Oddaj tylko czekoladę. No, oddaj – ponagliłem go, kiedy zwlekał z podjęciem decyzji. Czekolada była naprawdę w fatalnym stanie, ale nie mogłem pozwolić, aby ją zatrzymał. – Słuchaj, poczekałbyś ze mną do czternastej? To jeszcze z dwie godzinki.

Malec pokiwał przytakująco głową, a ja ściągnąłem kartkę i otworzyłem drzwi. Przed sklepem zebrało się akurat kilka osób i uśmiechnąłem się do nich przepraszająco, zasłaniając się historią o drobnej awarii i obiecując piętnaście procent rabatu na całe zakupy. Dopiero teraz ciotka uzyskała powód, dla którego można by mnie było sprzątnąć z tego świata.

Musiałem zająć się obsługą klientów – w tym czasie chłopiec zdążył mi uciec, ale wymęczona czekolada leżała dokładanie tam, gdzie ją położyłem. No cóż, szkoda, że zwiał, ale byłem zadowolony, że wyciągnął jakąś lekcję z całej tej przygody.

Nieco przed drugą pojawiła się pani Krystyna i zamiast „Dzień dobry”, powitała mnie słowami: „ Paweł, na głowę żeś upadł! Ciotka cię poszlachtuje, jak dowie się o tym, co ty tu dzisiaj wyrabiałeś!”

- Całkiem możliwe, że ma pani rację – przytaknąłem i postanowiłem zwierzyć się zmienniczce z dzisiejszego zajścia. Słuchała uważnie, przytakując ze smutkiem głową. To samo uczucie odmalowało się w jej ciemnych oczach.

- Ano, tak to niestety bywa. Ale takie dzieci wcale nie potrzebują czekolady tylko tego, aby ktoś je pokochał. Najzwyczajniej w świecie.

- Nie można jednak bronić wszystkich – ciągnęła pani Krystyna, odziewając się w fartuch. – Niektórzy ludzie są po prostu źli. No, Paweł, leć.  Teraz moja kolej. Czekaj jeszcze! Co robimy z tym rabatem?

- Utrzymujemy. Całą odpowiedzialność biorę na siebie. Jakby co, zmusiłem panią, z pistoletem przyłożonym do skroni i nie miała pani wyjścia – uśmiechnąłem się, a sklepowa odwzajemniła uśmiech. – Miłego dnia, do widzenia.

- Tobie również, trzymaj się.

Jak na połowę października było zadziwiająco ciepło – ściągnąłem bluzę i pozwoliłem, aby jesienne powietrze muskało moją skórę. Miałem bardzo wyczulone zmysły – może to właśnie pozwalało mi pisać, jak i malować. Lubiłem też zostawiać drobne rysunki na każdej wolnej przestrzeni kartki – nauczyciele w szkole dawno przestali się na to wściekać, bo zrozumieli, że nie byli w stanie mi tego wyperswadować.

Powoli zbliżałem się do swojego bloku, kiedy mały złodziejaszek dopadł mojej prawej nogi i zaczął się jej kurczowo trzymać. Spojrzałem na niego z zaskoczeniem, bo nie przypuszczałem, że spotkamy się ponownie.

- Cześć – powiedziałem i uśmiechnąłem się. – Nieładnie tak uciekać bez pożegnania, mały.  

- Przepraszam, ale w soboty jedna pani zawsze opowiada mi takie ciekawe historie. A kiedy powiedziałeś, że do czternastej brakuje dwóch godzin, to byłem już spóźniony – odczepił się od mojej nogi i przybrał konspiracyjny wyraz twarzy. – Dzisiaj mija szósty dzień Pana Tygodnia, wiesz?

- Tak? A powiesz mi, jakie jeszcze dni ma Pan Tydzień?

- Poniedziałek, wtorek, śro…środę, czwartek, piątek, a jutro jest niedziela.

- Brawo – pochwaliłem chłopca i pomyślałem, że to dzięki owej pani malec się czegoś nauczył. Byłem jej naprawdę wdzięczny za to, co zrobiła. – Chodź, jestem głodny jak wilk. Ugotujemy coś razem, a potem wspólnie wybierzemy się w jedno miejsce. Ale wątpię, abym miał w domu jakieś czekolady – puściłem do chłopca oko, a ten w odwecie pokazał mi język.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
bezbarwnaszminka · dnia 15.01.2014 19:19 · Czytań: 573 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 10
Komentarze
jasna69 dnia 16.01.2014 15:44
Jakiś czas temu przeczytałam pierwszą część i nawet mi się podobała, a ta, uważam, jest jeszcze lepsza. Widać, że masz łatwość pisania. Tekst biegnie przed oczami, jak obrazy, które kreuje. Pawełek wyrasta na pozytywnego bohatera, ale bez „naciągania” i to podoba mi się najbardziej. Nie moralizujesz, tylko przedstawiasz go przez pryzmat wydarzeń. Jest żywo, wartko i naturalnie. Czekam na rozwój tej historii.

Drobiazgi, które rzuciły mi się w oczy:
Cytat:
Moż­li­we, że nawet ktoś za­ga­da­nieoto


Cytat:
Mo­gli­śmy teraz spo­koj­nie po­roz­ma­wiać.

- Bo wi­dzisz, to, co zro­bi­łeś to kra­dzież. I chciał­bym po­roz­ma­wiać z two­imi ro­dzi­ca­mi – po­sa­dzi­łem chłop­ca na la­dzie, dzię­ki czemu nie mu­sia­łem już klę­kać.


Pierwsze porozmawiać warto czymś zastąpić np. pogadać. Po rodzicami kropka i nowe zdanie.

Pozdrawiam
bezbarwnaszminka dnia 16.01.2014 19:00
Dziękuję za poświęcony czas, a błędy zaraz poprawię. :)
Ryszard Taxidriver dnia 16.01.2014 19:16
Mi bardziej podobała się pierwsza część. To co jest tutaj ma się nijak do ślubu Rudego, chociaż domyślam się, że historie jakoś się połączą. Twoja opowieść wydaję mi się lekko pozbawiona realizmu. Myślę, że w prawdziwym życiu chłopcem zajęło by się pogotowie opiekuńcze, a nie obcy ludzie, ale to twój tekst także możesz sobie pisać co chcesz. Mam nadzieje, że jakoś fajnie cała historia się potoczy. Czyta się to rzeczywiście sprawnie, a to duży plus. Są pewne niedociągnięcia, ale najważniejsze to pisać i się nie przejmować.
Pozdrawiam
bezbarwnaszminka dnia 16.01.2014 19:23
Chłopcem niekoniecznie ktoś musiałby się zająć, myślisz, że państwo potrafi wszystkim dzieciom zapewnić ciepły dom? Nie sądzę. Zresztą, mam nadzieję, że to będzie coś dłuższego, dlatego nie przeszłam od razu do spotkania Pawła z Rudym. Myślę, że jakiś dodatkowy wątek zawsze się przyda i że nie jest to coś niedozwolonego. Dziękuję za przeczytanie, również pozdrawiam :)
Quentin dnia 17.01.2014 00:13 Ocena: Dobre
Intrygująco.

Zaskoczyłaś mnie. Spodziewałem się czegoś zupełnie innego, a tymczasem niespodzianka. Cieszę się z tego powodu bardzo. Mam tylko nadzieję, że wiesz co robisz, bezbarwnaszminko, bo jeśli próbujesz kombinować na kilka frontów, to może okazać się, że będzie wpadka, a tego byśmy nie chcieli ;)

Myślę, że jesteś świadomym twórcą i jestem przekonany, że nie zawiedziesz. Po pierwszej części byłem chyba bardziej skłonny pozostawić historię bez dalszej lektury, a teraz jestem naprawdę ciekaw, co też będzie w kontynuacji. Jeszcze zajrzę.

Pozdrawiam
niewidoczna dnia 17.01.2014 00:42
No i znowu kobieta... ;)
Nie znam żadnego faceta, który w ten sposób by rozmawiał z chłopcem. Kurczę, może znam zbyt mało mężczyzn...
Tekst mi się podoba. ;)
Pozdrawiam. ;)
Ryszard Taxidriver dnia 17.01.2014 08:49
No moja droga. Tu ci nie odpuszczę. Żyjemy w 21wszym wieku i z pewnością nasze państwo nie pozwala by sieroty błąkały się po ulicy. Funkcjonują takie instytucje jak pogotowia opiekuńcze, domy dziecka i rodziny zastępcze. Matka, która wyrzuca dziecko z domu zajmuje się policja i prokurator, dodatkowo każde dziecko musi obowiązkowo chodzić do szkoły. Nie chcę cie na siłę skrytykować, chcę tylko ci uświadomić, że zawsze pisząc na jakiś temat trzeba się przygotować i zrobić porządny research. Wiedzieć o czym się pisze. To bardzo szlachetne, że twój bohater pomaga małemu i też jestem ciekaw co z tego wyniknie. Dodatkowy wątek jak najbardziej zawsze się przyda, pamiętaj jednak, że powinien mieć jakiś (choćby niewielki) wpływ na przebieg całej fabuły.
pablovsky dnia 17.01.2014 12:10
Hej, Oleńko. Mam zacząć od dobrej, czy złej strony?
Okej, zacznę od tej lepszej. Pisać, to Ty potrafisz, nie ulega wątpliwości, że przychodzi Ci to z łatwością.
Przeczytałem tekst w dwie minuty i nie było momentu, w którym musiałbym się zatrzymać, lekko i z przyjemnością popłynąłem przez historię.
Myślę, że mogłabyś napisać całkiem dobry wyciskacz łez, gdybyś się uparła.
Teraz trochę dziegciu :)
Pierwszy odcinek był w moich oczach lepszy pod kątem treści. Bardziej wiarygodny, aczkolwiek wcale nie twierdzę, że podobne sytuacje nie mogły się zdarzyć.
Ale znalazłem kilka nieścisłości, które, moim zdaniem, nieznacznie kładą tekst na łopatki.
Jak to możliwe, że chłopak pracując w zwyczajnym sklepie spożywczym, przeważnie weekendowo, zarabia takie pieniądze, że stać go na te wszystkie luksusy, o których wspominasz? Mało realne?
Dialog z ośmioletnim chłopcem.
Najpierw przedstawia swoją rodzinną sytuację, niczym ułożony nastolatek, a później udaje mu się policzyć dni tygodnia, jakby ledwo zaczął do przedszkola chodzić.
To są drobne szczegóły, ale w jakiś sposób wpływają na całokształt i odbiór. Ponadto, jak wspomniał Rysio Taxidriver - sądzę, że każdy odpowiedzialny człowiek, dowiadując się o sytuacji malucha, pierwsze, co by zrobił, to zawiadomił odpowiednie organa. Przecież to jawna patologia, tylko ktoś kompletnie bezmyślny, pozostawiłby sytuację samą sobie. A może całkiem nieświadomie stworzyłaś sytuację, o której warto dyskutować i przekonywać, aby ZAWSZE reagować w podobnych sytuacjach.
Ciągle słyszymy o rodzinnych tragediach, a wystarczyłoby odpowiednio wcześnie zareagować, aby uniknąć, lub przynajmniej zminimalizować dramat.
To tyle ode mnie, rozpisałem się nieco, mam nadzieję, że nie masz mi za złe ;)
niewidoczna dnia 17.01.2014 14:51
@Pablovsky, jest wiele przykładów zaniedbań względem dzieci, na które nikt nie reaguje, a raczej wszyscy udają, że reagują. Opieka społeczna przychodzi, jeżeli jej się zachce, a że jej się nie chce, to nie przychodzi prawie w ogóle. Żeby dziecko trafiło do placówki opiekuńczej trzeba podjąć ku temu działanie. Sąsiedzi się nie wtrącają, opieka społeczna próbuje negocjować z matką (oczywiście ta obiecuje poprawę) i tak to wygląda w praktyce.
Co do dzieci z takich rodzin, one są dojrzałe jak na swój wiek, ale mają często słaba wiedzę książkową.
bezbarwnaszminka dnia 17.01.2014 15:53
Ryszard Taxidriver ależ ja też nie odpuszczę i nie mam najmniejszego zamiaru tego robić. Kiedyś, znałam kilka osób, które wychowywały się właśnie w podobnych warunkach. I było zupełnie tak, jak powiedziała niewidoczna - opieka spłeczna przyszła, rodzice jednej z osób obiecali poprawę, a sytuacja w ogóle się nie zmieniła. Nie wiem, co działo się dalej, bo nie utrzymuję już z tymi ludźmi kontaktów. W każdym razie wagarowali, pili, palili, ćpali, a organy państwa nie są w stanie naprawdę zająć się tymi wszystkimi dziećmi czy też, jak tro było w tym przypadku, nastolatkami.
To są, jakby nie patrzeć, moje doświadczenia życiowe i choć szanuję Twoje zdanie i rozumiem Twój punkt widzenia, to nie jestem w stanie się zgodzić.
Poza tym, dzisiaj część ludzi cierpi na znieczulicę, dlaczego więc takie osoby nie miałyby się trafić w opiece społecznej?

Quentin - czego się spodziewałeś, jeśli mogę spytać? Spotkania? :) Tak, będę uważać. :)

pablovsky - masz rację z tym sklepem, też tak później pomyślałam, że jednak sporo by musiał zarabiać. :) Jasne, że się nie gniewam. Ostatecznie skoro publikuję, to muszę być też świadoma krytyki. :)

niewidoczna - dziękuję za nieco sarkazmu, następnym bohaterem będzie dziewczyna. :p
dziękuję za komentarze :)
Proza: Górna Półka
Proza: Dolna Półka
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marian
07/11/2025 09:53
Gitesik, dziękuję za przeczytanie mojego tekstu i za miły… »
gitesik
07/11/2025 03:28
Nie wiedziałem co to znaczy persymona? Teraz już wiem i… »
ajw
06/11/2025 21:37
Piękna poezja obserwacyjna, napisana z wyczuciem i leciutką… »
ajw
06/11/2025 21:19
Milu - Bardzo dziękuję za uwagi. Poprawiłam tekst. Tytuł mi… »
Yaro
06/11/2025 19:05
Dobrze posłucham Ciebie. Miłego:) »
Yaro
06/11/2025 19:03
Witaj Mila:) Uparty jestem w swoim pisaniu. Trochę jakby… »
Berenika
06/11/2025 17:39
Czuję się jakby wpadła do mnie do kuchni Xena Wojownicza… »
Berenika
06/11/2025 17:34
Dotrwałam do "rozciętego brzucha metafizyki" -… »
Berenika
06/11/2025 17:32
No... dobre! Czytałam 3 razy i zdecydowanie czytałabym… »
Berenika
06/11/2025 17:25
Ciekawie, dzieje się tu coś niepokojącego, poruszającego,… »
Miladora
06/11/2025 17:15
Ładna miniaturka, Jarku. :) Tylko po co Ci ten szyk… »
Berenika
06/11/2025 17:14
Dobrze się tutaj dzieje wierszowo! Przyjemnie gęsto (ale nie… »
Miladora
06/11/2025 17:07
Podoba mi się prostota Twojego wiersza, Madawydar. Nie ma… »
Miladora
06/11/2025 17:01
Jeżeli mogę coś zasugerować, to małe dopracowanie, Ajw. ;)»
Miladora
06/11/2025 16:45
Jarku - czy chodziło Ci o to, że ptak śpiewał w kółko to… »
ShoutBox
  • Miladora
  • 06/11/2025 17:18
  • Witaj, Bereniko, po baaaardzo długiej nieobecności. Miło Cię znowu zobaczyć. :)
  • Berenika
  • 06/11/2025 17:17
  • Jak miło tu zajrzeć po długim czasie :D
  • Darcon
  • 03/11/2025 21:16
  • UWAGA, Drodzy Użytkownicy! Po 3 latach powraca konkurs MALOWANIE SŁOWEM! W tym roku małe zmiany aby lepiej zintegrować naszą społeczność. Oczekujcie newsa i pamiętajcie - kto pierwszy wybór ma lepszy.
  • valeria
  • 30/10/2025 18:10
  • Nikt nie komentuje moich wiersz!:) pozdrawiam logujących się:)
  • Berele
  • 20/10/2025 07:56
  • teraz to nie mam niczego do dodania hihi
  • alkestis
  • 19/10/2025 19:07
  • Berele, oj jakże Nietzsche przewraca się w grobie :p Chociaż na Twoje szczęście dodałeś, że "niektóre" style :D
  • Berele
  • 19/10/2025 10:26
  • Przy niektórych stylach muzyki wydaje mi się, że lubienie piosenek to proces czysto fizjologiczny. Jesteśmy ukształtowani do rozumienia mowy, ale też płaczu, prośby, jęku, ochrzanu itd. To melodie...
  • Wiktor Orzel
  • 15/09/2025 11:17
  • A kogo my tu widzimy :D Można czytać setki razy, a można tylko raz, jak komu pasuje. ;)
  • TomaszObluda
  • 14/09/2025 18:18
  • dawno nie czytałem poezji, Jak czytać wiersze? Raz i to co w pierwszej chwili poczułem jest ważne. Czy może więcej razy, aż do lepszego zrozumienia?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty