Nie wiem dlaczego, jest szewski poniedziałek, a nie ma żadnego określenia dla cholernego piątku. Mój był felerny jak trzy razy „f” (facet z fiutkiem jak fistaszek), a przy ilości przekleństw, które dzisiaj wyrzuciłam z siebie z szybkością karabinu maszynowego ukm MG 34, był mega szewski.
Poszłam do salonu znanej sieci telekomunikacyjnej, żeby wyjaśnić niebotycznie wielki rachunek. Kiedy podpisywałam umowę, miał być dwa razy mniejszy od tego, który płaciłam. Gdyby to dotyczyło wspomnianego feleru, to bym się pewnie ucieszyła, ale w przypadku rachunku – na samą myśl nóż otwierał mi się w kieszeni (no może w szufladzie w domu, tak dla ścisłości). Kiedy zobaczyłam rudego małpiszona płci żeńskiej, zapraszającego mnie do swojego stolika, wiedziałam, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Babol potraktował mnie z góry, jak jakąś wsiową babę, która przyszła zakłócać ciszę do jej "salunu". Powiedziała mi, ze skoro podpisałam umowę, to mam to, co podpisałam. Co za odkrywcze myślenie! Nie pomogła mi w niczym. Poprosiłam więc grzecznie i z uśmiechem na ustach o adres mailowy, gdzie mogę złożyć reklamacje i jej nazwisko (i tu przestała już być taką wyniosłą suką). Tak czy siak, nie załatwiłam nic!
Następnie poszłam do sklepu medycznego po pieluchy dla leżącej mamy. Poprzedniego dnia była wielka kolejka, więc pomyślałam, że dziś może będzie mniejsza. Niestety, pomyliłam się. Była taka sama, tylko że z dwóch pań obsługujących zrobiła się jedna. A ponieważ jest to sklep, gdzie klientami są w dużym procencie ludzie starsi, którzy lubią pogadać, ponarzekać i mają czasem kłopoty ze zdecydowaniem się na coś, to wiadomo, jak wygląda tam załatwianie spraw. Uff! Na szczęście mogłam usiąść, więc skorzystałam z możliwości i czułam, jak moja złość na rudzielca z salonu odparowuje ze mnie niczym woda podczas wrzenia. Kiedy już była moja kolej, położyłam przed sprzedawczynią zlecenie od lekarza (takie jak zwykle) i poprosiłam o „dzienne trójki”. No i wtedy okazało się, że w nowym roku obowiązuje nowy kod i trzeba z powrotem pójść do pana doktora i poprosić, by skreślił stary kod, a wpisał ten właściwy, podpisał się i podbił pieczątkę. Nie załatwiłam nic!
Byłam w pobliżu znanego supermarketu, wiec postanowiłam zrobić zakupy. I co? Oczywiście, dzikie tłumy bab i chłopów, którzy niemal wyrywali sobie koszyki, bo rzucili mandarynki po dwa złote za kilo. Jezu Chryste - cóż to była za wojna! Uciekłam na inne stoisko, pomijając owoce i warzywa, bo niechybnie zostałabym ranna. Niestety, wszędzie byli ludzie, wciąż się o nich potykałam i zaczepiałam niechcący koszykiem. Ktoś na mnie wpadał, ktoś przepychał się, depcząc mi po butach, bo w przejściu stał akurat wózek widłowy, czy inne cudo do przewożenia towaru. Obleciałam wszystko z szybkością światła, omijając miejsca najbardziej zaludnione, zgarnęłam po drodze, co się da i pomaszerowałam szybko do kasy. Zapłaciłam i dałam nogę, uciekając jak najszybciej z tego mrowia, a tu niespodzianka! W przejściu pomiędzy jednymi a drugimi drzwiami natknęłam się na gadatliwego wujka mojego ślubnego!
Przywitałam się z nim z uśmiechem na ustach i zaczęło się. Opowiedział mi o wszystkich swoich chorobach – od dzieciństwa po osiemdziesiątkę, o chorobie sąsiadki, o obiadach w szkole gastronomicznej, gdzie ostatnio znalazł paznokieć w zupie, o Hance, co pożyczyła od niego kasę i nie chce oddać, a jego mama zajęła się nią, gdy straciła rodziców i on musiał jej łóżko odstąpić, a sam spać we wojnę na stryszku. W tym czasie próbowałam wielokrotnie wbić się w zdanie, ale było to wyczynem na miarę zdobycia polędwicy w czasach reglamentowanego mięsa, więc stałam z tymi siatami, które swoim ciężarem wydłużały mi ręce i czułam się jak jakaś małpa człekokształtna, nie umiejąca porozumieć się z homo-sapiensem. Na koniec wujo przyjrzał mi się uważnie i powiedział:
- Utyłaś chyba.
Nie wytrzymałam. Walnęłam go w kostkę napakowaną torbą zagłady, odwróciłam się na pięcie i wyszłam, zostawiając go z rozdziawioną gębą z widocznymi kilkoma ubytkami, by kontynuować dietę odchudzającą, na której byłam od dwóch miesięcy i schudłam całe pięć kilo!
K o n i e c
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt