Marian wstał tej niedzieli wyspany i rześki jak skowronek. Spałaszował żwawo śniadanie, poczynione przez niezmiernie kochającą małżonkę i po krótkim spacerze zasiadł na stołku w kuchni. Marian nie miał pojęcia, za co i dlaczego żona tak bardzo go kochała. Nie był jednak zbyt dociekliwy i z łatwością przychodziło mu życie bez tej wiedzy.
Nie potrafił jednak żyć bez książek.
Dlatego właśnie znalazł się w kuchni, gdzie dosiadając nakrytego płaską poduszką taboretu, mógł przenieść myśli do krainy stworzonej przez czarodzieja pióra. Towarzyszył mu zapach duszonej rolady i gotowanego powoli rosołu z wiejskiej kury.
Marian czytał właśnie ostatni wers lewej strony, która nosiła sto dwudziesty pierwszy numer, gdy usłyszał głos małżonki. Dotarł do końca strony, gdy usłyszał ją ponownie. Właściwie to usłyszał po raz pierwszy. Bo usłyszeć i odebrać jego obecność, rozumiejąc przynajmniej kierunek nadania, to dwie całkiem różne sprawy. Trzecią sprawą było w rzeczy samej zrozumienie treści komunikatu.
Toteż gdy do Mariana dotarł komunikat małżonki, po raz trzeci wypowiedziany,jego mózg pozwolił w końcu zinterpretować treść.
Przekaz zawierał polecenie odlania ziemniaków, po uprzednim upewnieniu się co do właściwej ich konsystencji.
Odłożył więc Marian książkę na blat parapetu, bacząc przy tym, by nie zmoczyć okładki z szarego papieru do pakowania. Skrywał bowiem przed małżonką tytuły pochłanianych notorycznie dzieł. Pomimo wielkiej miłości, którą ta darzyła męża, wyrzuciłaby go z mieszkania za świństwa, którymi potrafił się tak syto raczyć.
Ona z kolei obficie podlewała rozłożyste drzewko szczęścia, które rozpościerało się na parapecie, jak gdyby było rozłożystym dębem i stąd obawa Mariana przed zamoczeniem lektury.
Dotarł do kuchenki i odpowiadając na wyartykułowaną trzykrotnie prośbę małżonki, złapał garnek za mocno odstające uszy. Krzyknął cicho, syknął głośno i wsunął dłonie pod pachy, otwierając przy tym usta. Po dłuższej chwili schylił się po ręcznik w drobne paski i tym razem z jego użyciem uniósł garnek, nie przypalając ponownie dłoni. Przeniósł naczynie nad zlewozmywak z czerwoną kratką ociekacza i przechylił, uciekając myślami na powrót za szeroko otwarte wrota lektury.
Gdy ciecz opuściła garnek całkowicie, zaintrygował go zapach, który tak intensywnie dotarł do jego nozdrzy. Spojrzał w naczynie i wargi mu zadrżały.
Znalazł się daleko od lektury. Pogrążony w strachu zaczął myśleć o tym, co powie małżonce. Oraz o tym, czy ta dalej będzie go kochać tak samo.
Jedno było pewne.
Rosołu dzisiaj nie będzie.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt