Nie było cię na moich urodzinach. No dobra, to były urodziny Davida Matthewsa, z okazji których specjalnie kupiłem jego winyla i zaprosiłem ludzi do mieszkania, na wspólne słuchanie. Niektórym musiałem powiedzieć, że to moje urodziny, innym, że umieram, jeszcze innym, że to ostatnie spotkanie przed moim wyjazdem na stypendium do Stanów. Wynikło z tego kilka sprzeczek i nieporozumień, ale romantyczno-wieloznaczne lub banalnie jednowymiarowe, proste piosenki solenizanta szybko je wszystkie zneutralizowały. Nie było cię na moich urodzinach, pewnie powinienem to rozumieć wyraźnie: nie chciałaś przychodzić.
Pewnie wcale ci się nie podobają aranżacje i melodie, proste słowa, w jakich Matthews wkrada się uszami do serc fanów na całym świecie. Można powiedzieć, że indywidualizacja odbioru, że każdy zbiera śmieci kultury jak liście na ściółce, przechadzając się po lesie, wszystkie te liście, na których kiedykolwiek staliśmy, mamy w kieszeni. W razie jakbyśmy się w tym lesie spotkali albo zobaczyli między niedopuszczającymi światła drzewami i zdecydowali porównać nasze kolekcje. O kurwa! Zoba! Masz liści prawie tyle samo! – powiedziałbym przestawiając standardową kolejność wyrazów. Ale poza tym, że każdy z nas, ja, ty, on, ona, ono, gruby czy rudy mamy podobne ilości liści – śmieci kulturowych – zainteresowań – muzycznych wykonawców na liście w laście, poza tym wszystkim nic nas nie łączy. Żaden liść nie jest taki sam. Nie ma wspólnych punktów ani identycznych linii papilarnych. Z drugiej strony, pewnie wcale nie obchodzisz urodzin. Niczyich. Nawet liści ze swojej kolekcji. Właściwie to może masz do nich zupełnie obojętny stosunek. Do liści – książek, liści – piosenek, liści –ludzi.
Prosto z imprezy w mieszkaniu poszliśmy do lasu, tego najbliżej za miastem, do którego jedzie się jeszcze miejską komunikacją, a potem wątpi o tym, czy to nie czasem halucynacja wywołana rzężeniem transformatorów i spalinami. W lesie, we mgle, każdy ze światełkiem telefonu lub latarką skierowaną na twarz. Cała banda kosmicznych pojazdów w czarnych ciemnościach poprzecinanych wertykalnie chropowatymi liniami pni. Stado saren, bo przebiegaliśmy w te i z powrotem śpiewając wspólnie piosenki, co nie było łatwe, bo indywidualizacja odbioru, bo każdy sam odkrywa dziś jeden po drugim nieznane nikomu innemu albumy, bo każdy trafia na inne książki, gdzie inne zdania i inne liście do głowy są zamiatane. Wszyscy znaliśmy "Dzieci" zespołu Elektryczne gitary, jakąś Republikę i starsze T.love. Pewnie nie śpiewałabyś z nami.
Nie było cię na moich urodzinach. Ale nie mogę być pewien, że nie dołączyłaś do nas, stada saren, i że nie biegałaś z nami. Mgła zasłaniała twoje uda, łydki, kostki, stopy, pośladki, dlatego być może nie mogłem cię poznać, górę miałaś może kruczoczarną z kapturem, toteż fryzura nie była cię w stanie zdradzić. Twojego śpiewu za to nigdy wcześniej nie słyszałem, mogłem nie rozpoznać twojego wśród innych gardeł. Potem braliśmy narkotyki pod języki i patrzyliśmy w niebo zasłaniane iglastymi koronami, niebo najbliższego lasu za miastem, na którym już nie zasłaniała nam łuna i widać było pasące się gwiazdy. Leżeliśmy w ściółce oświetleni czerpiącymi się telefonami, spersonalizowanymi w zakresie dzwonków, aplikacji, tapet, i wzorów na obudowie, bo postępująca indywidualizacja świata, bo postępujące życie z przedmiotami, bo oglądanie filmów z youtube i memów, które ledwo wystarcza, żeby trzymać to wszystko razem w tym kraju między wschodem i zachodem, między morzem a górami.
Może przyszłaś wtedy, kiedy przerażony, że nadleci prawdziwa banda kosmicznych pojazdów uciekałem między drzewami, kiedy dopadło mnie szperanie i łamane gałązki i myślałem, że oto nadbiega stratować nas prawdziwe stado saren. Może przyszłaś wtedy, kiedy nieprzytomny po uderzeniu w świerk, byłem szukany, kiedy każdy indywidualnie, gubiąc się coraz bardziej i idąc własnymi nowo wytyczanymi ścieżkami próbował mnie odnaleźć. Może wtedy dołączyłaś do moich urodzin Davida Matthewsa, do mojej śmierci, do imprezy z okazji mojego na zagraniczne stypendium wyjazdu i przy wyczerpanym telefonie, po ciemku, indywidualnie, ale wspólnie z innymi rozglądałaś się za mną?
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt