Jesienią roku tysiąc dziewięćset trzydziestego trzeciego w Hajdukach Wielkich nie było innego tematu niż Ruch. W Berlinie kilka miesięcy wcześniej Hindenburg powierzył misję tworzenia rządu Adolfowi Hitlerowi, na świecie szalał jeszcze kryzys, który na Śląsku był szczególnie dotkliwy, ale dla chłopaków liczył się tylko ten mecz: Ruch gra u siebie z Cracovią. Jeśli wygra - ma mistrza Polski!
Przy bocznej linii boiska nazywanego "Hasiokiem na Kalinie" stało pięciu szesnastoletnich młodzieńców: Johann, Willi, Gustek, Zeflik i Karlik. Z zainteresowaniem przyglądali się wydarzeniom na boisku. Nagle Willi wskazał na rudego wyrostka niedaleko nich:
- Dziwejcie się, godołech wom, że przidzie - odezwał się do kolegów.
- Kto? - zapytał Gustek
- Ernest. Ernest Wilimowski. Mówią, że ma z "Efcyja"* przyjść do Ruchu. Dzisiok prziszoł zoboczyć swoich nowych kamratów.g
W tej chwili padła druga bramka dla Ruchu, jak się okazało - zwycięska. Ruch wygrał 2:1 i o jeden punkt wyprzedził lwowską Pogoń. Radość w Hajdukach była nie do opisania.
***
- Wiecie, on je Niemiec - rzekł Johann, kiedy cała piątka obserwowała grę Ernesta Wilimowskiego przeciwko Podgórzu Kraków.
- Teraz to godosz, że Niemiec, a jak bydzie groł źle, to powiesz, że to Żyd? - zakpił Karlik.
Johann był synem Niemca i Czeszki, oboje rodzice Willego także deklarowali niemiecką narodowość. Karlik zaś był synem Powstańców Śląskich. Te różnice latem trzydziestego czwartego zaczynały już coraz mocniej dawać się we znaki nie tylko hajduczanom.
***
- Co za gupieloki i chachary. Nie pozwolili mu jechać na olimpiada do Berlina i psincośmy wygrali - Zeflik dzielił się wiadomościami z Igrzysk, które wyczytał w Przeglądzie Sportowym. Radia nie miał w domu żaden z nich, nawet Willi
***
- Co robimy? - zapytał Zeflik.
- Idziemy na mecz.
Na ten mecz wybrali się tylko w trójkę. Johanna i Willego nie widziano w Hajdukach od dawna. Niektórzy mówili, że obaj wyjechali do Bytomia, aby uniknąć służby w Wojsku Polskim. Mieli czego żałować. Ich ulubieniec - Ernest Wilimowski - dziesięć razy pokonał bramkarza łódzkiej drużyny Union - Touring.
***
- Chłopoki, a może by tak pojechać do Warszawy? - zaproponował Zeflik
- Ni momy tela pieniędzy - zaoponowali pozostali. - Staniemy se pod szczekaczką i posłuchomy.
Tak też zrobili. Z wypiekami na twarzy słuchali relacji z meczu Polska - Węgry, w którym Wilimowski strzelił trzy bramki. Biało-czerwoni wygrali 4:2. Uznano to za dobrą wróżbę. Jak Hitler na nas napadnie, to też mu dokopiemy!
Tydzień później obudzili się już nie w Chorzowie, a w Bismarckhutte!**
***
- Co robimy? - zapytał Karlik
- Idziemy na mecz.
Stadion Ruchu był od kilku dni "Nur fur Deutsche", ale wszyscy Ślązacy traktowani byli jak Niemcy. Drużyna praktycznie się nie zmieniła, występowała tylko pod nazwą Bismarckhutter Sport Verein czyli BSV. Karlik, Zeflik i Gustek mogli znów podziwiać grę Eziego, Teo Peterka, Wodarza...
Z trybuny, na której siedzieli żołnierze niemieccy, poderwał się jakiś SS-man w stopniu Unterscharfuhrera. Wydawało się im, że skądś go znają...
***
- Co robimy? - zapytał Zeflik
- Idziemy na mecz. Skocz po Karlika - rzekł Gustek
- To ty nie wiesz? Karlika i cołką jego familię zabrało wczoraj Gestapo.
Gustek oglądał grę bez dawnego entuzjazmu. Zeflik też. Świadomość, że ich przyjaciel może już nigdy nie wrócić z hitlerowskiego więzienia odbierała im dawną radość ze wspólnej pasji.
- Pieronie, to już nie ta drużyna - rzekł po przegranym meczu Zeflik. - Nie ma Wodarza, Peterka, Giemsy... A ci młodzi to jeszcze długo nic nie pokożą. Może ten Gerard, jak mu tam, Cieślik? Może on...
***
- Wiesz, co to znaczy NSDAP? - Gustek opowiedział modny dowcip.
- Wiem: Nasi Są Daleko, Ale Przidom - odparł Zeflik. - Idymy na mecz?
Ale nie poszli. Nagła ofensywa wojsk radzieckich w kierunku Śląska sprawiła, ze odwołano wszystkie rozgrywki.
***
- Popatrz, przecież to nasz Wiluś - rzekł Zeflik, wskazując ciało wiszące na szubienicy stojącej w centralnym miejscu chorzowskiego rynku.
- A wiesz, że kiedyś widziołech go na meczu? Był w tym samym esesmańskim mundurze.
- Tak, to kawał świni. Ale dzięki niemu nie wysłali mnie do lagru - usłyszeli za sobą znajomy głos.
- Karlik?! - z niedowierzaniem zawołali obaj
Rzucili się w objęcia przyjacielowi.
- To co robimy? - zapytał nowo przybyły.
- Jak to co? Idziemy na mecz!
______________________________________________________________________________
* Efcyj - 1.FC Katowice, wicemistrz Polski z 1927 roku. Drużyna uznawana powszechnie za niemiecką. Wychowankiem tego klubu był Ernest Wilimowski.
**Bismarckhutte - niemiecka nazwa Hajduk Wielkich (obowiązywała do 1920 i w czasie II wojny światowej). Obecnie część Chorzowa - Batory.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt