Pani Dee - Miladora
A A A

wypływasz
wypływam                                                                                                                               
granat czerń ciemność tylko
w tobie we mnie                                                                  
kreska malejąca z tyłu                                           
i przed wymazywana
jaźń introductio
introductio                                                               
blask poblask kropka światła                                 
nieświadoma jak                                                     
dotyk klucza introitus
introitus                                                                   
wpływasz w siebie
wpływam
 
                                                            Pani Dee
 
 
    

     Tego lata podjęłam pracę w ekskluzywnym ośrodku Thalassa na wybrzeżu jońskim. Było to wyjątkowo cenione Spa, gdzie leczenie oparte zostało na starożytnej wiedzy o morzu, która niestety coraz bardziej zaczynała popadać w niepamięć. Stąd dobre adeptki ceniono na wagę złota. Oczywiście liczyła się nie tylko wiedza, lecz i umiejętności, a w tym niezwykła sprawność fizyczna, gdyż kobiety przebywające na kuracji cechował nadmierny, choć dość typowy dla obecnych czasów, monstrualizm, z jakim nie poradziłyby sobie przeciętne terapeutki. To dla takich właśnie osób stworzony został ośrodek – jedna z niewielu szans na pokonanie masy ciała i wynikającej stąd niemocy, a także na związany z tym powrót do niezależności.

     Zajęcia zaczynały się w specjalnych dokach ćwiczebnych, gdzie nadzorowano proces opuszczania pacjentek do wcześniej wyznaczonych boksów. Po przesunięciu dźwigni, u stóp leżących w sieciach kobiet zaczynała pojawiać się woda. Stopniowo, dzień po dniu obniżane dno pozwalało na coraz większą swobodę oraz różnorodność zabiegów i po pewnym czasie asekuracja nie była już potrzebna. Patrząc na ogromne, zdeformowane ciała podopiecznych, marzyłam o chwili, kiedy zaczną swobodnie unosić się na falach, panując nad każdym ruchem. Wszystkie zdawały sobie sprawę z wagi przeprowadzanych ćwiczeń i nie było dotąd przypadku, żeby któraś z pań dobrowolnie zrezygnowała z leczenia. Inna sprawa, że dwumiesięczny pobyt kosztował więcej niż wynosiła przeciętna roczna pensja, ale mimo tego Thalassa miała taką renomę, że lista oczekujących ciągnęła się w nieskończoność.
 
     W ośrodku przebywała akurat pewna kobieta, która od początku przykuła moją uwagę i to nie tylko poprzez baczne obserwowanie wszystkich działań, lecz głównie przez sposób, w jaki to robiła, zawisając wzrokiem na wargach, by złowić każde słowo, a w jej przechyleniu głowy było w dodatku coś, co sprawiało wrażenie, że chce zapisać w pamięci nie tylko zdania, lecz i brzmienie głosu. Może dlatego wykonywanie ćwiczeń przychodziło jej z większą łatwością, choć zapewne i wygląd miał swoje znaczenie. Była mniej masywna i zdeformowana niż inne pacjentki, i biorąc pod uwagę kryteria terapii, zastanawiałam się chwilami, jak zdołała załatwić tu pobyt. Przywodziła na myśl przeszłość, ale dopiero po pewnym czasie skojarzyłam ją z zapamiętanym na zawsze obrazem mentorki kołyszącej się na falach daleko od brzegu.
 
     Pewnego dnia nadszedł wreszcie moment opuszczenia boksów i – kładąc dłoń na pulpicie, uśmiechnęłam się do podekscytowanych kobiet. Dźwignia drgnęła, delikatne, choć mocne liny napięły się lekko i pacjentki zaczęły wpływać w podniesione śluzy, kierując się w stronę otwartej przestrzeni. Wskoczyłam do wody. Specjalny system bezpieczeństwa nie dopuszczał do splątania linek, pozwalając na swobodę ruchów. Zaczęłyśmy płynąć, coraz dalej i dalej, a morze ozłocone południowym słońcem otwarło się przed oczyma. Ciała kobiet nabrały lekkości i wdzięku, omywające je fale lśniły na skórze, musując we włosach, a poniżej szmaragdowym błękitem oddychała głębia.
 
     Gdy po powrocie do śluz podnosiłam dno boksów, a obsługa krzątała się, umieszczając pacjentki w służących do transportu hamakach, jedna z pływaczek poszukała mnie wzrokiem, po czym skinęła ręką, bym podeszła. To była ta, szczególna – pani Dee…
Nie znałam imion kobiet. Każda z nich na czas kuracji wybierała pseudonim, stając się kimś innym. Taki był system. Miał je oderwać od dotychczasowej osobowości, lęków, kompleksów, pozwolić na odnalezienie siebie i wpisać tym samym lepszy wizerunek w obecną psychikę. Nie wiem, czy Dee to była tylko litera D, czy też skrót oznaczający coś znacznie ważniejszego. Nie zastanawiałam się dotąd, ale po tym pierwszym pokonaniu morza D wywołało skojarzenie z delfinem.
Podeszłam i uśmiechnęłam się. Patrzyła na mnie badawczo.
     – Straciłaś swoją mentorkę, prawda? – spytała niespodziewanie.
Uśmiech zgasł. Mogłam tylko skinąć głową.
     – Tak myślałam… Nie zdążyła niczego ci przekazać. Nie byłaś pełnoletnia…
Skinęłam głową powtórnie, nie mogąc wykrztusić słowa. To była prawda. Odeszła na pół roku przed osiągnięciem przeze mnie dojrzałości. Skąd pani Dee wiedziała? Próbowałam coś powiedzieć, ale kobieta położyła palec na ustach, gdyż właśnie podszedł pracownik obsługi i zaczął mocować uchwyty.
     – Innym razem – rzuciła półgłosem.
Szczęknął mechanizm, a ja zostałam na mostku z tysiącem kłębiących się pod czaszką myśli.
 
     Następnego dnia podpłynęłam do niej pod pretekstem ćwiczeń. Pani Dee posłała mi szybkie spojrzenie.
     – Skoro życie wyszło z morza, morze do niego powróci… – szepnęła.
Nie zrozumiałam. Widząc pytanie w moich oczach, dodała cicho:
     – Gdyby doczekała twojego pełnolecia, poznałabyś i ten ostatni sekret. Nie, o nic nie pytaj. Jutro. Jutro się dowiesz, ale potrzebuję pomocy… – Uniosła dłoń ostrzegawczym gestem, kierując wzrok w stronę zbliżającej się jednej z pacjentek.
Odwróciłam się i odpłynęłam do innych, kontynuując terapię.
     – Jak mogę pomóc? – spytałam nazajutrz, udając, że chodzi o wykonanie ćwiczenia.
     – Wieczorem opuścisz mnie do boksu i otworzysz śluzę – powiedziała krótko zniżonym do szeptu głosem.
Zaniemówiłam.
     – Pani nie da sobie rady! – wyrwało mi się po chwili, chociaż rozum dyktował zadanie pytania: Dlaczego?
     – Dziecko… – Na ustach pani Dee pojawił się uśmiech. – Nie znasz moich możliwości. Nigdy ich nie ujawniłam… Po prostu czekaj po zmroku przy bramie.
 
     Zapadający zmierzch, jakby chcąc podkreślić surrealizm tej sceny, kładł się pomarańczowym odblaskiem na wodzie, fosforyzując w załomkach fal zmieszaną barwą ołowiu i złota. Czekałam. Cichy odgłos kółek na marmurowej posadzce obwieścił przybycie pani Dee.
     – Chodźmy – szepnęła.
Nieoczekiwanie gładko udało się umieścić ją w boksie, bo nawet mechanizm dźwigu, jakby czując wagę utrzymania wszystkiego w sekrecie, nie skrzypiał tym razem. Pani Dee spojrzała mi w oczy. Pochyliłam się, a wtedy zaczęła mówić i nagle w głowie zawirował szereg skojarzeń z obrazami niegdyś przeżytych momentów, których doniosłości nie byłam dotąd świadoma.
     – Skoro życie wyszło z morza, może do niego powrócić. Pamiętaj – powiedziała cicho, przelotnym gestem dotykając mojego ramienia.
Położyłam dłoń na dźwigni i zwolniłam tryby. A potem długo jeszcze spoglądałam w coraz bardziej ciemniejące morze, aż wreszcie atramentowa czerń zaćmiła wzrok i wszystko się rozmyło.
 
     Nikt nie komentował jej nieobecności. A ja milczałam, obawiając się pytań. A potem nadeszła wiadomość o znalezieniu topielca na oddalonej o kilkanaście kilometrów plaży. Strach i wyrzuty sumienia nie pozwoliły mi zasnąć, i chociaż wkrótce okazało się, że był to ktoś zupełnie niezwiązany z ośrodkiem, umysł, krążąc wciąż jak satelita wokół tego, co powiedziała pani Dee przed wypłynięciem w morze, ponownie zaczął zadawać pytania. Skąd miałam wiedzieć, czy się jej udało? Skąd pewność, że mnie się to uda? Ale ostatnie zdanie: Skoro życie wyszło z morza, może do niego powrócić, szybowało jak bumerang, uderzając za każdym razem coraz silniej moją podświadomość wzbudzanym zarówno lękiem, jak i zaintrygowaniem, obawą i chęcią poznania, kim była pani Dee i dokąd odeszła…
 
     A teraz stoję na plaży.
Z oddali prześwieca nikły blask lamp, odbijając się ledwo widoczną poświatą na falach, których głęboki granat, przechodzący na horyzoncie w niewidoczną na tle nieba czerń, skutecznie zaciera poczucie odległości, tak jakby tam, dokąd zamierzam płynąć, nie było czasu, nie było niczego, a jednocześnie wszystko stawało się proste.
     – Nic. Nic przy sobie… – mówi w pamięci naga pani Dee na moment przed zanurzeniem.
Posłusznie zrzucam tunikę. Wchodzę powoli do morza. Fale łaskocząc opływają stopy, kolana, pną się coraz wyżej. Przez chwilę czuję delikatną pieszczotę wody na udach i brzuchu. Podchodzi do piersi, a potem obejmuje czułym uściskiem szyję i zaczynam płynąć.
     – Każdym ruchem wyzwalaj się z pamięci wszystkiego, co w tobie – słyszę cichy szept. – Pozbywaj jak części ubrania…
Malejąca za mną połać plaży staje się coraz mniej widoczną kreską, zanika…
Przede mną otwarta, ciemna pustka.
     – A gdy już będziesz czystą kartą, wejdź do mózgu – mówi szept pani Dee, a ja płynę coraz dalej i dalej, zostawiając z tyłu, na pastwę fal, to wszystko, co stanowiło moją osobowość.
     – I wówczas poszukaj dojścia. Jest jak wizjer, przez który musisz spojrzeć, by powrócić… – Głos pani Dee staje się coraz cichszy, mniej wyraźny, lecz mimo to nie zawracam do brzegu.
     – A wtedy staniesz się… – szept zanika.
 
     Nade mną czarne niebo bez gwiazd, pode mną czarna głębia bez gwiazd.
Zawisam na moment w idealnej równowadze czerni, a potem unoszę głowę, zaciągam się powietrzem, nurkuję…
 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Miladora · dnia 17.02.2014 05:32 · Czytań: 685 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 24
Komentarze
ajw dnia 17.02.2014 10:22 Ocena: Świetne!
Ciekawy temat wybrałaś, Milu. Intrygujący. Zanurzyłam sie w nim jak w krystalicznej wodzie, a uwielbiam nurkować. Pod wodą świat wyglada inaczej. Piękniejsze są barwy (szczególnie na rafach), ale życie jest równie brutalne jak na zewnątrz. Tylko ten spokój jest nieoceniony. Ta cisza ..
Czytając "Panią Dee" można przekroczyć czas i przestrzeń, a to fajne uczucie.
Pozdrawiam ciepło :)
Miladora dnia 17.02.2014 11:01
ajw napisała:
Ciekawy temat wybrałaś, Milu. Intrygujący.

Właściwie to temat sam mnie wybrał, bo zjawił się pod wpływem wypływania w morze. :)
I masz rację - ta przestrzeń i cisza niezmiernie pociąga.

Serdeczności z podziękowaniem, Ajw. :)
SzalonaJulka dnia 17.02.2014 12:26
Hej Miluś, o ile dobrze pamiętam, ta wersja rzeczywiście jest bardziej klarowna.

Cytat:
Ode­szła na pół roku przed osią­gnię­ciem mojej doj­rza­ło­ści.

nie gra mi to zdanie - jakieś kanciaste jest. Mentorka miała osiągnąć moją dojrzałość?

A tak w ogóle - jak ja zazdroszczę bohaterce!!! Odpłyńmy, albo co...

Buziaki podwodne :)
Miladora dnia 17.02.2014 12:55
SzalonaJulka napisała:
ta wersja rzeczywiście jest bardziej klarowna.

Bo pościnałam zbędne opisy, Szalonka. :)

I masz rację - tamto zdanie nie jest dobre - zmieniam na "przed osiągnięciem przeze mnie".

SzalonaJulka napisała:
Odpłyńmy, albo co...

Odpłyniemy, nie ma obaw. :)

Dzięki, że wpadłaś i się przyczepiłaś.

Buziaki morskie i faliste :)
Wierszybajka dnia 17.02.2014 18:42 Ocena: Świetne!
Usłyszałam morze. :D
Wciągnęło mnie i za szybko wypuściło z objęć.
Tajemniczy klimat, nie jestem nawet pewna, czy ten ośrodek służył terapii otyłość, czy przede wszystkim umysłu. (Przepraszam dziwnie mi się skojarzyło, trzymanie pań w boksach jakoś, trochę nieludzkie :rip: )
Panna Dee przebywała tam wyraźne na rzecz bohaterki, dopowiadam sobie, że dziewczyna zmieniła się w morskie zwierzę na literkę "D"... (nie, nie mam na myśli, rekina narwala ani orki :p :smilewinkgrin: )

Pozdrawiam ciepło :*
zajacanka dnia 17.02.2014 21:43 Ocena: Świetne!
Hmmm... Ciekawe. Przeczytałam rano i wciąż mi w głowie siedzi. (Szczególnie te kobiety-wieloryby w sieciach - bardzo obrazowo napisane). Ale podobnie jak Wierszybajka odnoszę wrażenie, że nie o ciało tu chodzi. A właściwie właśnie tak! O jego się pozbycie! Dwumiesięczna terapia przygotowująca umysł, jaźń, świadomość do planowanego samobójstwa! Do wyzwolenia się z okowów życia, przyziemności, codziennych ciężarów. Leczenie duszy w najczystszej formie; najdroższy pakiet talasoterapii. Czy się mylę? ;)
al-szamanka dnia 17.02.2014 21:48 Ocena: Świetne!
Przepięknie opowiedziane, narracja z tych, przeze mnie uwielbianych.
Klimat niesamowity, cały czas miałam wrażenie, że budujesz go z tajemnych podszeptów, których ucieleśnieniem zdaje się być pani Dee.
Miałam dziwne skojarzenia.
Coś jakby tchnienie "Solaris" i "K-Pax" jednocześnie i na przemian.
I przejęło mnie to dreszczem.
Gdyż zarówno tam, jak i w Twoim tekście rzeczywistość przenika tajemnica, obrazy niby lekkie, a jednak ciężkie od nierozpracowanych zaprzeszłości... jak majaki na granicy snu i jaźni, a jednak o potencjale zdolnym do tego, aby wykoleić przeznaczenie.

Jedyny moment, który zakłócił mi rytm, to...
Cytat:
fos­fo­ry­zu­jąc w za­łom­kach fal zmie­sza­ną barwą oło­wiu i złota.

Po prostu, jak na Ciebie, zbyt mało artystyczny, dosmakowany.
a tak...
fosforyzując w załamaniach fal barwami ołowiu i starego złota

Pozdrawiam:)
Miladora dnia 18.02.2014 02:54
Wierszybajka napisała:
Dee przebywała tam wyraźne na rzecz bohaterki,

Całkiem możliwe, Wierszka. :)
Wierszybajka napisała:
dopowiadam sobie, że dziewczyna zmieniła się w morskie zwierzę na literkę "D"...

Być może... ;)

zajacanka napisała:
Czy się mylę? ;)

Zapewne to element ryzyka tej terapii, Zajączku. ;)
Tu już każdy musi sam wybrać ewentualny dalszy ciąg.

al-szamanka napisał/a:
zdolnym do tego, aby wykoleić przeznaczenie.

Dobrze to ujęłaś, Al. :)
al-szamanka napisał/a:
fosforyzując w załamaniach fal barwami ołowiu i starego złota

Ma niestety inny rytm. Nie dookreślałam złota, bo wcześniej jest pomarańczowy odblask na wodzie, więc nie chciałam mieszać za dużo kolorów.

Bardzo lubię zarówno Solaris, jak i K-Pax. Chociaż w trzeciej części prot już mi się wydał jakby mniej sympatyczny.
A moim ulubionym cytatem z Solaris jest końcowe zdanie: "Nie wiedziałem nic, trwając w niewzruszonej wierze, że nie minął czas okrutnych cudów".

Dziękuję, Dziewczyny - Wierszko, Zajączku i Al - za odwiedziny w Thalassie. :)

Serdeczności z ukłonem za miłe słowa. :)
al-szamanka dnia 18.02.2014 08:17 Ocena: Świetne!
Wiem, że jest pomarańczowy, Miladoro, niemniej nawet jedno pociągniecie pędzla artysty malarza może kryć w sobie całą paletę odcieni, ktorych współgranie doskonale określi fakturę przedmiotu( w tym przypadku wody),nada jej żywotność, ciężar, gęstość. Woda potrafi nieść ze sobą dziesiątki kolorów. Wiem, moja mama jest malarką.

Tak sobie pomarudziłam, jeszcze spod półprzymkniętych snem powiek - wolny dzień przez co w łożu dłużej:)
Pozdrawiam... zapach porannej kawy nachalnie mnie woła;)
pablovsky dnia 18.02.2014 11:25 Ocena: Świetne!
Z względu na ograniczony czas zostawię tylko ślad, że Cię odwiedziłem i z ogromną przyjemnością dokonałem konsumpcji tekstu.
O narracji nie wspomnę, powyższe komentarze mówią wszystko, Miladorko. Faktycznie, masz ogromne możliwości, bardzo Ci zazdroszczę.
Sama historia, otoczona moją ulubioną mgiełką niedopowiedzeń, ujęła mnie mocno. Wypada żałować, że tak krótko. Ale być może w tym jest sedno. Jak widać, nie musi się lać krew, żeby było mrocznie i intrygująco!
Jestem zdecydowanie na tak. ;)
Do miłego.
Miladora dnia 18.02.2014 13:37
al-szamanka napisał/a:
Woda potrafi nieść ze sobą dziesiątki kolorów.

Wiem, ale w tym opowiadaniu posługuję się oszczędną kolorystyką, Al. :)
Serdeczności :)

pablovsky napisał:
otoczona moją ulubioną mgiełką niedopowiedzeń,

No to trafiłam, Pablo. :)
I bardzo się z tego cieszę.

Dziękuję serdecznie, że mnie odwiedzasz.
I miłego popołudnia :)
azikuder dnia 18.02.2014 20:28
Przypomniał mi się film "Wielki błękit"Pozdrawiam autorkę:)
Miladora dnia 19.02.2014 01:08
azikuder napisała:
Przypomniał mi się film "Wielki błękit"

To chyba dobrze. :)

Dziękuję, Azi, za wizytę w moim błękicie.

Serdeczności :)
blaszka dnia 19.02.2014 19:23
Po pierwsze ciekawy pomysł ośrodka terapeutycznego, już myślałam, że będziesz rozwijać wątek cudownych zabiegów na monstrualne ciała i, że będzie do śmiechu, a Ty poszłaś w innym kierunku. Całkiem niespodziewanym. Popłynęłaś wyobraźnią w morze, a ja wraz z tobą.
Znam dobrze to uczucie wypływania w dal, lubię tak płynąć po linii zachodzącego słońca, jak dotąd rozsadek zwyciężał ;)
A po drugie piszesz tak profesjonalnie, że z wielką przyjemnością czytam Twoje teksty.

Cytat:
Skoro życie wy­szło z morza, morze do niego po­wró­ci…

trochę się nazastanawiałam, co miałaś na myśli ;)

Pozdrowionka
Miladora dnia 20.02.2014 03:52
blaszka napisała:
lubię tak płynąć po linii zachodzącego słońca,

Ciekawe, Blaszeńko, bo mam to samo. :)
I pewnie dlatego jest ten tekst.

blaszka napisała:
trochę się nazastanawiałam, co miałaś na myśli ;)

I już wiesz? :)
A poza tym jest to gra słów z tym drugim zdaniem.

Dziękuję, że popłynęłaś ze mną. :)

Serdeczności :)
Dobra Cobra dnia 20.02.2014 07:56 Ocena: Świetne!
Jest napięcie, jest tajemnica!


Miladoro,

Z wielką rozkoszą przeczytałem Twoją historię, na poły w podobie do losów Martina Edena, który, jak wiadomo, na koniec też się wyzwolił od wszystkiego.

Luksusowy Ośrodek i zdeformowani pacjenci - zapewne przez swoje bogactwo mający dostęp do wszystkiego i pobłażający sobie w wielu sprawach. Czyż nie przypomina to dzisiejszych kolejnych dieta-cudów?
Dieta Kwaśniewskiego, dieta na różne grupy krwi... A tu, aby trzymać wage i wygląd wystarczy... po prostu mniej żreć i stosować lekki wysiłek fizyczny. Ot i cała tajemnica dobrego wygląda, za która nie zapłacisz ani grosza.

Zdeformowani ludzie - obecnie w żywności jest tyle sztucznych rzeczy. Do obrotu dopuszczono GMO, którego skutki spozywania są na razie nieznane. Co spowoduje? Krotsze życie, więcej chorób? To potworne, ale pod płaszczykiem dobra szkodzi się człowiekowi, jego zdrowiu.


Grabarze powiadają, że ciała umierających obecnie zasuszają się w grobach niczym mumie, bo tyle chemii człowiek przyjmuje za życia.

A te nastolatki - olbrzymki, karmione od dziecięctwa (bo jak inaczej?) mięsem z hormonami wzrostu, którymi faszeruje nas przemysł hodowlany?


Tyle kłębi mi się w głowie po przeczytaniu Twojej opowieści.

Ale nie chcę dawac dobrych rad, gdyż uważam, ze każdy powinien się zastanowić nad problemem i sam się z nim zmierzyć. Nie sprzyja to, że jesteśmy zaganiani, bo wtedy nie ma czasu na zadumę i próby znalezienia wyjścia z sytuacji.
Twoja pani Dee, mimo wielu zapewne przeszkód, jakie stawia bogactwo, dała radę, co jest wielką nadzieja dla nas wszystkich obecnie żyjących. Wystarczy chcieć...


Dziękuję Ci za te poranne chwile zadumy, przeżyte dzięki Twojej opowieści. Pieknie...

Uszanowania,

Dobra Cobra
Miladora dnia 20.02.2014 12:55
Dobra Cobra napisał:
do losów Martina Edena, który, jak wiadomo, na koniec też się wyzwolił od wszystkiego.

Wyzwolił - a w zasadzie uciekł od swojej wypalonej już psychiki. Nieodwracalnie.
A te kobiety mają jeszcze szansę.

Dobra Cobra napisał:
Zdeformowani ludzie - obecnie w żywności jest tyle sztucznych rzeczy.

Pamiętasz postać matki z filmu "Co gryzie Gilberta Grape'a".
Takie kobiety miałam przed oczyma.
W Stanach (i nie tylko) jest coraz większy procent ludzi nadmiernie otyłych. I to także młodych.
A co będzie, jeżeli ludzie nad tym nie zapanują i w przyszłości większość populacji zacznie tak wyglądać? Wiadomo, że te wszystkie diety-cud niewiele się sprawdzają, jeżeli nie są połączone ze zdrowym i umiarkowanym odżywianiem i ruchem przede wszystkim.
Przy takich deformacjach jedynie w wodzie można jeszcze czuć się jako tako sprawnym.

Tak, wiem, że obecnie ciała ludzi rozkładają się znacznie dłużej niż dawniej, bo stajemy się coraz większymi nosicielami konserwantów.
Współczesna odmiana egipskiej wizji "nieśmiertelności"...

Dziękuję, DoCo, za przemyślenia i wejście pod podszewkę tekstu. :)

Serdeczności :)
Dobra Cobra dnia 20.02.2014 14:01 Ocena: Świetne!
Cała przyjemność po mojej stronie.


Ukłony,

DoCo
blaszka dnia 20.02.2014 14:03
DoCo,
dlaczego jesteś taki pazerny na przyjemność? Wszystko na swoją stronę, a inni to co?
shinobi dnia 21.02.2014 11:57
Intrygująca i dobrze napisana historia. Podobała mi się zagadkowość i tak świadomie prowadzona narracja, że napięcie towarzyszące czytelnikowi powodowało, że chciało się w to brnąć.
Miladora dnia 21.02.2014 12:10
shinobi napisał:
Podobała mi się zagadkowość

Bardzo się z tego cieszę, Shinobi. :)

Dziękuję serdecznie
i
miłego dnia :)
Kazjuno dnia 13.05.2020 10:50 Ocena: Świetne!
Ciekawa, aczkolwiek jak zwykle niedopowiedziana opowieść. Zaciekawiłaś postacią pani Dee. Oczywiście - jak to Ty - nie zaspokoiłaś do końca ciekawości.
Jak już gdzieś wspomniałem nie jestem fanem SF. Zazwyczaj omijam ten gatunek, ale zaryzykowałem i nie żałuję. Mimo że narracja tym razem klarowna, nawet wzorcowa, jest bardzo komunikatywna.

Też lubiłem wypływać daleko w morze. Choć raz przesadziłem. Stałem na wysokim brzegu w Międzyzdrojach i zobaczyłem daleko dryfującą żółtą boję. Znalazłem cel. Płynąłem chyba dłużej niż godzinę i ciągle była daleko. Odwróciłem się do tyłu i nie zobaczyłem brzegu. Zdecydowałem jednak dopłynąć do boi, była szansa na niej odpocząć, a sił ubyło. Po powrocie, wylazłem na brzeg, na czworakach. Długo leżałem zanim się podniosłem. Zaprzestałem pływackich eskapad parę lat później, kiedy złapał mnie skurcz, omal się utopiłem.

Podziwiam pomysłowość w opisie terapii w ośrodku, to było całkiem realistyczne. Jakbym nie czuł, że czytam nielubiany SF,

Przedśniadaniowa tabletka była tym razem smakowita. No i jak zwykle niedopowiedzenie poruszyło szare komórki.

Pozdrawiam, Kaz
Miladora dnia 13.05.2020 13:20
Kazjuno napisał:
Ciekawa, aczkolwiek jak zwykle niedopowiedziana opowieść.

Jak zwykle albo jak często, Kaz. :)
Dziękuję za "ciekawa".
Ale gdybyś chciał "dopowiedziane" opowiastki, to też mam takie. Z życia wzięte.
Podsunąć Ci coś, żebyś się nie męczył SF? :)
Chociażby:
https://www.portal-pisarski.pl/czytaj/44836/jak-przeminal-z-wiatrem-pewien-robert-czyli-o-skutkach-licytacji
albo
https://www.portal-pisarski.pl/czytaj/18412/opowiesc-o-pocalunku
albo
https://www.portal-pisarski.pl/czytaj/12547/bozyszcze

Naprawdę doceniam, że codziennie mnie odwiedzasz, bo miło się czyta Twoje komentarze. :)
Dziękuję serdecznie.
Dobrego dnia, Kaz. :)
Kazjuno dnia 13.05.2020 15:00 Ocena: Świetne!
Dzięki za drogowskaz. Na pewno skorzystam.

Też Ci życzę miłego dnia, Kaz :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:51
Najnowszy:wrodinam