Szósta pięćdziesiąt cztery. Otwierając oczy, jak zwykle o sześć minut, wyprzedziła budzik. Wyłączyła go, po czym przeciągając się wstała z łóżka. Spojrzała na swoje odbicie w szybie kredensu i przetarła twarz dłońmi. Zanim przystąpiła do porannej toalety, wypijała szklankę wody z cytryną, co oczyszczało ją wewnętrznie. Poranek miała dokładnie zaplanowany. Po piętnastu minutach spędzonych w łazience, wracała do sypialni, gdzie przysiadała na brzegu kanapy, ustawionej bokiem do okna. Lastrykowy parapet goszczący niewielkie, okrągłe lusterko, stanowił jej toaletkę.
Szybkim ruchem zawinęła włosy w kok, wpinając trzy spinki podtrzymujące go u dołu. Na twarz nałożyła kolejno krem, fluid, potem beżowe cienie na powieki, a następnie delikatnie wytuszowała rzęsy. Na koniec usta pociągnęła szminką w odcieniu numer 47 - jej ulubionym, lekko brzoskwiniowym. Rzadko używała innych odcieni. O intensywnych czerwieniach, czy modnej ostatnio fuksji nie było mowy. Osiem minut później, stojąc przy kuchennym stole, ubrana w bawełnianą bieliznę i cieliste rajstopy, prasowała błękitna koszulę, uważając, by nie pozostawić jakiegokolwiek zagięcia. Po kolejnych siedmiu minutach odwiesiła koszulę na wieszak, do ostygnięcia, i z równie wielką precyzją, rozprasowała spódnicę w kolorze grafitowym. Prostą. Wykończoną białą lamówką, sięgającą mniej więcej trzy centymetry niżej kolan. Kiedy wszystkie załamania przybrały postać gładkości, odstawiła żelazko i wyciągnęła wtyczkę z kontaktu. „Poranny system czterdziestominutowy”, jak go nazywała, sprawdzał się bez zarzutu. Dzięki temu, jak co dzień, punktualnie siódma czterdzieści, była gotowa do wyjścia. Dopinając płaszcz jednocześnie wsuwała na stopy pantofle. Czarne. Na niskim kwadratowym obcasie. Nie zapominała o nakryciu głowy, które stanowił dawno już niemodny beret z antenką, w kolorze łososiowym. Stojąc w korytarzu przed dużym lustrem, patrzyła na siebie jeszcze przez chwilę, szukając ewentualnych niedoskonałości. Nie znalazłszy, zakładała niedużą torbę na ramię i wychodziła. Po dwukrotnym przekręceniu klucza w zamku, chwytała za klamkę upewniając się, że drzwi są zamknięte, po czym zdecydowanym krokiem ruszała schodami w dół.
Codzienne przemierzanie drogi, z czwartego piętra, na parter kamienicy, w której mieszkała, napawało ją obrzydzeniem. Zapach przypalonego mleka, pomieszany z odorem alkoholu i dymu papierosowego, kolejne warstwy farby odpadające ze ścian, napotkana po drodze sąsiadka z pierwszego piętra, od miesięcy w tym samym szlafroku, niedbale zamiatająca klatkę schodową, jakby mogło to poprawić jej wygląd. Przechodząc przez podwórko, a następnie bramę, mijała codziennie te same, sino-czerwone twarze. Czuła na sobie błędne spojrzenia przekrwionych oczu, a tradycyjna prośba o dwa złote, budziła w niej tylko odrazę.
Mimo obskurności miejsca, w którym przyszło jej mieszkać, czuła się tam bezpiecznie. Bezpieczniej niż w rodzinnym domu. Bezpieczniej niż w mieszkaniu swojego ex. Znalazła spokój, którego tak długo pragnęła, a który przez lata spędzone w marmurach, za ogromną bramą, chronionych całą dobę, był nieosiągalny. Od roku mieszkała w towarzystwie samotności, i nie chciała, by ktokolwiek zakłócił ich spokój.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt