Julcia, wino i blaszana rura - Jan Plasota
Proza » Miniatura » Julcia, wino i blaszana rura
A A A

Jezu, jak ja to wytrzymam? Do tej pory zmuszono mnie do tego raptem dwa razy, o dwa za dużo.

Biorę kwaśny łyk kawy z mlekiem, który smakuje plastikowym kubeczkiem. Luca pije czarną. Zawsze. Dwa łyki gęstego espresso, oczywiście z filiżanki. Tej by się nie napił, gdyby tu był. Może łyk wody? Gdzie ja ją wsadziłam.

Butelka wypada mi z torby i toczy się pod nogi drobnej brunetki w wysokich szpilkach, stojącej naprzeciw szklanych drzwi. Rozmawia z koleżanką, nieco wyższej i tęższej. Na tej drugiej już ten ich służbowy komplecik tak dobrze nie wygląda, przypomina bardziej dentystkę.

- Tego pani nie wniesie. Za duża. - brunetka w szpilkach podaje mi zgubę.

Wiem przecież, głupia nie jestem. To po tych zamachach z jedenastego września.

Biorę dwa łyki wody i czuję, że muszę znowu do toalety. Byłam tam dziesięć minut temu. Przed egzaminami też sikałam co chwila.

W damskim kolejka, jak zwykle. Do męskiego nie pójdę.

"Pasażerowie odlatujący do Rzymu proszeni są do wyjścia numer dwadzieścia dwa" Nawet w kiblu mają głośniki, czysta perwersja.

Kobieta przede mną jest z dzieckiem. Dziewczynka,  mlaszcząc żuje żelki, które wyciąga jeden po drugim z przeraźliwie szeleszczącej torby.

- Julcia pójdzie sama siusiu? - mówi głosem tak słodkim, jakby sama żywiła się całe życie żelkami.

Włażą, zajmując dwie kabiny naraz.

Tydzień w Rzymie. Luca ma mnie przedstawić swoim rodzicom -  myślę, żeby nie czuć ściśniętego pęcherza.

- Jedna kolacja, spacer, a później cały czas dla nas. Romantico, bellissima - mówił jeszcze wczoraj przez telefon.

Głośnik znowu się odzywa. Myśl o Luce przepada w kaskadzie spuszczanej wody. Matka Julci wychodzi dopinając workowate dżinsy.

Wpadam i po krótkiej walce z zamkiem od spódnicy kucam nad deską. Z ulgą pozbywam się gniotącego balastu. Sięgam po papier, dosłownie ostatni kawałeczek.

Odruchowo rzucam okiem zanim ciskam go do muszli. Czerwona plama leniwie i bezczelnie przesiąka przez lichy kawałek białej bibuły. Kurwa, okres! Wypadam jak szalona i pędzę do "Duty Free". Wśród czipsów, kubków z panoramą Krakowa i szalików polskiej reprezentacji dostrzegam podpaski.

Biegnę do kasy.

- Kartą czy gotówką? - pryszczaty chłopak z tłustą grzywką  pyta patrząc mi głęboko w oczy.

Kartą będzie szybciej.

- Poproszę jeszcze pani kartę pokładową.

Po jakiego grzyba? Przecież nie będę lecieć w sklepie.

"Pani Sylwia Węgrzyn, pani Sylwia Węgrzyn, odlatująca do Rzymu proszona jest do wyjścia numer dwadzieścia dwa" - teraz całe lotnisko już wie, że właśnie dostałam okres.

Chłopak patrzy na kartę, potem na mnie.

- Co? Spóźnialska? - uśmiecha się zalotnie, demonstrując lekko nadłamaną jedynkę.

Nie odpowiadam. Porywam kartę i różową paczuszkę i wracam do toalety. Przed kabinami znowu kłębowisko bab. Wpadam do męskiego. Facet przy pisuarze ma minę jakby zobaczył ducha. Wszystkie kabiny wolne, pełne rolki papieru. Jak oni to robią?

Po chwili staję przed lotniskowymi dentystkami. Mają miny szalonych morderczyń. Szklane drzwi rozsuwają się połykając jakiegoś gościa w odblaskowej kamizelce z "follow me" na plecach. Nawet nie wie jak bardzo mnie drażni tym kretyńskim napisem.

Biegnę szklaną rurą, bujającą się lekko pod stopami. Już mi się chce rzygać, a jeszcze nie jestem w samolocie.

Wszystkie miejsca zajęte.

W drzwiach sztucznie uśmiecha się wyfiokowana stewardesa z ustami czerwonymi jak u wampira. Mocno zdzirowata.

- Miejsce 12B - mówi wskazując mi jedyny wolny fotel.

Znowu ktoś tu ma mnie za kretynkę.

Idąc między rzędami czuję poirytowane spojrzenia pasażerów. Trudno się im dziwić. W końcu moje spóźnienie im też  przeciąga ten koszmar w nieskończoność. Zupełnie jakby na szubienicy zacięła się zapadnia, a skazaniec miał już stryczek na szyi.

Siadam obok mężczyzny w szarym garniturze, kłaniającym się znad gazety. Jak ty możesz tak spokojnie sobie czytać? Pewnie  to jakiś korporacyjny gniot z wypranym mózgiem.

Siadam, serce wali mi jak oszalałe.

Wampirzyca zamyka drzwi i staje tuż obok mnie.

Zaczyna pokazywać na sobie co z nami będzie jak ta pieprzona rura runie z dziesięciu kilometrów w dół. Co? Że niby ten kawałek taśmy ma nam uratować życie? Że w kłębach dymu i oblepiona ludzkimi szczątkami mam trafić do wyjścia awaryjnego? Nienormalna.

Do tego wszystkiego tryka mnie opiętym w ciasnej spódnicy tyłkiem. Skubana zgrabna jest, no ale co z tego, skoro taka durna.

Coś zaczyna buczeć. Rozglądam się, ale nikt najwyraźniej tego nie słyszy. Szarpnęło. Samolot rusza. Do tyłu? Żołądek powoli zaczyna się buntować. To coś buczy coraz głośniej. Ruszamy, w końcu we właściwym kierunku, bo jak mi się udaje ustalić nos jest tam gdzie być powinien.

Po chwili stajemy, żeby zaraz szarpnąć i zacząć przyspieszać.

Facet obok nie przestaje czytać. Wciska mnie w oparcie fotela, tak mocno, że nie mogę ruszyć się na centymetr. Zaczyna szumieć mi w głowie.

Nie może się poderwać, wiedziałam kurwa, wiedziałam. Nie mogłam dzisiaj zaspać, zapomnieć paszportu albo, żeby chociaż jakiś świr wpadł do kibla i zadźgał małą Julcię? Musiałabym być wtedy świadkiem i nigdzie bym nie poleciała.

Nagle ściska mnie w gardle, a nogi na chwilę przestają ważyć. Spoglądam kątem oka przez okrągłe okienko i widzę jak wszystko na zewnątrz zaczyna się oddalać. Na bank zwymiotuję. Byle nie na tego krawaciarza. Mózg zmniejsza się do rozmiarów orzecha, nomen omen włoskiego.

Parę silnych przechyłów i na chwilę wszystko zaczyna drgać. Łapię mocniej miękki fotel, wpijając w niego paznokcie. Dobrze, że sobie zrobiłam żel bo inaczej by się połamały.

- Przepraszam, ale trzyma mnie pani za nogę. - Mój sąsiad spokojnie składa gazetę.

- Oj... - Puszczam uchwyt i z marszu robi mi się jeszcze bardziej słabo.

- Boi się pani latać?

Co za głupie pytanie? A ty się nie boisz?

- Trochę - odpowiadam, starając się nie spuszczać wzroku z fotela przede mną.

- Niepotrzebnie, samolot to najbezpieczniejszy środek transportu - mówi. - Zaraz podadzą wino, to sobie pani chlapnie dla kurażu.

- Nie wiem czy cokolwiek przełknę. - Postanawiam przestać robić dobrą minę do złej gry.

- Dwa, trzy kieliszki i nie zauważy pani kiedy będziemy na Fiumicino.

- Gdzie? - Na chwilę babska ciekawość wygrywa ze strachem.

- Tak się nazywa rzymskie lotnisko.

Chyba powinnam to wiedzieć, myślę. W końcu mój narzeczony jest Włochem.

- Pani służbowo, czy na urlop?

Zwykle takie pytania nieznajomych mnie irytują, ale te wydają się być nawet miłe. Na moment spoglądam w bok.

Całkiem przystojny. Na oko  przed czterdziestką, zadbany, lekko szpakowaty na skroniach. Garnitur też niczego sobie, chyba jednak nie jest  korporacyjną płotką.

- Mam narzeczonego w Rzymie.

- Włoch?

- Tak. Lecę poznać jego rodzinę.

- O! To niepotrzebnie pani teraz traci nerwy - uśmiecha się. - Prawdziwa batalia dopiero się zacznie. Matki włoskich chłopców bywają bardzo zaborcze.

- Nie będzie tak źle, jego jest amerykanką.

Wyrównujemy lot bo zaczęło huczeć zdecydowanie ciszej. Upewniam się na wszelki wypadek czy oba silniki pracują.

- O zaraz będzie winko. - zauważa sąsiad.

Obok nas pojawia się zastawiony wózek pchany tym razem przez dwie stewardesy. Ta z wyszminkowanymi na czerwono ustami uśmiecha się szeroko. Teraz patrzę, że nie jest nawet taka kiczowata. I całkiem ładnie jej w tym kolorze. Idealnie pasuje do granatowego mundurka.

Proszę o lampkę białego wina. Przyjemnie schłodzona buteleczka ląduje na rozkładanym stoliku. Mój towarzysz zamawia czerwone.

Za oknem drobne obłoki suną na tle zielonoszarej mozaiki, rzucając okrągłe cienie.

- Proszę zobaczyć, to Alpy. - mężczyzna bierze kieliszek i robi mi miejsce, żebym spojrzała. Pachnie delikatnie Guerlain pour homme.

O dziwo rozmowa się jakoś klei. Czuję lekki szum, zapewne za sprawą wina. Słucham o włoskich jeziorach położonych wysoko w górach, o karnawale w Wenecji, o zaśmieconym Neapolu i Volterze - małym miasteczku w Toskanii, słynącym nie tylko z wydobycia soli i alabastru ale także z popularnej sagi o wampirach.

W myślach przywołuję naszą pokładową wampirzycę ze zgrabnym tyłkiem. Zamawiamy kolejne wino, chyba już trzecie lub czwarte, nie liczę. Z nieukrywaną dumą zauważam, że mój nowy znajomy w ogóle nie zwraca uwagi na jej wdzięki, za to wyraźnie zajęty jest mną.

Korytarz i sufit zaczynają mi trochę uciekać. Robi się ciepło. Zdejmuję swój krótki żakiet i zostaję w samej bluzce. Artur - tak ma na imię mój towarzysz, pomaga mi go schować, bo sama nie czuję się na siłach, żeby pewnie stanąć na nogach.

Kolejnego wina już nie zamawiam.

Samolot zaczyna schodzić do lądowania. Z oddali wyłania się panorama Rzymu z kopułą Bazyliki Świętego Piotra i krętą wstążką Tybru, poprzecinaną małymi mostami.

Artur pomaga mi zapiąć pas, bo jakoś sama nie daję sobie rady.

Po paru minutach miękko siadamy na pasie i powoli kołujemy do terminala.

Lekko tracąc równowagę przechodzimy przez kontrolę dokumentów. Czarnowłosy Włoch uśmiecha się do mnie zza szyby, mówiąc coś o polskich dziewczynach. On też ładnie pachnie, ale nie mam pojęcia czym.

Odbieram pierwsza walizkę. Dziękuję Arturowi za towarzystwo.

- Nie wiem jak to zrobiłeś, ale było mi bardzo miło. - Podaję mu rękę, sama nie wierząc w to co mówię.

- To nie ja, to Rzym - odpowiada. - Czarodziejskie miasto.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Jan Plasota · dnia 21.02.2014 05:27 · Czytań: 744 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 8
Komentarze
ajw dnia 21.02.2014 10:16 Ocena: Świetne!
Z ogromną lekkością i swobodą napisałeś ten kawałek. Świetnie wczułeś się w rolę kobiety. No proszę, ja robię ten sam zabieg, tylko na odwrót - będąc kobietą wcielam się w skórę mężczyzny, a własciwie młodego chłopaka.
Wracając do tekstu - bardzo plastyczny, wszystko opisane bez mydlenia oczu rewelacyjnie pokazując kobiecą naturę. Podobało mi się i chętnie przeczytam jeszcze coś Twojego.
Pozdrawiam serdecznie. Do następnego :)
Miladora dnia 21.02.2014 12:06
Faktycznie - doskonale oddane emocje kobiety. :)
Opowiadanie jest sprawnie napisane i ma klimat, co sprawia, że czytanie wciąga.

Coś niecoś jednak do dopracowania:
Cytat:
Biorę kwa­śny łyk kawy z mle­kiem, który sma­ku­je pla­sti­ko­wym ku­becz­kiem.

Lepiej byłoby "która (kawa) smakuje", niż "który (łyk) smakuje".
Cytat:
Roz­ma­wia z ko­le­żan­ką, nieco wyż­szej i tęż­szej.

- (z koleżanką) nieco wyższą i tęższą -
Cytat:
- Tego pani nie wnie­sie. Za duża. - (B )ru­net­ka w szpil­kach po­da­je mi zgubę.

Jeżeli to nie jest kwestia "mówiona", pierwszą część zamyka się jakimś znakiem interpunkcyjnym, a drugą zaczyna wielką literą.
Cytat:
też si­ka­łam co chwi­la.

- co chwilę -
Cytat:
"Pa­sa­że­ro­wie od­la­tu­ją­cy do Rzymu pro­sze­ni są do wyj­ścia numer dwa­dzie­ścia dwa"(.) Nawet w kiblu mają gło­śni­ki, czy­sta per­wer­sja.

Zamknij pierwsze zdanie albo połącz je, nie dając wtedy wielkiej litery w "Nawet".
Cytat:
Dziew­czyn­ka, mlasz­cząc żuje żelki,

- dziewczynka mlaszcząc, żuje żelki -
Cytat:
Wpa­dam i po krót­kiej walce z zam­kiem od spód­ni­cy(,) kucam nad deską

Cytat:
Od­ru­cho­wo rzu­cam okiem(,) zanim ci­skam go do musz­li.

Cytat:
- Kartą czy go­tów­ką? - prysz­cza­ty chło­pak z tłu­stą grzyw­ką pyta pa­trząc mi głę­bo­ko w oczy.

- pyta pryszczaty chłopak z tłustą grzywką, patrząc...
Cytat:
Szkla­ne drzwi roz­su­wa­ją się(,) po­ły­ka­jąc ja­kie­goś go­ścia w od­bla­sko­wej ka­mi­zel­ce z "fol­low me" na ple­cach. Nawet nie wie(,) jak bar­dzo mnie draż­ni tym kre­tyń­skim na­pi­sem.

Cytat:
- Miej­sce 12B - mówi(,) wska­zu­jąc mi je­dy­ny wolny fotel.

Cytat:
Idąc mię­dzy rzę­da­mi(,) czuję po­iry­to­wa­ne spoj­rze­nia pa­sa­że­rów.

Cytat:
Zu­peł­nie jakby na szu­bie­ni­cy za­cię­ła się za­pad­nia, a ska­za­niec ma już stry­czek na szyi.

Konsekwencja czasów - a skazaniec miał już stryczek...
Cytat:
Za­czy­na po­ka­zy­wać na sobie(,) co z nami bę­dzie(,) jak ta pie­przo­na rura

Cytat:
bo jak mi się udaje usta­lić(,) nos jest tam(,) gdzie być po­wi­nien.

Cytat:
Nie może się po­de­rwać, wie­dzia­łam(,) kurwa, wie­dzia­łam.

Cytat:
albo, żeby cho­ciaż jakiś świr

Bez przecinka.
Cytat:
okien­ko i widzę(,) jak wszyst­ko na ze­wnątrz za­czy­na się od­da­lać.

Cytat:
zro­bi­łam żel(,) bo ina­czej by się po­ła­ma­ły.

Cytat:
- Nie wiem(,) czy co­kol­wiek prze­łknę.

Cytat:
i nie za­uwa­ży pani(,) kiedy bę­dzie­my na Fiu­mi­ci­no.

Cytat:
Wy­rów­nu­je­my lot(,) bo za­czę­ło hu­czeć zde­cy­do­wa­nie ci­szej. Upew­niam się na wszel­ki wy­pa­dek(,) czy oba sil­ni­ki pra­cu­ją.

Cytat:
- O(,) zaraz bę­dzie winko. - za­uwa­ża są­siad.

Bez kropki.
Cytat:
Ide­al­nie pa­su­je do gra­na­to­we­go mun­dur­ku.

- mundurka -
Cytat:
- Pro­szę zo­ba­czyć, to Alpy. - (M)ęż­czy­zna bie­rze kie­li­szek

Cytat:
O dziwo(,) roz­mo­wa się jakoś klei.

Cytat:
nie tylko z wy­do­by­cia soli i ala­ba­stru(,) ale także z po­pu­lar­nej

Cytat:
Zdej­mu­ję swój krót­ki ża­kiet

Zbędne dopowiedzenie - wiadomo, że "swój".
Cytat:
Lekko tra­cąc rów­no­wa­gę(,) prze­cho­dzi­my przez kon­tro­lę do­ku­men­tów

Cytat:
Od­bie­ram pierw­sza wa­liz­kę.

- pierwsza odbieram walizkę -
Cytat:
- Nie wiem(,) jak to zro­bi­łeś, ale było mi bar­dzo miło. - Po­da­ję mu rękę, sama nie wie­rząc w to(,) co mówię.


Miłego :)
Jan Plasota dnia 21.02.2014 16:38
Dzięki za prztyczki interpunkcyjne, to moja pięta.
Natomiast co do "łyku". Tu brak zgody. To łyk jest kwaśny i to on smakuje kubeczkiem. Ale to już jest właśnie ta cienka granica między kreacją, a słownikową poprawnością. Podobnie z pryszczatym kasjerem.
Czasami przestawienie szyku uruchamia odpowiednie skojarzenia podświadomości.
Narracja pierwszoosobowa, szczególnie okraszona ładunkiem emocjonalnym rządzi się swoimi prawami. Często redaktor może w dobrej wierze coś zmienić, co niekoniecznie powinno brzmieć inaczej. Jak nasz łyk. Twoja poprawka, gramatycznie właściwsza, zmienia siłę wyrazu tej chwili.
Pozdrawiam i dziękuję.
Miladora dnia 21.02.2014 17:41
Jan Plasota napisał/a:
Czasami przestawienie szyku uruchamia odpowiednie skojarzenia podświadomości.

Tego typu rzeczy są tylko sugestiami, Janie. :)
zajacanka dnia 21.02.2014 22:31
Tytuł świetny! Zupełnie inne miałam skojarzenia ;) Napisane lekko, z odrobiną humoru, zmiennością nastrojów, tak częstych (podobno) u kobiet ;)
Zatrzymałam się na chwilkę przy tym zamku u spódnicy, no bo jak spódnica, to wystarczyłoby ja podciągnąć, a nie rozpinać... No, ale ja się na modzie nie znam. Może i takie są.

Pozdrawiam z uśmiechem na twarzy :)
Jan Plasota dnia 22.02.2014 00:07
Zajacanka!!!
1000 punktów. Jednak powinęła mi się noga na takim szczególiku.
Może zbyt wąska ta spódnica? Taka ołówkowa, lekko nad kolanka. Ale żeby taką do samolotu zakładać?
Dobra, nie brnę... :-)
al-szamanka dnia 22.02.2014 20:32 Ocena: Świetne!
Spodziewałam się czegoś zupełnie innego, a tu taka niespodzianka.
Fajna do tego.
Świetny tekst, z takich na żywioł, z rozmachem.
Pięknie utrzymane tempo, wiarygodne zachowani Julci.
Czytało się super, ubawiło.

Pozdrawiam:)
Adela dnia 06.03.2014 22:30
Lekko, zwiewnie i z humorem. Jest akcja, jest opowieść. Bardzo dobry tekst, przy którym się uśmiechnęłam.
Pozdrawiam serdecznie,
A.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty