Czekając przed salą sądową na rozprawę, wspominam wydarzenia, które mnie tutaj przywiodły.
*
Jest wczesne wiosenne popołudnie.
Wracając z uczelni, wsiadam do autobusu linii 126, kierunek Bajana. Pojazd pamięta jeszcze poprzednią epokę. Bordowe siedzenia z dermy ciągle noszą ślady emocji byłych pasażerów. Wykaligrafowany czarnym flamastrem napis „K + L = WM” oznajmia światu o istnieniu niegdyś wielkiego uczucia. Wyznanie wzmocnione jest wizerunkiem serca przebitego strzałą. W innym miejscu widać wycięty ostrym narzędziem rysunek męskich genitaliów z podpisem zawierającym błąd ortograficzny.
Nie ma dużego tłoku. Pora poza szczytem miejskim.
Dwie babcie z wnukami wracają z zoo i zręcznie udają zainteresowanie opowieściami o wieeelkiej żyrafie i straaasznym lwie. Wąsaty mężczyzna z nogą w gipsie rytmicznie zasypia i budzi się pod ciężarem bezwiednie opadającej głowy. Na tylnych siedzeniach para nastolatków utkwiła na wieki w bezceremonialnym pocałunku. Ciemnoskóry chłopak ze słuchawkami w uszach wpatruje się nieobecnym wzrokiem w krajobraz za oknem. Młoda matka jedną ręka buja machinalnie niemowlęcy wózek, podczas gdy w drugiej trzyma telefon komórkowy, któremu zdaje szczegółową relację z przebiegu porodu.
Jest dużo wolnych miejsc, mogę więc usiąść bez wysłuchiwania uwag na temat dzisiejszej młodzieży.
Naprzeciwko siada, a raczej sadowi się, na szerokości podwójnego miejsca, otyła kobieta z zakupami. Jej granatowy prochowiec z zatłuszczonym kołnierzem, rozpięty na całej długości, odsłania bistorową sukienkę w geometryczne wzory. Brzeg sukienki unosi się powyżej kolan, ukazując cieliste podkolanówki, których zbyt obcisła gumka wyryła już czerwone obwódki wokół łydek. Pasażerka wygląda na zmęczoną. Ma tłuste włosy i nadmiar sebum na twarzy. Jej płeć podkreśla natrętny zapach tanich perfum.
Próbuję czytać książkę, ale intensywne wonie mocno rozpraszają.
Powinnam się przesiąść - myślę, lecz zostaję z powodu irracjonalnego oporu przed zrobieniem jej przykrości, a mój wzrok przyciąga jakiś ruch w postawionej na podłodze nylonowej siatce.
- Będzie dobry rosołek – mówi właścicielka, zauważając moje zainteresowanie.
O rany! Teraz dopiero widzę, że w siatkach jadą produkty na rosół: martwe warzywa i ledwie żywy kurczak. Biedak wierci się niespokojnie, jego łebek utknął pomiędzy nylonowymi żyłkami, które przy każdym szarpnięciu autobusu uciskają szyję ptaka. Łapki, wplątane w ubrudzone odchodami oczka siatki, z trudem walczą o utrzymanie równowagi w rozklekotanym pojeździe.
- Jak pani może tak męczyć żywe stworzenie!? – zbieram się na odwagę i pytam nieco podniesionym tonem.
Zauważam zainteresowanie współpasażerów, liczących w duchu na jakąś awanturę, ale nikt mnie nie wspiera.
- A to? To głupie jest, nic nie rozumie przecież - odpowiada kobieta z nutą pogardy w głosie.
- Może i nie rozumie, ale na pewno czuje! Nie widzi pani, jak się trzęsie ze strachu?! – Czuję skurcz w gardle i bardzo staram się nie rozpłakać.
- A co to za różnica, już niedługo i tak skończy w garze. – Pada bezwzględny wyrok.
- Skończy czy nie, ale dopóki żyje, nie wolno go męczyć! – krzyczę, już całkiem poirytowana.
- A co cię to w ogóle obchodzi, gówniaro?! Nie wtrącaj się do cudzych spraw!
- Proszę pani, cierpienie zwierząt obchodzi mnie zawsze. Więc uprzejmie proszę uwolnić kurczaka! - Przybieram pozornie spokojny lecz rozkazujący ton, który na dobre rozdrażnia moją rozmówczynię.
- Ani myślę! - krzyczy i podnosi siatkę do góry, przez co biedne stworzenie już całkiem zaczyna się dusić.
- Głupia babo, zobacz co robisz! – Nie wytrzymuję napięcia i zniżam się do jej poziomu.
- To jest mój kurczak i mogę zrobić z nim, co tylko zechcę, a tobie nic do tego, ty zdziro! – odgraża się, jednocześnie wysupłując ptaka z plątaniny nylonowych żyłek. Choć nie robi tego delikatnie, przez chwilę mam nikłą nadzieję, że jednak go wyswobodzi.
- Zaraz przekonasz się, na co mnie stać… – cedzi złowrogo przez zęby.
I dzieje się coś niewyobrażalnego, coś, co trwa krótką chwilę, lecz doszczętnie paraliżuje mój system nerwowy i uniemożliwia jakąkolwiek reakcję. Pasażerka jedną ręką chwyta korpus kurczaka, a drugą zaciska na jego szyi, po czym grubymi paluchami ukręca łebek i silnym szarpnięciem odrywa go od reszty ciała. Patrzę bezmyślnie, jak trzyma drgające konwulsyjnie truchło. Krew tryska na jej twarz, na tłuste włosy, przecieka przez palce i plami granatowy prochowiec i bistorową sukienkę w geometryczne wzory. Spływa po obcisłych podkolanówkach, aż na zakurzone sandały, tworząc gęstą, czerwoną kałużę na podłodze autobusu.
W końcu odzyskuję siły i powodowana jakimś bezwiednym instynktem, rzucam się na morderczynię z zaciśniętymi pięściami. Uderzam na oślep z siłą rozjuszonego dziecka w obfite miękkie tkanki. Przeciwniczka odsuwa mnie jedną ręką, a drugą wymachuje martwym kurczakiem niczym lassem. Coś ostrego, dziób albo pazur, rozcina mi skórę policzka. Czuję na ustach smak krwi i nie wiem, czyja to krew. Wreszcie przytrzymuję przedramię rywalki i wpijam zęby w okolice nadgarstka. Jednak niespodziewane, silne szarpnięcie za włosy sprawia, że muszę odchylić głowę do tyłu. Niezdolna do odgryzienia kawałka ludzkiego ciała rozluźniam szczękę. Kobieta przewraca mnie na siedzenie i przygniata ciężarem otyłego cielska, sycząc przy tym najgorsze przekleństwa. Po chwili czuję ucisk jej palców na gardle i zaczynam tracić oddech. Próbuję krzyczeć, wołać o pomoc, ale z krtani wydobywa się tylko ciche charczenie.
- Zaraz skręcę ci kark i urwę łeb tak, jak temu kurakowi – grozi z przekonaniem, a ja jej wierzę.
Czy nikt nie widzi, co się dzieje?! – myślę przerażona.
A jednak widzą. Grupa gapiów jest już przy nas. Coś krzyczą. Ktoś próbuje nas rozłączyć, ale babsko jest ciężkie, silne i działa w amoku.
Ciemność przed oczami. Chyba umieram…
Wreszcie przybiega kierowca i pryska jakimś gazem. Ktoś wzywa policję, pogotowie. Przyjeżdżają na sygnale.
*
Teraz stoję przed salą sądową, czekając na rozprawę. Kobieta będzie odpowiadać za przekroczenie obrony koniecznej. Bo przecież to ja zaatakowałam pierwsza.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt