"Bądź Wolny" - Gunslighter
Proza » Groteska » "Bądź Wolny"
A A A

 

          Telefon zadzwonił koło trzynastej. Tosia wieszała właśnie pranie stojąc na chwiejącym się stołku.
Kogo cholera niesie, zaklęła pod nosem i wyskoczyła z łazienki.
Halo, powiedziała i nadstawiła ucha.
- Pani Antonina Biłgorajowa?
- Teraz już Tokaj.
- Słucham?
- Teraz już Tokaj. Biłgoraj to moje panieńskie.
- Czy pani ojciec nazywa się Konstanty?
- Tak, ale nie widziałam go od bardzo dawna. Matka od niego odeszła.
- Pani ojciec jest w Uleczalni.
- No i co z nim?
- Ma poważny uraz mózgu.
- No i co?
- Jego leczenie niedługo dobiegnie końca, ale nie dotarliśmy do żadnego członka rodziny. Dopiero do pani.
- Nie ma do kogo dzwonić. Jestem jedynaczką, co chyba jasne, a matka umarła jakiś czas temu. Ojciec, z tego co wiem, też nie ma żadnej żyjącej rodziny.
- Co pani zamierza?
- Jak to?
- Pani ojciec będzie do odebrania pojutrze.
- Ale ja go nie chcę.
- Jako jedyny żyjący członek rodziny ma pani obowiązek odebrać ojca z Uleczalni.
- A jeśli go nie odbiorę?
- Prawdopodobnie przyjedzie do pani w towarzystwie straży przybocznej.
- A z jakiej racji?
- Przypominam, że u nas w królestwie rodzina darzona jest szczególną czcią, a kultywowanie tradycji…
- A idź w diabły z tym cholernym prawem. Mój ojciec jest dorosły. Sam o siebie zadba.
- Nie byłbym taki pewien.
- Nie rozumiem.
- Pani ojciec jest, że tak powiem, nie do końca dysponowany.
- Wciąż nie rozumiem.
- Może inaczej. Pani ojciec wymaga teraz stałej opieki. Jego mózg był pozbawiony tlenu przez ponad pięć minut.
- Czyli co? Jest teraz rośliną? Chcecie mi go wcisnąć bo wam zasrał za dużo prześcieradeł?
Myślicie, że ja nie mam swoich zmartwień?
- Jeszcze jedno słowo, a twój ordynarny pysk wpadnie do koszyka razem z głową. Nie po to dzwonię osobiście ty wiejska kurwo, żebyś mi tu fochy stroiła.
Antonina przymrużyła oczy, jakby ktoś zamachnął się na nią kijem. Przedobrzyła. Nie powinna była tyle pyskować.
- Dobrze, już dobrze. O której będzie można go zabrać?, spytała dobrotliwie.
- I nie można było tak od razu? O dwunastej, droga pani. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia, odparła i odłożyła słuchawkę na widełki.
           Antonina nie pamiętała nawet twarzy swojego ojca. Kilkanaście lat temu udało jej się całkowicie wyprzeć go ze świadomości. Nie było to trudne. Konstanty wcale nie zabiegał o uwagę córki. Był dla niej zjawą z poprzedniego życia. Czasami tylko spotykali się w koszmarach. Miał czarne krążki zamiast oczu, a zamiast skóry łuski. Chciał ją dopaść, ale nigdy nie dopadał.
            Mąż Antoniny miał na imię Anastazy. Był wysoki, barczysty i brodaty. Wydatna szczęka pokryta ciemnym zarostem skrywała piękny uśmiech.
            Antonina mówiła najwolniej jak umiała. W ten sposób  przekonywała samą siebie, że jest spokojna, że wcale się nie denerwuje. Anastazy słuchał w milczeniu. Co jakiś czas kiwał głową ze zrozumieniem.
- Trudno, odezwał się w końcu. Jeśli będzie trzeba, to się nim zajmiemy.
- Ty nie rozumiesz, ja nie będę mogła usnąć, jak ten diabeł będzie w pobliżu.
- Przesadzasz. Przecież sama powiedziałaś, że jest rośliną.
- Jak sobie pomyślę, że on tu będzie, zaczynam się trząść. Zobacz jak drżę, Antonina wysunęła rękę przed oczy Anastazego, patrz. Dłoń Antoniny naprawdę drżała. To zrobiło na Anastazym wrażenie. Żona nie należała do tych porcelanowych księżniczek, co to same się sobą zająć nie mogą. Antonina to była kobieta na schwał, silna i zaradna. Praca w polu nauczyła ją wytrwałości i zahartowała ciało. Nerwy zaś miała ze stali.
            Mały Xawery, wrócił właśnie z Oświatówki, całe szczęście, że Światowid kilka lat temu zadekretował obowiązek powszechnej edukacji po szóstym roku życia. Dzięki temu każde dziecko mogło dużo wcześniej osiągnąć pewność, że nasz pan jest dobry i sprawiedliwy. Że Światowid jest ojcem wszystkich poddanych i pochodzi z gwiazd, tak samo jak wszyscy jego poprzednicy od Światowida Starszego począwszy.
- Ojcze, Matko, ukłonił się każdemu z osobna.
- Na kuchni masz podpłomyki. Weź sobie jeszcze smalcu z parapetu, tam masz w misce.
Xawery ukłonił się po raz drugi i zniknął w drugiej izbie.
            Pojutrze nastąpiło tak szybko, że Antonina nie zdążyła się nawet psychicznie przygotować. Jadąc zdezelowanym autem ciągniętym przez dwa krępe konie, starała się przypomnieć sobie dzieciństwo, ale jedyne co widziała, to krwawe pręgi na matczynych plecach i trzask pękającej skóry.
           Uleczalnia była ogromnym murowanym budynkiem stanowiącym schyłek ciemnej ery.
Pomyśleć, że jeszcze kilkanaście lat temu ludzie umierali z byle powodu. Ciała spływały rzekami niczym spuchnięte gałęzie. Użyźniały ziemię. Czasem układano z nich wały przeciwpowodziowe, ale były nieszczelne. Świat poszedł naprzód. Co do tego nie ma wątpliwości.
           - Przyszłam po Konstantego Biłgoraja, rzekła do rudego mężczyzny siedzącego za ladą.
- Taaaaak, powiedział przeglądając papiery, oczekują pani w pokoju omikron.
Antonina spojrzała na męża. Wyraz jego twarzy zdradzał pewną dezorientację.
- Kto oczekuje?, spytał.
- Nie wydaje mi się, żebym mówił do ciebie, warknął recepcjonista.
           Antonina zostawiła chłopców w poczekalni i ruszyła korytarzem.
Alfa, Beta, Gamma, Delta, mijała pokoje.
Jej ojciec jest Noblinem – wysoko urodzonym, pewnie dlatego każą się nim zająć.  Noblini mają w sobie iskrę Światowida. Antonina też była kiedyś Noblinką, ale popełniła mezalians. Pierwszy, kiedy wraz z matką uciekła z domu, drugi, wychodząc za mąż za człowieka niskiej czci, czyli Drakina.
          W pokoju było widno, sztuczne światło sączyło się ze szczelin pod sufitem. Antonina spojrzała na dwóch mężczyzn siedzących przy długim, wąskim stole pomalowanym na niebiesko.
- Niech siada, rzekł jeden z nich wskazując krzesło naprzeciwko biurka.
Antonina usiadła posłusznie. Starała się nie patrzeć im w oczy by wyglądać skromnie i służalczo.
- Czy wie, że opieka nawet nad dalekim krewnym jest obowiązkiem każdego obywatela Zembli? Cieszymy się z wysokiego ucywilizowania naszych poddanych i dołożymy wszelkich starań, by wszystko szło w dobrym kierunku. Czy rozumie?
Antonina delikatnie kiwnęła głową.
- A czy wie, że bluźnierstwa pod adresem Noblinów są karalne? Wszystko zapisane jest w Księdze Praw i Obyczajów. Może chce, żebym przeczytał odpowiedni ustęp?
Antonina nie odpowiedziała, jej oczy wciąż wpatrywały się w drewnianą posadzkę.
- Czy ona ma język?
- Tak, rozumiem, odparła drżąc.
- Upomnienie wystarczy, czy trzeba będzie wytłumaczyć inaczej?
- Wy.. wystarczy.
- Co powiedziała?
- Że wystarczy.
- Wobec tego niech poda kartę.
Antonina wyciągnęła z torebki elektroniczny identyfikator i ostrożnie podała jednemu z mężczyzn. Zaczął obracać go w dłoni. Czerwony kolor identyfikatora wywołał w nich zniesmaczenie. Tak, jakby samo dotykanie go mogło odebrać im iskrę Światowida.
Jeden z mężczyzn wsunął go w otwór gdzieś pod blatem stołu. Jej uszu dobiegła seria głośnych piknięć i skrzypnięć. Potem beznamiętny metaliczny głos powiedział:
„Antonina Tokaj – Biłgoraj. Własność Zembli. Drakin. Brak kartoteki. Brak zaległych podatków. Liczba potomstwa uregulowana.”
Antonina wykrzywiła usta. Ona tego nie zrobiła. Nie mogłaby. Anastazy utopił ponadprogramową córkę w misce. Przez następne miesiące nie odezwał się prawie słowem. Całował ją tylko na powitanie, ale jego pocałunki wypalały jej dziury w policzkach. Wiedziała, że w innych okolicznościach nigdy by tego nie zrobił, ale dziura w sercu nigdy do końca się nie zasklepiła.
        Mężczyzna siedzący po prawej podniósł się i odsłonił białą kotarę.
Tuż za nią znajdowało się białe metalowe łóżko, a na nim dziwacznie powykrzywiany człowiek.
- Panie Konstanty, ton mężczyzny zmienił się - teraz był miły i przepraszający. Panie Konstanty, proszę podać mi rękę.
Antonina nie od razu rozpoznała ojca. Tamten, który zagnieździł się w jej podświadomości był czystym złem. Ogromnym potworem z batem zaczepionym przy pasku z twardej brązowej skóry. A to? To była kpina z jej lęków. Chimeryczny twór, który wyglądał jakby za chwilę miał się rozsypać. Aż dziw, że mógł utrzymać się na nogach. Jego głowa była połowicznie pozbawiona włosów, a wygolone miejsce zdobiła gruba różowa blizna w kształcie podkowy.
       - Zapisz, że Konstanty Biłgoraj został wydany o dwunastej dwadzieścia trzy – zwrócił się do drugiego mężczyzny.
- Niech chwyci go pod rękę i mocno trzyma. Pan Konstanty jest jeszcze słaby, ale z czasem odzyska siłę.
- Czy mogę już iść?, spytała chwytając ojca pod rękę.
- Niech idzie. Zdrowia panie Konstanty.
        Poruszała się powoli, tak by Konstanty nadążył. Czuła kruchość jego watowatego ramienia. Prawdopodobnie mocniejsze szarpnięcie wyrwałoby mu rękę ze stawów. Antonina odczuwała jednak obezwładniający strach. Bała się choćby spojrzeć w jego stronę.
Anastazy poderwał się z krzesła.
-Daj, pomogę ci, rzekł łapiąc Konstantego pod rękę.
         Xawery długo przyglądał się dziwnemu stworkowi siedzącemu obok niego na tylnym siedzeniu.
- Mamo, czy to jakieś zwierzę?, spytał.
Antonina rzuciła mężowi przelotne spojrzenie.
- Tak, synu, Uleczacze poprosili nas byśmy wypuścili je na wolność.
- Gdzie?
- W lesie. Tam gdzie jego naturalne środowisko, dodała Antonina.
        Anastazy pociągnął gwałtownie za lejce przeciągnięte przez wybitą przednią szybę auta. Konie prychnęły z wyrzutem.
- Chyba nie zamierzasz…
- Miejsce zwierząt jest w lesie. Wyrządzilibyśmy mu wielką krzywdę trzymając go w zamknięciu, powiedziała stanowczo.
Konstanty siedział spokojnie wpatrzony w zagłówek kierowcy. Jego zdeformowana głowa była lekko przekrzywiona, a z kącika ust ściekała błyszcząca strużka śliny.
- Hej, słyszysz, hej – Xawery pstryknął palcami. Jak on się wabi?
- Nie ma imienia.
- A mogę go nazwać?
- Nie. To nie jest nasze zwierzątko. Mamy je tylko wypuścić na wolność.
Xawery był niepocieszony.
        Anastazy rozumiał żonę bez słów i bezgranicznie ufał jej osądom. Jeśli postanowiła porzucić ojca w lesie, nie zamierzał stawać jej na drodze. Tym bardziej, że w domu się nie przelewało, a Konstanty zdawał się być zawieszonym w próżni golemem.
Niewiele myśląc popędził konie na leśną drogę odchodzącą od szosy.
        Antonina zamknęła oczy i wciągnęła powietrze do płuc. Zobaczyła Konstantego, który wparowuje do domu. Z jego dłoni zwisa bicz. Gdzie jesteś, ty kurwo, krzyczy.
Matka Antoniny, Ludmiła kładzie się na brzuchu i z głową ukrytą w ramionach piszczy, nie bij, nie bij.
- Będziesz?, pyta Konstanty
- Nie będę, odpiskuje Ludmiła.
- A czego nie będziesz?, uśmiecha się
- Niczego nie będę, piszczy Ludmiła.
- Niczego nie będziesz? Trzask bata, a później przewlekły, pełen bólu krzyk.
- Nie drzyj mordy! Znów trzask i krzyk. Nie drzyj mordy, mówię.
 Mała Antonina czuję wibracje podłogi. Stąd wie, że mama drży.
- Przestań, krzyczy mała Antonina. Nie bij mamusi
- Milcz bękarcie, warczy Konstanty i sprzedaje jej soczystego kopniaka. Mała Antonina nie wie, co to znaczy bękart, ale nagły ból brzucha rozpędza jej ciekawość.
      Antonina otworzyła oczy i odwróciła się. Konstanty wciąż spoglądał w jeden punkt, ale nie była pewna, czy widzi cokolwiek. Zrozumiała natomiast, że jej ojciec od zawsze był zwierzęciem, tylko ona tego nie dostrzegała. Zmyliła ją jego powierzchowność.
       Las się zagęszczał, a droga powoli dobiegała końca.
Kobieta wysiadła z auta i rozejrzała się. Najbliższa ulica znajdowała się kilka kilometrów za nimi, a wokoło nie było żywej duszy.
       Anastazy otworzył tylnie drzwi i wyciągnął Konstantego z auta. Nie opierał się.
Puść go, powiedziała Antonina, ale Anastazy najwyraźniej jej nie zrozumiał.
Puść go, mówię, powtórzyła z większą zaciekłością.
       Anastazy puścił kościstą dłoń jej ojca, a ten runął twarzą na leśną ściółkę.
- Mamo, on się chyba przewrócił. Może trzeba go jeszcze trochę podleczyć?, zaszczebiotał Xawery.
- Nie synku, on tylko obwąchuje teren.
        Konstanty się nie ruszał. Od paru minut leżał bez ruchu z rękami przylegającymi do tułowia.
- Idziemy?, spytał Anastazy
- Poczekaj jeszcze chwilę, powstrzymała go Antonina.
Podeszła do ojca i złapała go za owłosioną stronę głowy.
Konstanty pustym wzrokiem patrzył przed siebie. Tam, gdzie do niedawna lśniła strużka śliny, teraz wykwitł piękny ziemisty zaciek.
- Szukaj, Antonina wydała komendę i na powrót przytknęła jego twarz do ziemi.
Z początku nic się nie działo, ale z czasem Konstanty zaczął miarowo pociągać nosem.
- Mamo, on chyba węszyggch, powiedział uradowany Xawery.
- Oczywiście. Musimy tylko dać mu chwilę, żeby otrząsnął się z szoku.
          Konstanty poderwał nagle łeb i zawiesił wzrok na jakimś odległym punkcie.
Antonina spojrzała w tym samym kierunku. Jej oczom ukazało się małe stadko takich samych jak on, człekokształtnych istot.
- Uciekaj, powiedziała Antonina, bądź wolny.
Konstanty poderwał się raptownie i na czworaka pobiegł w stronę swoich pobratymców. Z początku obwąchiwali się wzajemnie jak gdyby szukając porozumienia. Po chwili jedna z suk polizała go po pysku, a zaraz potem całe stado zniknęło za kurtyną z zachodzących za siebie drzew. To był piękny widok. Natura w pełnej krasie.
Cała trójka Tokajów odprowadziła go wzrokiem
- Widziałeś ile ich tam było?, zwróciła się do chłopca.
- Tak, odparł z uśmiechem Xawery, z nimi będzie mu dobrze.
 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Gunslighter · dnia 28.02.2014 05:43 · Czytań: 605 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Komentarze
blaszka dnia 28.02.2014 11:55
Przyciągnął mnie Twój nick. Pamiętałam, że Twoje opowiadania oparte są na interesujących fabułach. tym razem tez się nie zawiodłam.
Lubię takie pomieszanie świata realnego z abstrakcyjnym.
Początkowo miałam wrażenie, że akcja rozgrywa się w bardzo dawnym ZSRR. Całkiem prawdopodobne by to było.
Dobrze budujesz klimat, poruszasz różne emocje, chwilami jest zabawnie, chwilami przygnębiająco.
No i mnóstwo refleksji można wyciągać, ale ja się na to teraz nie pokuszę ;)
Mile spędziłam czas z twoim opowiadaniem.
Pozdrawiam
Gunslighter dnia 08.04.2014 02:26
Dziękuję i również pozdrawiam.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty