Kamień wyrzucony siłą kopnięcia wpadł do rowu z dużą prędkością. Nie zdążyłem go uratować, zdążyłem zakląć pod nosem. Miał idealne kształty do kopnięcia nim więcej niż jeden raz. Ciężko o podobny kamień. Zniknął w czeluściach śmierdzącego przykopu.
W drodze do budy zawsze się nudziłem. Wszystkie szyby na tym odcinku były już powybijane, na murach brakowało miejsca na nowe sprejowe przemyślenia. Miałem w domu dwa spreje – czerwony i niebieski. Żaden od dawna nie był w użyciu. Czasem czułem się jak one – bezużyteczny i nie wstrząśnięty.
Trzy zakręty od domu, spotkałem Olka. On to potrafił mnie rozbawić. Kiedyś na przykład zaiwanił okulary starej Kowalskiej. Bidaka potknęła się o swojego starego, zapchlonego kundla i rypnęła przed sklepem jak długa. Zakupy zniknęły w nieznanych okolicznościach. A swoją drogą kupiła ohydne szprotki w sosie pomidorowym.
Szliśmy ramię w ramię, w milczeniu, dwaj kumple przeciwko całemu światu. Rozumieliśmy się bez słów. Olek znalazł nowy kamień i kopaliśmy go na zmianę, choć nie był tak idealny jak tamten. Potem wyciągnął dwa kiepy, których ojciec nie dopalił w swej łaskawości. Po co kupować papierosy, skoro się ma ojca? Ja go nie miałem, więc musiałem żerować na kolegach z klasy. Dym zawsze mnie uspokajał. Poza tym z papierosem było mi do twarzy, byłem kimś.
W końcu na horyzoncie pojawił się budynek gorszy niż cokolwiek innego na świecie. Był jak kibel, do którego nie chciało się chodzić, ale się musiało. Zostało mi jeszcze jakieś kilka lat kiblowania, biorąc pod uwagę chujowe oceny. Olek zauważył moje podenerwowanie tym „cudownym” widokiem i poklepał mnie po ramieniu.
- Nie martw się, będę ci podrzucał ściągi. – Zawsze dotrzymywał słowa. Zwłaszcza jeśli chodziło o dzielenie się czymś przydatnym. – Bylebyś nie dostał pizdy.
Od samego widoku budy chciało mi się rzygać. Na korytarzach czułem się pewniej, bo wszyscy mnie znali i szanowali. Młode łebki bez szemrania przynosiły mi drugie śniadanie, a laski udawały obrażone kiedy je obrażałem.
Kartkówka odbyła się bez większych komplikacji. Powinienem był przewidzieć, że ściągi Olka nie będą idealne, ale nie przewidziałem tego i dostałem tróję. I tak była to najlepsza ocena jaką kiedykolwiek otrzymałem.
W przypływie dobrego humoru, przed następną lekcją postanowiłem wpaść do czarnej dziury po klucz do klasy. Czarną dziurą nazywaliśmy pokój nauczycielski, bo nią był. Przypominając sobie zasady dobrego wychowania, zapukałem do drzwi i wszedłem, gdy nie usłyszałem „proszę”. Na krześle siedziała tylko polonistka. Miała tłuste kudły i brudny sweter, czyli wszystko w normie.
- Dzień dobry. – zagadałem - Mógłbym prosić kluczyk do ósemki? – Uśmiechnąłem się całkiem zadowolony z siebie i mojego pomysłu otwarcia klasy.
- Podejdź tu Antek. Czy ty widzisz ten przedmiot? – Widziałem tylko jej brudne pazury i wyschnięte łapy.
- No tak. – Musiałem ściemnić.
- Czy on jest mały?
- No nie. – Tym razem powiedziałem zgodnie z prawdą, co nie zdarza mi się zbyt często.
- To dlaczego używasz zdrobnienia jak o nim mówisz? Opisuj to, co widzisz, tutaj nie ma miejsca na wyobraźnię. – Rzuciła pogardliwie. Jej ton miał świadczyć o mojej tępocie umysłowej.
Widziałem „kluczyk”, nie dlatego, że był mały, czy duży. Widziałem go, bo w tym dniu dostałem tróję z chemii i miałem ochotę przytulić cały świat. W tym momencie nawet tą śmierdzącą jędzę nazwałbym panią Kasią. Pani Kasia jednak nazwała mnie debilem, choć nie dosłownie. Dość jasno dała mi do zrozumienia, że jestem niedorozwinięty.
Polonistka zabiła we mnie twórcze myślenie, bo cholerny przedmiot do otwierania drzwi nie był kluczykiem, tylko kluczem. Ironią losu, jakkolwiek bym go nie nazwał, wciąż spełniał tą samą funkcję. W przeciwieństwie do mnie.
- Chętnie bym ją rozwalił – Zwierzyłem się chłopakom, kiedy na przerwie wyskoczyliśmy za szkołę na szybką fajkę.
- To ją rozwal – Rzucił od niechcenia Olek.
- Sam to zrób, jak żeś taki mądry! Poszedłbym do kozy, albo do paki - Zdecydowanie bardziej odpowiadała mi ta druga opcja.
- Naszczaj jej do picia – Zaproponował Bartek. Uśmiechnąłem się na myśl o polonistce pijącej moje siki. - Albo podrzuć jej gówno do torebki.
Po chwili mieliśmy już kilka świetnych planów zemsty, ale zastał nas pieprzony dzwonek i musieliśmy obejść się smakiem. Na następnej przerwie wpadłem na pewien pomysł.
- Zagrajmy w kamień, papier, nożyce.
- Że co? To Twoja zemsta! – Sprzeciwił się Łukasz.
- Grasz, czy wymiękasz? – Wziąłem go pod włos.
Podziałało. Podzieliliśmy się na trzy grupy. Po chwili już widziałem sześć par rąk gotowych do starcia. Nagle wszystkie zniknęły za plecami chłopaków. Raz, dwa trzy! Każdy wyciągnął pięść, dwa palce, albo rozłożoną dłoń. Każdy oprócz Łukasza. Jego dłoń była rozcapierzona i przypominała… nic.
- Meteor! – Ucieszył się - Rozpierdala wszystko! – Tym sposobem Bartek odpadł z gry, a my umówiliśmy się, że więcej już żadnych meteorów.
Walkę przegrał Olek i jego „kamień” i to właśnie im przypadł zaszczyt zemsty na polonistce. Wybraliśmy opcję wrzucenia jej do torebki psiego gówna, których naokoło było pełno. Olek spisał się na medal. Gówno wylądowało w torebce. Torebka była gówniana.
Chichotaliśmy na lekcji jak głupi. Smród już zaczął się unosić po klasie, co wywoływało w nas jeszcze większą radość. Nie uszło to uwadze nauczycielki.
- A wy co? Dobrze się czujecie? – Wkurwiła się nie na żarty.
- Gówniano – Rzucił Bartek, na co klasa ryknęła śmiechem. Po chwili znalazł się za drzwiami, dokąd wędrował w stronę gabinetu dyra. Pierwszy raz nie byłem na jego miejscu.
Dzwonek na przerwę był wybawieniem. Mimo że chcieliśmy się zmyć z klasy jak najszybciej, w ostatniej chwili usłyszeliśmy jeszcze zawodzenie polonistki przypominające agonię myszy złapanej w pułapkę. Masz za swoje zdziro!
Droga na chatę była mniej nudna. Śmialiśmy się z Olkiem do rozpuku. Wygraliśmy.
- Jak było w szkole? – Spytała od progu matka. Jej zaniepokojona mina przyprawiała mnie o mdłości.
- Jak zwykle – Skwitowałem – Czyli nijak. Nuda i rutyna - Cokolwiek to drugie znaczyło.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt