- No czemu nie wyciągłem? - głowił się Horacy. - Przecież powiedziała wyraźnie: "Jestem na wyciągnięcie ręki".
Krajobrazy za oknem zmieniały się jak w kalejdoskopie. Wiosna nieśmiało dawała pierwsze znaki życia, jednak widać było, że zdania mieszkańców wioski były w tej kwestii podzielone. Jedni zasiewali już ogródki, żeby drudzy, zasiedzeni w domostwach, mogli na ich widok wymowanie pukać się w głowę.
- No czemu żem nie wyciągł tej ręki! - nie mógł przeboleć Horacy. Jechał swoją corsą, trzymając jedną dłoń na kierownicy, a drugą przed oczami, nie mogąc uwierzyć, że go zdradziła.
- Toć weź się już nie gryź po plecach - fuknął Waldek, który rozsiadł się wygodnie w fotelu obok. - Mogłeś wyciungnąć, a nie wyciungłeś. Zdarza się. Nie ma tematu - dodał wyrozumiałym tonem.
Horacy nie zaszczycił odpowiedzią swojego kolegi, prychnął tylko pod nosem, na ten jawny brak zrozumienia. Buc jeden, hajtnął się, to myśli że rozumy pozjadał.
- Kurna no mogłem wyciungnąć - umysł Horacego, zazwyczaj prostolinijny, dzisiaj majaczył wszelkimi odcieniami szarości. - Bo to przecież nie takie proste. Nawet gdybym wyciongnął, to jeszcze powiedz mi gdzie? Prosto przed siebie to kobitce oko bym wydłubał, do góry wyciungać to tylko na komisarjatach u Kowalskiego, za to niżej to nie wypada chyba. Prawda?
- No powiedziała, że możesz wyciungąć - błyskotliwie odpowiedział Waldek.
- Ach, psia jucha, trza było wyciongnąć! - krzyknął Horacy i gwałtownie przyspieszył.
Myśli miał, z braku dobrego słowa w swoim słowniku, co najmniej amwiwalentne. Na pewno nie były takie, jakie porządny, twardo stąpający po ziemi facet, mieć powinien. Pukały go w tył głowy tak namolnie, tak irytująco, że z trudem patrzył przed siebie. Zamiast tego dodał gazu.
- Nie deptaj tak! - rzucił Waldek. Horacy przyspieszył jeszcze bardziej.
- Nie deptaj tak, mówię! - powiedział i ze strachu przed najgorszym, złapał Horacego mocno za ramię.
Horacy, jako że myślami był gdzie indziej, wystraszył się okrutnie tak bezpośredniego aktu przemocy i skręcił gwałtownie kierownicę w stronę nieadekwatną do kierunku drogi. Pech chciał, że pobocze było dla naszych bohaterów niewymownie brutalne i przekoziołkowali przez niebagatelną liczbę metrów (trzeba tu napomnieć, iż corsa idealnie nadaje się do tego typu manewrów), po czym bezpardonowo uderzyli w drzewo. Horacy zdążył tylko pomyśleć: A przecież mogłem wyciungnąć...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jaki jest morał tej opowieści? Że trzeba znać język polski? Być może. Że kobiety doprowadzą do szału nawet najprostszego mężczyznę? Na pewno! Lecz przede wszystkim, drodzy czytelnicy, pamiętajcie żeby wyciungać, wyciongać, a nawet wyciengać lub wycingać. Czy to z gracją po cudowne chwile, czy też po cudowne chwile z Gracją. Bo nie wiadomo kiedy wyciągniecie kopyta! : )
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt