Tajemnicze gargulce nieruchomo stały nad ogromną bramą. A może się ruszały? Każdy budynek zdawał się żyć własnym życiem mimo pozornego bezruchu. Cienie tańczyły na ścianach, szczury i karaluchy przebiegały pod rozgałęzionymi krzakami.
-Czemu jest środek nocy zawsze, gdy wchodzi się do jakiś ruin?- westchnęła elfka. Dookoła białego konia, na którym siedziała, latały magiczne światełka.
-Uznam to jako pytanie retoryczne- powiedział powoli półork jadący obok.
Wtem wielki wilk, jego wierzchowiec, gwałtownie obrócił łeb w stronę pobliskiego domu.
-Coś tam jest- rzekł jeździec. Natychmiast po jego słowach z konia zeskoczył trzeci podróżnik. Chwycił dwa miecze i ostrożnie podszedł do wskazanych drzwi.
Jedyne, co towarzysze ujrzeli z wnętrza, to wielkie kły należące do jeszcze większego potwora. Ale nawet nie zdążyli tym widokiem się przestraszyć- w powietrzu błysnęły dwa ostrza. Długowłosy blondyn zostawił na pysku potwora dość głębokie wcięcia. Bestia ryknęła z ciemności, po czym nie pokazała się więcej.
-O Jarilithach marszałek Cedrik nie wspominał, May?- spytał się, wycierając klingi w szmatkę.
-On, tak samo jak mój mistrz, Xarxes, ostatnio odwiedzał to miejsce, gdy jeszcze pracowali na tej ulicy kowale- odrzekła elfka. Ponagliła towarzyszy. Chciała mieć to jak najszybciej za sobą.
Po przejechaniu najdłuższej ulicy w Astral i po zabiciu co najmniej tuzina różnorodnych potworów, jeźdźcy znaleźli się pod wewnętrznymi murami. Żelazna furta zamknięta byłą na trzy kłódki.
Elfka zaczęła wymachiwać rękoma w powietrzu. Jej towarzysze szybciutko się oddalili na parę metrów. Wiedzieli, co za chwilę się stanie. Z dłoni kobiety wyleciały wielokolorowe iskry, które uderzając w furtę wywołały potężny wybuch. Kawałki metalu, niekiedy podtopione, pofrunęły na wszystkie strony świata.
By nie kusić znajdujących się dookoła ciekawskich potworów, mimo iż słońce już wzeszło, drużyna ruszyła dalej.
-No, to jesteśmy w środku- powiedziała z uśmiechem May w szerokim holu. Trójka przyjaciół, zostawiwszy wierzchowce przed złoconymi wrotami, poszła przed siebie.
Gurr-dal z zainteresowaniem oglądał mijane ściany. Ciekawiła go historia tego mistycznego zamku. Opóźniał marsz, dokładnie przyglądając się zatartym freskom zdobiących stary korytarz. Z zamyślenia brutalnie wyrwało go wycie dobiegające z pobliskiej komnaty.
Elfka natychmiast zareagowała ogniem. Gigantyczna płonąca kula pomknęła w stronę bestii, osmalając przy okazji framugę.
Brzęknęły ostrza- Maelion zawirował między karłowatymi, skrzydlatymi minotaurami, biegnącymi z kolejnej sali.
Półork błyskawicznie obrócił się, tnąc swym wiernym toporem bezszelestnie atakującego potwora. Głowa byka została przecięta na pół.
Zewsząd przybiegały kolejne oddziały, wymachujące groźnie wyglądającymi korbaczami. Lecz padały na ziemię szybciej, niż wybiegały z następnych pomieszczeń.
Jednak szala zwycięstwa przechylała się na stronę bestii- bohaterowie powoli męczyli się, rzucając czary i machając bronią na lewo i prawo.
Wtem trzasnęły drzwi. Na końcu korytarza stanęła opancerzona postać. Wszyscy skrzydlaci agresorzy zgodnie pouciekali do swoich kryjówek.
-Chodźcie- powiedział, po czym cofnął się do sali tronowej.
Zdyszani herosi pobiegli za tajemniczym jegomościem. Zatrzymali się dopiero przed srebrnymi drzwiami. Sapiąc weszli do głównego pomieszczenia.
Jakież było zdziwienie May, gdy jedynym osobnikiem w sali był starszy człowiek z jelenimi rogami i nietoperzymi skrzydłami.
-Xarxes?- spytała się.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Maelion · dnia 29.09.2008 13:52 · Czytań: 652 · Średnia ocena: 2 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora: