Cyrk przyjechał - Martape
Proza » Obyczajowe » Cyrk przyjechał
A A A
Od autora: To krótkie opowiadanie.

- Nie wychodź! Mówiłam żebyś siedziała w domu! – powiedziała starsza kobieta mieszając coś w garnku.

Kaflowa kuchnia z kompletem fajerek, buchała gorącem. Na mosiężnych haczykach wisiały kubki do mleka. Każdy inny. Kobieta przepasana fartuchem jedną ręką owiniętą jednym jego brzegiem trzymała za ucho garnek, drugą dokładnie i powoli mieszała konfiturę. Cała kuchnia pachniała truskawkami i cukrem.

Miała krótko przycięte szaro-siwe włosy, pełną twarz i taką samą figurę. Przypominała małą baryłkę. Fartuch w biało-niebieskie paski krzyżował się szelkami na plecach. Ciało wykonywało ruchy zgodne z mieszaniem w garnku, a kokarda związanego z tyłu paska, poruszałasię w tym samym rytmie.

- Dziadek prosił żebyś siedziała w domu! Zaraz będziesz mogła wyjść!

Dziewczynka przebiegła przez kuchnię. Jej gołe pięty stukały głucho
w pomalowane deski podłogi. Sięgnęła do klamki drzwi wejściowych.

- Ach ty niedobre dziecko, wracaj!

Nie mogła przerwać mieszania a mała właśnie zamykała drzwi za sobą.  Znalazła się w zimnym i ciemnym korytarzyku. Otworzyła drzwi wejściowe i fala gorąca i światła przez chwile ją oślepiła. Usłyszała gardłowe gulgulgul…

Wystawiła tylko czubek głowy i oczy, chowając się za skrzydłem drzwi. Ciach! Jedno uderzenie siekierą w leżącą na pieńku szyję indyczą i główka odpadła jak szyszka, a ciało trzepotało się pryskając z odciętej szyjki krwią. Dziadek trzymał indyka za nogi, aby ten nie pobiegł, co podobno komuś się przydarzyło!

Dziewczynka patrzyła szeroko otwartymi, nieruchomymi oczami. Oglądała spektakl, którego nie powinna widzieć. Wiedziała, co się dzieje na podwórku, ale nie mogła odmówić sobie zobaczenia zakazanego. Już wcześniej widziała pieniek, ze śladami siekiery i brązową krew, czuła dziwny zapach. Zapach śmierci. Indyk przestał się rzucać i zawisnął bezwładnie w ręce dziadka. Ten spojrzał w stronę drzwi:

- Oj oberwiesz, Lusia! Zobaczysz jak ci przetrzepię tyłek!

Lusia nie czekała aż odłoży indyka. Biegiem popędziła w stronę bramy, a potem na Rynek. Usiadła na schodkach tak, aby rosnący za nią krzak zasłaniał bramę, z której wybiegła. Przez gałązki widziała dziadka, który pojawił się w czerni bramy, wyszedł w słońce i rozglądał się chcąc ją wypatrzeć. Machnął ręka i wrócił do domu.

Lusia siedziała obserwując mrówki, które zabiegane przybywały z różnych stron i szły wydeptaną przez siebie ścieżką, do szpary w kamieniach. Stamtąd wychodziły inne i wyruszały w miasto w swoich mrówczych sprawach. Jedna z nich badała czułkami duży palec u nogi. Dziewczynka podniosła go wyżej i zgniotła mrówkę. Leżała dziwnie poskręcana martwa. Lusi zrobiło się jej żal. Położyła ją na dłoni i szepnęła:

- Przepraszam, ale zrobię ci piękny pogrzeb!

Wygrzebała palcem dołek pod krzakiem, na suchym kwiatku, który pozostał z procesji Bożego Ciała, ułożyła pokrzywione ciałko, włożyła je do dołka i przysypała ziemią. Poczuła smutek.

- Luśka kluśka!  Luśka kluśka! Wołał na nią rudy chłopaczek tocząc przed sobą kółko popychane patykiem.

- A ty jesteś Maciek gaciek! i sraciek! - odgryzła się.

Chłopak chyba dał za wygraną. Złapał kółko i podbiegł do niej.

- Widziałaś cyrk przyjechał! Budują go!

- Gdzie?

- Tam gdzie jest targowisko, za nią na tym placu, gdzie sprzedają konie. Lecimy?

Indyk, dziadek mrówki i rynek nagle wszystko przestało istnieć. Dzieci biegły na ukos placu w stronę tego niesamowitego zdarzenia, które w miasteczku miało rangę większą niż procesja w Boże Ciało!

Biegli wzbijając obłoczki kurzu w wysuszonej ziemi. Lusia chyba stąpnęła na jakiś kamyczek, bo syknęła z bólu, chwilkę skacząc na jednej nodze, rozmasowywała tę bolącą. Trwało to moment, ból zniknął równie szybko jak się pojawił, cel koił wszystkie przeszkody. Skierowali się w stronę cmentarza, drogą pod górę, do brzegu wysokiej skarpy, gdzie w dole znajdowała się targowisko. Miejsce nielicznych stałych kramów, ożywało w dzień targowy, okolicznymi ludźmi sprzedającymi swoje wyroby: sery, owoce, śmietany w cynkowych wiadrach, porąbane kawały mięsa owinięte w pokrwawione ścierki.

 Tego dnia targowisko było puste i ciche. Za nim na jeszcze wczoraj pustym placu, stały ułożone w półokrąg kolorowe wozy. Miały okienka a w nich firanki. Schodki prowadziły do drzwi wejściowych. Jakaś kobieta prała w dużej emaliowanej miednicy, wyżymała tkaninę i rozwieszała ją na sznurze rozciągniętym między dwoma wozami. Śpiewała. Było tam kolorowo, słonecznie. Z tej wysokości kojarzyło się dziewczynce, że obserwuje swoje pudełko z lalkami. Tu lalki poruszały się, każdy coś robił ważnego, potrzebnego.  Na środku mężczyźni rozstawiali namiot. Działali zespołowo, zgodnie, bo nie robili tego po raz pierwszy, mieli wprawę. Słońce zachodziło, wydłużając cienie. Dzieci siedziały jak urzeczone. Nawet nie machały jak zwykle nogami. Pierwsza ocknęła się dziewczynka:

- Babcia mnie zbije chyba! Musze lecieć do domu!

Weszła do kuchni trzymając spódniczkę w palcach i dygając ładnie, aby zaskoczyć dziadków, szybciutko powiedziała najsłodszym głosem, jaki miała w swoim repertuarze:

- Babuniu, dziaduńku, cyrk przyjechał!!!!!

I zaraz, aby nie dać im czasu na oprzytomnienie, zaczęła opowiadać, co widziała.

- Myślisz, że pójdziesz na przedstawienie? Byłaś grzeczna? Wybij to sobie
z głowy!

 Na nic zdał się jej urok i wdzięk! Szare oczy wypełniły się łzami. Lusia podreptała w stronę stojącego zegara i usiadła w kąciku. Zawsze lubiła słuchać tego tykania przystawiwszy ucho do jego boku, zgrzytu mechanizmów, miarowości i nieuchronności następnego tyknięcia. Wpadała w stan autohipnozy, która pomagała czasem przetrwać tragedie jej dziecięcego bytu.

Resztę wieczoru była grzeczna i cicha mając nadzieję, że dziadkowie zmienią wyrok. Poszła spać bez ociągania, zjadła ukochany kawałek chleba z białym serem, wypiła herbatę z mlekiem i cukrem, śniła jakiś sen o lataniu nad targowiskiem.

Ranek przyniósł dalszy ciąg nadziei, ale dziadkowie byli niewzruszeni. Lusia poszła płakać pod orzechowym drzewem. Skubała listki paproci a jej małymi plecami wstrząsał chwilami cichy szloch. Nagle wstała i pobiegła przez podwórko do odrapanej parterowej kamieniczki po drugiej stronie miasteczka.

Na tamtejszym podwórku bawił się z psem Maciek.

- Hej, Maciek, dziadkowie mnie nie puszczą do cyrku, nie dadzą mi na bilet! A ty?

- Ja to nawet nie poproszę, mama nie ma pieniędzy, do wypłaty jeszcze dwa dni.

- A ja wymyśliłam! Widziałeś jak oni tam rozkładali ten namiot? Na pewno da się przecisnąć dołem pod tą płachtą, od strony tych krzaków, wiesz gdzie…

-Acha!  Wiem.

- To dzisiaj spróbujemy, co?

- Dobra!

Po południu babcia i dziadek poszli na cmentarz, oczyścić grób jej matki
i wstawić do wazonu świeże kwiaty peonii, które tak lubiła. Lusia grzecznie na nich czekała. Uszyła lalce nową sukienkę z gałganków, które dawała jej krawcowa Tarnacka. Była bardzo grzeczna. Wrócili.

- Widzieliśmy ten cyrk. Właśnie ludzie idą na przedstawienie, ale ty nie pójdziesz. Będą tu tydzień. Masz szansę jak będziesz grzeczna, ale dzisiaj nie!

- A na podwórko mogę?

- Idź!

Pędem pobiegła do Maćka. Podwórko było puste. Zawróciła i zdecydowanie skierowała się w dół miasteczka, gdzie cyrk rozbił swój obóz.

Przedstawienie trwało. Rozbrzmiewała skoczna wesoła muzyka, przerywana okrzykami zachwytu publiczności.

Schylona przebiegła obok budki, która była kasą, w stronę krzaków, rosnących tuż przy namiocie. W krzakach skulony czekał Maciek.

- Czekam tu na ciebie, bo ktoś musi patrzeć jak drugie tam włazi!

- To ja pierwsza, wchodzę!

Podniosła plandekę na tyle, że jej głowa zmieściła się w szparze. Kurz pomieszany z końskim nawozem i słomą nieprzyjemnie drażnił nos, ale kichnięcia nikt w tym hałasie by nie usłyszał. Reszta ciała już lekko weszła do środka namiotu. Znalazła się pod ławką, na której siedzieli ludzie. Przedstawienie huczało. Lusia stała zerkając przez szparę miedzy plecami widzów na arenę. Chwilę potem obok niej stanął Maciek.

- No i co udało się! Jutro też tu przyjdziemy! – szepnął jej do ucha.

Na środku areny stało podwyższenie, przykryte czerwoną tkaniną. Na nim niewielka skrzynia. Piękna dziewczyna w srebrnym kostiumie chodziła dookoła niej demonstrując swoją urodę i wdzięk. Za skrzynią stał wysoki mężczyzna w wysokim cylindrze i czarnym zamaszystym płaszczu z czerwoną podszewką. W ręku trzymał szpadę przyciśniętą do ciała. Miał skupiony wyraz twarzy i jakąś aurę tajemnicy wokół.

Dziewczyna otworzyła górne wieko skrzyni i weszła do środka. Werble zaczęły terkotać. Nagła cisza przerwała potęgującą grozę. Mężczyzna podniósł szpadę i wbił ją w wieko skrzyni, do której przed chwilą weszła dziewczyna. Jęk grozy rozległ się na widowni.

Lusia zesztywniała z przerażenia. Serce chyba przestało jej bić a oczy zamieniły się w dwa szklane paciorki.

Żeby było jeszcze straszniej, mężczyzna wyjął piłę do drewna i metodycznie ze skupieniem przepiłował skrzynię do samego dna!

Cisza zaległa jak mgła nad torfowiskiem. Nagle muzyka wyrwała wszystkich z przerażającego odrętwienia, wieko skrzyni otworzyło się, najpierw ręka a potem już cała i zdrowa dziewczyna z tym samym uśmiechem na twarzy, zgrabnie wyszła z jej wnętrza!

Publiczność biła brawo. Wszyscy cieszyli się, że nic się jej nie stało!

Noc pogrążyła miasteczko w czarnej mgle. Dzieci wracały trzymając się za ręce, aby było raźniej. Dopiero na rynku, stało kilka gazowych latarni i tu świat stawał się bardziej przyjazny. Jedna z latarni stała przy krzaku, pod którym Lusia pochowała mrówkę.

- Poczekaj Maciek, coś sprawdzę!

Pogrzebała palcem w piasku i delikatnie wyciągnęła coś małego, białego. Podeszła z tym do samej latarni.

Na białym kiedyś płatku kwiatu wśród odrobinek piasku leżała mrówka. Drgnęła. Niezdarnie przebierała nóżkami. Wyprostowała swoją maleńką trójkątną główkę z czułkami i wolno podeszła do czubka palca.

Lusia delikatnie położyła ją na wystającym korzeniu.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Martape · dnia 02.05.2014 17:37 · Czytań: 751 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 3
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze
ajw dnia 03.05.2014 14:40 Ocena: Świetne!
Marto, cieszę się, ze mogę Cię tu poczytać. Tęskniło mi się za Twoimi tekstami w klimacie lat, których już prawie nie pamiętam, a chętnie sobie przypomnę, bo choć była głęboka komuna, to powietrze miało inny zapach, lody inny smak, a na przyjazd cyrku czy wesołego miasteczka czekało się z wypiekami.
Pozdrawiam bardzo serdecznie :)
amsa dnia 09.05.2014 18:08
Martape - urokliwe to Twoje opowiadanie, bardzo dobrze oddaje klimat wakacyjnego, jak się domyślam, dnia Lusi. Urywek z życia, mający to do siebie, że bywa zapamiętany na zawsze, bo to indyk i cyrk i mrówka. Z tą mrówką piękna puenta wyszła.
Sporo potknięć interpunkcyjnych (przecinków brak w wielu miejscach), powtórki (wytłuściłam). Można dopieścić opowiadanie, będzie wówczas jeszcze lepsze.

Pozdrawiam i przy okazji witam:) na portalu.

B)

Cytat:
Ko­bie­ta prze­pa­sa­na far­tu­chem jedną ręką owi­nię­tą jed­nym jego brze­giem trzy­ma­ła za ucho gar­nek, drugą do­kład­nie i po­wo­li mie­sza­ła kon­fi­tu­rę.
- można np. lewą ręką
Cytat:
z tyłu paska, po­ru­sza­ła­się
- spacja
Cytat:
Nie mogła prze­rwać mie­sza­nia a mała wła­śnie za­my­ka­ła drzwi za sobą. Zna­la­zła się w zim­nym i ciem­nym ko­ry­ta­rzy­ku.
- trzeba by coś tutaj dodać, bo pierwsze zdanie mówi o kobiecie, domyślam się, że i drugie, jednak można odczytać, że osoba mieszająca znalazła się itd.
Cytat:
Wy­sta­wi­ła tylko czu­bek głowy i oczy
- te oczy trochę niezręczne tutaj, czyżby je również wystawiła
Cytat:
a ciało trze­po­ta­ło się pry­ska­jąc z od­cię­tej szyj­ki krwią.
- a ciało jeszcze się trzepotało, pryskając krwią. że z odciętej szyi już wiemy
Cytat:
Bie­giem po­pę­dzi­ła w stro­nę bramy, a potem na Rynek. Usia­dła na schod­kach tak, aby ro­sną­cy za nią krzak za­sła­niał bramę, z któ­rej wy­bie­gła. Przez ga­łąz­ki wi­dzia­ła dziad­ka, który po­ja­wił się w czer­ni bramy,

Cytat:
wy­ru­sza­ły w mia­sto w swo­ich mrów­czych spra­wach
- z pierwszego w zrób na, unikniesz powtórki
Cytat:
Le­ża­ła dziw­nie po­skrę­ca­na (i) mar­twa.

Cytat:
Lusi zro­bi­ło się jej żal. Po­ło­ży­ła na dłoni i szep­nę­ła:

- Prze­pra­szam, ale zro­bię ci pięk­ny po­grzeb!

Wy­grze­ba­ła pal­cem dołek pod krza­kiem, na su­chym kwiat­ku, który po­zo­stał z pro­ce­sji Bo­że­go Ciała, uło­ży­ła po­krzy­wio­ne ciał­ko, wło­ży­ła je do dołka i przy­sy­pa­ła zie­mią.
- z dużo zaimków
Cytat:
Zła­pał kółko i pod­biegł do niej.
- podbiegł bliżej
Cytat:
Tam gdzie jest tar­go­wi­sko, za nią (za nim) na tym placu, gdzie sprze­da­ją konie. Le­ci­my?

Cytat:
Dzie­ci bie­gły na ukos placu w stro­nę tego nie­sa­mo­wi­te­go zda­rze­nia, które w mia­stecz­ku miało rangę więk­szą niż pro­ce­sja w Boże Ciało!

Bie­gli wzbi­ja­jąc ob­łocz­ki kurzu w wy­su­szo­nej ziemi.

Cytat:
gdzie w dole znaj­do­wa­ła się tar­go­wi­sko.
- znajdowało
Cytat:
Tego dnia tar­go­wi­sko było puste i ciche
- może zamiast targowiska - bazar
Cytat:
Za nim na jesz­cze wczo­raj pu­stym placu, stały uło­żo­ne w pół­okrąg ko­lo­ro­we wozy.
- Dalej, na wczoraj jeszcze pustym placu
Cytat:
roz­wie­sza­ła ją na sznu­rze
- bez ją
Cytat:
Dzia­ła­li ze­spo­ło­wo, zgod­nie, bo nie ro­bi­li tego po raz pierw­szy, mieli wpra­wę.
- mieli wprawę, bo nie robili
Cytat:
Za­wsze lu­bi­ła słu­chać tego ty­ka­nia przy­sta­wiw­szy ucho do jego boku(.), (Z)zgrzy­tu me­cha­ni­zmów, mia­ro­wo­ści i nie­uchron­no­ści na­stęp­ne­go tyk­nię­cia.

Cytat:
cza­sem prze­trwać tra­ge­die jej dzie­cię­ce­go bytu.
- bez jej
Cytat:
które da­wa­ła jej kraw­co­wa Tar­nac­ka
- dostawała od krawcowej Tarnackiej
Cytat:
A na po­dwór­ko mogę?
A na dwór mogę? - unikniesz powtórki w następnym zdaniu
Cytat:
Na środ­ku areny stało pod­wyż­sze­nie, przy­kry­te czer­wo­ną tka­ni­ną. Na nim nie­wiel­ka skrzy­nia. Pięk­na dziew­czy­na w srebr­nym ko­stiu­mie cho­dzi­ła do­oko­ła niej de­mon­stru­jąc swoją urodę i wdzięk. Za skrzy­nią stał wy­so­ki
- Środek areny zajmowało
Cytat:
Do­pie­ro na rynku, stało kilka ga­zo­wych la­tar­ni i tu świat sta­wał się bar­dziej przy­ja­zny. Jedna z la­tar­ni stała przy krza­ku, pod któ­rym Lusia po­cho­wa­ła mrów­kę.
al-szamanka dnia 27.05.2014 16:52 Ocena: Świetne!
Jak to się stało, że mnie tu jeszcze nie było?!
A taki rarytas czekał:)
Śliczne opowiadanko nam tu zaserwowałaś, Martape.
Natychmiast przypomniało mi się moje własne dzieciństwo.
Tylko, że ja sprawdzałam moje zdolności chirurgiczne na żabach.
I płakałam strasznie, gdy mama uświadomiła mi, ile cierpienia im sprawiam.
Byłam też w cyrku. W identyczny sposób jak Lusia:)
Ach, dzieciństwo to coś nadzwyczajnego.
Mam prośbę.
Pisz dalej.

Pozdrawiam:)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty