Z okien ścigał świt, co nadchodził
zawsze znienacka, zza drzew,
jasną plamą nocy.
Widziałam go nieraz pomiędzy
kęsem chleba i łykiem porannego powietrza.
Wyglądał jakby wyrastał z parapetu,
jak kwiat doniczkowy co ma oczy i uszy.
Może pilnował porządku na placu - liczył gołębie,
mierzył decybele krzyku niesfornych dzieci.
A może czekał na cud, armagedon,
na coś, co spadnie z nieba
i rozpieprzy to wszystko.
Panie sąsiad, pan nie czeka,
końca świata nie będzie.
On już dawno się skończył.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
alleluja con · dnia 02.10.2008 08:35 · Czytań: 806 · Średnia ocena: 3,6 · Komentarzy: 10
Inne artykuły tego autora: