znałem pszczelarza, co na wszystkich z bliska,
patrząc niechętnie, rozpoznawał dworzan.
twierdził, że w polsce, tylko w niej jedynie,
szlachta nie kryła pretensji woskowych
do słodkich uli. zatem sejm wioskowy:
ksiądz, wójt i panicz, każdy w limuzynie,
postanowili spuścić miód do morza
lub do bajora, w sąsiedztwie lotniska.
niechże się woda miodem spurpurowi,
a los pszczelarza z historią przeminie.
edykt spisali, bujając w przestworzach,
jakby po kwarcie, wszak mądre ludziska.
do dziś zagadką, skąd w wykopaliskach
szkielety czwórki, z której spór rozgorzał
o to, czy prawda jest knotem w dziedzinie
najsłodszych pasji - zmarli są wciąż zdrowi.
dop.
widać, że jestem na tak, bardzo na tak