Spowiedź - isa
Proza » Inne » Spowiedź
A A A


Dla mojej Asi
- osoby, która zawsze
gdy tego potrzebuje jest przy mnie.

"Bo serce zamiast silnym być
Objawia kruchość niesłychaną
Jak mam zapełnić przestrzeń wielką
Jednym oddechem sobą samą"

Olga Jackowska


Ostatnio coraz częściej pojawia mi się w myślach. To takie banalne. Parę wspomnień przeplata się z marzeniami urzeczywistniając się w snach. Nie mam wygórowanych marzeń. Chce tylko by był obok mnie. Żałosne.

Pierwszy raz zobaczyłam go jak grał na gitarze. Widać było odrazu, że to jego żywioł. Gdy się poznaliśmy udawałam, że wcale mnie nie interesuje, choć w głębi duszy topiłam się jak masło na słońcu. Nie wiedziałam wtedy jak wielki wpływ będzie miał na mnie ten człowiek. Spotykaliśmy się prawie codziennie. Siadaliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Potem on odprowadzał mnie do domu. Dla kogoś z boku mogło to wszystko wydawać się strasznie nudne. Ja jednak mierzyłam czas od spotkania do spotkania. Zaczęło to być rutyną, czymś normalnym.
Kim był? Na pewno nie był moim ideałem faceta. Przynajmniej z wyglądu. Jednak bardzo mnie pociągał. To jak patrzył na mnie, jak się uśmiechał. Nie wierzyłam w miłość. Był zaprzeczeniem wszystkich moich przekonań.
Byłam w końcu szczęśliwa. Nauczyłam się śmiać, cieszyć każdą chwilą. Wcześniej krucho było u mnie z tym...
Zawsze wiedział co powiedzieć. Gdy uświadomiłam sobie, że znalazł inną, bałam się. Był moją podporą. Pamiętam, jak zawsze, gdy miałam problem szłam do Niego, a on przytulał mnie i prosto w oczy z uśmiechem mówił, że będzie dobrze, że mi pomoże i damy wspólnie rade. Jednak odszedł. Tak zwyczajnie, bez słów. Cierpiałam. Świat w jednej chwili zamazał się, a ja go potem przekreśliłam. Obiecałam sobie, że będzie zawsze w moim sercu i nikt inny mi go nie zastąpi. Nie ma ludzi niezastąpionych, ale nikt inny potem nie równał się z Nim.
Z biegiem lat uświadomiłam sobie, że we wszystkich mężczyznach szukam Jego. Każdy kolejny miał coś z niego - uśmiech, spojrzenie, cechy charakteru. Nie znalazłam jednak kopii idealnej. Moja obsesja doszła już do tego stopnia, że gdy poznałam faceta, który miał Jego rysy twarzy, nie mogłam na niego patrzeć, bo za każdym razem coś do oka mi wpadało i musiałam to wyłzawić.
Gdy się pogodziłam z tym, że nie jest On mój stałam się kibicem Jego życia. Cieszyłam się z każdego sukcesu, smuciłam się z porażek... Byłam zła na Nią, że się z Nim kłóci, że nie zaspokaja Jego życzeń. Jedno Jego słowo, a rzuciłabym się nawet w przepaść bez wahania, a Ona nie umiała uszanować tego co ma.
Zostawił ją. Z jednej strony cieszyłam się, bo długo na to czekałam, z drugiej strony smuciłam, bo jest sam, a ja nie mogę mu pomóc. Poszedł do zakonu. Kolejny cios. W chwili gdy się pogodziłam, że nie będzie mój, dowiedziałam się, że nawet Go gdzieś z boku nie będzie. Kolejny raz łzy zasłoniły mi wszystko. Płakałam co noc. Bałam się jak sobie poradzi. Największy lęk budziło jednak to, że po wszystkim za parenaście lat usłyszę od Niego stwierdzenie "żałuję decyzji".
Podczas przygotowań do Postulatu dostałam sms`a - "Przepraszam, za wszystkie bóle jakie Ci sprawiłem. Nie gniewaj się na mnie". Pierwszy raz usłyszałam słowo przepraszam z Jego ust za wszystko. Nie umiałabym się gniewać. Odpisałam. Był rozbity. Miał mnóstwo wątpliwości czy dobrze robi, a ja zamiast pisać o tym by sobie darował to, mówiłam o tym, że będzie dobrze i w każdej Jego decyzji będę Go wspierała całym sercem. Ciężko to mi przechodziło przez gardło. "Bądź szczęśliwy" - ciągle powtarzałam - "Bądź szczęśliwy a wtedy i ja będę".
Zdecydował się. Gdy Go zobaczyłam po jakimś czasie jak dostał wolne, od razu rzuciłam Mu się na szyję. Patrzyłam na Niego i próbowałam zobaczyć w Jego oczach radość. Zobaczyłam tęsknotę. Tęsknił... Pod milionem pretekstów znaleźliśmy się sami. Udawaliśmy, że nic wielkiego się nie dzieje, a w duszy krzyczeliśmy. W pewnym momencie pocałował mnie. "Nie żałuję, mam nadzieje, że Ty też nie" powiedział odchodząc. "Nie, nigdy nie będę, a z racji na to" - oznajmiłam pokazując na krzyżyk, który miał zawieszony na szyi - "będę trzymała tą chwilę w sercu i z nikim się nią nie podzielę". To była ostatnia chwila gdy rozmawialiśmy jak przy pierwszych naszych spotkaniach.
Dzwoniłam do Niego. Wisieliśmy na telefonie ile się dało. Teraz liczyłam czas od rozmów przez telefon. Pisałam listy. Pisałam o wszystkim, o banałach i o rzeczach ważnych. Każdy kończyłam słowami, by się uśmiechnął do mnie i by się ciepło ubierał. W tych listach wychodziła moja nadopiekuńczość nad Nim najbardziej.
Poszedł do Nowicjatu. Tam już nie ma spotkań, telefonów. Wariowałam bez Niego. Tęskniłam. Dzięki temu okresowi dowiedziałam się dużo o sobie. Zwłaszcza jeśli chodzi o to, kim był On dla mnie.
Dotrzymałam słowa. Nikt mi nie zapełnił pustki po Nim. Dalej tylko Jego noszę w sercu.

Wielu mężczyzn przewijało się po Nim. Każdy starał się jak mógł. Każdego odtrąciłam.
Byłam taka samotna. Nikt tego nie mógł zmienić. Szukałam pomocy wszędzie. Nic nie pomagało... Nauczyłam się z tym żyć. Człowiek jest w stanie przyzwyczaić się do wszystkiego. Zaakceptowałam to jak jest.
Przestałam chodzić na różnego typu randki. Za każdym razem wracałam rozczarowana, smutna i pełna wspomnień. Wiedziałam, że nie wskrzeszę tamtych chwil, ale myśl o nich dawała mi siłę. Po jakimś czasie nawet już nikt mi nie proponował spotkań. Każdy tylko mierzył mnie wzrokiem z góry na dół. Byłam niczym obraz w galerii sztuki. Nikt jednak nie chciał tego obrazu kupić. Wisiałam tak na białej ścianie czasu przybita, a tłum ludzi przechodził obok.
Każdego wieczoru szłam do knajpy i popijając lampkę wina obserwowałam ludzi. Codziennie przychodziło minimum siedem par, cztery koleżanki, dwoje przyjaciół i dziesięciu singli. Niezbyt optymistyczne statystyki, ale lubiłam patrzeć na uśmiechniętych ludzi. Czy było mi źle? Nie, w tych chwilach byłam zbyt zajęta myślami o nich, niż o sobie.
Do czego dążę? Do tego, że jestem zagubioną istotą pragnącą tego co każdy.

W tej chwili nie mógł Ance nic powiedzieć. Do oczu napłynęły mu łzy. Oboje milczeli. Dzieliła ich kratka konfesjonału, a im wydawało się jakby to były miliony kilometrów.
- Będzie dobrze. Musi. - wyszeptał jej - Znajdziesz sobie kogoś i o mnie zapomnisz - sam nie mógł uwierzyć w to co mówi
Dziewczyna milczała. Wstała i wyszła. Nie wiedziała czy dobrze zrobiła idąc do Niego i mówiąc mu to wszystko, teraz już to się stało. Było jej znacznie lżej. W końcu mu wszystko powiedziała. Czuła jednak, że on to wszystko wie, a ona Go upewniła.
Był ciepły dzień. Leniwe powietrze niczym nawet nie było w stanie ruszyć. Centrum miasta o tej porze było czymś co lubiła najbardziej. Zazwyczaj spotykała tutaj kogoś znajomego. Tym razem nikogo nie spotkała. Usiadła na ławce. Zamknęła oczy i wystawiła twarz ku słońcu. W głowie miała mnóstwo myśli. Była już całkiem pogodzona z tym jak jest. Wspominała ostatnie lata. Nie mogła się nadziwić tym, jak szybko czas zleciał. Pamiętała jak dziś chwile spędzone z przyjaciółką. Otworzyła oczy i popatrzyła w niebo. Przypomniało jej się jak wracały razem z miasta.
- Popatrz w niebo - odezwała się Kaśka.
- Ładny odcień niebieskiego - odpowiedziała Anka i śmiejąc się zapytała - Z czym ci się kojarzy taki kolor?
- Niestety tylko z jedną parą oczu.
Od tej pory niebo zawsze kojarzyło się z oczami ukochanego Maćka Kaśki.
Kaśka. Przyjaciółka Anki. Zawsze mogła na nią liczyć. Obie po cichu cierpiały z niespełnionej miłości, a raczej spełnionej, ale nie tak, jak one by tego chciały. Wiedziały, że nigdy nie dostaje się tego, czego się chce, więc starały się pogodzić ze wszystkim.
Wieczorem poszła jak zawsze do knajpy. Nie przyglądała się ludziom. Dzisiaj jej byli obojętni. Cały czas w uszach dzwoniła dziewczynie rozmowa z Nim. Trudno było skupić się na czymkolwiek. Smutne ballady puszczane z głośników wprawiały o jeszcze większą melancholię. Już tyle czasu minęło, a ona cały czas myślała o Nim tak samo intensywnie. Nie wierzyła w miłość, ale wiedziała, że nie jest jej obojętny. Nie umiała tego nazwać. W kolejnej fali myśli oderwała ją postać, która usiadła przy stoliku. Jakim prawem chce przerwać medytowanie nad dzisiejszym dniem?! Mężczyzna jednak mimo grymasu Anki nie opuścił stolika. W milczeniu dalej przyglądał się dziewczynie. To było coś nieznośnego. Nie chciała się pierwsza odezwać, ale była też ciekawa czego on chce.
- Przyglądam się Pani od dłuższego czasu - przerwał ciszę.
- Siedzę dopiero godzinę - odpowiedziała po chwili patrząc na wiszący stary zegar.
- Chodziło mi ogólnie, a nie dzisiaj. Jestem Patryk - przedstawił się z ogromnym, szczerym uśmiechem. Było w tym uśmiechu wiele uroku, który przykuwał uwagę.
- Anka - odpowiedziała zmieszana całą sytuacją.
Była zaskoczona, że mężczyzna nie był nachalny. Siedział cichutko, słuchał muzyki i przyglądał się jej ukradkiem. Miała możliwość teraz wrócić do wcześniejszego zajęcia, ale nie chciała. Przeszła jej złość. Uśmiech Patryka sprawił, że była mu wdzięczna za towarzystwo. Nie starał się wymusić rozmowy, ale jednocześnie czuła, że siedzi przy niej z ogromną przyjemnością. Mimo braku rozmowy nawiązała się między nimi jakaś więź porozumienia.
- Dziękuję - powiedziała patrząc mu prosto w intensywnie brązowe oczy.
- Nie ma za co. Zauważyłem, że po prostu potrzebujesz cichego towarzysza.
Nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Nie dość, że to jest zwykły facetus pospolity, to przy tym jaki miły i troskliwy! Rzadko spotykany okaz.

Nie wiedziała dlaczego, ale wszelkiego rodzaju myśli przestały ją nękać po tym spotkaniu. Podobny wygląd Jego i Brązowookiego nie sprawił, że pałała niechęcią do tych brązowych, uśmiechniętych oczu, a wręcz przeciwnie. Chodziła codziennie do tej knajpy i wypatrywała wśród tłumu Patryka. Nie wiązała z tym większych nadziei, ale lubiła jego towarzystwo. Zawsze powtarzała, że nie zwiąże się z żadnym facetem ani machusem nadzwyczajnym, bo nie wierzy w miłość. Nie wierzyła, że jakikolwiek mężczyzna jeszcze jest w stanie zakręcić jej w głowie. Z tego powodu Anka z każdym facetem spotykała się na stopie koleżeńskiej. Opowiedziała o wszystkim Kaśce.
- I jak wielki przystojniak z niego? - zapytała przejęta.
- Co to za różnica? Facet to facet, ani to to ładne ani brzydkie - po chwili dodając ze śmiechem - ale jedno trzeba mu przyznać; ma powalający uśmiech, a w jego oczach mogłabym pływać.
- No to na co czekasz?!
- Kaśka to nie jest tak... Wiesz, że ja z nikim...
- Anka! Puknij się w czoło - przerwała jej - nie tak dawno ty mi trułaś o tym, żebym była z Dawidem i co? W końcu jestem i jeszcze jedno; jestem szczęśliwa, a Maciek? To przeszłość, to było... Bolało. Zresztą sama o tym wiesz jak bardzo. Ból jednak wybolił. Trzeba żyć chwilą, a nie przeszłością. Wszystkie wyleczyłyśmy się z niej oprócz ciebie. Teraz twoja kolej!
- Przestań. To szaleństwo, głupota, to... to... a zresztą! Ja po prostu się nie nadaję.
- Wytresujesz, wychowasz i dasz sobie radę zwłaszcza jeśli jest to facetus pospolity.
Do knajpy weszła Aneta. Przywitała się, zamówiła czerwoną herbatę i resztę wieczoru spędziły w trójkę stękając na facetów. Zachowywały się jak typowe feministki, chociaż w głębi duszy pragnęły ich.
- My tu sobie gadu gadu, a ty mi go jeszcze nie pokazałaś! Podobno tu się spotykacie, jest szalenie przystojny i ma to coś - z niecierpliwością zapiszczała Aneta.
- No chwilunia - odpowiedziała wprawiona w dobry nastrój Anka - muszę poszukać... O jest. Tam!
- Gdzie??? - chórkiem zapytała Aneta i Kaśka
- Tam przy stoliku pod wielkim obrazem. Siedzi z jakimś drugim brunetem, ten po lewej to on! Oglądajcie i oceniajcie.
- Chuj - podsumowała Aneta.
- Ej! Mi tam się podoba - przerwała Kaśka - ma faktycznie to coś.
- Jak dla mnie chuj. Anka uważaj na niego, a najlepiej daruj go sobie. Widać to po jego gębie, że dla niego dziewczyna to cel, zdobycz. Nacieszy się i zostawi, a w następnej kolejności szpanuje przed kolegami ilością ofiar.
Aneta. Dobra koleżanka Anki. Nigdy nie owija w bawełnę. Ceni sobie przede wszystkim dobrą zabawę. Bez żadnych zahamowań. Za to ostatnie Anka ceniła ją najbardziej. Teraz też była po prostu szczera. Szczera i bardzo treściwa. Aneta zawsze potrafiła cały kilkugodzinny monolog podsumować w jednym słowie, a w najgorszym wypadku w jednym zdaniu.
Wszystkie zaczęły się śmiać. Zostały zauważone przez Patryka i jego kolegę. Oboje popatrzyli na nie, a następnie na siebie, wstali i podeszli do dziewczyn.
- Część. Możemy się dosiąść? - zapytał niepewnie Patryk.
- Oczywiście. Jasne. Naturalnie. Wspaniale! - chichotała Kaśka.
- To jest Piotrek... - zaczął rozmowę Patryk.
- A to jest Kaśka i Aneta - zaczęła Anka i śmiejąc się zwróciła się do Piotrka - A ja jestem Anka. Po prostu Anka. Nie żadna Bridget, Jowita czy inna Britney. Anka to po prostu Anka. Nie jestem nadzwyczajnie urodziwa ani brzydka. Nie jestem gruba ani chuda. Jestem po prostu Anka. Mam zielone oczy jak wiosenna trawa, którą pieszczą krople rosy o poranku, jasno brązowe włosy, które przeklinam za ich lichy wygląd. Jestem przeciętną kobietą, Anką.
Po wygłoszeniu monologu przez Ankę wszyscy zaczęli rozmawiać na ten temat. Cały wieczór spędzili na żartach i wygłupach. Anka poznała Patryka pod jeszcze innym kątem. Zawsze jest przy niej czuły i romantyczny, dzisiaj zauważyła, że potrafi być duszą towarzystwa.


Znalazła się w wielkiej hali bez okien gdzie panował gwar podobny do tego co panuje na dworcach. Staruszek siedzący przy wyjściu pilnował by ktoś nie wyszedł, natomiast przy wejściu w długi ciemny tunel była bramka, przy niej urzędował drugi staruszek. Siedział w budce, a do niej ustawiona była kolejka ludzi, pytał się o coś każdego i notował. Rozejrzała się i zauważyła, że większość z tych ludzi jest smutna.
- Co tu się dzieje? - zapytała jednego z przebywających tu ludzi, który siedział przy ścianie mrucząc coś pod nosem.
- Jak to co? Idź do tamtego gościa w budce to się dowiesz co! - mruknął i znowu zagłębił się w rozpaczy.
Zaskoczona podziękowała i ustawiła się w kolejce. Zobaczyła jak ktoś wbiega na halę, robiąc wielki hałas i wybiega. Sytuacja powtarza się kilkakrotnie.
- Kto to jest? - zapytała osobę stojącą za nią.
- Ta wbiegająca? Nie przejmuj się. To z reanimacji.
Anka zamyśliła się.
- Pani nazwisko... - ktoś powiedział - Szanowna Pani, proszę nie stać tak bezczynnie! - krzyknął staruszek do niej z niecierpliwością.
- A. Ja... Wojcieszak. Anna Wojcieszak.
- Pani W... Woj... o jest. No to musiało być przykre.
- Co przykre?
- Proszę to są pani skrzydła i aureola. Aureolą proszę się nie bawić, bo nie dostanie pani drugiej.
- Że jak?!
- Kochaniutka umarłaś, idź cały czas tym tunelem i nie rób korka. Następny!
Posłusznie przeszła przez bramkę, szła ciemnym tunelem i myślała. Nie wierzyła w to, co się dzieje. Jak to umarła? Kiedy? Jak? Na końcu drogi przywitał ją kolejny facet, z długa brodą i pękiem kluczy.
- Nie smuć się. To w końcu niebo. Teraz robisz co chcesz, a nie co musisz.
- Koleś ja chce wrócić na Ziemię.
- Chodź pokażę ci twój pokój. - odpowiedział ignorując prośby.
Otworzył bramy i przed Anką ukazało się niebo. Patrząc w górę widziała niezliczone ilości pięter. Całe miasto-niebo tętniło życiem.
- Nie jest tak źle jak widzisz. Wszystko jest cały czas otwarte, nie przejmujesz się kosztami. Raz na pięćset lat odbywają się mistrzostwa sportowe, więc wpadają do nas z Piekła. Spoko ludzie. Trochę postrzeleni, ale pozytywnie. W barach uważaj na aureolę, panują liczne kradzieże. Akurat na twoim piętrze jest w miarę spokojnie, ale tak na zimne lepiej dmuchać, co? - zapytał z uśmiechem.
- Jasne. Gdzie windy?
- Co? Nie. Nie ma. Windy wyszły z użycia tysiąc sto lat temu. Teraz używamy tych śmiesznych pojazdów. Wiesz, trochę ciężko było tak windą między piętrami, jest ich w końcu troszkę. Nie wjeżdżaj na poziom ostatni, bo tam panuje rozbudowa Nieba... Na piętrze 6973 jest ekstra restauracja. Gorąco polecam, a na piętrze 4963 dyskoteka. Ostatnio chcieli ją zamknąć za liczne rozboje, ale na szczęście towarzystwo się uspokoiło. No jesteśmy na miejscu. Będziesz miała współlokatora. Cieszysz się?
- Nie wiem.
- Zapomniałbym o najważniejszym; do Boga nie idź, bo ostatnio jest zabiegany. Wiesz cuda, te sprawy. Wyczerpał limity na ten rok, a tu jeszcze masa ich potrzebna. Jezus z Maryją ostatnio latają po Ziemi i straszą dzieci, a Ewa z Adamem tak się kłócą, że jeszcze ty mogłabyś oberwać podchodząc do któregoś z nich. Pospaceruj się po piętrach, a na pewno spotkasz znajomych z Ziemi. Teraz muszę lecieć, bo kolejna osoba już czeka przed bramą. Trzymaj się! Skrzydełka do góry, będzie dobrze!
Zostawił dziewczynę przed drzwiami, na których widniał numer. W rękach poczuła klucz. Nie chciała jednak się wpraszać i zapukała.
- Stachu nie teraz. Po wczorajszym tak mnie łeb napierdala, że muszę odpocząć. Uparłeś się czy co?!
- Anka! Mam na imię Anka - krzyczała przez drzwi zapominając o kluczach.
- Co za An...? - zaczął zadawać pytanie otwierając drzwi.
Mężczyzna stojący w drzwiach był w samych bokserkach i przekrzywioną aureolą na głowie.
- Anka, współlokatorka. A ty?
- Wejdź... Nie wiedziałem, że dali mi kogoś... ale to fajnie. Będzie z kim wyskoczyć na piwko wieczorami. Palisz? - wyciągnął ku niej rękę z paczką papierosów.
- Dzięki. Tego mi teraz brakowało. Oddam ci jak mi powiesz później gdzie kupić.
- Nie oddawaj i tak przecież nic to nie kosztuje poza wyjściem z pokoju. Co taka spięta? Nie denerwuj się mimo twoich kształtów nie zgwałcę cię tutaj. Jesteś moją współlokatorka - zaśmiał się
- Nie o to chodzi. Po prostu ja nawet nie wiem jak to się stało i jeszcze na dodatek to Niebo jest tak duże, że znając moje szczęście pogubię się.
- Marudna Anno będę twoim przewodnikiem po Chmurach, co ty na to?
- Dla mnie bomba, ale ty pewnie masz już mnóstwo planów...
- ...i całą wieczność by te plany zrealizować. Słuchaj ubiorę się, znajdę skrzydła i pokaże ci okolice. Przy okazji poznamy się trochę.
Poszli na spacer, a Ance coraz bardziej się podobało to Niebo. Nie było wprawdzie takie, jakie sobie wyobrażała, ani takie o jakim jej opowiadano, ale miało swoje uroki. Współlokator był równie boski, jak to gdzie byli. Cudowny facetus.
- Wejdźmy do tej knajpki. To moja ulubiona.
W pomieszczeniu panował półmrok. Dym papierosowy tworzył wrażenie bycia w jednej wielkiej chmurze. Ludzie siedzieli przy stolikach i bawili się w najlepsze. Za barem stał potężny wysoki barman, który wyglądał na takiego, co nie jest go w stanie nic rozbawić. Wycierał ladę i warczał na mężczyznę, który leżał głowa już na barze. Bez aureoli, czyli jak mówił św. Piotr aureole są w cenie.
- Hej stary - zwrócił się do gburowatego barmana współlokator Anki - przyprowadziłem dzisiaj...
- Kolejna laskę. - dokończył za niego.
- Oj zachowujesz się jak zazdrosna żona. To jest moja nowa współlokatorka!
- Ja ci stary coś powiem; uważaj. Któregoś dnia zakochasz się w takiej i na twoje nieszczęście jak się dowie o twoim koncie dziewczyn zostawi cię, a ty pogrążysz się w rozpaczy. Współlokatorka. Też mi wkręt...
- Anka powiedz mu, bo mi małpa zazdrości ciebie i nie wierzy.
Mężczyzna leżący na ladzie ocknął się.
- Cholera gdzie moja aureola?! Do licha dokumenty też zabrali! - zauważywszy Ankę zwrócił się do niej - A ty to pewnie nowa co?
- Skąd pan wie?!
- No widzę przecież te nowe bialutkie skrzydełka i nowiutką aureolę. - powiedziawszy to znowu runął głową w blat baru.
Po wypiciu paru drinków wrócili do pokoju. Teraz Anka mogła się jemu przyjrzeć. Nie był nadzwyczajny. Widać od wejścia, że sam facet tu mieszka. Współlokator położył się na wielkim łóżku i przyglądał się Ance. Ta oglądała wszystko co popadnie. Na koniec poszła do łazienki.
- Ładna jest! - krzyknęła
- Chodź tutaj, na dziś koniec zwiedzania.
Weszła do pokoju. Poczuła przenikliwe spojrzenie. Odwzajemniła go. Mężczyzna wstał i podszedł do niej cały czas patrząc jej w oczy. Dotknął dłonią jej twarzy. Zamknęła oczy. Poczuła jak pewniejszym już ruchem przytula się do niej, zaczyna delikatnie całować. Po pewnym czasie zaczął rozpinać bluzkę.
- Nie łykałam nic.
- Ocknij się, to jest Niebo, na cholerę ci tabletki tutaj?! - odpowiedział, po czym z powrotem wrócił do bluzki.
Rano obudziło ich pukanie do drzwi.
- Nie teraz! - krzyknął Współlokator i zaczął całować Ankę.
- Obawiam się, że teraz. Anka zbieraj się! Jest afera! - odkrzyknął zdenerwowany św. Piotrek.
- Moment. - powiedziała, po czym zaczęła się ubierać.
Otworzyła drzwi. Chodził przed nimi niecierpliwie i pod nosem cały czas powtarzał "Jest afera, jest afera....".
- Hej! Pobudka. Jestem gotowa. W czym problem?
- Chodź ze mną. Bóg cię wzywa.
Jechali między piętrami tak, że w końcu straciła orientację gdzie dokładnie są. Znaleźli się na piętrze, gdzie była tylko jedna para wielkich drzwi. Panowała tutaj cisza. Nikogo nie było.
- Wejdź. Czeka już na ciebie.
Anka otworzyła z trudem drzwi i weszła. Za wielkim biurkiem siedział facet; staruszek, długa broda, bystre oczy. Widać było, że też jest zmartwiony, gdy zobaczył dziewczynę uśmiechnął się.
- Siadaj. Napijesz się czegoś?
- Nie, dziękuję. Mogę wiedzieć co się stało?
- Jest niemiła sytuacja. Chodzi o to, że... Nie wiem jak ci to powiedzieć. Po prostu pomylono się. Ty jeszcze miałaś żyć i to nie krótko. Odstawiłbym cię na Ziemię, ale nie wiem, co ty na to. Pewnie nie chcesz wrócić... To twoja decyzja, ale narobisz mi tyle roboty nie wracając... I tak mam dużo spraw no i...
- Wrócę - powiedziała ucieszona
- Naprawdę? To wspaniale. Zaraz cię Piotruś odwiezie żebyś nie musiała iść tymi wszystkimi tunelami.... A tymczasem muszę wrócić do pracy. Dziękuje i do zobaczenia kiedyś tam.
Anka poczuła się sennie. Zamknęła oczy. Miała wrażenie jakby spadała w ogromną przepaść.

- Anka! Anka!!! - usłyszała krzyczący do niej głos. - Anka nie żartuj tylko otwieraj. Siedzisz już w tej toalecie dobre pięć minut.
- Co? Jak?
- Nie udawaj tylko wychodź - krzyczy dalej Kaśka.
- Jestem na Ziemi?
- Nie, na księżycu! Nie zadawaj głupich pytań tylko wychodź, bo Patryk pomyśli, że przed nim się ukrywasz, a taki kąsek stracić, to osobiście bym cię kopnęła.
- Wiesz co? Miałam głupią myśl... - powiedziała Anka wychodząc z toalety. - miałam wrażenie jakbym była... w Niebie...
- I ty mówiłaś, że żaden facet Ci w głowie nie zakręci. Oj kochana dobrze, że zaczynasz myśleć o jakimś facecie.
- Kasiu wracajmy do stolika i nie komentuj.

Następnego dnia poszła do kościoła.
- Ojcze... Chce się wyspowiadać.
- Anusia... Byłaś parę dni temu. Coś się stało?
- Tak. Miałam myśli nieczyste... Byłam w niebie. Zdradziłam. Zdradziłam własne obietnice... Nie wiem co się ze mną dzieje.
- Ja własne obietnice w ten sposób zdradzam codziennie. Anuśka żałuję. Żałuje decyzji.
Poczuła się jeszcze bardziej rozbita niż przed spotkaniem. Przyszła tutaj po poradę, a wyszło na to, że ona ma radzić. Musi jej przejść przez gardło stwierdzenie "będzie dobrze". Popatrzyła na Niego.
- Faceci powariowali. Każdy co do sztuki. Nawet Bóg czasem się myli. Ma za dużo na głowie, każdy się myli, gdy ma za dużo na głowie. Ty też teraz masz za dużo myśli, więc pewnie się mylisz... Gdy ochłoniesz będziesz żałował nie decyzji, a tych myśli. Dlaczego zawsze jest tak, że albo się nic nie dzieje, albo dzieje się aż nadto? Bądź szczęśliwy... pamiętasz?
- Bądź szczęśliwy a wtedy i ja będę, ale ciężko mi ostatnio.
- Mi też i tak samo czuje się zagubiona, ale nie rezygnuje z niczego. Marzyłam o tej chwili latami, a teraz wiesz co? Boje się. Nie wiem czy to jest dobre. Przemyśl to jeszcze. Odpocznij. Odpręż się. Na końcu podejmij decyzję. Ja też muszę od wszystkiego odpocząć i coś konkretnego zacząć od siebie wymagać.

Poszła od razu do knajpy. Spotkała czekającego już na nią Patryka. Pocałowała go w policzek na przywitanie.
- Powiedz mi kim ja jestem dla ciebie? Wiem, dziwnie to brzmi. Po prostu nie mam zamiaru być twoją kolejna ofiarą. Nie chce budzić się i zasypiać z myślą, że wszystko mogło się potoczyć inaczej. Mam dość udawania, że wszystko jest dobrze, kiedy nic nie jest. Marzenia mają to do siebie, że lubią na zakrętach rozbijać się o twardy mur rzeczywistości. Lubisz kobiety... Każda cię pociąga, a ty masz tą dziką satysfakcję, że nieliczne ci się oprą. Jesteś niczym myśliwy na polowaniu. Nie liczy się nic oprócz zdobyczy. Im więcej tym lepiej. Mylę się?
- Co ci się ubzdurało w tej ślicznej główce?
- Mylę?
- Mylisz. Wiszą mi te wszystkie laski.
- Kłamiesz. Widzisz, nawet kłamać nie umiesz, a ja przez chwilę chciałam coś w życiu zmienić. Tak jak Kaśka mi mówiła. Zamknąć jeden rozdział i zacząć kolejny. Nie chciałam obietnic, wyznań. Chciałam jedynie wiedzieć jakie ty masz zdanie.
- Nie przeczę podobasz mi się. Ja jednak boję się angażowania.
- Jak ładnie ubrałeś w słowa rzeczownik kurwiarz.
- Mów co się stało, bo widzę, że coś się stało. Jesteś zła, zdenerwowana... Nigdy taka nie jesteś.
- Nic. Przepraszam. Poniosło mnie. Ostatnio miałam głupią myśl. Byłeś moim współlokatorem i takie tam. Zresztą nieważne.

- A on co na to? - zapytała Kaśka.
- Jak to co? Zaczął się śmiać, że kobiety są dziwne.
- A może... nie, to głupie.
- Mów!
- Może Aneta miała racje co do niego...
- Kaśka, przez ostatnie 10 lat widziałam 50 153 samoloty na niebie. Po 50 tysiącach miały się spełnić marzenia i co? Trafiam znowu na faceta, któremu na mnie zależy, ale nie tak, jak bym chciała. Wiesz o tym, że on bardzo lubi tą samą piosenkę, która kojarzy mi się z Nim?!

- Jego sobie odpuść. Dobrze dziewczyny ci radzą - powiedział
- Już sobie darowałam. Jak twoja decyzja?
- Zrobiłem jak mówiłaś. Miałaś racje... żałuje tych myśli, słów. Dziękuję ci za to, że mi pomogłaś. Ty jedyna nigdy nie powiedziałaś niczego złego o mnie, a każde moje zachowanie tłumaczyłaś, chociaż sam czasem zły byłem na siebie i pewnie nieźle bym nagadał takiej osobie, co tak zrobiła. Anuś...
- Dla ciebie wszystko. Sam wiesz.
- Wiem... za to właśnie ci dziękuję
- To ostatnia spowiedź. Wyjeżdżam. Znalazłam pracę daleko stąd. Chce odpocząć. Odciąć się od tego wszystkiego. Ułożyć sobie życie. Nie będę pisać ani dzwonić. Może kiedyś... Jedynie Kaśka będzie miała kontakt ze mną, ale nie proś jej o adres i tak ci nie powie.
Nie wiedział co powiedzieć. Nie raz opuszczali się, niewielki mieli kontakt, ale teraz poczuł dziwną pustkę. Miał ochotę płakać. Teraz i on zrozumiał jak wiele znaczy dla niego ta znajomość. Ona jednak starała się nie widzieć tego co się w Nim dzieje. Pocałowała go bez słów w policzek i wyszła. Zrozumiał, że źle zrobił, złą drogę wybrał. Teraz musiał jej się konsekwentnie trzymać, a w duszy krzyczał za nią.
- Bądź szczęśliwa a wtedy i ja będę. - wyszeptał.


"W zmokniętych włosach szare wstążki
trudno o słowa radości
i nawet czary dobrej wróżki
nie zwrócą pierwszej miłości"
A. Kobus
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
isa · dnia 13.01.2007 22:41 · Czytań: 974 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Komentarze
lina_91 dnia 14.01.2007 12:39
Historia banalna, ale mnie porusza. Przynajmniej początek, ta część o niebie za diabły mi nie pasuje, ale to tylko taka moja opinia. Mogło być lepiej.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
valeria
26/04/2024 21:35
Cieszę się, że podobają Ci się moje wiersze, one są z głębi… »
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty