Ostatnia Posługa
czyli
Zapis Myśli Umrzyka Świeżo Utrupionego.
No tak, świeży jestem jeszcze, świeżutki. Jeszcze robaki mnie nie zwęszyły. Ha, jeszcze mojej trumienki nawet do dołu nie spuszczono. Leży moja trumienka na dwóch deskach, stoją dookoła żałobnicy.
Żałobnicy, myślałby kto!
Wy żałobnicy, w dupie to macie, że zdechłem, nawet się nie cieszycie, zupełnie jest to wam obojętne, ale przyszliście na pogrzeb, bo tak wypada, taki konwenans. Klecha coś tam marudzi, siąpi drobny deszczyk, wiaterek powiewa. A mówiłem, że żadnych katabasów nie chcę widzieć, wydrwigroszy pieprzonych. Ale pewnie teściowa się uparła - że też jeszcze ta stara małpa żyje, nie wiem jakim cudem. Chociaż może to i lepiej, tak to by mi truła po tej stronie. Żona, teraz już była, czyli wdowa, udaje że płacze, deszcz jej pomaga - nawet nieźle to wychodzi. Nie podejrzewałem, że jest tak dobrą aktorką. No proszę, trzeba umrzeć, żeby niektórych rzeczy się dowiedzieć. Zabawne.
Zabawnie to miało być. Wszystko zaplanowałem, spisałem, zostawiłem szczegółowe instrukcje. I co? Nic. Nic nie zostało wykonane. Przede wszystkim miał być karawan z czwórką karych koni, i woźnica w czarnym fraku. I w cylindrze. Trumna czarna ze srebrnymi okuciami, bez symboli. I miała być odpowiednia muzyka. Najpierw Maciej Zembaty i jego najpiękniejsza piosenka „Ostatnia Posługa”. Przecież to znacie, zaczyna się od słów: „Jak dobrze mi w pozycji tej, pozycji horyzontalnej”. Co, nie pamiętacie? No tak, większość z was to sklerotycy, ale niemożliwe, to musicie pamiętać, jest oparte na melodii Marsza Żałobnego Chopina. Co? Tak, to to. A potem miał być Jazz Nowoorleański, a szczególnie Tańcząca orkiestra z Preservation Hall Jazz Band, i najfajniejszy utwór „Just A Closer Walk slow”. Miały być szampany podawane w czasie marszu przez kelnerów z cateringu, i koreczki anchois z oliwkami, i ostrygi, i kawior, zresztą zostawiłem wam forsę na to, i wolną rękę w wymyślaniu fanaberii. Aby tylko było wesoło i przyjemnie. Wszak mieliście z czego się cieszyć. Nie codziennie pozbywa się ze świata widzialnego takiej kanalii jak ja.
I co? I psińco, forsę zagrabiliście, przywieźliście mnie tu wózkiem elektrycznym, nakrytym czarną szmatą (o zgrozo! Przemysłowy wózek do transportu wewnątrzzakładowego), a zamiast woźnicy we fraku i cylindrze, jakiś typek z czerwonym nochalem w roboczym kombinezonie, nie mówiąc już o grabarzach w wyblakłych gajerkach spod budki z piwem. Pewnie kumple synalka. I trumna, przecież wybrałem, wskazałem w ostatniej woli. A tu co? Zwykła skrzynia, tylko z wkładem cynkowym zalutowanym, pewnie dlatego żebym nie wylazł. Wylezę, spokojnie, mam swoje sposoby, no i robaki mnie nie dostaną, bardzo nie lubią cynku. O tym nie wiedzieliście? Jeśli myśleliście bałwany, że te deseczki z akrobatą i półtora metra piachu pomogą w powstrzymaniu mnie, to się grubo pomyliliście.
Jako człek tolerancyjny, nawet byłbym skłonny to wszystko wam wybaczyć. Ale tego zawodzącego klechy nie wybaczę. I dlatego dzisiaj o północy...
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt