Popatrzyłam na moje dłonie
sponiewierane i czerstwe,
odarte z młodzieńczego blasku.
Wiatr bawi się z deszczem,
smagając zupełnie bezlitośnie drzewa
i te nieliczne zabiegane dusze.
Bez wyboru skazane na uliczną chłostę.
Nie zabrałam rękawiczek.
Skóra ścierpła i tylko sine pręgi czasu
wypełzły na powierzchnię.
Deszcz obnażył ich przeszłość.
Ta mała po lewej stronie kciuka, to chyba kot?
Poszarpana ukośnie draska,
pamiątka po drzwi zatrzaśnięciu.
Odciski jakby większe, bo
przecież praca uszlachetnia...
Nie dłonie.
Układam je w czarę, deszcz chwytam.
Ostre krople jak chiromanta
czytają przeszłość z linii papilarnych,
a przyszłość zatopią.
- Umywam ręce
zachichotał wiatr -
Piłata ci wręczam odpuszczenie.
Co było i nie jest-
zapomnij.
Jutro rozgrzejesz sterane kończyny
i sine znamiona odejdą,
ukryją się pod nową ideą naskórka.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Hyper · dnia 07.10.2008 22:32 · Czytań: 916 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 5
Inne artykuły tego autora: