XIX
-MU! - ryczał krowotaur.
- Zainwestuj w tik taki koleś, bo masz nieświeży oddech!
- Mu?
- Sorki, nie rozumiem po muczemu... - przeprosiłem.
- Widzisz? - zapytał przechodząc na mowę ogólną. - jakie jest to parszywe krowie życie? Człowiek jest trochę odmienny i już go w labiryncie jakimś zamykają.. Jak byłem mały - kontynuował - zjadłem kawałek skażonego mięsa. A rodzice ostrzegali, panuje choroba szalonych krów! Bla,bla,bla..., ale nie słuchałem. W ogóle zobacz... Jakie ja mam warunki?! Bez bieżącej wody, wc, ogrzewania... I zamknięty w labiryncie... na zawsze. No i jeszcze jadłospis w ogóle nie urozmaicony... Ludzkie mięso na śniadanie, obiad i kolację... Blee... Snif!Snif!!
- Nie łam się ziom. Przynajmniej ładne monologi nauczyłeś się układać, i spójrz, jakie ładne przejście ci w ścianie wyciąłem...
- Eche. Dzięki Maj-Niu-Blak-Frend! a33; powiedział krowotaur i z wywieszonym jęzorem i szczęściem w oczach wyszedł na spotkanie światu.
- Ale ja jestem biały...
- A ja jestem Edek! - krzyknął jeszcze i zniknął.
Wróciłem do Dniwecnira.
- Kiwikidolusie! Właśnie przebiegła tędy wściekła krowa!
- Taak. Wiem.
Stanąłem na krawędzi i popatrzyłem na las z góry.
-Spadaj Kiwikidolusie.
- Co? - obróciłem się i popatrzyłem na czarodzieja.
- Spadaj. - powiedział popychając mnie. Straciłem równowagę i zacząłem spadać z góry Łubudubudu...
XX
Leciałem. Choć bardziej trafnym określeniem było by tu - spadałem.
Głową wbiłem się w piasek. Chwiejnie wygramoliłem się z dołu o głębokości około 5 metrów i siadłem na niewidzialnym krześle. Potrząsnąłem głową by oprzytomnieć. Widziałem gwiazdy. I różowe słonie.
Przede mną majaczył jakiś stolik. Podniosłem z niego plik kartek i mimo, że wszystko wirowało zdołałem jakoś przeczytać słowo "Test".
Mimo ogromnej chęci puszczenia pawia zabrałem się do pisania. Test składał się z tekstu źródłowego i pytań do niego.
XXI
TEST:
Zadanie 1 i ostatnie. Przeczytaj uważnie poniższy wywiad i odpowiedz na pytania.
-Dzień dobry Panie Henryku!
- Elo ziomy. Pozdrawiam wszystkie laski!
-Tak...em...tego... Jest pan podobno jednym z najpopularniejszych pisarzy świataa33;
- Przez grzeczność nie przeczę.
- Jakie i kiedy nagrody pan zdobył, jeśli można spytać?
- Nie można.
- Eee...
- Nie, żartowałem! W 1905 roku zdobyłem nagrodę Bobla za powieść historyczno-humorystyczną "Qto Vadzi".
- Wiele pan podróżował. Czy te podróże natchnęły pana do napisania jakiś utworów?
- W Ameryce napisałem "Świecznika". W Afryce natomiast "W Buszu i na wsi".
- Jaki jest pana ulubiony gatunek literacki?
- Oczywiście hard S-F.
- Urodził się pan w 1846 r. a zmarł w 1916 r. Jak się pan czuje?
- Czuję, że żyje!
- Dziękuję za udzielenie wywiadu.
Rozmowę z duchem Henryka S. przeprowadził Jan S.
XXII
- Zdał. - powiedział Thor. - I co teraz?
- Teraz... - zaczął Wódz - Kiwikidolus zginie...
XXIII
- Hej, hej! - krzyczał Dniwecnir podchodząc do mnie
- Nie odzywam się do Ciebie.
- Ej, no człowieku! Przecież to wszystko było dla twojego dobra!
- Chciałeś mnie zabić dla mojego dobra?!
- No pewnie! Znaczy przecież nie chciałem cię zabić! Jak bym chciał cie załatwić, to już dawno byłbyś załatwiony!
- no... w sumie racja.
- A jak tam Ci poszedł test?
- Zdałem. - powiedziałem.
- Wierzyłem w Ciebie. W końcu jesteś De Czołsen Łan.
- Ma się ten urok osobistya33;
- Taak... Chodź muszę Ci coś pokazać.
Poszliśmy. Znaleźliśmy się w zielonym miejscu. Duże drzewa pochylone ku sobie tworzyły coś na kształt łuku zasłaniając błękitne niebo. Zwisające luźno konary sięgały mokrej, po wczorajszym deszczu, trawy. Przed nami wznosiła się, ku zasłoniętemu niebu świątynia. Zbudowana z kamiennych bloków z wyrytymi, nieznanymi mi, starożytnymi wzorami. Z ciemnego wnętrza wiało chłodem.
- To tu. - powiedział Dniwecnir.
W środku świątyni było ciemno, lecz jej środek oświetlało światło wpadające przez dziurę w suficie. Stał tam kamienny stół. A na stolea33;
- O. Tu jesteście. - powiedział wchodząc do, nazwijmy to, budynku Anonimowy Grzybiarz - Wódz...
Reszta słów Grzybiarza nie trafiła do mnie. Nadal, cielęcym wzrokiem wpatrywałem się w to co stało na stole. A była to Dłoń Glorii, The Hand of Glory.
Pędząca strzała o milimetry minęła Anonimowego Grzybiarza i z ogromną siłą trafiła mnie w ramię, zwalając z nóg...
XXIV
Strzała tkwiła głęboko. Wzdrygnąłem się, przypominając sobie jakie były metody leczenia w średniowieczu. A czasy te były zbliżone do czasów świata, w którym się znalazłem. Uświadomiłem sobie, że nawet nie wiem, jak ten świat się nazywa.
Grad strzał zalewał nas tak Potop Szwedzki.
- Co to ma być?! Znowu troszczysz się o moje dobro?
- Tym razem nie mam z tym nic wspólnego! - odkrzyknął Dniwecnir.
- Wisz czym jest Dłoń Glorii?
- To zasuszona dłoń wisielca, zatopiona w wosku, z której powstaje świeca. Właściwie użyta otwiera wszystkie drzwi, unieruchamiając mieszkańców domu. Daje światło tylko temu, który ją niesie.
- Coś w tym stylu. - potwierdził czarodziej. - Trochę eksperymentując zrobiłem z niej jeszcze potężniejszy artefakt! Teraz może przenieś nas do dowolnego miejsca w dowolnym czasie w każdej rzeczywistości czasu równoległego!
Dopiero teraz sytuacja wydała mi się idiotyczna. Jesteśmy na linii ognia, a gadamy o jakieś zaschniętej dłoni. Kolejna strzała przemknęła mi przed oczami. Uff.. Milimetry. Poderwałem się i skoczyłem ku Dłoni.
- Kiwikidzie! NIE...!!!!
Czułem jak Dniwecnir chwyta mnie za ubranie, lecz było już za późno. Dotknąłem Dłoni. POmyślałem o Domu. Zabłysło oślepiające zielone światło. Świat zawirował, a ja zostałem wessany. Czyżby Los wyciągnął do mnie pomocną dłoń?
XXV
Obudziłem się na podłodze. Więc to wszystko było snem? Te wszystkie przygody? Nigdy nie spotkałem Dniwecnira, Wodza ani Grzybiarza? Nie walczyłem z Grzesiem ani nie pisałem żadnego testu? Czyżby to wszystko, łącznie z Dłonią Glorii było tylko wymysłem mojej chorej wyobraźni?
Wstałem z ziemi i otrzepałem się z kurzu. Omiotłem pokój nietrzeźwym spojrzeniem.
Nie. To wszystko była prawda. Albo nadal śniłem. Pod ścianą leżał Anonimowy Grzybiarz, a pod stołem Dniwecnir. Podszedłem do okna i wyjrzałem. Tak to był mój świat. Samochody trąbiąc jeździły po ulicach. Ludzie byli normalnie ubrani, a powietrze było właściwie zanieczyszczone.
Pchany nagłym impulsem spojrzałem na szafkę obok łóżka. Tam, lekko świecąc, stała Dłoń Glorii...
Kontynuację przygód Kiwi Kida znajdziecie w opowiadaniu Boża Iskra.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
AnonimowyGrzybiarz · dnia 09.10.2008 08:39 · Czytań: 693 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora: