Impresje - Depresje - jego
Proza » Obyczajowe » Impresje - Depresje
A A A
Jeśli to jest życie,
wybieram śmierć!



(fragmenty)




Szacuje się, że około 1 do 2% populacji cierpi na pograniczne zaburzenie osobowości.
Nawet, jeśli to nie prawda, faktem jest, że wiele takich osób jako wyjście ostateczne upatruje śmierć i często ją wybiera. Kolejnym faktem jest, iż wyjątkowo trudno takim osobom pomóc.
Terapie trwają latami, a to wymaga niekiedy syzyfowego wysiłku.
Dlatego pamiętnik ten, stworzony z listów, dedykuję im r11; tym, którym nie mogę inaczej pomóc, jak tylko dać głos.







Zwierzenie

Ciągle jestem w szóstej klasie. Ciągle jestem dzieckiem w wesołym miasteczku targanym kolorowymi pokusami i nie wiedzącym, co wybrać.
Chciałbym stworzyć z tych listów książkę, ale nie wiem, czy wytrwam. Wątpię. Człowiek chyba zresztą jest tylko dziełem zwątpienia r11; boskiego. Bóg zdaje się zwątpił we własne szczęście, bo musiał mieć powód, by w tym czy innym czasie wymyślić, a następnie stworzyć człowieka. Niektóre egzemplarze mu się jednak nie udały.
Wszystko zaczyna się od wielkiego wybuchu. Najczęściej złości. Może WTEDY Bóg był właśnie porządnie wkurzony?. Może uprzytomnił sobie własną samotność i zapragnął większego towarzystwa? Tak, na pewno tak, Bóg istotnie ma coś z człowieka. A człowiek, czyli ja, jest samotny, i by jakoś się przed tą samotnością uchronić pogrąża się w sobie samym, zamyka w sobie i o sobie tylko myśli r11; nie dla samego egocentryzmu, ale wyłącznie z powodu cierpienia. Cisi ludzie zawsze cierpią.
Pierwszy raz zamiast słowa JA użyłem bliższego mi CZŁOWIEK na pierwszej wizycie u terapeuty. rBo człowiek nie może tak dłużej wytrzymywaćr1;, mówiłem i słyszałem w odpowiedzi: rCzłowiek, czyli kto?r1;. No tak, ja. W moim słowniku ja nie występowało, a jeśli już, to bez znaczących konotacji osobistych ani identyfikacyjnych. Moje imię mogło równie dobrze nie istnieć. Za to bez kartek nie mogłem się obejść r11; tylko z nimi mogłem się dzielić największą słabością: słabością do samego siebie. Znacie te historie alkoholowych rodzin, wiecie, jak to bywa i pewnie domyślacie się części mojej opowieści.
A ja, jak nikt, będę się bawił, czy odgadniecie prawidłowo. Narcyzm to jedynie skromny wierzchołek góry lodowej. Kiedyś nawet napisałem wiersz o samym sobie. Pardon, nawet dwa, lecz okazuje się, że potrzebuję całej książki. Czemu?
Zaniedbanie to klucz do wszystkich moich zagadek. I powiedzieć by można, że cała historia pozbawiona została już sensu, jednak zagadki wcale nie doczekały się rozwiązania. Ponadto sens w ogóle nie istnieje. Jak ja. A zatem na spotkaniach z psychologiem dowiedziałem się, że mam problem. Każdy jakiś ma, ale nie każdy jest swoim największym problemem. Miałem (jakiś tam) dom, rodzinę, znajomych, niejakie sukcesy. Mogłem być szczęśliwy, ale sam sobie przeszkadzałem.



List 1

Kochana Pani Doktor,

Jest 17 czerwca 2006 roku, godzina 01.06. Właśnie zaczynam spisywać, co następuje:
Nadeszła kolejna z tych bezsennych nocy, kiedy to nie mogąc zmrużyć oka od paru godzin, błąkam się we własnej pościeli, choć wstałem dziś wcześniej niż zazwyczaj, licząc po długim i pełnym słońca dniu na dobry sen.
Wstałem z łóżka. Ruszyłem do kuchni celem zrobienia jakiegokolwiek wysiłku. Kusiła mnie znów gwarancja spokojnego, głębokiego, jakby natchnionego snu zawarta w Stilnoxie. Znam ten medykament. Wiem, co potrafi ze mną wyczyniać. Przeklęty, lecz błogosławiony. Tylko dzięki niemu mogłem naprawdę się wyspać. Nic nie było w stanie wybić mnie wówczas z rytmu ciemności. Tonąłem w słodkim uczuciu, gdy cień bezwiednie opadał wraz z powiekami na świadomość istnienia. Tak subtelnie, tak gładko umykałem zupełnie nie przeczuwającemu nic wszechświatowi.
Teraz pocę się niby na zimno. Zapadam w sen na niby. Naśladuję go. Ale na przekór porze, zmęczeniu i wszelkiej racjonalności, niechętnie czuwam, wypowiedziawszy już wszystkie zaklęcia, które mogły by pomóc. Sen oszukał mnie, choć nie dryblowałem z nim wcale. Bezkresne lawirowanie. Próbuję uśmierzyć ból przytomności oczekiwaniem. Na próżno. Staję przed oknem. Dookoła ziemista przestrzeń. A w moich oczach błyska się.
Leki odstawione dawno przykrywa leciutka jak pierze siwa warstwa kurzu. Zwiewam ją silnym podmuchem i wyciągam z opakowania srebrny listek. Zamigotał przed moimi oczyma. Wiem, że nie powinienem. Wiem, że nie mam wyjścia. Rankiem przyjdzie mi jednak obudzić się, a jeśli nadal będzie tak, jak jest, to prawdopodobnie utracę orientację w tym, co zmierzchem, a co świtem.
Droga Pani Doktor, musimy podjąć kroki, bo widmo wyczerpania stoi przede mną, patrzy ordynarnie, grożąc suchym palcem i jeszcze bardziej uschniętym sumieniem, kiedy mnie naprawdę chce się spać!

Pacjent 85632319954, 17.06.06 r., godz. 02.13



Wołanie


Nigdy nie myślałem, że do tego dojdzie: że napiszę list do swojego terapeuty. Ale sama mi to Pani doradzała, więc niech będzie. Zresztą nie mam innego wyjścia, choć wolałbym o tym porozmawiać.
Znajduję się teraz na skraju załamania, ale walczę z tym, także tym listem. W zasadzie nie wiem, co napisać, bo w głowie kotłuje mi się taki chaos, przeżywam tyle złości, lęku, a przede wszystkim przygnębienia, że nie wiem, czy zdołam wydobyć z siebie rzeczowe informacje. Spróbuję.
Jak Pani wie od około trzech miesięcy rozmawiam przez Internet z pewnym chłopakiem. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy, a niedawno nawet się spotkaliśmy. Nie mógłbym chyba wyobrazić sobie lepszego spotkania. Arek okazał się nie tylko przystojny, lecz nade wszystko czuły, niesamowicie wrażliwy, nieco tajemniczy, trochę zwariowany i bez zwątpienia czarujący; działa na mnie jak balsam. Oczywiście ma sporo wad i to niemałego kalibru: jest bardzo narcystyczny, miałem wrażenie przez jakiś czas, że staram się bardziej od niego, że trochę jakby mnie nie zauważa, ale powiedziałem mu o tym i zdaje się wziął sobie to do serca. W łóżku, tj. w seksie, jesteśmy komplementarni. Nie wierzyłem, gdy mówiła Pani, że można pogodzić te dwie sfery i można się dopełniać zarówno seksualnie, jak i emocjonalnie, ale teraz musiałem uwierzyć. Tak, wiem, trochę szalejemy: zbyt gwałtownie przebiega moja znajomość z Arkiem i właśnie mu o tym powiedziałem. W pewnym momencie naszej rozmowy poczułem, że jednego mi brakuje w relacji z Arkiem r11; wspólnoty intelektualnej, ale pomyślałem, że nie można mieć wszystkiego, a ponadto jeszcze tak dobrze Arusia (tak do niego mówię) nie znam. Szkopuł w tym, że dają o sobie znać moje problemy psychiczne (jak ja nie znoszę tak tego określać!). Dość szybko poczułem, że ja Arka mogę pokochać, ba!, że może nawet już go w jakimś sensie kocham. Zdaję sobie sprawę, że to nie może być prawda, że potrzeba na to czasu, dlatego postanowiłem o tym powiedzieć Arkowi. Zrozumiał, choć i jemu zrobiło się nieco przykro. On ma w sobie coś niesamowitego i nie jest to bezpodstawna opinia: gdy byliśmy w parku rozpłakał się, gdy mu powiedziałem, że wyjeżdżam za granicę i nie wiem, co robić z moim życiem towarzyskim teraz, gdy poznałem jegor30; Ze łzami w oczach powiedział mi: możesz się spotykać z innymi, uprawiać seks, robić, co chcesz, ale chciałbym, żebyś po prostu był, żebyś był moim kolegąr30; To były najpiękniejsze słowa, jakie w życiu usłyszałem. Ale sielanka nie może trwać w nieskończoność.
W jednej sekundzie, w zasadzie ni stąd, ni zowąd, wydało mi się, że Arek jest mi kimś obcym, że nic mnie z nim nie łączy, że jakbyśmy zerwali kontakt, to nic by się nie stało. Chwilę potem gorzko zapłakałem. W sumie na tą myśl nadal mi się chce płakać. Nie wiem, może to wszystko dlatego, że daje o sobie znać napięcie, jakie wytworzyło się w tej bliskości, może było dla mnie tego wszystkiego za dużo, a może Arek nie spełnia moich potrzeb, jakbym chciał, może on jednak nie jest spełnieniem moich nadziei, może on nie jest tym jedynymr30;? Nie wiem. Nie mogę tego dziś wiedzieć i nieprędko się dowiem. Chcę go poznawać, spotykać się z nim, czasami za nim mocno tęsknię. Czuję, że z wzajemnością. On mi też o tym mówi. Wiem, że nie będzie nam łatwo z moimi problemami i z jego też. Mówi, że sam podejrzewa u siebie to, na co cierpię ja - zaburzenia osobowości. Jego mama umarła po walce z chorobą (stwardnienie rozsiane), gdy miał 13 latr30; Nie chcę go opuszczać. Czasami tylko potrzebuję pobyć sam. Myślę, że on to nie bardzo rozumie, ale myślę też, że potrafiłby zaakceptować. I tak już wiele moich złych cech zaakceptował i jestem mu za to niewypowiedzianie wdzięczny.
Czuję silne napięcie. Znów chcę uciec. Jednocześnie nie chcę. Chcę zostać.
Najgorsze jest to, że ponownie zdało mi się, że ja jednak nie potrafię kochać, że już umarłem. Znowu chciałem umrzeć. Czuję się jak najprawdziwszy świr. To mnie boli, męczy i przytłacza. Nie chcę o tym mówić Arkowi, bo wiem, że by go to dobiło. On stał się dla mnie bardzo ważny, a i ja dla niego też. Boję się jednak rozczarowania. Możliwe, że on również, choć mniej świadomie. Jest mi bardzo, bardzo ciężko. Nie sądzę, abym mógł dziś spać. Próbowałem odnaleźć jakiś kontekst, powód, dla którego znalazłem się w tym stanie, ale nie potrafię dostrzec nic wyraźnego. Palący smutek r11; to jedyne, co dostrzegam wyraźnie.
Kiedyś powiedziała mi Pani, że wiadomo, co jest ważne: życie, miłość. Ale to były Pani słowa. Ja chyba nadal nie bardzo wiem, jak jest z tym u mnie. Chciałbym, żeby to było łatwiejszer30;
Myślę, że jestem chory.
Na pewno przygnębiony.



List 4

Oh, ten wyjazd był błędem. Fakt, że jestem niemal na półmetku, ale już to wiem. Podczas samotnych (a czuję się tu niezwykle samotnie) nocy uświadomiłem sobie, że jestem jednym wielkim fałszem, że nic nie mam, tylko złudzenia: złudzenia, że chcę śpiewać, złudzenia, że chcę zostać znanym pisarzem, kiedy tak naprawdę nie chcę. Gdybym chciał, pisałbym. Nie odkładałbym każdej myśli na bok, a później o niej zapominał. Ale to nie wszystko. Najgorzej oczywiście wygląda sprawa mojej relacji z Arkiem. Tęsknie za nim przeraźliwie, lecz z drugiej strony r11; i to mnie martwi r11; miewam fantazje erotyczne z innymi facetami... Nie wiem, czy kiedy wrócę powinienem mu o tym powiedzieć? Nie umiem ocenić, czy to się kwalifikuje jako zdrada. Dużo o tym myślałem, na przykład skąd się biorą te fantazje. Różne interpretacje podsuwa mi głowa: na przykład złość r11; na to, że pojawienie się Arka przy całym dobrodziejstwie uniemożliwiło mi inne seksualne plany, a także fakt, że seks stał się dla mnie tak niezbędny z jakichś powodów, że bycie w monogamicznym związku stało się wyjątkowo trudne. Co gorsza mam same problemy w relacjach z nowymi, poznanymi tutaj ludźmi. To znaczy nie tylko problemy, ale jakoś te złe momenty głównie zaprzątają mi głowę. Zwłaszcza, że wczoraj miałem wybuch złości na koleżankę, z którą przyjechałem tu do pracy. Poszło o to, że przyjechaliśmy razem, więc oczekiwała, że będziemy razem pracować. Tak w sumie jest, ale gdy miała dzień wolny, pytano nas, czy chcemy pracować na nocki (a to większe zarobki). Wpisałem się na listę, ale zupełnie zapomniałem o mojej koleżance. Po prostu o niej nie pomyślałem wtedy. Powiedziałem jej o liście zaraz po powrocie do domu. Byłem przekonany, że następnego dnia będzie mogła się wpisać. Nie mogła. Niestety okazało się po jakimś czasie, że ja dostałem się na nocki, więc ona jest na mnie wściekła, że jej nie wpisałem. Mieliśmy wczoraj niezłą kłótnię. W sumie dawno takiej nie mieliśmy. Powiedziałem jej, że nie jest moją żoną i nie mogę o niej non-stop myśleć. Odwdzięczyła się słowami, że jestem samolubny i że ona by mnie na pewno wpisała w takiej sytuacji. Poczułem się fatalnie. Zresztą nadal się tak czuję. I pewnie będę czuł się długo, bo razem mieszkamy. Miałem już stąd uciec, tj. zmienić lokum, ale wtedy została by w ogóle na lodzie, a wcale nie chce jej tego robić. Najgorsze jest to, że wynika z tego, iż ciągle myślę przede wszystkim o sobie, że wziąłem ją tylko dla towarzystwa, by uniknąć zupełnej samotności, że zrobiłem to może nieświadomie, ale jednak instrumentalnie. Nie wiem, może właśnie taki jestem i inny być nie umiem. Przeprosiłem ją, ale po fakcie. Zresztą sam nie wiem, co myśleć. Nigdy specjalnie nie lubiłem, jak ktoś się mną specjalnie zajmował (lubię to wyłącznie u Arka, ale on z kolei z tym przesadza). Sam specjalnie tez nie lubię brać odpowiedzialności za innych. Boję się, jak daleko mogę się posunąć ze swoim narcyzmem i egocentryzmem oraz z frustracją. Może i byłem wobec niej nie w porządku, ale miałem na pewno świadome bardziej lub mniej powody. Jestem trochę zły, że myślała, że będę jej matkował, tzn. zajmował się wszystkim, że będziemy zawsze razem mieszkać, pracować itd. Tak naprawdę mam mieszane odczucia, jeśli idzie o tę sprawę. Ale nie jest mi za dobrze i zastanawiam się często, czy wytrwam ten wyjazd. Bez pomocy i wsparcia psychologa jest mi trudno, a chyba jeszcze bardziej doskwiera mi brak Arka. Będąc tu sam uświadamiam sobie pewne rzeczy, które wychodziły na wierzch także w trakcie pracy w grupie na Gdańskiej (czasami tęsknię za tym okresem). Nie lubię tej części siebie, która domaga się zainteresowania, za dużo mówi o sobie, czasami jest nieszczera, fałszywa, która czuje się źle, jest zazdrosna, gdy ktoś inny dostaje tego zainteresowania więcej niż ja. To mnie zasmuca, bo wiem, że to istnieje, może nawet wiem czemu, ale nie umiem się tego pozbyć. To jest okropne, bo najpewniej uniemożliwia mi satysfakcjonujące relacje z innymi ludźmi, a przecież nie miałem na to wpływu, że taki się stanę. Jeszcze bardziej boję się, że mogę skrzywdzić przez to Arka w jakiś niekontrolowany i nieświadomy sposób. Ale przynajmniej tu, w Anglii, zaczynam doceniać, co miałem w Polsce.



List 5

Od czasu ostatniego listu ciągle zastanawiam się nad moimi uczuciami do Arka. Sprawy nie ułatwiają moje nie zrównoważenie i sprzeczne myśli. Piszę, bo jestem pełen niepokoju i strachu po dzisiejszej rozmowie. Chodziło o list, który napisał, tzn. opowiadanie r11; ja liczyłem, że będzie o mnie (tak myślałem odkąd zaczął o nim mówić), więc mu powiedziałem o swoich nadziejach, ale prędko rzuciłem rnic, nieważner1;. Wtedy on ni stąd, ni zowąd powiedział: rkurwa, co jest nieważne?r1;. Zabolało. Znów poczułem jego agresję skierowaną do mnie. Boję się jej z wiadomych powodów. Zresztą nawet bez względu na nie i moje doświadczenia rodzinne agresja budzi we mnie strach, bo jest obiektywnie niebezpieczna. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że ja też mam z agresją spory kłopot i myślę nawet o podjęciu jakiejś specjalnej terapii w tym kierunku (np. grupowa terapia złości), bo jest dla mnie wskazana. Przed chwilą płakałem, bo czuję coś silnego do Arka r11; może to tylko miłość przyjacielska, sam nie wiem, jednak czasami mam myśli, że powinienem z nim zerwać: chcę być bardziej jego przyjacielem niż partnerem, ponieważ obaj mamy duże problemy i bycie razem może być niesamowicie trudne (czasami już jest). Moje zrozumienie dla jego problemów emocjonalnych nie wystarcza chyba i raczej nie wystarczy, bo Arek nie ma motywacji do zmiany. Dowiedziałem się, że jego poprzednie pójście do psychologa było spowodowane namowami jego byłego chłopaka. Podejrzewam, że Arek sam tego nie chciał, ale poszedł do terapeuty z powodu strachu przed odrzuceniem. Nie wiem, co robić. Myślałem już nawet, że sięgnę po jakąś literaturę specjalistyczną i sam spróbuję mu pomóc, ale przecież nie jestem psychologiem i nie powinienem robić takich rzeczy. Dotychczas po prostu dzieliłem się z nim moimi doświadczeniami, które były dość podobne do jego, lecz to chyba za mało. Nie sądzę, bym umiał mu właściwie pomóc i nie sądzę, by nasz związek mógł rozwinąć się jak należy, kiedy obaj mamy takie problemy. Bo w mojej relacji z nim wychodzą moje własne problemy z osobowością. A może pewnych rzeczy nie da się zmienićr30; Może już zawsze będę analizował innych i wskazywał drogi innym, tylko nie sobie, bo to zbyt trudne? Może nie mogę być z nikim, albo wyłącznie z kimś, kto też ma problemy? Jestem chyba wściekły na Arka, siebie, na ludzi, na wszystko. I wcale nie widzę końca tej mojej złości. Często przeraża mnie sam jej ogrom. A wszystko dlatego, że nie wiem, co to miłość, że nie zaznałem jej wtedy, kiedy powinienem. Znów myślę o skończeniu ze sobą. Po co światu kolejny rpsychopatar1;? Kiedy przestanę nienawidzić i czuć tę okropną agresję? Kiedy przestanę odczuwać stan, że najchętniej to bym kogoś zabił? (Nawet jeśli to jedynie przenośnia). Na razie obżeram się cukierkami, odpływam do wspomnień, kiedy byłem mały i jako tako szczęśliwy, nieświadomy pewnych spraw, a może po prostu inny r11; nie tak zły, jak obecnie. Nie wiem, czy świat ma dla mnie miejsce i czy będę potrafił je znaleźć. Zaczynam też wątpić, czy będę w stanie przestać być tak egoistycznym i egotycznym człowiekiem; może lepiej zostać sam i żyć gdzieś na uboczu?
A może to Arek nauczy mnie czuć, nie myśleć?



List 6

Nie wiem od czego zacząć. Od niedawna pracuję na nocki, więc czuję się nieco dziwnie, ale nocki to nie jedyny powód. Poczucie osamotnienia nadal mi towarzyszy i chyba znów walczę z depresją na rseksualne sposobyr1; (fantazjuję głównie o seksie z innymi facetami, rzadziej z Arkiem). To mnie bardzo niepokoi, bo nie do końca wiem, skąd się to bierze. Ale dziś mój niepokój osiągnął szczyt. Właśnie rozmawiałem z Arkiem. Był rozgoryczony i przede wszystkim zły na swoje zapalenie języka, a pewnie i na inne rzeczy, może na moją nieobecność. I zanim przejdę do dalszej części rozmowy, muszę wyznać coś, co rzuci pewne światło na sprawy natury seksualnej. W liście chyba łatwiej mi powiedzieć, że lubię rzabawyr1; sado-maso, ale tylko te lżejsze. W zasadzie odkąd pamiętam mnie to podniecało i z Arkiem także gram zwykle uległego, a on dominującego. Mam także fetysz, ale to chyba nie jest tak ważne. Byłem nawet raz w tej sprawie u seksuologa, a ten zapytał mnie, czy to w ogóle jest mój problem r11; czy mi źle z moimi upodobaniami erotycznymi? Dotarło do mnie wreszcie, że nie. Wtedy tak mu powiedziałem. Ale dziś wszystko się zmieniło, albo tak mi się zdaje. Otóż Arek w dzisiejszej rozmowie stwierdził, że jest bardzo wkurzony i chciałby się na mnie wyżyć. Te słowa mną wstrząsnęły. W zasadzie nie wiem, co o tym myśleć. Zaczęliśmy rozmawiać, jakby to zrobił, tzn. w jaki sposób by się wyżył. To, co powiedział nie było dla mnie nowością r11; robiliśmy to wcześniej. Podniecało mnie to i nadal podnieca. Ale doszła tym razem refleksja r11; boję się bowiem o jego i moje rzeczywiste uczucia. Najbardziej obawiam się, że to nie miłość z jego strony, a jeśli miłość, to niewłaściwie pojmowana. Boję się, że bardziej mu zależy na wyżyciu się, na wyładowaniu agresji r11; a wiadomo, że tego nie chcę w taki sposób, jak np. w mojej rodzinie robił to ojciec. Boję się teraz powtórki. Seksualność jest dla mnie ważna i dla Arka też. Jest nam dobrze, ale gdy zaczynam myśleć o tym, że on tylko chce mnie skrzywdzić, wyżyć się, robi mi się przykro, jestem w dużym lęku i niepokoju. Kiedyś to było łatwiejsze r11; gdy umawiałem się z kimś na tego typu seksualne gierki, nigdy nie było związku emocjonalnego. Po prostu spełniałem swoje potrzeby erotyczne. Tym razem ten związek jest i trochę przeszkadza w osiągnięciu i zadowolenia seksualnego, i tego natury emocjonalnej. Czuję, że będę teraz długo nad tym myślał. Czuję też, że nie bardzo jest z tego wyjściem, a moje mieszane uczucia też nie ułatwiają rozstrzygnięcia sprawy. Zresztą sam nie wiem, jakie by ono miało być. Z jednej strony chcę pozostać uległy, a z drugiej r11; chyba po prostu kochany, doceniany. Sam już nie wiem, o co idzie. Czy da się to pogodzić, czy też nie. A może podświadomie nie chcę być uległy? Choć przecież sprawia mi to przyjemność.. Cóż, chyba nieprędko to rozwiążę, ale na pewno będzie o czym rozmawiać na terapii.


List 7

Ten list napisałem niespełna 24 godziny po poprzednim. Wszystko we mnie pulsowało. Ochłonąłem dopiero przy lekturze r11; jakiś czas temu zacząłem czytać rSilent boyr1;, opowieść terapeutki o chłopcu, który na wiele lat przestał mówić. Oczywiście z nikim innym nie mógłbym się zidentyfikować. Ale pomijając to, zacząłem myśleć nad tym, czego potrzebuję i oczekuję od związku r11; zdecydowanie na pierwszym miejscu jest miłość, tyle że miłość bardziej matczyna, opiekuńcza, ta, której w zasadzie nie zaznałem i przez którą mam problemy, jakie mam. Jednak wydaje mi się, że nie mogę takiej oczekiwać od chłopaka, bo przecież to nierealne, a może nawet nie w porządku. Wiem, że Arek oczekuje tego ode mnie; lubię się nim opiekować, ale czasami sam czuję się zaniedbany przez niego. A przecież długo tak nie możnar30; Wcześnie stracił matkę, niemniej ja też mam potrzeby i niekiedy wątpię, by on mógł je zaspokoić. A jeszcze bardziej boję się, że kiedyś stanę się jakimś wampirem emocjonalnym, który jedynie zaspokaja swoje potrzeby, niedobory przy pomocy miłości innych, sam nie umiejąc za wiele dać, nie umiejąc kochać. To jest całkiem możliwe. Nie umiem znaleźć w tym równowagi. Nie wiem, czemu zawsze popadam w skrajności. Tak czy owak niepokój rośnie i samopoczucie marne. Arka, mam wrażenie, niewiele to jednak obchodzi. Sam już nie wiem, czy nie lepiej było dla mnie puszczać się i nie wiązać się z nikim uczuciowo. Znów próbuję jakoś odwlec depresję na różne swoje sposoby. (Nadal fantazjuję o seksie z innymi, ale na fantazjach się kończy). Pewnie gdybym był sam, tzn. bez Arka, robiłbym to. Co gorsza, pojawiły się też wątpliwości co do mojej tożsamości. Nie znoszę czuć się, jak głos oderwany od ciała, ale tak właśnie głównie się czuję i nie widzę na to rady. Wszystko we mnie jest niepewne: nie wiem, co należy do mnie, a co jest sztuczne; może wszystko jest sztuczne, ale jest i tak moje, bo niczego innego nie mam. Nie wiem nawet, czy lubię czytać książki, czy po prostu tak sobie wymyśliłem. Dziwne uczucie. Nie ma dla mnie czegoś takiego jak Ja. Jestem wszystkim i niczym. Mózgiem, który przemawia, sam nie wiedząc, czy mówi prawdę. Kto mi pomoże i rprzyczepi ten głos do ciała?r1;. Inaczej nie umiem tego stanu określić. Jestem lub mnie nie ma. Zastanawiam się, czy nie będzie lepiej, by najpierw zająć się moimi problemami z samym sobą, a dopiero później wchodzić w jakiejś bliższe relacje z innymi.



List 8

Od jakiegoś czasu bez widocznego dla mnie powodu nie mogę się wyspać, jakiś niepokój sprawia, że jestem lekko zdenerwowany (jeśli tak można to nazwać), po prostu niespokojny do tego stopnia, że wręcz rzucam się w łóżku. Nie mam pojęcia o co chodzi. Wiem, że bardzo chcę wrócić do Polski, ale zostały mi jeszcze tylko trzy tygodnie i jakoś dam radę. Największym problemem jest chyba moja relacja z Arkiem. Cóż, wydaje mi się, że z nim zerwęr30; Niezupełnie może, bo chce zachować z nim ciągły kontakt, zależy mi na nim bardzo. Nie chciałbym, żebyśmy obaj odgrywali zastępczy związek. Wszystko między nami stało się zbyt szybko, bo obu nam tego bardzo brakowało i tak bardzo tego chcieliśmy. Zacząłem nad tym myśleć i szybko doszedłem do wniosku, że brakło mi w relacji z nim swobodnego i spokojnego poznawania się r11; czyli po prostu randekJ Lubię randkować, zwłaszcza z kimś, kto mi się podoba. Cóż r11; czy Arek mi się podoba? Tak, chyba, ale faktem jest, że dość szybko zacząłem znów myśleć o seksie z innymi. To mnie najbardziej zaniepokoiło. Zdaje się, że rzeczywiście nie jestem gotów do związku opartego na wyłączności. Kto by pomyślał.. zdawało mi się, że tego właśnie chcę. Górę wzięły chyba nierealne i infantylne pragnienia posiadania kogoś niesamowicie przystojnego, eleganckiego, dowcipnego, obeznanego, lecz zarazem pokornego, kochającego czule partnera, który może nawet w ogóle nie występuje w przyrodzie. Zawsze chodzi chyba o wybór, decyzję z kim się jest, z kim chce się być, a ja jej jeszcze nie umiem podjąć. Nikt nie ma samych zalet, ale chyba chodzi mi o kogoś, kto ma jak najmniej wad. Od Arka odpycha mnie nieco jego zwykle ukryta, ale często przejawiająca się w wielu sytuacjach agresywność, także brak pewnej erudycji, oczytania, a ostatnio do szału doprowadzał mnie wierszykami wysyłanymi na telefon rodem z podstawówkir30; Złapałem się za głowę, że facet 26letni może pisać podobne bzdety takim językiem, że hejr30; Już wcześniej mi to przeszkadzało. Na przykład z Darkiem w zasadzie każda rozmowa mnie fascynowała w jakimś stopniu, zawsze jakoś intelektualnie czułem się bardziej spełniony niż w rozmowach z Arkiem. No i Arek jest chyba jeszcze bardziej zamknięty. Ale mimo tych wad bardzo chcę, byśmy nadal zostali przyjaciółmi. Jest mi bliski i potrzebuję go. Boję się, że jeśli mu powiem, że chcę być wolny, on nie do końca zrozumie, a przede wszystkim zamknie się przede mną, załamie i ograniczy kontakt. A ja chcę się z nim spotykać. I chcę być dla niego wsparciem, jak i chcę wsparcia do niego. Kłopot w tym, że nawet będąc z nim czuję się nieraz samotny, bo nie mogę mu wszystkiego powiedzieć. Chyba by nie zrozumiał jak sądzę. Pewnie nikt by nie zrozumiał. I tego obawiam się najbardziej - że zostanę wiecznie sam, nigdy nie poznam tej właściwej osoby, bo też nie wiem nawet, co naprawdę znaczy kochać.



List 11

Kończę z ludźmi!

To mnie przerosło. Chodzę martwy. Na życie nie starcza mi już sił. Ten ból otępia. Ile jeszcze szans będę musiał zaprzepaścić? Sytuacja jest patowa, a permanentny stan nie daje się nawet zaleczyć. Należało podjąć decyzję. Oto i zdecydowałem! Z odmętów mnie wyrwano i tamże muszę powrócić. Nieustanne koło złamanych serc czas przerwać! Z biciem kolejnych gongów - zejść z pogranicza. Poznać życie i odłożyć je na bok. Nigdy zresztą nie było moim przeznaczeniem. Cierpienie jest wszystkim, co Bóg ma mi do zaoferowania. Życie nigdy nie było moim przeznaczeniem.

Jeśli tak wygląda ludzka egzystencja, wolę śmierć.
Wracam do siebie.



Pożegnanie


Śmierć musi być straszna, ale ciągle wydaje mi się najlepszym rozwiązaniem.
Powiedzą może o mnie kiedyś rtragicznie zmarłyr1;, lecz to nie śmierć, a moje życie było rzeczywistą tragedią.
Jakkolwiek by mnie nie sklasyfikowano: DDA, borderline, czy też po prostu kolejna ofiara depresji i samotności, najtrafniejszym określeniem jest chyba egocentryzm. I to nie tylko ze względu na sposób rozwiązania swoich problemów.
Tam, gdzie kończą się ludzie, świat, zaczyna zaś rjar1;, koniec jest bliski. Ja już się skończyłem.
Grono psychologów naiwnie wierzących w siłę człowieka mam nadzieję przekonać kiedyś do tego, że istnieje pewien próg potrzeb, które muszą zostać w odpowiednim czasie zaspokojone r11; w przeciwnym razie egzystencja biegnie ku zatraceniu.
Jeszcze niedawno powiedziałem sobie, że można pokochać życie ze sobą i dla siebie, dziś, teraz, czuję, że choć to prawdopodobne, nie jest moją drogą i nie chcę, aby stało się. Niestety stało się. Łudziłem się, że coś lub ktoś odmieni cały ten bezsensr30;
Zabawne, że jakaś część nadal usilnie próbowała zmusić mnie, bym pisał, bym uczył się na egzaminy. Ta część prędzej czy później zawsze przegrywa w takich przypadkach.
Czasami zdaje mi się, że urodziłem się po to, żeby pisać. A może tylko po to, by napisać te kilka słów pożegnania? Nie mam jednak zbyt wiele do powiedzenia.
Odkąd utraciłem kontakt i zainteresowanie innymi, straciłem siebie. Ale to było nieuniknione.
Pomyślałem raz, że Bóg chyba minął się z powołaniem, przestałem wierzyć w Jego dobroć r11; być może dlatego, że straciłem własną. Niemniej, czy ma jeszcze uzasadnienie poszukiwanie Winnego Niesprawiedliwości?
Najgorsze, że tam, dokąd idę, podążać muszę sam, nawet bez własnego cienia...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
jego · dnia 10.10.2008 03:02 · Czytań: 718 · Średnia ocena: 3,5 · Komentarzy: 3
Komentarze
ginger dnia 10.10.2008 03:41 Ocena: Bardzo dobre
Ufff... Przebrnęłam... Ciężko było ze względu na krzaczki - za dużo, żebym poprawiała - gdzieś jakichś ogonków brakuje... Ale to można poprawić. Poza tym mnóstwo powtórzeń. Radzę coś z tym zrobić, bo drażni.
Co do samej treści... Niezła. Podoba mi sie pomysł, podoba mi się forma. Zrobiłeś coś trochę innego, i to przypadło mi do gustu. Gdzieś tam widziałam jeszcze jeden Twój nadesłany tekst, aż jestem ciekawa, co tam napisałeś... ;)
Ten na plus, zdecydowanie (tylko naprawdę go zedytuj).
jego dnia 10.10.2008 11:29
dziękuję za przebrnięcie i - mimo krzaczków - podobanie:)

tak, to prawda-ogonków i innych rzeczy może braknąć (czasami celowo), heh, ale dlatego to wersja surowa, eksperymentalna.

do prozy daleko jeszcze. pozdrawiam
lina_91 dnia 10.10.2008 11:49 Ocena: Dobre
Formatowanie. Numer jeden. Numer dwa - bledy sa, coo irytuje. Pomysl taki sobie, forma ciut lepsza. Za oryginalnosc niech bedzie 4.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty