Leżę z muzyką i koniaczkiem. W lękowym stanie, bo w jakim? I Światło mrugnęło. Te obok mnie, ta lampka dzięki której przed ciemnym uciekam. Za oknem coś zapiszczało, jakiś alarm samochodowy tylko nie w samochodzie. Serce zabiło mi szybciej, przez ułamek sekundy krew na urwanie łba w tych żyłach. A później spokój. Tak, wiem, przerwa w dostawie prądu. Jakiś kabel chciał odpocząć, albo kazali mu odpocząć.
Chwilowy ten spokój, bo zaraz później coś o Putinie w radio. Że mu zbrzydło, że mu popjerdoilo sje, że atakji na maja matka szykuje. Walczyć, nie walczyć? Uciec, nie uciec? Nie jest to ważne miśku - mówię do siebie - bo i tak tylko gołębiem jesteś.
I ta myśl o locie. Wejdę na zegar po drabince i jak kukułka wybiję dwunastą. Napiję się, dogonię spokój, a później jako jego ostoja za okno wyfrunę. Ale zamiast nad miasto, to pod okno od razu. Hacząc już o popielniczkę na parapecie, zrywając moskitierę i jako ten nielot a nie ostoja pod oknem leżę.
Leżę, bo tak mi dobrze. Nie wstaję, bo nie mam po co. Słyszę swoje radio jak gra z domu. Przed wyfrunięciem zapomniałem wyłączyć. Jednak wstaję, chcę iść do domu ale kluczy nie mam. Klucze w środku. Muszę wejść oknem, albo wlecieć oknem. Macham rękami, tak żeby się odbić od ziemi, ale przypominam sobie żem nielot, że nawet nie gołąb, struś kurwa, i przestaję.
Znowu coś zapiszczało, patrzę do góry; lampka mrugnęła.
Idę, nie do siebie, a przed. Z nogi na nogę bo tak lubię najbardziej. I te fugi z ziemi między płytkami chodnikowymi omijam z przyzwyczajenia. Skaczę po tych płytkach i widzę siebie, patrząc z boku, jako metaforę siebie samego. Zagotowało się we mnie, bo ileż można siebie oglądać. Ile skakać?
Idę już spokojnym krokiem, jako że nie stać mnie na cierpliwość, wymyślam gdzie idę i z nogi na nogę w to miejsce.
Nie stać mnie też na to gdzie idę, więc nie idę. Wracam do domu.
Po rynnie, bo jak? Wchodzę, a tam sąsiadka przez okno, że kabel jej od internetu urwę. Muszę wejść - odpowiadam - bo klucze zostawiłem jak wyfruwałem. Kiwa głową, że rozumie i wraca do siebie. A ja po tej rynnie do domu. Później na parapecie ta myśl o locie; może znowu spróbować? Ale nie. Mądrze wracam do domu, po drabince wchodzę na zegar i wybijam trzynastą.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt