Chciała jak najszybciej uciec z miejsca zbrodni. Zbiec, zapomnieć i żyć dalej.
To co się przed chwilą wydarzyło, było chyba najgorszą rzeczą jaka się w jej krótkim życiu przytrafiła. Już czuła, jak wyrzuty sumienia nie dają jej normalnie oddychać. Jednak targało ją jeszcze inne uczucie – błogi spokój. Pomimo całej okropności tego wydarzenia, pomimo tego, że musiała kogoś bardzo skrzywdzić i zostawić dogorywającego w całej swojej beznadziejności i niemożności uzyskania od kogokolwiek pomocy, było ono uczuciem wyzwalającym.
To co było między nimi nie da się opisać jednym słowem. To było jak wybuchowe połączenie właściwości nitrogliceryny. Z jednej strony leczyła, a z drugiej niszczyła. Z niewyobrażalna siłą. Na początku myślała, że ten związek jest jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny, czysty i nierozerwalny – jasna strona zastosowania nitrogliceryny. Był dla niej jak lekarstwo na wszystkie rany, które posiadała. Na wszystkie cierpienia, troski, uprzedzenia, wątpliwości i smutki. Jednak coś zaczęło się psuć. Przedawkowała lek. Coraz większe jego stężenie stawało się toksyczne. Truło ją komórka po komórce, uczucie po uczuciu, i nagle ze zdrowej dziewczyny stała się jeszcze większym wrakiem człowieka niż była poznając jego.
Pierwsze spotkanie nie opływało w spektakularne, wielokolorowe fajerwerki. Było raczej do tego stopnia przewidywalne, że można powiedzieć iż nawet nudne. Szybka i nieśmiała wymiana spojrzenia, delikatne ściśnięcie ręki na przywitanie, niezobowiązująca wymiana zdań. Dopiero po jakimś czasie, kiedy los sprawiał, że wpadali na siebie coraz częściej, przyszedł moment wzajemnej fascynacji.
Dla niej było to coś nowego. Dla niego – coś jedynego. Ona dopiero poznawała tajniki relacji między dziewczyną a chłopakiem, natomiast on uważał, że spotkał „tę jedyną”. Jednak oboje wiedzieli, że jest to miłość, przyjaźń i ekscytacja. Otrzymali taki bonus od życia, który i tak nie miał trwać wiecznie.
Pierwszy dotyk, czułość wypowiedziana wprost do ucha, elektryzujący podmuch oddechu na szyi, rozgrzane ciała tak blisko siebie… Pierwsza wspólnie spędzona noc była jak rytuał oddania i połączenia dwóch kochających się dusz.
- Tak miało być. Już zawsze będziemy razem. Nigdy cię nie opuszczę, kochanie – powiedział przeczesując jej długie splątane od potu włosy.
Ona w odpowiedzi popatrzyła mu z czułością w oczy, by potem tuląc się w jego tors uronić jedną samotną łzę.
Ich późniejsze życie polegało na ciągłych wzlotach i upadkach. Kiedy było między nimi dobrze wydawało się, że żyją samą miłością, a wiosna rozkwitająca w ich sercach nigdy się nie kończy. Jednak jeden zły ruch potrafił wywołać okropną burzę, która bezdusznie niszczyła wszystkie róże w ich pięknych ogrodach serc.
- Kto mówił, że będzie lekko – miał zwyczaj mówić w takich sytuacjach, jednocześnie uśmiechając się pogodnie, aby jak najszybciej przegonić czarne chmury i zażegnać kryzys.
Jednak ona wtedy myślała, że powinna już to wszystko zakończyć, przerwać to, co nie ma prawa bytu, co nigdy nie powinno się wydarzyć. Nie miała jednak sił i odwagi na tak drastyczne kroki. Nie była jeszcze gotowa.
Jego czułość wobec niej i oddanie, które było widać we wszystkim co robił, rozbrajały ją i powalały na łopatki. Zawsze szarmancki, miły, otaczający silnym ramieniem i do tego tak cholernie przystojny…czemu życie jest tak niesprawiedliwe? Dlaczego musiała na niego trafić? Po co się w nim zakochała, i to z wzajemnością?! Z każdym kolejnym dniem utwierdzała się w przekonaniu, że trafiła na niesamowitego faceta, z którym – gdyby tylko mogła – przeżyłaby resztę swojego życia. Ale nie! Nie może na to pozwolić! Nie może myśleć tylko o sobie. Musi przede wszystkim myśleć o nim, jego uczuciach i dalszej przyszłości. Jednak czy nie za późno otrząsnęła się z tego letargu?
Każdy kolejny dzień przybliżał do nieuniknionego, obdzierał ją z radości przebywania w jego towarzystwie. Nie mogła już udawać, że wszystko jest w porządku, nie potrafiła udawać, że jest szczęśliwa. Jej serce zaczęło wypełniać poczucie winy. Gorzki smak porażki odebrał jej resztki radości, które zarezerwowała na przyszłe dni pełne udręki i niemocy. Teraz wiedziała, że będzie cierpieć ze zdwojoną siłą.
Wreszcie przyszedł „ten dzień”. Była zdeterminowana i pogodzona z podjętą przez siebie decyzją. Całą noc, którą spędziła przy jego boku, przygotowywała plan, układała scenariusz, pisała dialogi. Płakała cicho patrząc jak on spokojnie śpi, i przez sen wymawia jej imię. Serce jej krwawiło, przeżywała niewyobrażalne katusze, gryzła z wściekłości poduszkę, przeklinała świat, modliła się, gdy niespodziewanie nadszedł dzień. Dzień nieuniknionych decyzji.
Ubrała się czerwoną sukienkę, którą kiedyś jej kupił. Powiedziała, że chce jechać w ich ulubione miejsce – nad rzekę. On niczego się nie domyślając ucieszył się na ten pomysł, chciał urządzić piknik nad brzegiem, karmić ją białymi winogronami, przytulać do siebie i mówić o planach na ich wspólną przyszłość.
- Chcę tylko ciebie. Nie róbmy nic więcej. Tylko ty i ja – odparła.
On z uśmiechem się zgodził.
Słońce królowało na bezchmurnym niebie, ptaki wesoło śpiewały swoje popisowe melodie, a drzewa delikatnie szumiały. Jedynie niespokojne wody rzeki, rozbijające się na kamieniach oddawały stan w jakim była jej dusza.
Stanęli nad brzegiem. On usiadł na dużym kamieniu, gdzie widniał napisany przez nich napis z ich własnymi inicjałami okalany sercem. W zamyśleniu nie słyszała burzliwych odgłosów rzeki, patrzyła gdzieś w dal, nieobecna, zimna i zdecydowana. Spojrzał na nią i zmarszczył brwi. Jeszcze nigdy nie widział jej w takim stanie. Szybko się podniósł i oplótł jej dłonie swoimi.
- Jesteś zmarznięta. Co się dzieje?
- Nic.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak. Jesteś chora? Trzeba było zostać w domu, ugotowałbym ci rosół, albo cokolwiek byś sobie zażyczyła.
- To jest koniec. Nie dzwoń, nie przychodź, nie myśl… Przede wszystkim nie obwiniaj się. To nie twoja wina. Niepotrzebnie byłam z tobą przez tak długi czas. Nie kocham cię. Nigdy nie kochałam. Bawiłam się. Jak każdym innym. Żegnaj.
Nie patrzyła mu w oczy, nie była w stanie. Zbyt mocno wyszarpnęła swoje dłonie z jego uścisku i odeszła.
Szła przez siebie nie patrząc wstecz, machinalnie, jakby zaczarowana. Nie czuła nic prócz smutku. Pozostawiła za sobą wszystko co miała. Zakończyła i bezdusznie porzuciła całe swoje życie, miłość, szczęście, radość. Ciężka kula wzruszenia utknęła jej w gardle i nie chciała odpuścić. Nie płakała jednak. Nie mogła sobie na to pozwolić. Musi teraz tylko iść. Musi iść. Iść….
Zatrzymała się przed ogromnym gmachem. Wiatr wyrwał kosmyk ciemnych włosów i niesfornie nim powiewał. W swoich wychudzonych, bladych dłoniach trzymała niewielki bagaż. Jeszcze raz spojrzała w niebo głęboko oddychając. Ruszyła z miejsca i przekroczyła próg Kliniki Onkologii i Hematologii.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt