20 czerwca 2015
Wydarzenia ostatnich tygodni zmuszają mnie do rozpoczęcia prowadzenia tego dziennika. Dostałem właśnie wiadomość od Niemców. Ekspedycja przyjedzie jutro w godzinach popołudniowych. Planują rozpocząć poszukiwania w dniu przesilenia letniego, podobno może to bardzo pomóc. Sam jestem do tego sceptycznie nastawiony. Jeśli w ogóle dotrzemy do tej cholernej jaskini to nie znajdziemy tam nic poza nietoperzami. Płacą jednak dobrze, szkoda nie skorzystać mając na utrzymaniu żonę i dziecko. Na razie muszę zająć się znalezieniem dla nich odpowiedniego hotelu blisko Wałbrzycha. Wszystko wydaje się niesamowicie dziwne, a perspektywa i cel odnalezienia tej przeklętej księgi jak dla mnie nie ma najmniejszego sensu. Jutro spróbuje dowiedzieć się od nich czegoś więcej.
21 czerwca 2015
Trudno było wytłumaczyć Ani dlaczego nie będzie mnie najbliższy tydzień. Mechanik samochodowy raczej nie jeździ w delegacje. Jakoś się udało. Dwugwiazdkowy motel spełnił oczekiwania gości. Spodziewałem się jakichś dziwaków, a jak się okazało przyjechali normalni faceci ze sprzętem grotołaskim. Mamy wyruszyć z samego rana. Przyjechało ich razem siedmiu, pięciu Niemców, Francuz i Holender. Po polsku mówić umie jeden z nich, chociaż to i tak dużo powiedziane. „Herr Golwaski, phoszę nam nie pszeszkacać”. Od dwóch godzin siedzą w jednym z pokoi przy zamkniętym świetle. Staram sobie wytłumaczyć, że jestem tutaj tylko dla pieniędzy, jednak nurtuje mnie cały czas – po co im ten Necrocomicon i dlaczego szukają go akurat tutaj. Helmut nie był rozmowny, kazał się nie wtrącać. Przystawiałem głowę do ściany, jednak nie usłyszałem ani słowa. Przed chwilą dzwoniła Ania. Amelkę coś bierze, cały czas płacze. Przez moment myślałem, żeby wrócić do domu, jednak dostałem zaliczkę i nie mogę zerwać umowy. Nastawiłem już budzik na piątą. Prawdopodobnie nie wyś… ktoś puka do drzwi.
To był Helmut. Spokojniejszy niż przedtem. Przekonywał mnie, żebym pod żadnym pozorem nie mówił nikomu gdzie i po co jutro jedziemy. Stwierdził, że są pewni, że znajdą to czego szukają. Jego oczy, kurwa, przestraszyły mnie. Dowiedziałem się za to, że gdy dotrzemy do tej jaskini w pobliżu Zamku zostanę na zewnątrz z jednym z Niemców. Mamy odpowiadać za nawigację i w razie problemów mamy roz.. kurwa! MAMY WYSADZIĆ W POWIETRZE WEJŚCIE DO JASKINI! Nie rozumiem co tutaj się dzieje i do czego są zdolni ci ludzie. Pora spać, chociaż teraz wiem jedno – chyba nie zasnę.
22 czerwca 2015
Korzystają z chwili przerwy mogę wreszcie coś napisać. Obudzili mnie dwie godziny przed planowaną pobudką, nie chcą mówić dlaczego. Dojechaliśmy na miejsce bez problemów po niecałej godzinie. Znalezienie jaskini było większym problemem, jednak od czego jest GPS. Z pozoru zwykła jaskinia, jedna z wielu w Górach Sowich. Podobno Niemcy w czasie wojny wykorzystywali ją jako awaryjne wejście do kompleksu Riese. O tym, że powinienem bać się przekonałem się koło 5:30, gdy ubrali się w swoje „kombinezony robocze”. Maski gazowe, jakieś urządzenia, broń. Dalej nie chcieli nic mówić. Podali numer konta wraz z upoważnieniem do odbioru reszty kwoty na wszelki wypadek, jednak zabronili opuszczać miejsce do momentu ogłoszenia punktu A lub punktu B. Pierwszy oznaczał ich powrót, drugi wysadzenie jaskini w powietrze. Ładunki wzięli ze sobą, po jakichś dwudziestu minutach ogłosili ich uzbrojenie. Ciężko było zrozumieć co mówili, co jakiś czas odzywał się Helmut informując, że wszystko idzie okej, a moja osoba bardzo im pomogła. Od ich zejścia minęły jakieś cztery godziny, odzywają się coraz rzadziej, widać, że sygnał słabnie. Podobno są już blisko celu. Musze kończyć, Gotlib czegoś chce.
* * *
Od dwóch godzin nie mamy z nimi kontaktu. W założeniu taki rozwój wydarzeń miał po 10 godzinach zamienić się w plan B. Teraz jest 12:34. Gotlib nerwowo chodzi w kółko, widać po nim, że coś nie poszło według planu. Radary od kilkudziesięciu minut pokazują tą samą pozycję. Zaczynam się niepokoić.
* * *
Sytuacja staje się coraz bardziej nerwowa. Dochodzi piętnasta, a my nie mamy żadnego sygnału od Helmuta. Radar ciągle pokazuje, że są dwieście metrów pod ziemią. Gotlib twierdzi, że to prawdopodobnie awaria sprzętu, jednak widzę, że on sam w to nie wierzy. Chwilę temu ponownie dzwoniła Ania. Wróciła od lekarza, ale pieprzony konował nie potrafi wyjaśnić co dzieje się z Amelką. Ciągle płacze, jednak jego badania nie wykazują niczego.
* * *
Dochodzi siedemnasta. Zgodnie z Gotlibem podjęliśmy decyzję, że za godzinę wysadzamy tunel w powietrze. Nie wiem co tutaj się dzieje, czy oni żyją, zginęli czy coś ich zeżarło. Mam to w dupie. Chce wrócić do domu, do żony i córki.
* * *
Kurwa mać! Radary odnotowały jakiś wstrząs. To nie były nasze ładunki! Przynajmniej nie te przygotowane do planu B. Co się tam do chuja dzieje? Gotlib jest cały blady, nie potrafi nic powiedzieć. Ciągle powtarza tylko mówi „nein”. To jakiś koszmar. Do rozpoczęcia procedury B jeszcze tylko 10 minut. Za chwilę mnie tu już nie będzie.
* * *
Zaczynam się poważnie martwić. Cholera, w co ja się wpakowałem? Gotlib nie zgodził się odpalić ładunków, założył ten stalkerowski kombinezon i chce schodzić na dół. Zabronił uruchamiać bomb pod żadnym pozorem. Twierdzi, że musi to samemu sprawdzić albo ocenić. Kurwa, jak mi brakuje teraz słownika tego pierdolonego szwargotu! Widać, że słońce niedługo zacznie zachodzić. Już sam nie wiem czy siedzieć tutaj czy ich wszystkich olać. Co robić?!
* * *
Mam kontakt z Gotlibem. Nasze ładunki są nietknięte, ani śladu eksplozji. Twierdzi, że licznik Geigera wariuje. Za 20 minut ma wrócić na powierzchnie. Wysadzamy to i spierdalamy.
* * *
Wysadziliśmy tą pieprzoną jaskinię w cholerę. Gotlib prosił żebym go przenocował w moim mieszkaniu, jutro o świcie wynosi się na pociąg do Pragi. Ania nie była zadowolona, jednak ostatecznie nie miała zbyt wiele do dyskusji. Jak ja za nią tęskniłem…
23 czerwca 2014
Gotlib zgodnie z zapowiedzią rano podziękował za pomoc i zniknął z mieszkania. Amelka nadal płacze, nie wiemy jak jej pomóc. Chyba pojedziemy do znachora na wieś do matki Ani. Sam się nie czuje najlepiej. W nocy mało co zmrużyłem oczy. Śniły mi się jakieś diabły. To tylko strach, to tylko strach…
25 czerwca 2014
Miałem porzucić ten dziennik, jednak słowa znachorki mnie nieco zdezorientowały. Podobno ktoś rzucił urok na moją córkę. Wydaje mi się to komiczne, ale po interwencji tej baby Amelka przestała płakać. Moja głowa też już nie boli. Może w końcu wszystko wróci do normy…
1 lipca 2014
Cholera. Nie jest dobrze. Znaczy jest. Z dzieckiem i moją pustą głową nic się nie dzieje. Gorzej ze…
„Seria niewyjaśnionych zjawisk w okolicy Wałbrzycha ściąga w okolice naszego miasta setki ludzi uważających się za poszukiwaczy duchów, ufologów, a także egzorcystów. Wydarzenia, których byliśmy świadkami w ciągu ostatnich dni niepokoją już nie tylko mieszkańców Dolnego Śląska, ale i całej Polski. Dochodzą słuchy, że w okolicach Gór Świętokrzyskich zginęły dwie osoby, którym ktoś lub coś wyssało krew. Strażnik na Wawelu jest pewien, że przechodząc niedaleko Kościoła św. Gereona zobaczył ducha. Niegdyś takie historie moglibyśmy wrzucić do działu fantastyka, jednak nadal nie wiemy z czym mamy do czynienia.„
Wszędzie o tym piszą. Pojawiają się głosy końcu świata. Artykuł jest sprzed paru dni. Dzisiaj podobno w Norwegii widziano trolla. To już nie jest śmieszne. To mnie przeraża…. Co ja narobiłem?!
12 lipca 2014
Ewakuujemy się z Anią i Amelką do Wrocławia. W Wałbrzychu nie jest już bezpiecznie. Nocami domy atakują jakieś dziwactwa z horroru. Ogłaszają punkty ratunkowe w miastach wojewódzkich. To co się dzieje wygląda jak jakiś koszmar. Ciągle słyszy się o wampirach, demonach. Ciągle próbuje się uszczypnąć, ale to nie pomaga. Wszystko o wydarzeniach z tej jaskini siedzi we mnie. Ja Marek Głowacki, syn Kazimierza doprowadziłem do apokalipsy. Piszę już właściwie tylko ze strachu. Może ktoś kiedyś odnajdzie moje zapiski i będzie wiedział, że to wszystko nie wzięło się z przypadku…
14 lipca 2014
Dopiero teraz znalazłem chwilę by opisać to co widzę. Do Wrocławia nas nie wpuszczono. Mają przeludnienie. Razem z grupą kilkudziesięciu osób kierujemy się na północ, jak najdalej od Gór Sowich. Nadal nikomu nie zwierzyłem się ze swoich koszmarów. Do naszej grupy dołączył jakiś wojskowy. Razem z kilkoma innymi mężczyznami przejął władzę. co raczej przyjęliśmy bez problemu.
15 lipca 2014
Wrocław upadł. Każdy walczy o przetrwanie, formują się grupy, które walczą z innymi. To chyba koniec świata. Od napotkanych ludzi dowiadujemy się, że w innych miastach jest podobnie. Prezydent, premier i reszta rządu podobno ewakuowała się do jakichś bunkrów. My nadal idziemy, jest nas 25.
21 lipca 2014
W końcu spokój. Znaleźliśmy jakieś jezioro, na którego środku jest wyspa. Tutaj budujemy swój nowy dom…
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt