Zima tego roku nie była zbyt sroga. Marek zadomowił się u profesora i czuł się coraz pewniej. Początkowa niezręczność zamieszkania w domu wykładowcy, rozmywała się wraz z odkrywaniem, że Marcel Vaughn nie jest taki straszny jak się o nim mówiło. Podczas porannych konsultacji, które przybierały często kształt intensywnych dysput filozoficznych okazywał swe ludzkie, całkiem przyjemne oblicze. Czasem dołączała do nich Sarai, przed którą profesor czuł zauważalny respekt. A przynajmniej tak się Markowi zdawało.
W ramach niepisanej umowy, w zamian za konsultacje oraz regularne posiłki i spokojny dach nad głową, Marek miał w miarę możliwości dotrzymywać towarzystwa Sarai. Od ciebie zależy jej nastrój, od jej nastroju - mój, a od mojego - odbiór twojej pracy - ten warunek postawiony przez profesora szczególnie zapadł Markowi w pamięci. Chłopak nie wiedział dokładnie co łączyło tych dwoje, chociaż utkwiło mu w pamięci jeszcze jedno zdanie profesora: Wara od moich książek i od moich kobiet.
Czas mijał, profesor czuł się coraz lepiej, aż całkiem wyzdrowiał i wrócił do prowadzenia zajęć na uczelni. Marek myślał, że skończy się jego sen o wspólnym, „rodzinnym” życiu i będzie musiał wrócić do akademika, o którego niewygodach zdążył już zapomnieć, ale nie. Wychodząc naprzeciw jego niewyartykułowanym obawom, pewnego dnia Sarai, głosem nieznoszącym sprzeciwu, powiedziała tylko jedno słowo – Zostajesz! Marek wiedział, że nie będzie na ten temat już żadnych dyskusji, a wszelkie protesty mijały się z celem. Został.
Zbliżała się sesja. Pewnego lutowego popołudnia Marek wrócił wcześniej do domu. Ze względu na konferencję, w której brało udział grono profesorskie, odwołano część zajęć. Postanowił nadrobić kilka zaległych prac potrzebnych do zaliczenia ćwiczeń. Był pewien, że przez jakiś czas będzie sam w domu i nic nie będzie go rozpraszać. Przechodząc korytarzem usłyszał cichy śpiew z akompaniamentem szumu wody. Nieco zdziwił się, że Sarai brała o tej porze kąpiel, i że w ogóle była o tej porze w domu.
Nie bardzo wiedział jak znalazł się przy drzwiach łazienki, być może skierowało go tam jakieś wewnętrzne pragnienie. Zamarł. Drzwi były uchylone i przez szparę dostrzegł nagą postać spowitą strumieniami wody. Marek rozdziawił usta. Traktował Sarai jak siostrę i nie uważał jej za specjalnie atrakcyjną. Była zdecydowanie zbyt płaska jak na jego gust, ale jej sterczące wdzięcznie sutki spowodowały nagłe przyspieszenie pulsu. Sunąc wzrokiem za miękkim, kocim ruchem dłoni, Marek odkrywał jej talię, biodra, brzuch, pępek... Poczuł zdecydowany niepokój w spodniach, gdyż oto jego oczom ukazał się starannie wygolony wzgórek łonowy. Marek jęknął cicho, tłumiąc swój narząd mowy lewą ręką, podczas gdy prawa powędrowała automatycznie do kieszeni. Był już twardy i gorący od wypełniającej go krwi pędzącej na oślep z całego ciała, zmierzającej instynktownie w miejsce, w którym była najbardziej potrzebna. Majstrując dzielnie przy naprężonym członku, obserwował jak Sarai odwraca się powoli, ukazując jego oczom niewielką, ale wdzięcznie współgrającą z resztą ciała pupą. Miał nieodpartą chęć spijać wąskie strumyki wody spływające po pośladkach. Zacisnął mocniej usta, bo oto dziewczyna sięgnęła po butelkę z jakimś płynem i pochylając się ukazała prawie w pełnej krasie swoją... Prawie, bo oto do uszu Marka dobiegł zgrzyt klucza w zamku. Nie namyślając się wiele skoczył jak oparzony i kilkoma susami znalazł się w swoim pokoju na poddaszu. Oparł się o drzwi ciężko dysząc, a serce zagłuszało wszelkie dźwięki otoczenia. Otarł strużkę potu z czoła, opadł na łóżko i zamknął oczy. Niemal natychmiast ją zobaczył. Nagą. Teraz już nic go nie ograniczało, więc szybko dokończył zaczętego uprzednio dzieła i z cichym westchnieniem odprężył się wtulając w poduszkę.
Obudził się zlany potem i przez chwilę nie wiedział gdzie się znajduje. Próbując odgonić resztki snu sięgnął po stojący na szafce kubek z wczorajszą herbatą. Wrażenie obcości powoli mijało i uświadomił sobie, że właśnie widział Sarai nagą pod prysznicem i to zdecydowanie nie był sen. Zdał sobie też sprawę, że gdyby został przyłapany na podglądaniu, skutki mogłyby być opłakane. Trochę obawiał się wyściubić nosa z pokoju i gdy nadeszła pora kolacji, którą niezmiennie jadali razem, schodził na dół na miękkich nogach. Wstydził się spojrzeć w oczy dziewczynie, ale gdy ta podając mu chleb uśmiechnęła się zwyczajnym codziennym rozpromienieniem, odetchnął głęboko w duchu, gdyż zdał sobie sprawę, że mu się upiekło. Z zapałem zabrał się za jedzenie.
Minęło parę dni, a Marek nie mógł pozbyć się z pamięci obrazu nagiej dziewczyny. Nieoczekiwanie dla siebie zaczął dostrzegać to na co wcześniej jakoś nie zwracał uwagi - wymykające się spomiędzy rozcięć spódnic łydki, pośladki nieśmiało rysujące się pod zwiewnym materiałem, czasem błysnęło mu przypadkiem nieosłonięte ramię. Gdy Sarai siadała obok niego podczas wieczornych pogawędek, okraszonych czarną jak smoła herbatą, starał się unikać spojrzenia jej ciemnych oczu, bojąc się, że ona zauważy czające się głęboko brudne myśli. Nic takiego jednak się nie stało i nikt nie zwrócił uwagi na zmianę zachowania chłopaka. To podziałało na niego uspokajająco, jednak nie potrafił się całkowicie odprężyć. Nocami bał się zamknąć oczy, gdyż w ciemności czaił się nań obraz nagiej sylwetki budzącej go w środku nocy w zlanej potem pościeli.
Złapał się nawet na tym, że usilnie wpatruje się w jej tyłek. Kiedy sobie to uświadomił z przestrachem zerknął na profesora, ale ten, pogrążony we własnym świecie, nie zauważał niczego wokół. Sarai też wydawała się nieświadoma tego co dzieje się w wyobraźni chłopaka. Chociaż... Czyżby posyłała mu więcej tajemniczych uśmiechów, siadywała bliżej niż zwykle, a jej ruchy nabrały pociągającego kociego rytmu? Marek wmawiał sobie, że to wyobraźnia płata mu figle i coraz więcej czasu spędzał usiłując rozładować napięcie w samotności.
Czarę szaleństwa przepełniła Sarai gdy nieoczekiwanie objawiła się w ekstra krótkiej mini, wywołując tym lekko zdziwione uniesienie brwi Marcela. Natomiast umysł Marka został dosłownie rozerwany nogami odzianymi w kuszące czarne rajstopy. Sarai jakby specjalnie stanęła tuż przed nim i chłopak mógłby przysiąc, że w jej oczach czaiła się figlarna ciekawość efektu jaki wywarła na młodym studencie. Nieco zbyt głośno przełknął ślinę, a dziewczyna obdarzyła go delikatnym uśmiechem z błyskiem w oku. Marek zerwał się z fotela jak oparzony i wybiegł z domu. Nie dosłyszał zdziwionego głosu profesora oraz perlistego śmiechu Sarai.
Przez kilka godzin szwendał się po okolicy i stracił poczucie czasu, więc gdy wemknął się z powrotem do domu było już dobrze po północy. Starając się nikogo nie obudzić wziął szybki prysznic. Wchodząc na schody usłyszał cichy jęk, jakby miauknięcie kota. Przystanął zdziwiony, gdyż nie spodziewał się żadnych zwierząt w domu. Rozejrzał się i dostrzegł, że szpara w drzwiach sypialni profesora dziwnie migocze. Zbliżył się do światła i zamarł. To co zobaczył przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Pokój Marcela zanurzony był w bladym świetle świec. W nikłym blasku coś się poruszało. W oszołomieniu nie od razu rozpoznał prężącej się w całej swej nagiej okazałości Sarai, która zdawała się tańczyć z oszalałym bukietem włosów. Marek stał urzeczony i dopiero po dłuższej chwili dostrzegł jeszcze jeden kształt będący jakby sceną, na której występowała dziewczyna. Kształt ten należał do profesora, a jego dłonie błądziły po ciele dziewczyny współgrając z jej rytmem. Byli w tym tak zjednoczeni, że niepodobna było odgadnąć kto nadaje tempo. Marek przestał oddychać chłonąc rozgrywającą się przed nim scenę całym sobą. Nagłe skrzypniecie podłogi zmroziło mu kręgosłup, a pokój zamarł. Zebrał się do ucieczki, ale Sarai była szybsza. Zanim zdążył zrobić krok ona już stała w drzwiach olśniewając go bliskością nagości. Wpatrywała się w niego swoim nieodgadnionym spojrzeniem tylko przez parę sekund, ale Markowi wydawały się one wiecznością.
- Wejdziesz, prawda? - powiedziała swoim zwyczajem i nim zdążył zaprotestować znalazł się półmrocznym pokoju. Nie zauważył kiedy został pozbawiony piżamy i stał jak nowonarodzony próbując zakryć przyrodzenie przed taksującym wzrokiem profesora. Marek nie bardzo wiedział co ma zrobić i nerwowo przebierał nogami.
- No, zobaczmy co pan tam przygotował - odezwał się w końcu profesor siadając na brzegu łóżka kiwając na Marka by podszedł bliżej. Ten spojrzał niepewnie na profesora, starając się omijać wzrokiem wszelkie miejsca poniżej pasa a potem zerknął spłoszonym wzrokiem na Sarai, która krzątała się koło szafy nie zwracając na niego uwagi. Zrobił niepewnie dwa kroki do przodu i potknął się o podstawioną przez dziewczynę nogę tak, że wylądował na klęczkach tuz przed promotorem. Jeszcze raz spojrzał na twarz profesora, która przybrała w tym czasie wyraz aprobującego zadowolenia. Zanim poddał się naporowi profesorskiej dłoni, kątem oka zdążył zauważyć jak Sarai wyjmuje z szuflady pokaźnych rozmiarów strapon.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt