Stoję pod krzyżem. Krople krwi, zmieszane z potem ściekają po mej twarzy. Tam łączą się ze łzami. Ostatecznie opadają na stopy i ubitą życiem ziemię. Jestem znów samotna. Towarzyszą mi Ci, którzy bez jego wsparcia i opieki, podnieśliby pierwsi kamień. Byłabym niczym. Obrócona w nic. Ciało, kości, z czasem –proch. Organika życia.
Patrzę dziś w stronę nieba. Widzę jego ukoronowaną bólem twarz. Tak bardzo chciałabym go jakoś pocieszyć, otrzeć włosami łzy, delikatnie wtulić się w tak silne ramiona. Marzę także aby on, pocieszał mnie, jak zawsze, kiedyś gdy byłam zbłąkana - owca szukająca pasterza, podczas gdy ten, przysypia czujnie pod drzewem. Pragnie może samodzielności stada. Dlatego śpi. Jego stado pomimo to, odczuwa wyraźnie opiekuńcze ramiona. On jak matka patrzy na pierwsze kroki bohaterskiego dziecięcia. Nie podtrzymuje gdy samodzielnie wstaje. Pomaga dopiero po upadku znów się podnieść .
Tak bardzo chciałam mieć więcej czasu. Odebrali mi to. Gdybym wiedziała, powiedziałabym, jak bardzo zakochana jestem w Bogu. Cierpię myśląc, że to się dzieje naprawdę i nie mogę nic na to poradzić. Nie jestem w stanie zmienić biegu historii, skoro zapisana jest w dziejach ludzkości. Ona się tylko teraz dopełnia.
Przenika mnie trwoga, czy znajdzie się kiedyś człowiek, który będzie w stanie docenić poświęcenie. Kto uwierzy, że przyczynił się już do śmierci sprzed lat? Jak zrozumieć, że to z miłości? Kto poczuje więź i związek pomiędzy życiem a śmiercią?
Boję się. Jeśli to wszystko jest pozbawione całkowicie sensu? Jeśli opuścił mnie,… nas dla osób, które na tę miłość nie zasługują?
Pragnę wierzyć dziś, że śmierć ma sens i będzie mieć wydźwięk w przyszłości. Marzę już o ponownym spotkaniu i wtopieniu się w tę miłość, której zawsze mi nie żałowałeś, jak inni. Potwornie dziś tęsknię, jeszcze nie martwy, a ja już czekam.
Skonał w męczarniach. Po jego twarzy spływała krew połączona z żywicznym sokiem cierni. Oczy odeszły, powróciły do siebie. Z jego boku sączyły się ostatnie krople wody i krwi. Bezwładnie wisiał jak złoczyńca na krzyżu śmierci.
Otoczyły go inne drewniane krucyfiksy. Każde z innego tworzywa. Sosnowe, lipowe, wierzbowe, dębowe… Początkowo było ich niewiele. Może setka. Teraz jest ich miliony. „Puszcza śmierci”. Niektóre bezimienne, krzywe, spróchniałe. Inne dłutem wydziergane na drewnianej tabliczce, całe pokryte złotem i kosztownościami.
Wiszę tu z wami. Nami wszystkimi. Bezimienna Magdalenka. Naga, odziana we wstyd i grzech. Krzyż mój ugina się pod ciężarem włosów. Na końcówkach czuć jeszcze zapach oliwy i jego stóp. Bezwładna, tętnię życiem. Istnieję. Nawet teraz. Istnieję w nim. Mój Boże.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt