Sanitariuszka cz. 10 - lina_91
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Sanitariuszka cz. 10
A A A
-Ilu przeszło? - tak mocno zacisnęła palce na nieśmiertelniku Krzyśka, że ostra krawędź wbiła jej się w dłoń.

-Dwudziestu brakuje. Siedemnastu Anglików, trzech naszych. Razem z Krzyśkiem.

-Spisz nazwiska. Gdzie kapitan?

-W dół i na lewo - machnięciem ręki pokazał kierunek. Zmrużyła oczy. Było ciemniej niż w czołgu. Sunąc ręką po ścianie, przeszła korytarzem i wpadła w ciemności na kapitana. Był na pozór opanowany, ale nie dała się zwieść.

-Mamy łączność z kimkolwiek?

-Nie. Z nikim, żeby być szczerym.

-Nie utrzymamy się tutaj - zaczął. Na końcu języka miała ostrą odpowiedź, że ona sama o tym doskonale wie, ale od stanowiska strzelca dobiegł krzyk.

-Idą Rosjanie!

-Na stanowiska! - krzyknęła, Freeman wrzasnął to samo do swoich żołnierzy. Jeszcze nim rzuciła komendę, padła pierwsza salwa. Mariusz dopadł do niej.

-Wyskoczymy z Tomkiem, co?

-Z czym?! - wściekła się. -I jak? Znudziło ci się życie?

-Mamy strzały 2M - rzucił, jakby jej to coś mówiło. Dopiero po chwili załapała. Były to radzieckie ręczne przeciwlotnicze pociski rakietowe, 9K32 Strieła-2. Radzieckie?!

-Przecież Polska już ich od kilku lat nie używa.

-Chcieli wymienić na rakiety przeciwlotnicze gromu, ale nigdy nie mieli na to kasy. To co? - patrzył na nią wyczekująco. W innym momencie może poczułaby zadowolenie, widząc to poważanie, ale teraz ciążyło jej to jak kamień.

-Mariusz, to szaleństwo. Zresztą, o ile dobrze pamiętam, samolotów nie ściągnęli - po twarzy Mariusza poznała, że kpina to nie najlepsza droga.

-Na razie. Zresztą rakiety można używać różnie.

-To jest bardziej ryzykowne niż drażnienie tygrysa.

-Na metafory ci się zebrało - parsknął. -A jeśli czegoś nie zrobimy i tak zginiemy. Darek milczy. Może nawet nie przeszli. Wiesz, co to oznacza.

Zacięła usta. Miał przecież rację.

-Szukaj gdzieś zasięgu. Może nie odzywa się, bo nie ma sygnału... - nie dokończyła, bo od okienka dobiegł najpierw czyjś wrzask, potem stuknięcie metalu o kamień, po czym rozpaczliwy szloch. Karina przekręciła oczami i rzuciła się w tamtą stronę. Sebastian pochylał się wściekły nad Markiem, który dławił się łzami, wciśnięty w ścianę. Seba miał rozciętą wargę, Marek podbite oko. W tym momencie Karina poczuła, że ciśnienie niebezpiecznie jej wzrasta.

Szarpnęła Markiem i odepchnęła Sebastiana na bok.

-Co wy, do jasnej cholery, wyprawiacie?! - ryknęła tak głośno, że Tomek przy sąsiednim stanowisku znieruchomiał z palcem na spuście. -Krótkie serie! - zawyła do niego. Spojrzał na nią z uniesionymi brwiami. -Nie marnuj naboi - dodała spokojniej.

-Zginiemy - wyszlochał Marek. -Wszyscy zginiemy. Nie chcę... - popatrzyła mu w zalaną łzami twarz. Wyglądał jak sześciolatek. Ścisnęło ją w gardle. Nikt z nich nie był gotowy na śmierć. Każdy miał swoje argumenty: rodzina, ukochana, młodość.

-Coś ty mu powiedział? - zgrzytnęła do Sebastiana. Chłopak wzruszył ramionami i cofnął się o krok.

-Prawdę.

-Spieprzaj mi stąd - powiedziała zimno.

Sebastian pobladł.

-Ale co ty... co ty... - wymamrotał.

-Wynoś się stąd. A ty wstawaj - podciągnęła Marka. -Wszystko będzie dobrze. Darek doszedł do Maciejewskiego. Przyślą pomoc - kłamstwo z trudem przeszło jej przez usta, bo wiedziała, że żołnierze obok też słuchają. Rosjanie raz jeszcze się wycofali, więc mieli chwilę spokoju.

-Naprawdę? - podniósł na nią zełzawione oczy. Wielka gula unosiła się z żołądka do gardła. Miała wrażenie, że lada chwila zwymiotuje.

-Naprawdę. Zejdź do ładowni, przygotuj SA-7B. Mariusz wyskoczy.

-Mogę iść z nim? - spytał Seba, kiedy Marek zniknął im z oczu.

Karina zawahała się i kontrolnie wyjrzała na przedpole. Pusto.

-Pójdziemy razem.

-Optymistka się z ciebie zrobiła - powiedział lekko.

-Nie jestem optymistką.

-Pesymistką?

-Realistką - powiedziała i natychmiast dotarła do niej głupota tych słów.

-Wierzysz, że Darek doszedł? - Sebastian był wściekły. Otworzyła usta, ale nie odpowiedziała na pytanie.

-Nie potrzebuję zbiorowej histerii.

-Skłamałaś - w jego głosie dosłyszała poważniejszy ton. On także potrzebował nadziei. Ale kłamać nie mogła. I tak by nie uwierzył.

-Tak.

Sebastian pokiwał z rezygnacją głową i zasalutował.

-Będę z Mariuszem.

Oparła się ciężko o ścianę i otarła spocone czoło. Oczy łzawiły.

-Chcesz wyjść? - lekki ton, zimny głos. Freeman nie był zachwycony. Rzuciła szybkie spojrzenia na boki. Który doniósł?

-Nie ma kontaktu z dowództwem. Amunicji też mało. Rozniosą nas w proch. A moi nie dadzą się zabić za darmo.

Freeman pokiwał wolno głową. Wyjął jej z rąk karabin.

-Chcesz ludzi?

-Nie. Jeśli ma się nam udać, zrobimy to sami.

-Z przeciwlotniczymi rakietami chcecie iść na piechotę?

-Nie będziemy nigdzie iść. Jak podejdą...

-Wstrzymać strzelców?

Właśnie to lubiła w Anglikach. Nigdy nie zadawali zbyt dużo pytań. Wszystko przyjmowali na wiarę.

-Jak najdłużej. Przygotujcie też wyrzutnie granatów.

Suche skinięcie głową. I nagle, kiedy już odchodziła, kurczowo zaciśnięte palce na jej ramieniu.

-Nie dajcie się zabić.

-Tak jest, kapitanie.

Jego twarz ściągnęła się raptownie, zesztywniał i cofnął rękę. Wiedziała, że zabolał go ten jej żołnierski dryg, ale gdyby pozwoliła sobie na jakiekolwiek uczucia, rozkleiłaby się konkretnie. A teraz musiała się trzymać. Nie tylko dla siebie.

-W porządku... - nie dali mu szansy dokończyć. Zagrzmiało, ściany zatrzęsły się jak domek z kart. Karina uderzyła głową o kolbę karabinu kapitana, który wypuścił go z rąk, pociemniało jej w oczach.

Czyjeś jęki, krzyk, mamrotane słowa modlitwy. Poderwała się i zatoczyła jak pijana.

-To niemożliwe - powiedziała cicho, szukając pociechy u Freemana. Ale w oczach kapitana zobaczyła takie samo zdumienie, jakie ona sama czuła.

Szanse, że z samolotu udało się zrzucić bombę w sam schron były mniej więcej zerowe. A przecież nic innego nie zatrząsnęłoby metrowymi ścianami.

-Co się stało? - dopadł do niej Mariusz. Skórę na skroni miał rozciętą, krew spływała mu po szyi.
Pytanie, jedno krótkie pytanie. Ale miała wrażenie, jakby spuścił jej na pierś tonę kamieni. Odpowiedzialność za nich wszystkich ciążyła jak głaz.

-Nie wiem - prawie jęknęła. Strach utknął jej w gardle. Podbiegł Tomek. Był blady jak ściana, ręce mu drżały.

-Co się dzieje?

-To bomba.

-Co?! - wrzasnął Mariusz.

-Nie zastanawiało cię, co robią radzieckie rakiety w schronie, który niby ma być polski? - wydyszał ciężko brunet.

-Nie ma czegoś takiego jak polski czy radziecki schron. Schron na polskiej ziemi, okej.

Tomek zabulgotał coś pod nosem i złapał ją kurczowo za ramiona. Wyrwała się.

-Mała nisza na tyłach. Trotylu jest tyle, że wysadzi pół lasu. Może był jeszcze drugi, mniejszy ładunek. Chcą nas stąd wykurzyć.

Spojrzała w jego oszalałe oczy. Wyglądał jak sarna złapana w sidła. Ostre słowa zamarły jej na ustach. Ta teoria była równie przerażająca, co nieprawdopodobna.

-Trotyl? Skoro zostawili ten schron jako pułapkę, dlaczego nie zabrali amunicji i rakiet? - głos Mariusza był zadziwiająco spokojny.

-Ich spytaj! - wrzasnął Tomek. Freeman patrzył na nich z boku i wściekle gryzł wargi. Wiedziała, że czeka na wyjaśnienia, ale nie miała na to siły.

-Sprawdzę to. Mariusz, przygotuj wszystkich do wymarszu. Na posterunkach tylko jedna zmiana strzelców. I wytłumacz kapitanowi. Tomek, prowadź.

Nie minęły nawet dwie minuty, a biegła z powrotem. Freeman tylko spojrzał w jej twarz i odwrócił się do swoich żołnierzy. Mariusz czekał na meldunek, ale ona nie była w stanie wykrztusić ani słowa.

-Musimy stąd zmiatać - rzuciła w końcu. -Bo nas wysadzą w powietrze.

-A może to tylko atrapa.

-Chcesz zostać i się przekonać?

-Karina, całą grupą się nie przebijemy - powiedział spokojnie po angielsku. Freeman znieruchomiał i spojrzał najpierw na Mariusza, potem na Karinę.

-Więc rozbij oddział - powiedział szybko. -To i tak nie ma większego znaczenia.

Zawahała się. Wciągnęła głębiej powietrze do płuc i poczuła zwiastu nieszczęścia: zapach obsypującego się tynku.

-Mariusz, podziel ludzi na grupy. Dwie czteroosobowe i dwie pięcioosobowe. Ty idziesz ze mną. Za pięć minut ma nas tu nie być.

Nie skomentował, tylko zasalutował i już biegł wykonywać rozkaz.

-Rozdzielamy się, kapitanie. Zna pan punkt docelowy?

-Mam mapę - skinął głową. -Idźcie pierwsi, was jest mniej.

-Tak jest. Powodzenia - rzuciła jeszcze przez ramię. Wypuściła trzy grupy, sama czekając do końca. Mariusz klęczał przy wyjściu. Nie patrzył na nią. Jacek trzymał rękę na włazie, Tomek mamrotał coś pod nosem.

Nie minęło nawet pięć minut, a biegli przez las, zgięci wpół, prawie czekając na strzał czy wybuch. Ale dookoła panowała cisza, tylko szyszki skrzypiały pod butami. W którymś momencie Jacek rzucił się gwałtownie w lewo. Odruchowo chwyciła za broń. Chłopak już miał palec na spuście. Odepchnęła go w ostatniej chwili. Kula zaryła w mech.

Młody chłopak, na oko nie miał jeszcze dwudziestu lat. Zakrwawiona nogawka, strach w oczach. Rosyjski mundur. Metr dalej uzi.

Usłyszała, że Mariusz repetuje karabin.

-Nie!

Chłopak znieruchomiał.

-Co?

-Nie. To rozkaz.

Nie oglądając się na swoich ludzi, klęknęła przy Rosjaninie i sięgnęła po nóż. Zbladł jak ściana, długie, szczupłe palce pianisty zacisnęły się kurczowo na mchu.

-Niet... Kak ja tiebie proszu, niet...

Jeszcze się wahała.

-Karina, daj spokój, palnij mu w łeb i po kłopocie.

-Chcesz być taki jak oni? - spytała ostro, choć ręce i jej drżały.

-Armia Czerwona nie bierze jeńców - powiedział cicho. Miała wrażenie, że już gdzieś te słowa słyszała, w jakimś dawnym filmie.

-My jesteśmy Armia Polska - powiedziała spokojnie i jednym ruchem rozcięła nogawkę. Kula uderzyła w mięsień, nie naruszając kości. Przesunęła ostrze wyżej, żeby oderwanym materiałem zabandażować ranę, kiedy na mech spadło coś błyszczącego.

Nieśmiertelnik.

A przecież Ruscy ich nie nosili. To była pierwsza myśl. Kolejnej już nie zarejestrowała.

433193364. Ten numer znała lepiej niż swój własny.

-Skąd to masz? - wydyszała, łapiąc chłopaka za bluzę u szyi.

Wzruszył ramionami. Strach w jego oczach jakby zbladł. A właśnie teraz powinien zacząć się bać.

-Mów, bo zatłukę! - ryknęła. Pierwszy cios odrzucił jego głowę do tyłu. Uderzył potylicą w pień sosny, ale nawet nie jęknął. -Mów, cholera!

Mariusz z trudem odciągnął ją o pół metra.

-O co chodzi?

-To nieśmiertelnik Nika - rzuciła, jakby to wszystko wyjaśniało. Uścisk Mariusza na jej ramieniu zalżał. Wykorzystała to i kolbą pistoletu grzmotnęła Ruska w głowę.

-Nie rób tego! - krzyknął Mariusz, kiedy uniosła rękę do ponownego ciosu.

-Co?! - warknęła wyzywająco. -Sam chciałeś go zastrzelić.

-Zastrzelić, a nie zatłuc jak psa. To różnica. Żałowałabyś tego do końca życia.

-Setek rzeczy żałuję - powiedziała mu zimno prosto w twarz. -Puść.

Nawet nie drgnął.

-Puść. To rozkaz.

Zawahał się, spojrzał w jej oczy, a potem na jeńca. Pokręcił głową.

-Ryzykujesz sąd polowy.

-Chcesz z niego coś wyciągnąć - powiedział, jakby nie słysząc. -A wierz mi lub nie, ale martwy nic ci nie powie.

Jacek skrzywił się w uśmiechu, po czym podszedł do Ruska i wbił mu obcas w ranną nogę.

Przeraźliwy ryk bólu poderwał ptaki z drzew.

-Mów, pieskie nasienie! - warknął po rosyjsku. -Zabiliście mi siostrę, rodziców i najlepszego przyjaciela. Rozerwę cię na strzępy, jeśli natychmiast nie powiesz mi, skąd masz ten nieśmiertelnik.

Karina znieruchomiała. Tragiczna historia zawarta w jednym zdaniu sprawiła, że krew zastygła jej w żyłach. O Jacku wiedziała niewiele, nie lubił o sobie mówić. Teraz już zrozumiała, dlaczego.

Chłopak oblizał spieczone wargi, po czym spojrzał Karinie w twarz. Momentalnie ją cofnęło. Był w jej wieku. Co się na tym świecie porąbało, że zamiast umawiać się na randki, strzela do wrogów?!

-To jednego z jeńców. Zabrałem na pamiątkę - powiedział cicho. Karinie pociemniało przed oczami. Mariusz trzymał ją wciąż za ramiona. Jacek pochylił się nad żołnierzem.

-Żyje?

Chłopak wzruszył ramionami.

-Nie wiem. Był ranny. Ale żył. Jeszcze wczoraj.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
lina_91 · dnia 13.10.2008 20:37 · Czytań: 589 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 5
Komentarze
pani jeziora dnia 13.10.2008 22:22 Ocena: Bardzo dobre
boskie...

wiesz, że ubustwiam to opowiadanie...

ach!
pani jeziora dnia 13.10.2008 22:23 Ocena: Bardzo dobre
ubóstwiam xD

dobra, cicho xD
lina_91 dnia 14.10.2008 11:53
Ciesze sie :)
ginger dnia 15.10.2008 21:47 Ocena: Bardzo dobre
"Wszyscy zginiemy. Nie chcę... - popatrzyła mu w zalaną łzami twarz." - to "popatrzyła mu" mi zgrzyta. Tak jakoś ;)
Całość ciekawie się rozwija. Czekam Linka ;)
lina_91 dnia 16.10.2008 10:24
Dziekuje :).
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty