Spóźniona adolescencja - euterpe
Proza » Obyczajowe » Spóźniona adolescencja
A A A

Patrzysz teraz w przestrzeń pustego pokoju. Wypełnia go nieskazitelna cisza i on. Nieobecny. Pociągła twarz zdradza upływ czasu. W oczach widać zamkniętą pod powiekami pustkę. Usta zaciśnięte, sprawiają wrażenie kąsających wewnętrzne części warg. Nozdrza rozchylone, jakby miały za zadanie umożliwić swobodny przepływ powietrza. W obliczu ciemności dostrzec można myśli zaznaczone wieloma liniami, które poruszają się w rytm przyspieszonego oddechu. Wtulony w stelaż czarnego fotela, siedzi w nim, jak gdyby wrósł w jego kolana. 
Nagle słyszysz dźwięk rozchylających się kotar. Osłabiająca światłość wtargnęła do samotnego pokoju. Oślepiła mężczyznę, który odruchowo zasłonił oczy przed rażącym wpływem słońca. Ze światłości wyłania się postać.
Początkowo widzisz jedynie kontury. Prawdopodobnie patrzysz na kobietę. Zdradza ją zarys bioder, delikatne, drobniuteńkie piersi i włosy splątane w koński ogon. Im dłużej patrzysz na sylwetkę, ujawniają się kolejne elementy układanki. To brunetka o słodkim uśmiechu, zielonych oczach, które w słońcu wyglądają na żółte. Śliczna, młoda osóbka, zaczęła poruszać wargami. Jak gdyby przemawiała. Powoli, bez gwałtownego skierowania na świat przyziemny, postanowiłeś skupić się na treści wypowiedzi. Słyszysz:
- Dość już tego. Panie Kowalski. Wstydziłby się pan. Czas już porzucić wspomnienia i przeszłość, by zabrać się za „teraz”. Ile można tak siedzieć w fotelu? Pan odleżyn lub, co gorsza, hemoroidów dostaniesz. Wspomnisz pan moje słowa. Ja nie chcę nikomu grozić, ale mój tato za czasów upadku komunizmu, zamkną się na trzy miesiące w pokoju. Takich hemoroidów się biedny nabawił, że miesiącami potem nie siadał. Tak go, biedaka bolało. Ile przy tym beku było, to tylko moja, Boże, świeć nad jej duszą, świętej pamięci mamusia raczy wiedzieć. No, ale ja nie będę panu znowu grozić. Nie w tym rzecz cała. Ja dobrze panu życzę. Ot co, ale zrobisz pan co zechcesz. Ja tylko dobrze radzę, bo boli to jak jasna cholera. To co? Wstaje pan, czy mam podać śniadanie do pokoju?
- Zjem tutaj. Nie mam dziś nastroju na chodzenie. – Kobiecie mina zrzedła. Parabola uśmiechu zmieniła diametralnie wygięcie. - Ale niech tak Dorota nie patrzy. Ja wiem co robię. Chcę tylko choć trochę pobyć sam na sam ze sobą. Z własnymi myślami i wspomnieniami. Czy to coś złego? Ależ Doroto, w takich chwilach wypada odpowiedzieć. Czy proszę o zbyt wiele? Chciałbym tylko uporać się z przeszłością. Trochę po swojemu. Potrzebuję czasu. Niczego więcej. Także proszę mi przynieść śniadanie, Doroto. No, na co czekasz, leć już.
Kobieta spuściła wzrok. Zrozumiała, że znowu nie udało jej się przekonać mężczyzny. Powolnym, posuwistym krokiem, wręcz wypełzła z pokoju, pozostawiając po sobie mroczną pustkę skąpaną w dramatycznych świetlistych promieniach.
- A, panie Kowalski…! Dzwoniła pańska córka. Powiedziała, że jutro przyjedzie pogadać. Nie wiem, o co chodzi, ale domyślam się, że będzie starała się przemówić panu do rozsądku. To już jest kary godne, żeby nie jeść tyle czasu. Zobaczysz pan, w końcu nie będę miała wyboru i podłączę do kroplówki. Zakładanie wenflonu, to dopiero ból. A do tego, będę musiała pewnie się parę razy wbijać, bo z pana odwodnieniem, są marne szanse na szybkie znalezienie żyły. Chyba lepiej jest zjeść w takim razie to, co podam, zamiast sączyć te płyny i to dożylnie? Niech się pan jeszcze raz zastanowi. A ja nie chcę straszyć, broń Boże. Tylko tak mówię. Ja, nie chwaląc się, całkiem nieźle gotuję. Może spróbujesz pan, choć odrobinkę? No nic, zaraz zrobię kaszę i zobaczymy. Za sekundę wracam. Tylko nie odchodź pan – powiedziała w pół uśmiechu. Oczekiwała na potwierdzenie komizmu słów, które jednak nie przyszło. Mężczyzna siedział dalej w tej samej pozycji. Jego twarz bez wyrazu, okazuje jedynie zmęczenie, fizyczne wyczerpanie i ból. Dorota zrezygnowana odwróciła się na pięcie i pognała do kuchni.
Słyszysz dźwięk otwieranych szafek, skrzypiących zawiasów i ocierających się wzajemnie talerzy. Zaraz potem nasila się bulgot gotowanej kaszy manny. Mężczyzna patrzy przed siebie. Obrał jeden punkt, na którym skupił wzrok. Wspomina czasy, gdy małżonka, o tej porze jak teraz, siadała na jego kolanach. Razem czytali gazetę. W ten sposób zawsze byli na bieżąco w sprawach państwa. Często dyskutowali na temat polityki i wydarzeń publicznych. Czasami były to zacięte walki, wymiany zdań i poglądów. Zawsze jednak potrafili znaleźć nić porozumienia. Tym spajających ich elementem było śniadanie. Hania, bo o niej mowa, każdego ranka, karmiła w tym fotelu mężczyznę swojego życia. W jej drobnych dłoniach spoczywała cała energia ich egzystencji, a palce, magicznie budziły oczy i usta ze snu. Nie potrafiła gotować. Wszystko, co robiła, było niedoskonałe. Mężczyzna nigdy jednak nie zwrócił jej uwagi. Zjadał wszystko, co podały dłonie. Wystarczał mu jedynie uśmiech. Był największą nagrodą za wysiłek, którego się podejmował. Patrząc na jej twarz, nawet po wielu latach, nie mógł się nadziwić. W każdej rysie widział mądrość i historię ich miłości. Kobieta należała do niego. Całe życie spędzili razem. Była jego największym szczęściem. Od zawsze wiedział, że będzie matką ich dzieci i że razem się zestarzeją. Wystarczyło parę minut, by to zrozumieć, gdyż odnalazł wtedy spełnienie swoich dziecięcych marzeń.
Dorota wróciła do pokoju ze śniadaniem. Na tacy stoi szklanka pomarańczowego soku i miseczka kaszy manny. Obserwujesz, jak stawia tacę na kolanach mężczyzny, którego oczy stają się teraz mokre. Nagle, gwałtownie się poruszył. Jedną ręką strącił z siebie całe śniadanie. Kasza wylądowała na czerwonym dywanie. Pielęgniarka ruszyła na pomoc. Padła na kolana ze ścierką w dłoni. Zaczęła nią delikatnie, powolutku zbierać kleik. Nie chce pozwolić, by przez taki incydent, podłoga została zniszczona. Wycierając już ostatnie drobiny, czuje bezsilność. Podjęła do tej pory już wiele prób, aby mężczyzna się otrząsną po śmierci żony. Każda zakończona była niepowodzeniem. Stawał się coraz słabszy. Nie przemawiały żadne argumenty, które uważała za rzeczowe i sprytne. Mężczyzna bardzo cierpiał, a ona już nie miała siły i pomysłów na podjęcie nowych prób:
- Dlaczego pan to zrobił? To była bardzo dobra kasza. Mogłeś pan chociaż spróbować. Jak można mnie tak traktować? Ja się o pana po prostu martwię. Mógłbyś pan to zrozumieć i choć trochę mi pomóc? Ja już nie mam siły. – Po tych słowach, dziewczyna zalewa się łzami. Patrzysz teraz, jak powoli podnosi tacę, układa na niej szklankę, ścierkę i miseczkę. Jeszcze raz spogląda w oczy oprawcy, jakby chciała znaleźć odpowiedź na pytanie „dlaczego?” Wyszła z pokoju jak skarcony nieposłuszny szczeniak. Zamknęła za sobą drzwi. Mężczyzna, gdy poczuł, że znowu został sam, wypowiedział półszeptem:
- Nie było grudek. – Po policzku spłynęła jedna, ledwie widoczna łza, która kumulowała się w kąciku oka od czasów akcji z manną. Mężczyzna zmożony wysiłkiem osunął się lekko z rzeźbionego oparcia, przykrył barki kocem i zasnął.
W marzeniach nie cierpi jego dusza. On wędruje z Hanką przez lasy, by dotrzeć do miejsca, które na zawsze zapamiętało ich twarze. Witało ich śpiewem ptaków, dywanem niezapominajek, łubinów i absolutnym brakiem śladów cywilizacji. Poza nimi nikt nie poznał tego miejsca. To sprawiło, że kochankowie tym bardziej pragnęli je chronić. Wiedza o tej polanie, odkrytej niegdyś przez Hankę, odejdzie wraz z ostatnim tchnieniem mężczyzny. Oczekiwać będzie na nowych zabłąkanych, aby pozostało tajemnicą w ich oczach, podczas gdy twarze wyryte w drewnie, utoną w błękicie niezapominajek.
Z głębokiej ulgi zbudziła go Dorota. Kobieta próbuje wyjaśnić, dlaczego przeszkadza. Jest trochę zawstydzona swoim zachowaniem. Zawsze uważała przecież, że sen jest rzeczą świętą. Tłumaczy:
- Przepraszam, że panu przeszkadzam. Naprawdę nie chciałam. Tylko że przyszedł pan doktor. Chciałby pana zbadać, a potem nie będzie miał czasu, bo idzie do fryzjera. Także niech się pan nie gniewa, jak go wpuszczę teraz. Potem pan sobie jeszcze pośpisz. To potrwa chwileczkę. Panie doktorze - zawołała Dorota. Chwilę potem w drzwiach staną mężczyzna. Siwe włosy w nieładzie, świadczą o prawdomówności kobiety. Wszedł władczym krokiem. Rozejrzał się po pokoju, jak gdyby szukał historii choroby. Staną przed mężczyzną, skłonił się w bok, by postawić na podłodze torbę. Potem przykucnął przy pacjencie. Spojrzał w błękitne tęczówki, jakby w nich zapisana była cała prawda. Wyciągną z torby stetoskop i rzekł:
- To jak się dziś czujemy, panie Kowalski? – Mężczyzna milczy, jak gdyby był obrażony na służbę zdrowia. Dorotę jeszcze toleruje, ona przynajmniej poświęca mu odrobinę czasu. Także własnego, choć nie ma go wiele. Jest samotną matką dwójki dzieci w wieku czterech i pięciu lat. Mąż, w sumie były, zostawił ją i wyjechał do Anglii za pracą. Tam poznał kogoś i założył nową rodzinę, jakby wcześniejsza mu nie wystarczała. Przesyła co miesiąc pieniądze, choć nie płaci sądownie alimentów. Dorota jeszcze nigdy się nie skarżyła, wyglądała na zmęczoną życiem. Czasami boi się, że zostanie sama. Dlatego właśnie rozpieszcza swoje dzieci. Nie chce dopuścić do tego, by one też ją kiedyś zostawiły. Staruszek rozmawiał z nią kilka razy na ten temat. Powiedział, że one jej nigdy nie opuszczą. Dzieci nie zostawiają, niezależnie od naszych popełnianych błędów. Takim postępowaniem może jedynie zniszczyć swoje pociechy. Owe argumenty przemawiają do Doroty. Przytakuje zawsze, tylko jak przychodzi co do czego, nie potrafi zastosować sugestii w praktyce.
- Jadł pan coś dzisiaj? - zapytał lekarz. Spotkał się znowu z zamkniętą postawą mężczyzny. - Jadł coś? - Doktor zwrócił się do Doroty. Kobieta pokiwała przecząco głową. W jej oczach widać zawstydzenie. Nie może pogodzić się z tym że nie jest w stanie pomóc mężczyźnie. Sprawę tę traktuje bardzo osobiście. Jest to wyzwanie jej, jako kobiety i pielęgniarki.
- No dobrze. Teraz podniesiemy koszulę. Może być trochę zimne – wskazuje na stetoskop. - Niech pan zrobi wdech i wydech. Jeszcze raz. Wdech i wydech. No dobrze. Wygląda to tak, panie Kowalski. Jest pan bardzo odwodniony. Nie masz pan problemów z oddychaniem. Jest pan słaby z powodu niedożywienia. Przypiszę panu parę leków na wzmożenie apetytu i parę suplementów. Ostatnio polecam „Extravit”. No dobrze. To co, to ja polecę już. Do zobaczenia, panie Kowalski, Doroto.
- Do widzenia panie doktorze – kobieta zamknęła drzwi i weszła do pokoju.
– Może pan się położy na łóżku? Będzie wygodniej.
- Ona tam leży. Nie chcę jej obudzić. Niech jeszcze pośpi. Była bardzo zmęczona. Kobieta zdezorientowana spojrzała w stronę łóżka, na którym nikogo nie było. Domyśliła się, że mężczyzna mówi o żonie. Trochę przerażona, ciągnęła dalej rozmowę:
- Może jednak się pan skusi? Jest takie miękkie. Na pewno się pani nie obudzi. Postaramy się być bardzo cicho. To jak?
- No dobrze – mężczyzna powoli, z pomocą Doroty wstał z fotela. Chwiejnym, posuwistym krokiem, dotarł do swojego brzegu łóżka. Powoli wsuną ciało pod kołdrę. Delikatnie przybliżył się do drugiej połowy łóżka, gdzie zawsze zasypiała Hania. Położył głowę na jej poduszce, którą chwycił, niczym twarz ukochanej i przycisną ostatkiem sił. Miną następny dzień tej marnej egzystencji.
Ze snu, w którym zabrakło znów małżonki, szczęśliwie mężczyznę zbudził dzwonek do drzwi. Córka – Ania, przyszła w odwiedziny. Prawdopodobnie będzie starać się jeszcze raz zbudzić ojca ze snu. Mara jest zawsze tak przecudowna. Czyżby jedynie ona, podtrzymywała go przy życiu?
- Witaj tato, jak się czujesz? – Sztuczny uśmiech zdradzał zamiary córki.
- Nieźle kochanie, tylko jestem trochę zmęczony. Coś chciałaś maleńka? – Mężczyzna spodziewał się odpowiedzi, jednak brnął w pytania o przyczynę odwiedzin.
- Tatku, martwię się, przecież wiesz. Przyszłam tu, bo nie wiem co robić. Boję się, że zostanę sama. Wystarczy już, że straciłam matkę, nie chcę zrezygnować z ojca. Możesz przeżyć jeszcze wiele lat. Wiesz, że nigdy cię o nic nie prosiłam. Dlatego dzisiaj mógłbyś, choć tyle dla mnie zrobić i zacząć jeść? - Kwiatuszku, ja też nigdy cię o nic nie prosiłem, dlatego zrób coś dla mnie. Przestań się martwić! Weź się w garść! Dziewczyno, ile ty masz lat? Całe życie przed Tobą, nie parę nędznych wiosen. Rozumiem, gdybyś nie miała dla kogo prócz mnie żyć, ale masz dzieci, nową rodzinę. Dlaczego chcesz odebrać mi teraz szczęście? Chcesz, bym zrobił to dla ciebie. Ty zrób dla mnie – Bądź szczęśliwa, kwiatuszku. Nic więcej. Bądź szczęśliwa.
- Tato, nie mów do mnie tak, jakbyś chciał się pożegnać. Ty jeszcze nie odchodzisz, rozumiesz? To nie jest Twój czas! Zrozum to, Bóg cię jeszcze do siebie nie przyzywa. Nie baw się w niego, bo może po tamtej stronie już więcej nie zobaczysz mamy. Pamiętasz, czego mnie uczyłeś? Bóg nie przyjmuje samobójców. On nie podpisuje się pod ich dziełem. A tak, to będzie samobójstwo – dziewczyna uniosła brodę do góry. Dumnie brnęła dalej w wypowiedzi – sam się doprowadzasz do tego. Ty odmawiasz jedzenia. Nie przyjmujesz życia. Przypuszczalnie umrzesz za dzień, może dwa. Już jesteś wyczerpany. Proszę cię, kochany, postaraj się żyć. Dla mnie. Może kiedyś, z czasem, także dla siebie. Masz dla kogo żyć. Kocham cię – w jej oczach pojawiły się nieplanowane łzy. Próbowała je ukryć. Bez skutecznie.
- Wiem, że mnie potrzebujesz, ale dasz radę. Ja chcę tylko do domu. Z powrotem. Tam będzie mi lepiej. Zobaczysz jak nas, z mamą odwiedzisz. Nie płacz, kochanie. Ja dam radę. Ty też. Dziewczyna upadła na kolana. Przytuliła ojca. Wygląda to tak, jakby nigdy więcej miała nie spotkać swojego bohatera lat dziecięcych. W jej oczach widnieje ból. Otarła łzy, podniosła się z zimnej podłogi. Ucałowała czoło mężczyzny. Powiedziała:
- Dobranoc tatku. Śpij dobrze. Pozdrów mamę jak będziesz. Powiedz, że zawsze, choć rzadko kiedy się z nią zgadzałam, brałam ją pod uwagę. Nadal myślę, jak by w danej sytuacji postąpiła. Nigdy nie zapomnę jej dobroci. Miłości. Tak jak nigdy nie zapomnę Twoich łez i ostatnich słów. Kocham – dziewczyna wyszła z pokoju. Znowu nastała cisza, która jest już nieodzownym elementem egzystencji mężczyzny. Serce jego wypełnił ból. Słowa córki trafiły w sam środek. Cel został osiągnięty. Chwilowo. Zaraz potem mężczyzna znów szybował wśród obłoków z kobietą swego życia. Sen, tak rzeczywisty, związany był z początkiem uczucia. Pierwsze spojrzenie, pocałunek, dotyk.
Mężczyzna poznał Hanię, gdy miał zaledwie siedemnaście lat. Spotkał kobietę w barze mlecznym. Zamówiła wielki kawał sernika. Całkowicie sama się nim zajęła. Mężczyzna pomyślał, że to urocze. Zapytał, czy może się przysiąść. Wcześniej zamawiając równie duży kęs. Dziewczyna nie miała nic przeciwko, gdyż od razu spodobał jej się wizualnie. Mężczyzna ubrany był w kurtkę w kratę z Ameryki, beżowe spodnie i ciemne, skórzane pantofle. Kolorowy szalik zwisał niechlujnie na szyi, co nadawało postaci odrobiny szaleństwa. W ręce trzymał zagraniczną reklamówkę. Ten akcent stylowy, nie zrobił jednak wrażenia na dziewczynie. Była przejęta ubytkiem sernika z talerza. Mężczyzna zauważył brak zainteresowania jego osobą. Postanowił mimo to, działać. Przecież dotąd, żadna mu się nie oparła:
- Witam. Widzę, że je pani sernik. - Nagle mężczyzna usłyszał sam siebie. Uznał swoją próbę za żałosną. Próbował to naprawić, choć nerwy dały się we znaki. - Lubi pani sernik? - Dalej mogło być już tylko gorzej. Na szczęście dziewczyna zauważyła i doceniła starania.
- Tak, bardzo lubię. Zawsze tu przychodzę. Mają tu taki puszysty i delikatny ser. Niech mi pan wierzy, lepszego w całym mieście pan nie znajdzie.
Mężczyzna odetchnął z ulgą. Pomyślał o sobie, że potrafi rozmawiać z kobietami. Wie jak je poderwać.
- A pan, pierwszy raz tutaj? Wcześniej chyba nie miałam przyjemności z panem rozmawiać.
- Tak, przechodziłem tędy i zobaczyłem panią z tym sernikiem. Od razu nabrałem ochoty na ciasto. Niech mi pani wybaczy, ale jest pani bardzo piękna, a ten kawał sernika nadaje pani jeszcze większego uroku.
- Nie wiem, czy będę w stanie panu wybaczyć. – Mężczyzna spuścił wzrok. Dziewczyna uśmiechnęła się i mówiła dalej - Skoro pan nic złego nie zrobił, tylko komplementował, czemu miałabym się obrażać, skoro to miłe z pańskiej strony?
- No nie wiem. Wolałem się upewnić, czy wszystko, co teraz robię, jest zgodne z zasadami kultury. Dziękuję pani za wyrozumiałość – w tej chwili ekspedientka podała potężny kawałek ciasta. Zajmował on pół talerza. Trudno było pojąć, w jaki sposób można zjeść taką porcję. Mężczyzna wpatrzony w oczy dziewczyny, która siedziała naprzeciwko, mimo wszystko, zajął się zawartością talerza. Nie chciał by wybranka myślała o nim źle. Bardzo ostrożnie dozował słowa, aby nie urazić, czy do siebie zrazić dziewczyny. Była taka piękna, w tej kwiecistej sukience, z niebieską kokardą we włosach, która idealnie przypominała kolor jej oczu. Uśmiechała się ciągle. Pragnęła przełamać zdenerwowanie mężczyzny. Chciała go bliżej poznać. Wiedziała o tym od pierwszego wejrzenia i talerza sernika.
Słyszysz szmer, krzątaninę w kuchni. Dorota z niepokojem w oczach wchodzi do ciemnego pokoju. Podchodzi do mężczyzny. Kładzie dłoń na jego policzku, potem czole. Czule głaszczę i układa włosy w odpowiednią, wymyśloną przez siebie konstrukcję. Dorota spogląda na zapadniętą twarz z ogromnym przerażeniem. Mężczyzna stracił już przez te cztery dni jakieś dziesięć kilogramów. To o wiele za szybka utrata. Świadomość tego, że gdy wyjdzie z domu, może wracając zastać bezwładne ciało, nie daje Dorocie spokoju. Ciągle obmyśla plan, jakby zmusić staruszka do jedzenia. Jednak żadne dotychczas argumenty nie skutkują. Nawet wizja samotnej tułaczki po czeluściach piekielnych, do niego nie przemawia. Prawdopodobnie bardziej niż śmierci, boi się samotności. Nie potrafi wyobrazić ostatniego zamknięcia powiek pozbawionej towarzystwa. Jednak ona musi być samotna. Wie to doskonale. Wierzy jednak, że na końcu świetlistego tunelu, znajdzie znajomą postać. Zastanawiać się będzie, czy sen to, czy jawa? Czy przyszła po niego najdroższa mu osoba? Czy to już moment, czy to czas? 
Dorota zbadała mężczyznę. Był skrajnie wychudzony i odwodniony. Pusty wzrok utkwił na pościeli małżeńskiego łoża. Oddycha bardzo głęboko, przez sine usta, jakby był zmęczony po długim biegu. Kobieta zrozumiała, że czas jest już działać, nim będzie za późno. Postanowiła zadzwonić do lekarza, by się z nim skonsultować w sprawie podejmowanych kroków. Nikt nie odbiera. Dzwoni dalej. Mogłaby tym sygnałem pobudzić wszystkich dookoła. Jednak nikt nie odbiera. Do kobiety dociera, że historia pana Kowalskiego dobiega końca, jednak podejmuje wszelkie starania, by temu zapobiec. Gdy słyszy odrzucenie telefonu, czuje jak w kącikach oczu, zbierają się gorące, słone łzy. Dorota podbiegła do swojej torby, skąd wyciągnęła kroplówkę. Postanowiła nie czekać ani chwili dłużej. Podpięła staruszka do życiodajnego roztworu. Krople spływają bardzo powoli. Trafiają wprost do jego krwiobiegu. Po paru chwilach mężczyzna wygląda już trochę lepiej. Dorota pomyślała, że tego właśnie mu było trzeba. Gdy już wygląda stabilnie, wyszła z pokoju do kuchni. Dalej dobija się do znajomego lekarza, by opowiedzieć całe to zajście. Chce, aby choć trochę odpowiedzialności za stan pacjenta, spadło na tego, który odrzuca telefony i wiadomości. Jest tak wzburzona, że chętnie by mu wyrzuciła wszystko, co o nim myśli, pomimo tego, że jest on wyższy rangą. Czeka na połączenie.
Mężczyzna na chwilę odzyskał przytomność. Rozejrzał się po pokoju i zobaczył cię. Stoisz taki młody i silny. Twoje oczy zdradzają nieśmiałość, dłonie — chęć do pracy, a szalik zwisający na piersi – swoistą zadziorność. Nagle wzrok znowu utkwił mu w bordowej pościeli. Jego twarz zdaje się coś dostrzegać. Wyciągnął dłoń w stronę łóżka. Uśmiecha się.
- Kochanie. Jesteś. Tęskniłem… bardzo. Nie zostawiaj mnie więcej - powiedział zmęczonym głosem. Łza spłynęła po bladym policzku.
– Kochanie, jestem taki głodny. Czekałem. Długo czekałem na ciebie. Usiądź tu ze mną. Dorota zaraz coś nam przyniesie. Nakarm mnie, kochanie. Po tych słowach głowa opadła mu na poręcz fotela. Oczy zaczęły się powoli domykać. Dusza w nich tli się jeszcze chwilę, nim wycieknie całkiem, jak woda ze studni podczas suszy.
Patrzysz na to bezwładne ciało. Uchodzi z niego ciepło i życie. Nagle widzisz, że powoli zanikasz. Twoja kurtka w kratę przestaje odznaczać się konturami i liniami. Dłonie silne, opadają na wietrze otwartego okna. Szalik bezwiednie powiewa w rytm jesiennej zamieci. Oczy zamknięte. Już tylko ciemność. Światło. Tunel. Postać. Światło.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
euterpe · dnia 29.09.2014 05:24 · Czytań: 499 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Komentarze
amsa dnia 29.09.2014 11:49
euterpe - Bardzo ładne, wzruszające i ciepłe, choć dramatyczne opowiadanie. Ładnie opisujesz okoliczności i bohaterów, ich emocje, działania i wzajemne powiązania, pragnienia. Trochę, w niektórych miejscach, wydawał mi się zbyt "wyszukany" język, chyba sama wybrałabym bardziej "suche" określenia, ale to tylko subiektywny odbiór. Masz problemy z zapisem dialogów, nie wszystko pokazałam, bo cytowanie jest dosyć niewygodne, czasem powtarzasz wyrażenia, użyj synonimów. Zaimki osobowe z małej litery, jak zauważyłam masz z tym kłopot. Czasem masz zły szyk, dobrym sprawdzeniem budowy zdania jest czytanie na głos - polecam. Zupełnie nie rozumiem tytułu, nawet jako metafory, gdzie tu spóźnione dojrzewanie? gdzie niestabilność emocjonalna?

Pozdrawiam

B)

Cytat:
Wtu­lo­ny w ste­laż czar­ne­go fo­te­la,
- to co, nie był obity, tylko sama konstrukcja?
Cytat:
wy­peł­zła wręcz z po­ko­ju,
- wręcz wypełzła
Cytat:
To już jest kary godne
- godne kary, czy karygodne?
Cytat:
Tylko nie od­chodź pan. – (p)Po­wie­dzia­ła
- bez kropki
Cytat:
Zaraz potem na­si­la się bul­got go­to­wa­nej
- rozumiem, że ten bulgot dochodzi do pokoju, czy to nie przesada?
Cytat:
Ja już nie mam siły(.) – (P)po tych sło­wach, dziew­czy­na za­le­wa się łzami.

Cytat:
Tylko że przy­szedł (p)Pan dok­tor.

Cytat:
Panie dok­to­rze - (z)Za­wo­ła­ła Do­ro­ta.

Cytat:
To jak się dziś czu­je­my, panie Ko­wal­ski? – (M)męż­czy­zna mil­czy,

Cytat:
jed­nak brną w py­ta­niu
- brnął i raczej w pytania
Cytat:
Nie chciał­by wy­bran­ka my­śla­ła
- chciał by
Cytat:
Czy przy­szła po niego naj­mil­sza z ludzi? Jed­nak mar­twych.
- tutaj coś nie gra
Cytat:
Wzrok pusty utkwił
- utkwił pusty wzrok
Cytat:
Ko­bie­ta zro­zu­mia­ła, że czas już jest dzia­łać,
- czas jest już
Cytat:
Sy­gna­łem tym mo­gła­by
- Tym sygnałem
Cytat:
Dusza z nich tli
- raczej w nich
Cytat:
Pa­trzysz na to bez­wład­ne ciało. Ucho­dzi z niego cie­pło i życie. Nagle, pa­trzysz, a po­wo­li za­ni­kasz.
euterpe dnia 29.09.2014 12:55
Dzięki wielkie za pomoc.
To kolejne odgrzebane opowiadanie po latach. Rzeczywiście miałam problem z tymi zaimkami, ale już ich nie popełniam, przynajmniej tak mi się zdaje. Tu parę razy się zdarzały, ale większość wyłapałam, choć było ich strasznie wiele.
Jeśli chodzi o tytuł, dotyczy on postaci pana Kowalskiego jako małolata, który obserwuje całe zajście. Jest to taki młody duch, który nie stanowił całości wraz ze starszą wersją od śmierci Hanny, ponieważ wyparł się tej dziecinnej niewinności, zastąpił ją zgryzotą i smutkiem. Mam nadzieję, że w miarę jasno przedstawiłam, o co mi chodziło:)
W każdym razie, dzięki za odwiedziny i ciepły komentarz.
Pozdrawiam serdecznie,
Ewa
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:52
Najnowszy:pica-pioa