W pełznącej galarecie marzeń, skurczonej duszy. w przestrodze utraty myśli. Kiełkującym w oddali konaniu, z rozłożystym echem cierpienia, kulistą formą, która tuli milczącą na wietrze białą kartę z pamiętnika. Ułamek ciszy, zaklęty w jej nieskazitelną biel. Oddech przebaczenia, nim oczy odejdą w zapomnienie. Matowy kolor nieobecności ducha, w głębi pomarszczonej tkanki skórnej.
Ostatnia nadzieja, falująca, szeleszcząca, otoczona troskliwością cierni, które odstraszają chłodną niepamięć, napierającą zewsząd i kryjącą się pośród wysokich, uschłych konarów drzew. Gawrony i kruki wzbijające się w powietrze, by po chwili osiąść na pobliskich gałęziach. Sierp księżyca, desperacko walczący o odrobinę widoczności – którą przysłaniają mu gęsto usiane krzaki, wyraźnie i strzeliste kształty na tle nieba.
Powolne światło przebijające się spośród ciemności, pohukiwania sowy. Czarne ptaki, poruszone przez nagły trzask gdzieś nieopodal, wniosły dzioby ku górze, głośno gdacząc i zawiadamiając o swojej bytności na tym terytorium.
Dwa nikle cienie, niemal zjednoczone z panującym mrokiem, ukradkiem zmierzają ku nieskazitelnej bieli kartki. Wyczuwa ona ludzką obecność, niepokój duszy, szybki urywany oddech, przygarbienie formy, która zdaje się skradać, z nadzieją, że w nocy nikt jej nie dostrzeże, podczas gdy noc, sama w sobie, jest wielkim okiem, ze szkłem kontaktowym jako księżycem.
Cierniste krzewy najeżyły się w kierunku intruzów, chroniąc dostępu do swego skarbu, który nikłym głosem zatrzepotał swą krawędzią, jakby machając w geście pomocy. Utrapiona stronica, szybko opadła, oddając się podmuchom wiatru, który znowu miarowo kołysał nią w powietrzu.
Nagły błysk płomieni, oślepione ptaszyska, zgromadzone na pobliskich gałęziach, wzbiły się w powietrze, z wrogim krzykiem i nerwowym trzepotem skrzydeł. Jedna z postaci, o młodzieńczych rysach twarzy, w mocno wyprostowanej ręce dzierży pochodnię, którą przybliża do krzewów, zagradzających przejście do kartki. Te, odczuwając zbliżające się ciepło, odsuwają się w popłochu, nie chcąc spłonąć w swej oschłości.
Przybysz już niemal odwracając się w stronę swego towarzysza, by gestem nakazać mu postąpić naprzód, gdy obaj usłyszeli ciche syknięcie. Spojrzeli na kartkę, ta dogasała, ulatując jako popiół, niesiona w dal na dłoniach wiatru.
Był to dzień, w którym zatrzymała się poezja. Stado kruków przeleciało na tle księżyca, by runąć z hukiem na postać pozbawioną jakiejkolwiek obrony. Jako nocni łowcy, ptaki bez trudu dosięgły jego twarzy i szyi, pozostawiając głębokie rany. Spękana ziemia, która nie kosztowała deszczu od długich lat, łapczywie spijała krew ze swojej powierzchni.
Pochodnia w ręce młodzieńca dogasła, a on w milczeniu wypowiedział najpiękniejszy poemat, czując jak jego ciało kurczy się w stronicę, a dusza traci zdolność mowy. Zawisł na gałęzi, strzeżonej przez cierniste krzewy, zawodząc w swym niewypowiedzianym milczeniu, które może odczytać każdy, kto dosięgnie nieskazitelną kartkę, schowaną w głębi lasu.
Strapiony wędrowiec, przydrożny grajek, płomienny młodzieniec, każdy z nich może dostąpić największego daru i tchnienia poezji, jeśli zdoła zdobyć ów stronicę.
Ciało ostatniego ze śmiałków, odsłoniło już biel kości, a pozostałości z ubrania zawisły na pobliskich konarach.
Trzask zbudził kruki śpiące na gałęziach.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt