Czarownica Hermenegilda - Bereno Acz
Kategoria Konkursowa » Konkurs "Bajka" » Czarownica Hermenegilda
A A A
Czarownica Hermenegilda Karolina J.

Pewnego dnia, dawno, dawno temu, tak dawno, że nikt tego nie pamięta, gdzieś - gdzie też nikt nie pamięta gdzie, czarownica Hermenegilda gwałtownie otwarła oczy. Przebudziła się właśnie z sześcioletniego snu, co bardzo uradowało jej przyjaciół. By uczcić takie zdarzenie, urządzili u elfa Gapcia huczne przyjęcie, na którym wszyscy bawili się doskonale. No może oprócz gospodarza... Nieborak wypił ciut za dużo magicznego soku do przewracania oczami, od czego przewrócił się sam i wpadł prosto na tort Hermenegildy. Ona uznała to na szczęście za świetny żart. Tort zamienił się pyszne lody i goście zajadali się nimi po górne dziurki od guzików w odświętnych, leśnych strojach. Czarownica wróciwszy do domu zdumiała się niezwykłym porządkiem. Ale trudno się dziwić jej zaskoczeniu - zapomniała, że zostawiła tutaj małpkę Lus, swoją najlepszą przyjaciółkę. Och, jak Lus tańczyła z radości na jej widok! Och, co za akrobacje wyczyniała na meblach i lampach. - Dość! Koniec! Coś sobie zrobisz! - wołała zbudzona ze snu.
- Usiądź na tapczanie! - poprosiła.
- Chcesz mnie na nowo wysłać do krainy snu?
- Nie, nie. Usiądź i zamknij oczy - dyrygowała małpka.
- Teraz popatrz, co mam dla ciebie!
Hermenegilda otwarła oczy i ujrzała ogromne, błękitne jajo w różowe kropki.
- Co w nim jest? - zapytała. - Nie wiem. Znalazłam przed drzwiami. Ktoś je posadził wczoraj na naszej wycieraczce. Co zrobimy? Ugotujemy je czy usmażymy? Ja chcę wydmuszkę! Zrobisz mi, prawda? - domagała się ofiarodawczyni.
- Spokojnie - mitygowała ją przyjaciółka. - Poczekajmy, może się coś wykluje, a teraz marsz do łóżka - zadecydowała. Rano zjadły wspaniałe śniadanie. Na szczęście nie ze znalezionego jajka. Później czarownica, zabrała się do sprzątania. Przecież tak dawno tego nie robiła. Ani niczego innego... Z rozpędu przewróciła cały dom do góry nogami. Lus dzielnie jej pomagała, a dom mieścił się nie gdzie indziej jak na drzewie. Nawet je przyozdobiła maleńkimi szklanymi pojemniczkami, w których mieszkały świetliki mieniące się wszystkimi kolorami tęczy.
Schody w pniu posypała świeżym igliwiem, okna wymyte ranną rosą błyszczały w słońcu jak najpiękniejsze jeziorka leśne. Przykleiła do nich maleńkie rozgwiazdy dla ozdoby, a z nici pająka utkała najdelikatniejsze na świecie firanki.
- Koniec - obwieściła zadowolona przyjaciółce.
-Zjemy teraz coś dobrego i popatrzymy co się dzieje w naszej kuli.
-Nie musimy.... zamruczała małpka.
- Czego nie musimy? Jeść? Ja zgłodniałam jak Gapcio - Hilda wybuchła śmiechem na wspomnienie apetytu przyjaciela i jego brzuszka okrągłego jak najdojrzalsza malina.
-Nie musimy... kuli... - mruczała niewyraźnie Lus między kęsami grzybowych placuszków w mchowym sosie.
-Witaj, Gapciu! O, przyprowadziłeś gości. Witajcie - z uśmiechem zwróciła się do przybyszów. - Zaczyna się ruch w lesie, od kiedy się zbudziłaś czarowna czarownico.
- Nie czaruj od progu. Lepiej wejdźcie i częstujcie się, póki jeszcze jest czym - szerokim gestem zachęciła do wejścia. - Chętnie, o jakże chętnie - wyszeptali nieoczekiwani goście, a usadzeni przy pełnym stole nie kazali czekać jedzeniu. Ekchart i Lana, ludzkie dzieci, pałaszowały ze smakiem nie czekając na powtórne zaproszenie, zaś Gapcio pociągnął Hildę za rękaw do kuchni i tam opowiedział historię przybyszów. A było to tak: Ich ojciec, czarownik Mołk i macocha Diabolina, mieszkańcy mrocznego zamczyska, czynili coraz więcej zła ludziom i zwierzętom i im. Żądali od dzieci okrucieństwa dla innych, ale one buntowały się przeciwko temu.
- Diabolina? Ta Diabolina?! - wykrzyknęła Hilda. - Moja krewna?
-Twoja... Pozwolisz mi skończyć? Zjedzą wszystko beze mnie... rozżalił się płaczliwie.
- Nie martw się , nie będzie tak źle... A jak było z dziećmi? - wróciła do przerwanej opowieści.
- Kto to może wiedzieć? Ale musiało być nieciekawie, bo w końcu nie wytrzymały i uciekły.
- Wiesz, biegły przez ten straszny las ruchomych drzew! I nie zauważyły, kiedy weszły na bagno...
Gdy zaczęły się zapadać, ogarnęło je przerażenie; szamotały się i zapadały coraz bardziej. Ich krzyki zbudziły starego Pumpę. Pamiętasz Hildo, krokodyla z chorym ogonem? Wyciągnął je i przeniósł na brzeg. Nie chciał iść z nimi dalej, choć go bardzo prosiły. Wolał bagienko. W naszym lesie przywitały ich zielone elfy. Nie wiem, skąd się tu dziś wzięły. Porwały dzieci i bawiły się nimi aż dotąd. Tak hałasowały, że zbudziły motyle, sowy i mnie. Zabrałem zmęczone i przestraszone maluchy i przyszliśmy do ciebie. Po pomoc. Zaopiekujesz się nimi? Zaopiekujesz, prawda? - przymilał się Gapcio rzucając znaczące spojrzenia na stół. Chciał sprawdzić, co jeszcze zostało.
- Nie martw się - usłyszał szczere zapewnienie. - Wystarczy dla nich i dla ciebie. A oni niech zostaną. Więc zostali. Dzień minął im tak szybko, że nie spostrzegli, kiedy Księżyc wychylił bladą twarz zza wierzchołków drzew. Układali się do snu, gdy Lus usłyszała dziwne dźwięki dochodzące z koszyka z błękitnym jajem. Pobiegła sprawdzić co się dzieje. Wróciła niosąc małego, zielonego smoczka w srebrne plamki.
- O, jak szybko powiększa nam się rodzina! - roześmiała się Hermenegilda.
- Rano byłyśmy dwie, wieczorem jest nas pięcioro... I bez pomocy czarów.... Muszę podszkolić się w dziedzinie smoków - podjęła poważną decyzję kiwając głową.
- Wy śpijcie, a ja poczytam.
Machnęła różdżką raz, machnęła drugi i odpowiedni tom frunął z półki w jej stronę. Odszukała właściwy rozdział, właściwą stronę i zatopiła się lekturze.
- No tak - mruczała do siebie. - Tak... Łagodne, rosną do sześciu godzin po wykluciu.... Nigdy nie osiągają imponujących rozmiarów... Płomieniem mogą zabić każdą zagrażającą istotę. Głęboko odwzajemniają okazaną dobroć. Przywiązują się mocno i na zawsze - wyczytała.
- Chyba wiem wszystko, teraz mogę spokojnie odpocząć.
Nazajutrz, gdy poranne słońce osuszyło rosę, wybrała się do lasu. Potrzebowała zebrać poziomki i maliny na deser. Tak dobrze się czuła pośród drzew, wśród znajomych i nieznajomych jeszcze stworzeń, że zapomniała o czasie. Gdy konwaliowa czasomiarka rozdzwoniła się południową piosenką, zerwała się, przysiadła na skrzydło kruka Mądrzaka i już byli w domu na drzewie. Tu czekał tylko smok. Nie było dzieci, nie było Lus.
- Gdzie są? - zapytała zaskoczona.
- Porwani! Porwani... - wymruczał smok pociągając zapłakanym nosem.
- Kto to zrobił? - dociekała robiąc, jak zwykle w trudnej sytuacji, dzióbek z różowych usteczek.
- Ale jeszteś śmieszna! - zielony maluch w srebrne plamki rozciągnął się ze śmiechu na całą długość pierwszego ubranka.- Nie do śmiechu mi wcale! - zdenerwowała się nie na żarty. Smoczek, widząc na co się zanosi, otarł oczy i nos i zaczął:
- Taka jedna się tu żaprosiła, szama się żaprosiła. Weszła, a my jeszcze szpaliśmy. Żabrała maluchy i Lusz - opowiadał z przejęciem zapominając, że sam był maluchem i trochę seplenił.
- A wsztrętny żwierz.
- To tak! - zdenerwowała się Hilda. - Gdzie jesteś, mój dywanie? - rzuciła w przestrzeń, bo po kilkuletnim śnie nie pamiętała, gdzie się znajduje ów pomocnik.
- Jestem, lecę! - usłyszała szum i już po chwili unosili się wysoko ponad drzewami.
- Gdzie każesz, pani moja? - zapytał dywan tuląc się miękko wokół dwójki pasażerów, bardzo przejęty błyskawiczną misją ratunkową.
- Do strasznego zamczyska za bagniskiem i lasem ruchomych drzew! - usłyszał zdecydowaną komendę. Po krótko-długim locie znaleźli się w niebezpieczeństwie - rozszalały się zimnoniebieskie, strzępiaste błyskawice, pioruny strzelały ognistymi pociskami, a kłęby szarych i smutnych chmur próbowały ich zwieść z drogi.
Ledwie wydostali się z lepkiej, mokrej masy, gdy ochlapało ich coś obrzydliwego. To paskudny szczur Mołka pluł w nich jak najęty śmierdzącą cieczą.
- Poczekaj, ty paskudo! - zdenerwowała się Hilda na taki paskudny czyn. - Smoku, ja rozsypię magiczny proszek, a ty go zapal! - zakomenderowała ocierając mokrą twarz.
- Już? Już? - malec niecierpliwie dopytywał zaglądając jej w twarz.
- Teraz! - usłyszał i natychmiast dmuchnął wcale pokaźnym jak na niego płomieniem. Zapalony proszek owionął szczura i wysuszył jego zapas śliny. Stał teraz bezradny. Tak pozbyli się niesympatycznej przeszkody, a jej skutki? Gdy ogień zgasł, ujrzeli na baszcie zamczyska dwie wielkie żaby.
- A czóż to ża dziwy?- medytował smoczek, który w krótkim, smoczym życiu niewiele widział.
- To Mołk i Diabolina. Zamienili się, bo myśleli, że ich nie poznam! - krzyknęła. Gdy dywan miękko usiadł na dziedzińcu strasznego zamczyska, ratownicy ruszyli na poszukiwania dzieci.
- Tutaj! Tutaj! - krakał Mądrzak, który znalazł się tu nie wiadomo skąd.
- Tu! Za ścianą! W klatce! - sygnalizował radośnie niosącym pomoc. Hermenegilda i smok z trudem dotarli do uwięzionych.
- Jak ich uwolnić? Jak? - gorączkowali się patrząc na dzieci, którym porywacze zakleili usta. Ekchart kiwał głową i kręcił ramionami pokazując, że są związani.
- Dobrze, że nie urosłem więcej - mruknął smok i wciągnąwszy mocno niewielki brzuszek sprytnie wcisnął się do klatki.
- Boli! - usłyszeli krzyk chłopca, któremu zielonoskóry malec zerwał plaster z ust.
- Ale to ich wcale nie uwolniło. Do klatki można było wejść. Ale nie wyjść. Chyba, że znało się magiczne zaklęcie.
- Co teraz?! - wołała Hilda. -Znacie hasło? Słyszeliście je?
- Zaraz sobie przypomnę, zaraz sobie... - denerwował się chłopiec, nie mogąc sobie przypomnieć magicznej formuły uwolnienia. Ach, jak bardzo jej potrzebowali, a on nie pamiętał. Łzy złości zaświeciły mu w oczach a palce zacisnęły się w piąstki.
- Teraz albo nigdy! - krzyknęła do niego siostrzyczka. Za chwilę klatka nas ściśnie! Ratuj nas!
- Mam! Mam! - usłyszeli upragnione słowa i wyszeptał zaklęcie, które otwarło drzwiczki więzienia. Wszyscy pośpiesznie usiedli na dywanie gotowi do odlotu.
- A oni?! Co z nimi?!
- Ja! Ja! -krzyczała z przejęciem Lana i wyczarowała bociana. Ten dostojne sfrunął z nieba, a zobaczywszy na wieży tłuste żaby żywo zainteresował się nimi. Trafiły prosto do jego dzioba, a straszny zamek w tej samej chwili rozsypał się w proch. Wiatr rozwiał go daleko po świecie, by ślad po nim nie został, a bocian odleciał wkrótce do ciepłych krajów.
Hermenegilda z czwórką towarzyszy bez przeszkód dotarła do domu na drzewie w lesie białych elfów. Tu przyjaciele urządzili powitalne przyjęcie, na którym Gapcio znów objadł się po uszy, ale tym razem uważał, by nie wypić żadnego zaczarowanego napoju i nie przynieść sobie wstydu, jako że miał poważne zamiary wobec Hildy... Jeśli znowu nie zapragnie spać przez latar30;

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Bereno Acz · dnia 14.10.2008 22:44 · Czytań: 1693 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty