Czarodziejski proszek Karolina J.
Dawno, dawno temu, a może wcale nie tak dawno temu, żyła w mrocznej jaskini paskudnego, gęstego boru, odrażająca wiedźma Lamura. Mieszkańcy okolicznych lotosowych osad i wiosek nie cieszyli jej sympatią a ona ich. Jeśli tylko zdarzyła się okazja, dokuczali sobie nawzajem. Kiedyś zostawiła swój ulubiony czarny kapelusik na skraju lasu; spadł jej w czasie szalonego tańca z wiatrem na ziemię i zapominała o nim. Dzieci znalazły go i zabrały do wioski. Postanowiła ukarać je za to. Kręciła się i kręciła po domu pod kapeluszem olbrzymiego grzyba, aż wymyśliła. Pobiegła do schowka, zdjęła z półki śliczny drewniany pojemniczek z dziwnymi napisami i schowała go do wielkiej torby przewieszonej przez ramię. Wsiadła ze swą doradczynią ropuchą na miotłę i po chwili szybowały nad wioską. Teraz wyjęła go i sypała z niego proszek. Ta paskudna mikstura wywoływała ospę.
Młody smoczek pracował w ogródku - pielił grządki, podlewał rośliny, gdy coś mu spadło na paszczę. Kichnął raz i drugi i zamruczał:
- Chyba jestem alergikiem! - roześmiał się z pomysłu. Po chwili zaczął trzeć paszczę, która swędziała go coraz mocniej. Zaraz pojawiły się na niej czerwono-niebieski kropki.
Och, jak się biedny męczył! Matka smoczyca wezwała na pomoc dobrą wróżkę Emilię, która przegoniła Lamurę. Później zabrała do swego domku na kaczej łapce smoczka i szukała lekarstwa na jego coraz większe i bardziej swędzące palmy. Nic nie pomagało, a mały cierpiał coraz bardziej. Wtedy użyła kryształowej kuli, by zasięgnąć rady starego czarnoksiężnika Marceliusza. Ten otwarł kilkusetletnią księgę czarów i zaklęć i zagłębił się w lekturze. W końcu znalazł ratunek: Aby pomóc, należało zdobyć magiczny szmaragd życia ukryty w labiryncie duchów. Smoczek by zbyt słaby, by sam mógł podjąć wyprawę.
- Ja spróbuję! - Emilia postanowiła wczesnym rankiem wybrać się na niebezpieczną wyprawę. Nie wiedziała, że mieszkańcy wioski i Lamura także cierpią od ospowego proszku. Dotarła do tajemniczego labiryntu. Wtedy przypomniała sobie lekcje historii w szkole czarownic i opowieść o Tezeuszu i Ariadnie.
- O, jak dobrze się jest uczyć! - pomyślała i wysnuła nić ze swej chusty narzuconej na ramiona. Przyczepiła ją u wejścia i ruszyła przed siebie. W ręku trzymała garść świętojańskich robaczków, które oświetlały jej drogę. Długo szła, aż w końcu wydawało jej się, że zbłądziła. Wtedy spostrzegła jaśniejące w oddali miejsce i przyspieszyła kroku. Tak, tutaj leżał szmaragd życia i nie strzegł go żaden zły potwór. Schyliła się, schowała do kieszeni i zwijając nić z byłego szala wracała do wyjścia.
Na widok światła dziennego odetchnęła z ulgą, wsiadła na ukochane latające grabki i już uniosła się w górę. Jak błyskawica dotarła do wioski. Z pomocą Marceliusza uzdrowili smoczka, mieszkańców wioski i Lamurę. Ale dziwne! Gdy zła i odrażająca wiedźma wreszcie mogła odsłonić i umyć twarz po chorobie, okazało się, że lekarstwo odczarowało zły czar, który przed laty na nią rzucono.
Teraz zdobyła serce Marceliusza i od tej pory wspólnie z Emilią bronili mieszkańców wioski przed złem.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Bereno Acz · dnia 14.10.2008 22:48 · Czytań: 644 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora: