- To tutaj. Dzięki za dotrzymanie mi towarzystwa i podtrzymywanie prawie bezwładnego ciała, w jako takim pionie. Teraz powinienem już sobie poradzić. Było mi bardzo miło, że udało ci się znieść moje parszywe poczucie humoru, a ten wieczór uważać będę za legendarny. Serwus.
Zaśmiał się, mrugnął porozumiewawczo, odwrócił na pięcie i chwiejnym krokiem przemieszczał się wzdłuż stromych schodów. Zatrzymał się tuż przed metalowymi drzwiami. W owym stanie nie radził sobie zbyt dobrze z wkładaniem przedmiotów do odpowiednich mu otworów, więc chwilę potrwał ten taniec godowy z kluczykiem i dziurką. W końcu się poddał, z wycieńczenia wybrał przypadkowy numer na domofonie. Pod przyciskiem znalazł nazwisko, które niewiele mu mówiło, choć odrobinę rozbawiło.
- Pani Bajer, przepraszam że dzwonię po nocy, ale nie będę prosić o aspirynę, przyrzekam. Proszę tylko o malusieńką przysługę. Nie musi pani nawet schodzić ze swojego piętra do mnie.
- Przestań pan hałasować, bo zadzwonię na milicję!
- Obejdzie się. Wystarczy, że wciśnie pani magiczny guziczek na magicznej skrzyneczce. Ja mam czerwoną z olbrzymią słuchawką, jakbym był… olbrzymem. To nie jest mój najlepszy dzień, chociaż skończyłem dziś powieść, a teraz braknie mi po prostu słów.
- Karolku, to ty? - rzekła zdziwiona pamiętając jegomościa od czasów, gdy jeszcze nosił nocnik na swojej już wtedy gęstej czuprynie.
- Tak jest, pani Bajer. To ja i jestem wstawiony.
Po tych słowach rozległ się dźwięk otwieranych drzwi, tym samym mężczyzna uznał, że może czuć się zaproszony do budynku, w którym jego rodzina mieszka od pokoleń.
***
Zaciągnął ledwo trzymające się na nogach ciało na samą górę, co stało się wysiłkiem prawie nie do wykonania. Wyciągnął klucz, na który spojrzał podejrzliwie. Przecież głupio byłoby tym razem pomylić go z resztą prawie identycznych, które przebiegle zawiesił na srebrnym łańcuszku z karabińczykiem.
Tym razem uwziął się na drzwiach. Przecież, gdy zapuka, nikt mu nie otworzy. Jest zdany tylko na siebie i drżące dłonie. Mimo wszystko nacisnął klamkę, jakby istniała nadzieja, której nie zauważyłby w innych okolicznościach. Ku jego zdziwieniu, drzwi rozwarły się na oścież. Może to niespodzianka kochanki, przecież tak chętnie rozdaje klucze do swojego gniazdka? Albo była narzeczona rządna zemsty za stratę czasu?
Wszedł niepewnie do ciemnego pokoju zatrzaskując za sobą solidne drewniane drzwi. Szybko zlokalizował włącznik światła, jednak ku jego zdziwieniu nie nastała jasność.
Przepalone żarówki? To nie możliwe, przecież niedawno je wymieniałem – pomyślał Karol, gładząc rozczochrane włosy.
Poczuł zaraz zimny wiatr przeszywający na wskroś zmarznięte ciało. Zastygł w bezruchu. Miał przez moment wrażenie, że nie jest we własnym mieszkaniu. Zwykle zamyka przed wyjściem wszystkie okna, tak by podczas burzy, nie rozpętał się huragan wśród zwykle porozrzucanych, aczkolwiek w jego mniemaniu wartościowych papierów.
Chwilę naiwnie wierząc, że jest we właściwym miejscu, wyszukiwał w pamięci najbliższego źródła rozpraszającego ten ponury mrok. Teraz bardzo żałował, że wychodząc na spacer do pobliskiej mordowni, zostawił w kuchni telefon do ładowania. Przecież bateria wytrzymałaby tych parę chwil. Poza tym, ktoś mógł dzwonić z wydawnictwa w sprawie publikacji, a on bezczelnie milczał. Odcięty od świata, który tak niechętnie zamieszkiwał, jednak koegzystował w myśl „za lepsze jutro”.
Po omacku przemierzał pozornie znaną mu przestrzeń. Wyciągniętymi dłońmi namierzał zapamiętane elementy wystroju. Potykał się jednak bez ustanku o symbolicznej wielkości meble.
- Szlag by cię, Marta! – złorzeczył pod nosem, przeklinając te minimalistyczne pozostałości po byłej narzeczonej.
Dotarł w końcu do okna, którego ciężkie zasłony obijały ciało pod wpływem porywczego wiatru. Jednym, wprawnym ruchem odsłonił kotary, ukazując zza nich blade światło ulicznych latarni. Szybko powstrzymał huragan panujący pomiędzy papierami zamykając strzelistą lukarnę. Jasność momentalnie rozproszyła się po pokoju, obnażając prawdę. W istocie, było to jego mieszkanie, choć miał, co do tego pewne wątpliwości.
Przetarł leniwie oczy. Chciał, aby przyzwyczaiły się do niewielkiej ilości światła. Jednak nie sądził, że będzie musiał także przywyknąć do tak potwornego widoku. Nigdy wcześniej nie widział podobnego bałaganu. Wszędzie porozrzucane stronice maszynopisu poskreślane czerwonym cienkopisem. Jeszcze tylko brakuje tu jesiennych liści i zapachu stęchlizny, by dopełnić całego obrazu tragedii.
Podszedł z wolna do biurka, na którym stała nocna lampka. Włączył drżącymi dłońmi do kontaktu i nastąpiła jasność. Nie tak silna, jak przypuszczał, jednak wystarczyła, aby nieprzyzwyczajone oczy uległy porażeniu.
Próbował dostrzec intruza, który to zostawił mu te ostatnie drzwi ratunku. Nikogo jednak nie było. Tylko ciemność gdzieniegdzie i falujące złowieszczo kotary. Gdyby nie stan upojenia, z pewnością stałby tak przerażony lub chował się pod łóżkiem. On jednak dalej węszył, jak pies myśliwski wśród tych wszystkich papierzysk. Przecież mógł być to złodziej, ale czego szukałby u biednego gryzipiórka?
- Jest tu kto? Wyłaź, wiem że tam jesteś!
Nie usłyszał odpowiedzi, jednak dostrzegł coś, co nie powinno znaleźć się w danym miejscu. Doskonale wiedział, że ten przedmiot nie był w jego posiadaniu. Trwożnie podszedł, aby się bliżej przyjrzeć tej sprawie. Mężczyzna uniósł białą kopertę. Obejrzał dokładnie w poszukiwaniu informacji na temat nadawcy. Zastanawiające jest to, że nie znalazł jej tradycyjnie w skrzynce na listy, która zawsze wypełniona była dziwnej treści korespondencją. Leżała tak zwyczajnie na kredensie oparta o zielonkawy kryształowy wazon. Przypominał kształtem rozłożysty konar drzewa, z którego wystawały pojedyncze krwawoczerwone gałązki amarylis. Obok wazonu znajdowała się prostopadłościenna karafka z okrągłym korkiem, w której zdecydowanie dostrzec było można złocisty płyn często lądujący w nieopodal stojącej lepkiej szklance.
Miejsce pozostawienia koperty właściwie powinno logicznie wskazywać nadawcę, jednak Karolowi to nic nie mówiło. Wyobraźnia pisarska podpowiadała jakąś kochankę, która po upojnej nocy w ten sposób pożegnała amanta. Inną ewentualnością był list od przyjaciela, ale w ostatnim czasie, poza tą nocą w barze, się z nikim nie zaznajamiał, co rzuciło cień podejrzenia. Temperament spadł do granic możliwości. Został tylko on, kartki papieru, niewielki laptop, karafka whiskey i cztery ściany.
W mieszkaniu panowała prawie idealna cisza, rozbijana szmerem sąsiadów i gwarem ulicznym. Od czasu do czasu jakiś pijaczyna rozśpiewywał swoją arię przed faktycznym koncertem. Najczęściej odbywał się on pod celą, gdyż nietrzeźwi bezdomni trafiali tam z uwagi na obniżającą się gwałtownie temperaturę podczas zimy, grożącą wyziębieniem organizmu ulicznych artystów.
Karol mimo wszystko nie przypominał sobie, by gościł kogoś poprzedniej nocy, dlatego zaniepokoiła go ta korespondencja. Delikatnie, nie niszcząc koperty rozkleił grzbiet, wyciągając powoli biały plik śnieżnobiałych kartek, pokrytych mrówczym pismem. Czy to z oszczędności papieru, czy braku polotu, ktoś postanowił wręczyć mu te niechlujne bazgroły. Jemu – Karolowi Szemremu, wybitnemu prozaikowi, wyróżnionemu licznymi nagrodami.
W sumie, nie miał ochoty tego czytać. Bezładnie rzucił znów zamknięte w kopercie strony listu na kredens, gdzie znalazł żarówkę. Przykręcił ją zaraz do okrągłego klosza na suficie. Uznał, że wszystko to jest czystym przypadkiem, że sam zostawił otwarte drzwi, a list wcześniej otrzymał, tylko zapomniał go przeczytać. Tak bywa, będąc artystą, poza pomysłami, resztę pozostawia się w tak zwanej niepamięci. Próżnia dla myśli, które nie mają znaczenia.
Następnie chwycił bieliznę na zmianę i ruszył do łazienki pod prysznic. Chciał w ten sposób ogrzać zmarznięte po spacerze ciało. Odkręcił kurek z ciepłą wodą, która powoli zaczęła się nagrzewać. Za chwilę jednak zrobiła się tak nieprzyjemnie gorąca, że natychmiast otworzył też zimny zawór. Temperatura wraz z każdą lodowatą kroplą zaczęła się obniżać. Woda z wolna obmywała ciało Karola. Poczuł ulgę i odprężenie. Gąbką, nawilżoną żelem pod prysznic namydlił każdy zakamarek. Spryskał twarz wodą, dzięki czemu poczuł się dodatkowo odświeżony. Ręcznikiem osuszył wilgotne ciało i owinął go wokół bioder.
Wyszedł z łazienki. Zdziwiła go ta przejmująca ciemność. Przysiągłby, że zostawił zapalone światło. Nacisnął włącznik, jednak nic się nie zmieniło.
Istne deja vu. – pomyślał skonsternowany.
Tym razem jednak wiedział, co robić. Bez chwili namysłu, otworzył na oścież drzwi od łazienki. Światło przedarło się w oka mgnieniu do sypialni. Karol pewnym krokiem pomaszerował w stronę okna, którego zasłony ponownie powiewały na wietrze unosząc zagubione kartki. Zamknął te, jak wtedy myślał zepsute oprawy przytrzymując niepewnie ręką. Miał nadzieję, że jeśli rzeczywiście problem tkwi w zatrzasku, w ten sposób będzie w stanie zlokalizować źródło usterki.
Odwrócił się i zaskoczony zamarł w bezruchu. Zobaczył w tym momencie list, który wcześniej pozostawił zamknięty na kredensie, tym razem otwarty na łóżku. Kartki ułożone w odpowiedniej kolejności niczym wachlarz. Jednak Karol nie miał ochoty na ochłodę. Czuł się i tak rozedrgany, gdyż dreszcze przechodziły po jego ciele z niebywałą częstotliwością. Nie był w stanie też ujarzmić gęsiej skórki, która opanowała jak epidemia całe połacie ludzkiej powłoki.
Postanowił, więc ze względów bezpieczeństwa wobec łomoczącego serca, przeczytać tajemnicze bazgroły. Podniósł jedną z kartek. Powoli rozszyfrowywał znaki, które z trudem łączył w zdania. Po chwili jednak wprawnie przyzwyczaił oczy do charakteru pisma, dzięki czemu płynnie chłonął każde słowo.
***
Jednak zanim ujawnię wam treść listu, który jest istotą sprawy, powinienem też wrócić do początku, od którego się w sumie zaczęło. Dzięki temu, będziecie mieć cały obraz sytuacji, w jakiej znalazł się Karol Szemry. Proszę, więc o odrobinę cierpliwości. Wszystko wyjaśnię w swoim czasie. Cofnijmy się więc o jeden dzień, tyle wystarczy by zrozumieć tę postać i zacząć się może z nią utożsamiać, a dalej nawet współczuć.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt