Tłum zaniósł mnie dzisiaj w miejsce, gdzie niektórzy zostają na zawsze. Ja wróciłem i teraz myślę, jak sam przejdę przez tę granicę niewiadomego. Czy z wiarą w nagrodę, która tam czeka, czy z uporczywym przekonaniem że mnie, właśnie mnie, nic dobrego tam spotkać nie może. Czy dane mi będzie wrócić stamtąd chociaż na chwilę, aby naprawić to co najbardziej zepsułem i czy pozwolą na to astmatyczne wysiłki, ledwo wnoszące mnie teraz na drugie piętro. Czy pokonam tę ścianę patyczkami moich kości, które pękają przecież od samego strachu, że muszą udźwignąć ciało. Jednak zacisnę w pięści naznaczone plamami dłonie i z pochyloną głową pokonam na powrót tę granicę. Później jak zielony świerszcz za kominem będę grał i szeptał, że nie całkiem odszedłem, że jestem w szeleście odwracanej karty książki, w niezmierzonych wersach komputerowej głębi, w dobrej pamięci, która uskrzydla człowieka. Jak inni, którzy odeszli, a których miłuję. |