Hazard i przydrożne krzyże - Miroslaw Sliwa
Proza » Inne » Hazard i przydrożne krzyże
A A A
Od autora: Wybrałem dla tego tekstu kategorię "Inne", bo zawiera on w sobie co prawda elementy felietonu, ale właściwie jest wywiadem.
Tekst traktuje o tym, że nawet rozmyślania nad zwyczajami związanymi z funkcjonowaniem przydrożnych krzyży mogą człowieka postawić w obliczu problemu uzależnienia od hazardu.
Uwaga więc na przydrożne krzyże.:)

 

                                                        Hazard i przydrożne krzyże

          Nie znam człowieka, który nie marzyłby, przynajmniej od czasu do czasu o wygranej na loterii. Prawie wszyscy gramy w Lotto, a niektórzy z nas nawet dość regularnie i systematycznie. Stawki nie są zbyt wysokie natomiast wygrane jak dla nas, zwykłych zjadaczy chleba wręcz astronomiczne. Gra jest losowa i trafne typy, było nie było, komuś, gdzieś się zdarzają. Kluczowym faktem w tej zabawie jest to, że ceny zakładów w grach Polskiego Monopolu Loteryjnego bywają na tyle niskie, iż jednorazowo nie są w stanie wydrenować kieszeni przeciętnemu Kowalskiemu.

         Zdarzają się jednak ludzie, którym igraszki ze zdrapkami przestały wystarczać. Zdarzają się tacy, którzy już przekroczyli Rubikon uzależnienia. Są to ludzie, którzy dali się zaprosić do samobójczego tańca z demonem hazardu. Cóż począć jednak? Każdy z nas sam wybiera swój los i sam ponosi konsekwencje swoich wyborów. Smutne to może, ale niestety prawdziwe.

         Wszyscy wiemy, czym są przydrożne krzyże i wiemy, że są one integralną częścią naszego krajobrazu już od tysiąca lat, ale na ogół mijamy je nie poświęcając im szczególnej uwagi. Jednak kiedyś, podczas spaceru po okolicy zauważyłem, że w miejsce starego i zbutwiałego krzyża stojącego w parku obok niszczejącego XVIII – wiecznego budynku (dworek Witczaka) postawiono całkiem nowy krzyż. W tym akurat nie dostrzegłem nic dziwnego. Zdziwiłem się natomiast kiedy ujrzałem ten stary, „wysłużony”, wiszący na konarach pobliskiego drzewa. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem. Pomedytowałem sobie nad tym przez chwilę i doszedłem do przekonania, że z szacunku dla świętego symbolu umieszczono go na drzewie aby doszedł tam swoich dni w naturalny sposób. Problem, chciał nie chciał jednak wykwitł, a czerw ciekawości zaczął drążyć mój umysł, cóż z tego skoro nie znałem żadnej kompetentnej osoby, która mogłaby mi te ludowe, a może kościelne zwyczaje objaśnić. I tak od czasu do czasu mijałem ten wiszący krzyż skazany jedynie na domysły. Pewnego dnia wszelako los się do mnie uśmiechnął i poznałem etnografa w postaci młodej panny, która niecałe dwa lata wcześniej ukończyła studia na pożądanym przeze mnie kierunku.

         Pogadaliśmy sobie galanto o przeróżnych zwyczajach ludowych i moja ciekawość w tym względzie została w pełni zaspokojona. Poza tym okazało się, że rozwiązanie, na które sam wpadłem było w dużej mierze słuszne. Ale jak się gada to się gada. Rozmowa zeszła na tematy życiowe. Pani etnograf po UJ – ocie wyznała mi, że zarobkowo zatrudnia się w salonie gier automatycznych i zaczęła opowiadać mi o swojej pracy.

         Po kilku zaledwie zdaniach stwierdziłem, że to co mówi „Kasia”, bo tak ją umownie będę tutaj nazywał ze względu na jej bezpieczeństwo, jest ze wszech miar interesujące. Zapytałem czy mogę włączyć dyktafon, bo sprawy przez nią poruszone wydały mi się bardzo niepokojące i warte opublikowania ku przestrodze. Zgodziła się, a jedynym warunkiem jaki mi postawiła było zachowanie jej anonimowości.

         Oto, o czym sobie rozmawialiśmy:

Ja: Jak to się stało, że ty, absolwentka uczelni z tradycjami trafiłaś do salonu gier?

Kasia: Bo ja mam wiele wspólnego z Ferdynandem Kiepskim, dla ludzi z naszym wykształceniem w tym kraju pracy nie ma (śmiech). A tak na serio; okoliczności życiowe rzuciły mnie na Śląsk i coś trzeba było robić. Dzięki koleżance załapałam się do jednego z takich punktów i tak ciągnę od półtora roku.

J: Starasz się o inną pracę?

K: Oczywiście, ale spójrzmy prawdzie w oczy, wielkich szans na pracę, w której mogłabym zarobić te 1600 złotych, bo tyle mi tu płacą, nie mam.

J: 1600? To chyba nieźle.

K: Kpisz? Żeby zarobić te pieniądze muszę w miesiącu przerobić ponad 300 godzin. Czasami czuję się już jak pensjonariuszka „domu wariatów”. Pracuję w pracy, śpię w pracy, jem w pracy... nienawidzę tego miejsca, ale co zrobić; takie jest życie.

J: Współczuję, ale powiedz mi jakie to jest miejsce? Jacy ludzie do was przychodzą?

K: Dla mnie jest to dziupla, do której jako klientka, dobrowolnie nigdy sama bym nie wstąpiła, ale ludzie którzy nas odwiedzają są bardzo specyficzni. Z moich obserwacji wynika, że jakieś 80% z nich to już nałogowi hazardziści.

J: Sami mężczyźni?

K: Głównie mężczyźni, ale kobiety trafiają się również. Każda z tych kategorii potrafi spłukać się do ostatniego grosza.

J: Czy mogłabyś opowiedzieć coś więcej o klientach? Interesuje mnie np.: czy w stosunku do ciebie zachowują się w cywilizowany sposób?

K: Odpowiem tak: kiedy przyjmowałam propozycję tej pracy, to wiedziałam, że to nie biblioteka, ale, przynajmniej na początku, trudno było mi znosić grubiaństwo i końskie zaloty niektórych panów... a nawet pań.

J:???

K: No tak. Różne typy do nas przychodzą.

J: Molestowanie?

K: I to czasem bardzo nachalne; prawie agresja. Właściwie dlaczego mówię „prawie”? Po prostu; czasami bywają bardzo agresywni. To ci najbardziej zakochani (śmiech).

J: Radzisz sobie z tym?

K: Muszę (śmiech). Przecież im nie ulegnę. Trzeba być psychologiem w takiej robocie. Raz trzeba po dobroci, raz po złości. Jeśli nie mogę inaczej to proszę spokojniejszego gracza o pomoc. Poza tym mamy monitoring... od niedawna. Tylko, że tym nikt się nie przejmuje. I wiesz... nie wszyscy są tacy źli. Właściwie ci pijani i agresywni są w mniejszości, ale co zrobić skoro takie typy pamięta się najbardziej.

J: Ile przeciętny gracz wrzuca do automatu?

K: Na ogół wrzucają po kilkadziesiąt złotych, ale mamy takich i to stałych graczy, którzy za jednym posiedzeniem potrafią wrzucić nawet ponad 4 tyś. złotych.

J: Czy wygrane zdarzają się często i czy bywają równie wysokie?

K: Chodzi przecież o matematyczną teorię gier. Gdyby automaty wypłacały więcej niż łykają, to nigdy by nie powstał tego typu biznes. Jest zupełnie inaczej, a nawet wiem, że w wielu salonach ustawia się automaty tak aby wygrane były jeszcze rzadsze i mniejsze. Szczerze mówiąc na aspektach technicznych tego „czary mary” się nie znam, ale wiem, że taki proceder ma miejsce i że jest dosyć powszechny.

J: U ciebie w salonie też stoją „podrasowane” automaty?

K: Pojęcia nie mam. Kto wie?

J: Czy ktoś was kontroluje? Mam na myśli jakąś instytucję państwową?

K: Podobno zajmuje się tym Służba Celna, ale przez te półtora roku, które przepracowałam w trzech punktach na terenie całego województwa, nigdy nie spotkałam się z kontrolą.

J: Wróćmy jeszcze do graczy. Jak zachowuje się człowiek, który wrzucił do maszyny 4 tysiące i nic nie wygrał?

K: Ci zawsze coś wygrywają. Oczywiście znacznie mniej i co znamienne, zostawiają wysokie napiwki. Wygląda to mniej więcej tak: wrzuci 4 tys., wygra 600 zł., da jeszcze 50 zł. napiwku i wychodzi z salonu szczęśliwy jakby Pana Boga za nogi złapał. Proporcje zawsze są na ich niekorzyść.

J: A jak zachowują się ci, którzy spłukali się całkowicie?

K: W większości „z opuszczoną głową powoli” wychodzą z salonu aby po kilku dniach czy nawet godzinach, kiedy wykombinują skądś jakieś pieniądze powrócić z błyskiem w oku. Na początku mojej „kariery” jeden raz zachowałam się jak kompletna idiotka. Otóż jednemu z takich graczy pożyczyłam kilkaset złotych i to z pieniędzy, które mamy na wygrane. Stracił wszystko, obiecał że wróci za kilka dni i odda, ale tyle go widziałam. A tak mu dobrze z oczu patrzyło (śmiech). Oddałam te pieniądze z własnej pensji. Jednak czegoś się nauczyłam; hazardziście się nie ufa.

J: Z jakimi ludźmi współpracujesz?

K: Wiesz, rotacja w tym biznesie jest tak wielka, że trudno dobrze poznać współpracownika, bo po miesiącu czy dwóch na jego miejscu już jest nowy. Powiem ci tylko, że „orłów” się tutaj nie zatrudnia. Sama się dziwię, że mnie tak długo trzymają. Chyba dlatego, że dobrze pilnuję kasy.

J: Czyżby inni pracownicy nie dbali o firmową kasę?

K: Niestety nie. Prawdopodobnie poddani są zbyt dużej pokusie aby nie uszczknąć od czasu do czasu czegoś dla siebie, a wszystkie braki wychodzą błyskawicznie.

J: Aż się boję pytać o twoich szefów.

K: I słusznie (śmiech). Dziwni ludzie; mają tych punktów na naszym terenie wiele, obracają dużymi pieniążkami, ale na nazbyt zamożnych nie wyglądają. Nie wiem, może to tylko „słupy”?

J: Myślisz o praniu „brudnych” pieniędzy?

K: Kto wie? Danych na ten temat nie mam, ale tak to wygląda.

J: Nie boisz się ujawniać takich faktów?

K: Obiecałeś, że będziesz dyskretny.

J: Możesz być spokojna.

K: Wiesz, myślę, że podobnego wywiadu mogłoby udzielić ci wiele dziewczyn z dowolnego salonu gier w całym kraju. Ten interes wszędzie wygląda tak samo. Właściwie mówię ci o tym dlatego, bo żal mi tych biedaków, którzy przy „niewinnych” automatach niszczą swoje życie, a i ja mam nadzieję, że w końcu się stąd wyrwę, bo nie cierpię tego miejsca i tego biznesu z całego serca.

J: Tego ci życzę i razem z tobą żywię nadzieję, że ziści ci się to jak najszybciej.

 

Wywiad z „Kasią” przeprowadził Mirosław Śliwa

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Miroslaw Sliwa · dnia 05.11.2014 13:13 · Czytań: 1654 · Średnia ocena: 4,5 · Komentarzy: 15
Komentarze
euterpe dnia 05.11.2014 16:04 Ocena: Świetne!
Cytat:
Pro­blem, chciał nie chciał jed­nak wy­kwitł, a czerw cie­ka­wo­ści za­czął drą­żyć mój umysł, cóż z tego skoro nie zna­łem żad­nej kom­pe­tent­nej osoby, która mo­gła­by mi te lu­do­we, a może ko­ściel­ne zwy­cza­je ob­ja­śnić.

Świetne zdanie.
Czytałam z zapartym tchem. Świetne połączenie krzyża z salonem gier. Przecież tylko on pozostał tym biednym hazardzistom, którzy w sumie sami gotują swój los.
Mirku, zazdroszczę Ci tak ciekawego życia, póki co nie spotkałam na swojej drodze zbyt wielu wysłużonych ludzi, jedynie osobowość ich jest materiałem na długie powieści. Samą siebie uważa za nudną, choć w wyobraźni...ach, tam jest zupełnie inaczej:)
Cytat:
sam wpa­dłem było w dużej mierzw słusz­ne.

maleńka literówka
Pozdrawiam serdecznie,
Pełna zazdrości Ewa:)
Miroslaw Sliwa dnia 05.11.2014 19:47
Dziękuję Ewo.
Ty mi nie zazdrość, bo nie masz czego. Kiedy porównuję moje umiejętności z umiejętnościami wielu z Was i tu się nie kryguję, to kiedy ośmielam się coś opublikować kolana drżą mi ze strachu przed tym jak tekst zostanie przyjęty.
Ewo, Ty nie musisz wszystkiego przeżywać sama, po prostu słuchaj ludzi wokół siebie. Nic nie mów tylko słuchaj. Oglądaj rzeczywistość wokół siebie i masz materiał. Dziękuję bardzo jeszcze raz i pozdrawiam serdecznie. :)
euterpe dnia 05.11.2014 20:30 Ocena: Świetne!
Wiem o czym mówisz. Szczególnie, gdy po wklepaniu na stronę, znajduję błędy i wiem, że już za późno, a potem czekam te parę dni, aż się okaże... dolna, górna półka. Kolana się trzęsą jak galareta, choć to zaczyna się trochę wyżej, w partiach ud. Pozostaje tylko ulga, gdy nie jest tak źle odebrane, lub pozostało nieocenione w cieniu.
Słucham ludzi, zdecydowanie częściej niż oni mnie, ale nie jestem zbyt uczuciowa. Przelewam emocje na papier, albo zamykam za jakimiś drzwiami, gdzie nikt niema dostępu. Może dlatego nie słyszę tych rewelacji, którymi mogliby się dzielić. Może w takim razie czas na zmianę. Boże, to wyszło trochę jak anons do psychiatry z prośbą o pomoc.:D
Pozdrawia serdecznie,
Ewa
P.S. Nie będę więc zazdrościć, bo to grzech. No cóż, kto nigdy tego nie zrobił, niech pierwszy rzuci kamień?:)
zajacanka dnia 05.11.2014 21:10
Hmmm... Lubie etnografię. Odnośnie krzyża, to sama przez dziesięciolecia trzymałam w domu (wcześniej rodzice) krzyż z przydrożnej kapliczki, którą zbudował mój pradziadek, a zabrała rodzina wysiedlana z majątku podczas II wojny. Podobno nie jest dobrze mieć w domu krucyfiks. Nie wierzyłam w to, ale jednak cos w tym siedzi...
Płynne przejscie do hazardu.
Za młodu rozczytywałam się w powieścich Chmielewskiej, gdzie hazard często pojawiał się na pierwszym planie. Ostatnio ponownie czytałam powieść naszego użytkownika ołowianego żołnieżyka, Mariusza Wieteski "Zielona wyspa"
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/.../zielona-wyspa
To temat rzeka.
Twoje zestawienie: etnografka-hazard jest kolejnym przykładem na brak zainteresowania państwa losem wykształconych ludzi lub... na brak umiejętności młodych ludzi w zdobywaniu upragnionej pracy. A moze ta etnografia, to tylko przypadek? Bo było mniej kandydatów na miejsce?

Tekst ciekawy, skoro sama postawiłam tyle pytań.

Pozdrawiam

A
Dobra Cobra dnia 05.11.2014 23:10
Wielce interesujące rozważanie. Kto sie zna, ten się pozna na nim.

Zazdrość to plaga świata, ale kto się przed nią ostoi?


Pozdrawiam i do następnego,

DoCo
Miroslaw Sliwa dnia 06.11.2014 00:20
Ewo, konstruktywna zazdrość nie ma w sobie nic złego.
Mam kolegę Grześka, świetnego artystę malarza, któremu często mówię o tym, że zazdroszczę mu talentu. Mam kolegę Jurka, który tak gra na gitarze, że wielu muzykom z I ligi skarpetki z nóg by pospadały, nie wspominając o reszcie i też mówię mu, że mu zazdroszczę talentu.
Jednakże w tej zazdrości nie ma nawet ksztynki zawiści. Wiem, że oni są znakomici i ja też taki chcę być w tym co robię. Czy się uda??? Trzeba ciężko, w skupieniu pracować i tyle. Co mi z tego, że ktoś tam czy tu mnie pochwali. Jeśli robię "lipę", to ja pierwszy wiem, że to jest "lipa".
Chyba o to chodzi i tak to rozumiej.
Zajacanko, jest dokładnie tak jak piszesz. Zresztą co tu się oszukiwać, jeśli nie jesteś znajomym "króliczka", to zabukuj sobie kochanieńka lot do Londynu. Ot los młodych.
Natomiast jeśli idzie o krzyż, to wyobraź sobie taki widok: stara, zdziczała i pokręcona grusza, a w jej konarach wiszący zbutwiały, spróchniały, z przekrzywioną poprzeczką krzyż trzy metrowej wysokości. Jeśli ujrzysz to znienacka, przejmie Cię trwogą. Przesądny jednak nie jestem.
Dobra Cobro, o zazdrości jak ją rozumiem wspomniałem wyżej. Dzięki za zainteresowanie i do poczytania.
Dziękuję kochani za lekturę i pozdrawiam. :)
LukaszPeee dnia 07.11.2014 08:54
Tekst aktualny. Porusza wiele problemów, które w ostatnich latach jakby próbuje się tłumaczyć sloganami z gabinetów psychoterapii. Bezrobotnym każe zmienić się nastawienie do życia, jednocześnie nie robiąc nic, by ofert pracy przybywało.
Mam pewne zastrzeżenia odnośnie formy tekstu. Myślę, że tak długi dialog nie jest najlepszym rozwiązaniem. Uwiarygodnia, ale można było ograniczyć się do zacytowania kilku wypowiedzi. Może wplecione w jakąś subiektywną narrację (bo taki jest felieton), dałyby mocniejszy efekt. Wydaje mi się, że krzyż niknie na końcu tekstu. Czytelnik w ogóle o nim nie pamięta.
Pozdrawiam
Łukasz
Szuirad dnia 09.11.2014 13:01
Witaj
Tekst dotyka kilku spraw: hazard, historia, nasze korzenie, bezrobocie i brak perspektyw młodych, gdzie często przy dyplomie kiwa się, jak w sierocej chorobie, bilet do Londynu.

Można też doszukać się symbolicznego "upadku"(?) :
Cytat:
ty, ab­sol­went­ka uczel­ni z tra­dy­cja­mi tra­fi­łaś do sa­lo­nu gier?
i bynajmniej nie chodzi tu o Kasię, ale w szerszym ujęciu tematu, o całe zjawisko socjologiczne. Ale czy upadek to dobre słowo. Może nie, to poniekąd wynika z przeszłości robotniczo - chłopskiej społeczeństwa, które nagle dźgnięte nieprzemyślanymi decyzjami kolejnych rządów rozbudziło ambicję, uruchomiło potencjał. Tylko na Wiejskiej zajęto się już czymś innym... może właśnie kontemplacjom takich "krzyży", zapominając jednak, ze nowe trzeba stawiać...

Forma tekstu oryginalna, krzyżówka (!?) felietonu i wywiadu... Nie przeszkadza mi eksperymentowanie, ale faktycznie brak mi też jakiegoś spięcia , nawiązania do początku

pozdrawiam Sz
Miroslaw Sliwa dnia 09.11.2014 17:32
LukaszPeee i Szuirad. Dzięki za komentarze i celne uwagi.
Przydrożnym krzyżom poświęcę kiedyś, pewno już niebawem osobny artykuł, który jednak nie będzie sobie rościł żadnych praw do rozprawy naukowej. Ot tak; oglądacz świata pisze sobie o zjawisku, które go zaciekawiło.
Łukaszu, rzeczywiście na ogół staram się zamykać swoje teksty jakąś klamrą, tutaj jednak żadnej sensownej klamry nie było. To co zamieściłem w tekście wydarzyło się naprawdę i tyle.
Szuiradzie, fakt że absolwenci wyższych uczelni znajdują zatrudnienie jako pomywacze, sprzątacze, to błąd systemowy. Lichutkie uczelnie przyjmą każdego kto zapłaci. Zlikwidowano w Polsce szkolnictwo zawodowe, natomiast poziom szkolnictwa średniego i wyższego poleciał na łeb na szyję. Ja nie mówię tutaj akurat o poziomie wyedukowania mojej rozmówczyni, bo ten był całkiem przyzwoity, ale chyba zgodzisz się, że jeżeli dwie najlepsze polskie uczelnie w rankingu uczelni światowych plasują się na trzechsetnych czy czterechsetnych pozycjach, to dobrze z nauczaniem w Polsce nie jest.
Cóż Niemcy i Ruscy pozabijali nam inteligencję, więc trzeba orać tym co się ma. Nie istnieje żaden sensowny powód aby uważać, że z dzieci chłopów czy robotników byleby dobrze kształconych nie jest w stanie odrodzić się warstwa inteligencka.
Miejmy nadzieję, że tak się dzieje i że ci młodzi jeśli już pójdą "w posły i senatory" ponaprawiają to co psuje aktualnie nam panująca klasa polityczna w całości.
Wiele zresztą by na ten temat gadać. Póki co jest do niczego, ale "ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy".:)
Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.:)
al-szamanka dnia 11.11.2014 11:57 Ocena: Świetne!
Cytat:
ale lu­dzie(,) któ­rzy nas od­wie­dza­ją są bar­dzo spe­cy­ficz­ni.

Cytat:
w wielu sa­lo­nach usta­wia się au­to­ma­ty tak(,) aby wy­gra­ne były jesz­cze rzad­sze i mniej­sze.


Jeszcze nigdy nie czytałam wywiadu z pracownikiem salonu gier.
Dlatego jest to dla mnie kompletne novum, które przeczytałam z rozciekawionym zainteresowaniem. Aha, i tak na chybcika obliczyłam ile zarabia pani Kasia. Wyszło mi ciut więcej niż 5 złotych na godzinę - głodowa stawka. Nie dziwota, że tak wielu wyspecjalizowanych, młodych ludzi szuka szczęścia poza granicami kraju.
Nigdy nie zastanawiałam się nad zachowaniem uzależnionych od hazardu, teraz, gdy czytam, przypomina mi to uzależnienie od alkoholu i narkotyków. Ciężka sprawa, miałam z tym do czynienia z racji zawodu i wiem, że rokowania są mierne.
A tak w ogóle podoba mi się ten wywiad. Treściwy, konkretnie poprowadzony.
Aha, ten zastępczy krzyż nie przypadł mi do gustu. Po stokroć wolę ten zawieszony na drzewie, pomimo że z symboliką nic mnie nie łączy, ale z pięknymi wspomnieniami (z dzieciństwa) już tak :)

Pozdrawiam:)

PS. Drżenie nóg nieuzasadnione :)
Miroslaw Sliwa dnia 11.11.2014 14:21
Aldono, serdecznie dziękuję za lekturę tekstu i jak zwykle niezwykle ( :) ) cenne uwagi.
Widzisz, ja jestem tak na co dzień wywiadowcą od wywiadów ( :) ), z tym że w znakomitej większości są to rozmowy z działaczami opozycji antykomunistycznej albo z osobami, które przeżyły II Wojnę Światową, bo jakoś ta polityka historyczna mnie wciągnęła i teraz tkwię w niej już po uszy starając się jednak zachować w tym wszystkim umiar i zdrowy rozum. W przyszłości pewno kilka ciekawszych wywiadów opublikuję.
Zdarzają się jednak i rozmowy na aktualne tematy społeczne. Często są to rozmowy, które mnie bardzo poruszają i wobec których nie potrafię pozostać obojętnym. Muszę jednak dodać, że nie cierpię tej głupiej i nijakiej współczesności i najchętniej bym ją zamilczał, ale to emocje, bo rozum mówi: chłopie żyjesz jednak tu i teraz i nie obrażaj się na to. Trzeba coś tam robić aby ożywić tę kluchę współczesności.
Następny tekst będzie właśnie o naszych, przydrożnych krzyżach i tradycjach wiążących się z nimi, a pewnej wiedzy na ten temat jest bardzo mało. Postaram się jednak przedstawić wszystko to co wiem na ten temat jak również to co wiedzą mądrzejsi ode mnie w tej kwestii.
Pozdrawiam Cię serdecznie. :)

PS. A nóżki niech sobie drżą. Nadmierna pewność siebie donikąd mnie nie doprowadzi. :)
Quentin dnia 12.11.2014 23:33 Ocena: Dobre
Od kuchni

Jak ciekawy człowiek, to i wywiad musi się udać.
Ciekawe są wszystkie te specyficzne cechy niektórych zawodów, profesji, prac i cholera wie jak to jeszcze trafniej można nazwać. W każdym razie wiadomo, że nie wszystko wygląda tak jak wygląda, a żeby poznać fakty, trzeba wejść między wrony.

Tekst dostarczył ciekawej lektury, głównie jeśli chodzi o wartość merytoryczną. To taka rozmowa z ekspertem. Choć muszę przyznać, że zaskoczenia nie było. Chyba podejrzewałem, o co chodzi w tych nieszczęsnych grach hazardowych. Niestety.

Pozdrowienia
Miroslaw Sliwa dnia 13.11.2014 16:14
Quentin, dzięki za lekturę, ocenę i opinię.
Życie jest takie jakie jest, ale jest ciekawe.
Mam w dupie zaskakiwanie czytelnika. Po prostu opowiadam jakieś zdarzenia. Jak się komu podoba to czyta, a jeśli nie to nie i już.
Nic więcej nie mam do dodania w wyżej wymienionej sprawie.
Pozdrawiam serdecznie. :)
introwerka dnia 17.11.2014 18:19 Ocena: Świetne!
Mirku,

jako zupełna dyletantka w prozie, napiszę o swoich subiektywnych odczuciach. Podoba mi się bardzo skupienie się przez Ciebie na szczególe i konkrecie, swoisty „partykularyzm” tekstu, i to, że nieobecność w kompozycji drugiej części klamry związanej z motywem krzyży pozostawia tekst otwartym. Bo, chociaż nie ma klamry, to przecież motyw porzuconego krzyża jest na tyle niepokojący i pojemny, że nadaje tekstowi uniwersalizm i głębię, z przesuwającymi się z tyłu głowy pytaniami o to, jak to się dzieje, że jedni z nas nie wyrastają z dziecięcych gier w kółko i krzyżyk, uchylając się od odpowiedzialności „niesienia swego krzyża”.

Przeczytałam z wielką ciekawością.

Pozdrawiam serdecznie :)
Miroslaw Sliwa dnia 18.11.2014 00:23
Weroniko, sobie i innym z całego serca życzę tylko takich "dyletantów" jak Ty jako czytelników.
Znakomicie zrozumiałaś moje intencje.
Nie chciałem tego tekstu zamykać, bo byłby to jakiś wysilony zabieg.
Tej volty w tekście dokonało samo życie.
Co do krzyży natomiast, to w następnym tekście będzie kontynuacja.
Dzięki za lekturę i bardzo cenne uwagi.
Trzymaj się ciepło. :)
Pozdrawiam bardzo. :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty