Pafnucy szedł wśród deszczu, szamocząc się z parasolem. Miał mocno w czubie, gdyż wracał właśnie z imprezy zorganizowanej dla wszystkich Pafnucych w mieście. A trzeba wiedzieć, że miasto było ogromne. Betonowe kominy wyrzucały z siebie czarny jak smoła dym. Ludzie krztusili się własnym oddechem. Ale Pafnucy był zadowolony, lubił tu mieszkać. Codziennie wychodził po gazetę ze swoim czarno-białym psem. Wieczorami palił czarno-białe cygaro i podcierał się czarno-białym papierem toaletowym. Nie miał nic przeciwko takiemu życiu. Czasem tańczył sam ze sobą w takt Koncertów Brandenburskich. Gdy to mu nie wystarczało, zapraszał do tańca psa. W soboty wychodził przed blok i zaliczał grę w klasy narysowaną przez dzieci. Na początku sąsiedzi trochę dziwili się, ale z czasem przyzwyczaili się do tego widoku.
Teraz szedł ulicą, wiatr strącał liście z drzew, a one spadały na jego kapelusz. Nie wiedział, że pies zdążył wcześniej otworzyć drzwi kluczem i opuścić mieszkanie. Teraz wybiegł mu na powitanie. Łasili się do siebie przez dobre 10 min. Pies podał mu swoją puchatą łapę i zamiauczał z uciechy. Pafnucy zdjął z głowy kapelusz i wyczarował z niego dwa króliki, które następnie pies zjadł. Mieli na całym świecie tylko siebie. Wsiedli na zwariowaną karuzelę, która stała na boisku pod ich blokiem i która nigdy się nie zatrzymywała. Wznosili ręce z zachwytem w górę i wiwatowali. Pafnucy na chwilę zapomniał, że matka go wyklęła. Jego relacje z rodzicielką nigdy nie układały się zbyt dobrze. Gdy mieszkał w domu rodziców, ciągle chorował na depresję i nic mu się nie chciało. Wolał pisać wiersze i bazgrać po ścianach. Wiedział jednak, że potrzebny był mu konkretny fach. Zdobył go więc, a teraz pracował w czarno-białym mieście, w jednej z jego wielu fabryk. Nie był to jego wyśniony zawód, ale w domu mógł pisać ile chciał. W fabryce zajmował się wbijaniem gwoździ do butów. Jego kolega obok wyjmował te gwoździe. Oba stanowiska pracy zostały stworzone w ramach przeciwdziałania bezrobociu. Przy tym zajęciu Pafnucego dławił dziwny ból egzystencjalny. Ale o tym cicho sza.
Gdy Pafnucy bawił się z psem, od strony parku nadeszła jego ciotka. Ciotka miała lekką nadwagę, przefarbowane na rudo włosy uczesane w gruby kok, czerwoną szminkę i zbyt dużą ilość pudru na policzkach. Jej żakiet i spódnica zgrzytały pewnością siebie ciotki oraz od krochmalem. Gdy zobaczyła siostrzeńca, pokręciła z dezaprobatą głową. „Co się porobiło z tym młodzieńcem” – pomyślała.
- Pafnucy, nie było się na spotkaniu Towarzystwa Oświatowego. Powinieneś się był pojawić, by pokazać jaki z ciebie porządny obywatel.
Czas zaprzeszły używany przez ciotkę był jedyną rzeczą jaką Pafnucy w niej lubił. Przywodziło mu to na myśl prastare dęby i grody otoczone warowniami.
- Nie byłem, bo miałem katar – skłamał. Za nic w świecie nie przyznałby się ciotce, że uważał Towarzystwo za idiotyzm.
- Rozumiem – odpowiedziała ciotka z godnością, choć nie za bardzo mu uwierzyła.
Po chwili był już w odwrocie, postukując obcasami.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt