Zapowiadał się uroczy dzień. Niby nic, a jednak niesamowicie cieszy, prawda? Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę pisarką. Wyobraźcie sobie, słynna na cały świat Luksosekunda! Bardziej psychodeliczna (niż Agata Christie), niepaląca (w przeciwieństwie do Wisławy Szymborskiej), słodsza niż stado rozkosznych kociąt z kwejka i seksowniejsza niż J.K. Rowling! Można by dostać cukrzycy od tego wyliczania - pomyślała luksosekunda nad kartką papieru. Miała 50 lat, kiedy obchodziła okrągły jubileusz. Zachwycona tym obrotem zdarzeń, podbiegła do kuchni i wróciła do przypalania spaghetti. Za nią stał łysy kot. Kochała go bardziej, niż wszystkich swoich byłych mężów razem wziętych.
- Meow - zająknął się w zdaniu, patrząc, co ma pod czarną spódnicą.
- Mógłbyś trochę się powstrzymać? Mam gości, kotku! Pamiętasz o jubileuszu, prawda?
- Meow, meow... - westchął Mrozek.
- Wiedziałam, że nie zapomnisz. Koteczku... Co chcesz na kolację?
- Meooow! - Zawył niczym lew, wskazując łapą na lodówkę.
- Nie mów mi, że Tobie też mam usługiwać jak księżniczce? - zaśmiała się na głos.
- Mrrrrrrrau, mraaaaaau - pokiwał zgodnie kocur.
- Dobrze, dostaniesz swoją karmę, spaghetti i mleko. Pamiętasz o swoim chorym sercu? Pijesz tylko mleko odtłuszczone!
- Meoooooow, meoooooow, meeeeeeeow! - powiedział bezradnie, przewracając oczami.
- Wiem, że Ty wiesz, ale zawsze muszę Ci przypominać. Teraz, chodź! Musimy wrócić do gości, tylko pamiętaj! Zachowuj się! - Zaśmiała się głośno do Mrozka.
Mrozek nie mógł odpuścić sobie łyka mleka. Westchnął głęboko i dopił resztkę jaka mu została. Poleciał za nią do salonu. Na śliskiej podłodze wywrócił się i trafił pod stół. Luksosekunda nie mogła sobie darować i wzięła ,,króla parkietu" w ramiona. W ramionach czuł się największym szczęściarzem wśród wszystkich zgromadzonych. Wiedział jak bardzo Ona darzy go niesłychaną sympatią. Bohaterka posadowiła Mrozka na jego ulubionym miejscu. Był to jego azyl. Usiadł z gracją na fotelu i przysłuchiwał się rozmowom. Patrzył na Luksosekundę, jak z radością wymachiwała rękoma, pokazując różne gesty. Tak. To był jej dzień. Mogła do woli się wygadać, rozbawiać i oczarowywać zaproszonych gości. Po chwili... Słychać dzwonek do drzwi. Zaskoczona pisarka podbiegła do nich. Otwiera...
- Pani jest Luksosekunda? - pyta ją młodzieniec z kartką papieru.
- Tak, słucham? - zaskoczona odpowiada.
- Proszę tu pokwitować - prosi ją kurier.
-To dla mnie?! - zapiszczała jak nastolatka z szoku, gdy ujrzała paczkę.
- Tak - powiedział.
- Już podpisuje! - krzyknęła ze zdezorientowaniem.
- Dziękuje, miłego dnia! - odpowiedział, zabierając kartkę z pokwitowaniem.
Wracała do pokoju z ogromną paczką. Podeszła do gości i powiedziała:
- Ktoś tu ma zbyt duże poczucie humoru albo nadmiar gotówki! - podejrzliwie zaśmiała się do nich.
Spojrzała do wielkiego prezentu. Tam był maszynopis wraz z pewną książką. Zaniemówiła. Miała wrażenie, jakby ktoś się włamał do jej głowy i ukradł marzenia. Wszyscy zgromadzeni patrzyli na siebie. Nikt z obecnych nie wysłał takiej niespodzianki. Luksosekunda usiadła na podłodze i zaczęła płakać.
Nie sądziła, iż taki cud może się zdarzyć. Maszynopis był Charles'a Bukowskiego. Jej ulubiony pisarz. Obok książka... Jej zaginiony egzemplarz ,,Mistrza i Małgorzaty". Patrzyła się 5 minut, aż podszedł do niej...
... On.
Patrzyła w osłupieniu, gdy stanął u progu tych drzwi. Podszedł do niej. Złapał ją za rękę i ucałował. Poleciały jej łzy.
- Przez 30 lat zadawałam sobie pytanie... Kiedy wrócisz do domu?
Z dedykacją dla siostry.
30 lat temu.
Była noc. Tą ciszę wypełniała muzyka, płynąca ze starego radia. Siedzieli o tej porze w jej starym Cadillacu.
Ciężko pracowała, aby mogła sobie pozwolić na kupno luksusowego auta. Miała w tym całym zamieszaniu upragniony jeden cel; pragnęła z całych sił być jak najbliżej niego. Mieszkali dosyć daleko od siebie. Nie miało to jednak wpływu na ich relacje. Spotykali się potajemnie przed światem. Tam... Wszystko miało sens symboliczny. Na Worobiowych Wzgórzach, odnajdywali swoje miejsce schadzek... Zgodnie z ustaloną godziną...
Nikt nie miał pojęcia o tej miłości, która została objęta sekretem. Przysięgli sobie wieczną miłość, która przetrwa wszystko. Nawet śmierć.
Kim była ta zakochana para kochanków?
Ona była Małgorzatą, zaś on... Mistrzem. Ta młoda kobieta to Luksosekunda, która ukrywała się pod tym imieniem. Urocza i pełna nadziei artystka. Ciężko pracowała na swoją przyszłość. Zaniedbywała swoje życie uczuciowe. Dwa nieudane małżeństwa, które odbiły się na jej biednym zdrowiu. Trzecie małżeństwo też nie miało dobrych rokowań na przyszłość. Wzięła ślub z rozsądku, zapominając o rosnącej potrzebie miłości. Nie kochała tego człowieka, który był jej mężem w świetle prawa. Wewnątrz czuła się samotna... Bezdzietna i wiecznie zapracowana! Przecież nie mogła go zostawić. Jakby to wyglądało? Świeżo po ślubie, rozwód? Brzmiało to dla niej jak najstraszniejszy koszmar.
Jako artystka, kochała spacerować i odwiedzać ciekawe miejsca. Lubowała się w sztuce i muzeach. Pewnego wolnego dnia od pracy, postanowiła wybrać się do galerii sztuki. Robiła to w każdym możliwym wolnym czasie, jaki mógł się przydarzyć. Miała wtedy dziwne przeczucie, jakby miało się coś wydarzyć. Machnęła zgrabnie ręką i wzięła żółte kwiaty. Wyjątkowo obrzydliwe. Sam kolor już bił strasznie po oczach. Przechadzając się uliczką... Ujrzała Go. Zaczęło jej bić mocniej serce. Odwróciła wzrok i skręciła w dalszą uliczkę.
Podążał za nią. Przechodziło tego dnia pełno ludzi, lecz oni widzieli tylko siebie. Nikogo nie uderzył tak mocno jej wzrok, jak jego. W oczach malował się smutek, ale też tak jakby samotność. Podeszła do niego. Zapytała się:
- Podobają się panu moje kwiaty?
To były pierwsze jej słowa do Mistrza.
On złapał je i rzucił o ziemię.
Szli dalej w milczeniu. Po pewnej chwili, złapała go za rękę. Doszli oboje do wniosku, że kochali się od dawna, lecz nie dane im było poznać się wcześniej.
(...) On był w jej oczach największą miłością. Niestety, nie chciał nikomu podawać swojego imienia. Wystarczyło, że luksosekunda je znała.
Pracował w muzeum. Miał kiedyś żonę, z którą się potem rozwiódł. Nie miał dzieci, tak jak Małgorzata. Wiódł samotne życie. Poświęcał się ciągłemu pisaniu swojego największego dzieła.
Była wtedy taka młoda! Utalentowana pisarka wtuliła się w ramię swojego mistrza. Rozmawiali tego dnia o swoim uczuciu.
(...)
Była wtedy taka młoda! Utalentowana pisarka wtuliła się w ramię swojego mistrza. Rozmawiali tego dnia o swoim uczuciu.
- Nie wiem, kim jesteś... - westchnęła z zastanowieniem.
- Jestem twoim Mistrzem, moja droga! - odpowiedział z jego typowym chrypiącym głosem.
- Obiecasz mi, coś? - spojrzała na niego smutno.
- Słucham... - powiedział, przyglądając się jej smutnym oczom.
- Nie wiem, jak to powiedzieć. Pragnę, abyś był... - wyszeptała, przewracając oczami z zawstydzeniem.
- Kochana, przecież jestem. Nie rozumiem, o co Ci dokładnie chodzi? - spojrzał się pytająco na nią.
- Nie zostawiaj mnie, bo nie dam rady bez Ciebie... - poleciała jej łza, kiedy wydusiła z siebie te słowa.
- Nie mów tak, ponieważ tak się nie stanie. Obiecuję! Jak Boga kocham! - odpowiedział z powagą na twarzy.
Po chwili złapała go za rękę, kiedy to On patrzył na nią w skupieniu. Leciała jej ukradkiem łza, ale wytarła ją w pośpiechu. Widziała w nim cały swój świat, który w przeszłości był taki pozbawiony miłości. On wypełnił tą straszną pustkę po brzegi, jak nikt inny! Jeszcze wcześniej nie czuła się tak swobodnie jak przy Mistrzu. Wiedziała, że może mu wszystko powiedzieć. Zresztą... Zachowywali się jak stare małżeństwo! Szokujące prawda? Zamężna kobieta pokochała obcego mężczyznę, który był już po rozwodzie. Kochali się wcześniej, nie znając się jeszcze. To nie był przypadek.
po pewnym czasie postanowili, iż pojadą do ich domku na wzgórzu. Gdy dojechali do mieszkania... On wysiadł pierwszy i otworzył jej drzwi. Kiedy wystawiła nogę do wyjścia, to złapał ją i przerzucił przez swoje ramię.
- Co Ty wyprawiasz?! - zapiszczała, kiedy ją niósł do domu.
- Jesteś moja, udowodnię Ci to dzisiaj. - warknął ze śmiechem.
- Czyżby?! - zaśmiała się, kiedy wywracała oczami.
- Zaraz wybiję Ci głupoty z głowy, zobaczysz! - krzyknął, trzymając ją.
- Niby, co zamierzasz zrobić? - ironicznie dodała, odwracając wzrok na okno.
Przerzucił ją na łóżko. Zaśmiał się i poleciał do innego pokoju. Czekając na niego, rozmyślała nad pewnym pomysłem. Fakt, był to kiepski plan, ponieważ nie mogła zostawić męża, ot tak sobie. Zabrała by, wszystkie oszczędności, dokumenty! Było to nie jednak fair wobec jej kodeksu moralnego.
Po chwili wrócił Mistrz. Przyniósł duże pudło i położył je na łóżku. Zaskoczona całym tym zamieszaniem, zapytała:
- Pudełko?
- Tak pudełko, dla mojej kobiety. - powiedział, uśmiechając się i zapalając w tym czasie papierosa.
- Mogę zajrzeć?
- Tak. Czekałem z tym pudełkiem na odpowiedni moment, by Ci go pokazać. Jesteś warta wszystkiego, wiesz? - mówił do niej, mrucząc do niej.
Była w szoku. Wyjątkowo stary egzemplarz ,,Mistrza i Małgorzaty", który był na wagę złota. Nie mogła uwierzyć swoim oczom. Dostała ulubioną książkę. Zaczęła szperać dalej i zauważyła maszynę do pisania. Gdy ją ujrzała, to miała wrażenie, że to sen na jawie. Należał do pisarza Bukowskiego. Jej ulubiony poeta oraz pisarz.
- Czemu mi to wręczasz? - zapytała się z ciekawością.
W tym momencie uklęknął na jedno kolano, wyjął malutki pierścionek i powiedział:
- Jesteś moja, wiesz? Nikt nie ma prawa Cię mieć, prócz mnie. Nie obchodzi mnie fakt, że masz męża. Pragnę Ci udowodnić, że dzisiejszej nocy zostaniesz moją żoną, ponieważ Cię kocham. Zaprowadzę Cię do kaplicy na wzgórzu, gdzie złożymy uroczystą przysięgę. Bóg będzie świadkiem naszej miłości, nikt inny. Zatem... Małgorzato, wyjdziesz za mnie?
- Tak! - krzyknęła z łzami w oczach. - Jestem tylko Twoja, mój Mistrzu.
Zdjął jej obrączkę ślubną. Następnie na jego miejsce włożył swój pierścionek. Złapał za rękę i zaprowadził do kaplicy. Tam złożyli sobie przysięgę. Tej nocy stali się potajemnym małżeństwem. Wracali do domu, gdzie było ciepło. Podeszła do łóżka, gdzie znajdowało się pudełko.
- Skąd miałeś pieniądze na tą niespodziankę? - zapytała się.
- Wygrałem w loterii. Nie mówiłem Ci, żeby się nie obnosić z tym. To tylko pieniądze, które nie mają dla mnie żadnej wartości. Natomiast, Ty? Oddałbym za Ciebie wszystko. - westchnął i spojrzał się czule na nią.
- To piękne, wiesz... - zarumieniła się, mówiąc.
Podszedł do niej i wyszeptał czułe słówka. Wplótł swoje ręce w jej włosy i pocałował. Dotykał i kochali się całą noc. Nad rankiem, usnęli. Po kilku godzinach, obudziła się w jego koszuli. Rozglądała się po pustym łóżku.
- Pewnie wyszedł do pracy. - szepnęła do siebie i wyszła z łóżka.
Umyła się, ubrała i zjadła syte śniadanie. Posprzątała dom. Gdy skończyła, to zabrała ze sobą pudełko, które dostała w prezencie. Zabrała się i wróciła samochodem do domu.
Tego dnia padał straszny deszcz. Jednak to nie było przeszkodą, aby nocą wyjść z psem myśliwskim do lasu. Nie wiedziała dokładnie, dokąd idzie oraz w jakim celu. Liczyło się tylko jedno; odnalezienie odpowiedzi na stawiane przez nią pytanie.
- Kiedy Ty do cholery wrócisz do domu? - wrzasnęła z poirytowaniem.
Jedynie, co mogła dostrzec to przerażającą ciszę, którą ją otaczała. Rozglądała , idąc przed siebie. Ukradkiem leciały jej niewidoczne łzy, będące dowodem na panujący ból w jej sercu. W pewnej chwili... Dotarła do tajemniczego, szarego i rozpadającego się budynku. Okazało się, że to zakład psychiatryczny. Spojrzała się z zastanowieniem... Stała tak 10 minut, po czym odeszła w swoim kierunku. Doszła do domu. Rzuciła wszystkie rzeczy w kąt i usiadła przy stole. Panował na nim straszny chaos. Chwyciła wszystko i cisnęła w ogień. Ogrzewała się przy płonących wspomnieniach. W pewnej chwili usłyszała czyjejś kroki. Wystraszona odwróciła się i spojrzała z niedowierzaniem... To był On.
- Gdzie byłeś? - wyszeptała z szokiem.
- Nieważne. - westchnął - Jak się czujesz? Wszystko w porządku, kotku?
- Nie! Nic nie jest w porządku, wiesz?
- Co masz mianowicie na myśli?
- Obiecałeś, że nie zostawisz mnie samej. Pamiętasz?
- Pamiętam, doskonale...
- No, właśnie. Nawet nie masz zielonego pojęcia, ile czekałam na Ciebie. Minęło dokładnie 5 lat, odkąd znikłeś.
- Liczyłaś?
- Każdy rok, miesiąc, dzień, godzinę, minutę i sekundę... Brak twojej obecności...
- Dokończ, proszę...
- ... Brak twojej obecności, to była najgorszą karą od Boga. Wiem, że kłamałam i oszukiwałam cały świat! Nie sądziłam jednak, iż będzie taka wysoka cena za to...
- Kochanie...
- Słucham, Mistrzu...
- Wróciłem do Ciebie - powiedział, gdy podszedł do niej.
W ciągu jednej chwili zapomnieli o wszystkim. O całym tym bólu, jaki panował w ich świecie. To miejsce należało do tylko do nich. Gdy przybliżył się do niej, zauważył liczne blizny na twarzy i szyi. Po chwili przytulił ją tak, aby poczuła, że żyje. Zabrzmi to nawet dziwnie, ale gdy odczuwamy ból to mamy świadomość, iż funkcjonujemy na tej planecie.
Złapała go za rękę i zaprowadziła do stołu. Podała mu spalone kartki, które lekko tliły w nocy. Jak spojrzało się na nią, to miałeś wrażenie, że uśmiecha się przez łzy. Te biedne, złudne łzy...
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt