Od kiedy pamiętam, nie potrafię się śmiać. Gdy podejmuję nieudolne próby uśmiechu, moją twarz wykrzywia przedziwny grymas przypominający ryj rozwścieczonej świni, jak to ładnie określił mój przyjaciel. Nawet jego słowa nie rozśmieszyły mnie zbytnio, inny pewnie śmiałby się do rozpuku.
Owa przypadłość bardzo mi dokucza, przylgnęła do mnie łatka "wiecznego smutasa", z racji czego nie chodzę na imprezy towarzyskie, chłopaki nawet nie zapraszają mnie na wspólne oglądanie meczów, które polega głównie na chlaniu piwa i pierdzieleniu głupot o rzekomo przelecianych dupeńkach i innych takich męskich wyczynach jak mordobicie, tuningowanie fur itp.
Lubię piwo, tylko niestety działa na mnie odwrotnie niż na wszystkich, których znam - staję się przesadnie refleksyjny, wygłaszam pseudotyrady na temat sensu życia, granicach wolności i innych podobnych filozoficznych bzdurach. Próbowałem też trawki, ale po zapaleniu ziółka efekt był identyczny jak po piwie...
Nie mam pracy, mimo, że skończyłem renomowaną uczelnię, magisterka na pięć, ale... Podczas dziesiątek rozmów kwalifikacyjnych, na które byłem zapraszany, wszystko szło gładko do momentu, gdy padało sakramentalne pytanie:
- Skąd u pana taka ponura mina? Lub:
- Chyba ta rozmowa nie jest aż tak stresująca, że musi być pan aż tak spięty?
Na nic zdawały się moje wyjaśnienia, że po prostu nie potrafię się uśmiechać, mięśnie twarzy na to nie pozwalają, a tak naprawdę jestem jak każdy normalny człowiek, z poczuciem humoru, a nawet przesadną tendencją do zabawy...
Moje mętne tłumaczenia jakoś nie trafiały do specjalistów od HR-u, którymi z reguły są panienki po psychologii i może dlatego też każda rozmowa kończyła się jednoznacznie zawoalowanym wyznaniem prawdy - Dziękujemy, to wszystko, odezwiemy się do Pana.
I tak tułałem się bez grosza, na utrzymaniu rodziców, zacząłem wręcz popadać w coś w rodzaju apatii...
Postanowiłem udać się do psychiatry. Nie była to łatwa decyzja. Wiadomo z czym kojarzy się to słowo. I nie pomyliłem się. Przed gabinetem czekało kilka przedziwnych indywiduów. Jakiś trzęsący się staruszek z odruchem wysuwania języka co chwila, chlipiąca gdzieś w kącie młoda dziewczyna i potężnej postury chłopisko z wyraźnie widocznymi bliznami na nadgarstkach. Łączyło nas wszystkich jedno - grobowe milczenie.
Wreszcie nadeszła moja kolej. Wszedłem do gabinetu na trzęsących się nogach, zlany zimnym potem.
- Dzień dobry - wyjąkałem.
- Dzień dobry, proszę usiąść, cóż do mnie Pana sprowadza?
Lekarz wyglądał na sympatycznego, tylko to jego spojrzenie... Czułem się jak prześwietlany promieniami Roentgena...
- Nie potrafię się śmiać - walnąłem prosto z mostu.
- Jak dziewięćdziesiąt procent moich pacjentów - odrzekł z sarkazmem.
- Ale...-zacząłem...
- Rozumiem - potem zasypał mnie gradem pytań - czy dobrze sypiam, mam apetyt, czy nie zaniedbuję zwykłych, codziennych czynności, jak np. mycie się itd...
Zgodnie z prawdą, odpowiedziałem, że wszystko ze mną w porządku, funkcjonuję normalnie, tylko nie potrafię się uśmiechać...
- Więc co tak naprawdę sprawia Panu radość, przyjemność?
- Nic
- Proszę się chwilkę zastanowić...
No, może seks, jest przyjemny, fakt - odpowiedziałem.
Potem przeszedł do wystawiania diagnozy. - Moim zdaniem Pan po prostu taki jest, każdy ma inną osobowość, jedni są ekstrawertykami, inni tłumią emocje, a nie mogę przecież Panu zalecić uprawiania seksu bez przerwy - stanie się Pan seksoholikiem, a to już choroba...
- Ale ja naprawdę nie potrafię się uśmiechać - rzuciłem rozpaczliwie.
- To zrób se Pan operację plastyczną, będzie Pan uśmiechnięty bez przerwy, do końca życia! - warknął - do widzenia!
Niezły żartowniś z tego doktorka, pomyślałem. Ale... Może jest to jakiś pomysł? Trochę cierpienia u chirurga i w końcu odmienię swój przeklęty los wiecznego smutasa.
Długo trwało, zanim namówiłem rodziców, aby przekazali mi fundusze na operację. Uważali, że zewnętrzna zmiana nic nie pomoże, ale uparłem się i w końcu dopiąłem swego - dostałem te kilkanaście tysięcy na zabieg.
Znalazłem renomowanego chirurga, który miał nieco wątpliwości co do celowości operacji, ostrzegał, że uśmiech nie będzie schodził z mej twarzy, a w pewnych sytuacjach może okazać się to cokolwiek niezręczne. Jakich sytuacjach - pomyślałem - najwyżej nie będę chodził na pogrzeby.
Efekt zabiegu przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Promienny uśmiech na stałe zagościł na mej twarzy. Bardzo dbałem o zęby, dodatkowo wybieliłem je na śnieżnobiało. Wyglądałem olśniewająco.
Szybko też znalazłem pracę - w firmie oferującej wysokooprocentowane pożyczki pod zastaw nieruchomości. Podczas ostatniego etapu rozmowy kwalifikacyjnej szef był mną zachwycony.
- Marek, posiadasz potencjał - będziesz z tym powalającym uśmiechem czarował ludzi tak, że podpiszą bez mrugnięcia okiem dosłownie wszystko, co im podsuniesz. Człowieku, naprawdę masz wielki talent, nie zmarnuj go i pamiętaj - ludzie uwielbiają być mamieni błyskotkami, liczy się wygląd, pierwsze wrażenie, można ich tak łatwo zmanipulować, że na twoje skinienie skoczą w ogień. Rozejrzyj się po gabinecie. Robi wrażenie, prawda?
Rzeczywiście, był gustownie urządzony, wszędzie antyki. Na rzeźbionym biurku lampa od Tiffany`ego, pudełko cygar. Wszystko to świadczyło o dobrym guście właściciela, wprowadzało nastrój bezpieczeństwa i spokoju.
To fasada, rozumiesz fasada. Niezbędna w naszej pracy i w ogóle w życiu. Kiedyś to pojmiesz, synku. Myślisz, że te antyki to oryginały? Dobrze, wszyscy tak myślą. Ale to nędzne podróby, robione w fabryce gdzieś we Włoszech. Co dwa lata wymieniam ten szajs, bo wszystko się rozsypuje. Służą do patrzenia, nie używania. Biurko też jest z płyty wiórowej, ze zręcznie podoklejanymi rzeźbieniami - kosztowało grosze, a wygląda jak z litego dębu.
Dobra starczy tych wynurzeń, leć do działu kadr, podpisz papiery, jutro zaczynasz - przerwał nagle swój monolog, jakby zdał sobie sprawę, że za dużo powiedział.
Formalności załatwiłem i już następnego dnia zacząłem wciskać biedakom pożyczki pod zastaw nieruchomości. O tyradzie szefa szybko zapomniałem. Chciałem tylko tłuc forsę, jak najwięcej. Awansowałem błyskawicznie. Stałem się "liderem sprzedaży". Jako, że moja pensja wydała mi się śmiesznie mała w stosunku do tego, co zarabiałem dla firmy, postanowiłem odejść. Szef zareagował natychmiast - zaproponował system prowizyjny. Dzięki temu zarabiałem tyle, że mogłem sobie pozwolić prawie na wszystko. Byłem duszą wszelkich imprez, spotkań integracyjnych, zawsze otaczał mnie wianuszek ślicznych dziewcząt, wreszcie poczułem się jak król życia. Do pewnego momentu.
Zachorowałem. Rak trzustki. To wyrok. Chudłem w zastraszającym tempie. Ważyłem 45 kg i wyglądałem jak kościotrup. Mój wygląd był tak przerażający, że szef, przyznam, ze łzami w oczach, zwolnił mnie z pracy. Rozumiałem go - odstraszałem klientów. Wszyscy odsunęli się ode mnie, nie mogli znieść mojego wyglądu - przypominałem stwora jak z jakiegoś freak-show. Moja "twarz" wyglądała jak obleczona skórą czaszka, bezwłosa, z zapadniętymi oczodołami i wielkimi zębiskami odsłoniętymi w odrażającym, nieusuwalnym grymasie uśmiechu.
Konając samotnie w swym apartamencie w ostatnim przebłysku świadomości przemknął mi przed oczyma obraz setek oszukanych przeze mnie ludzi, którym zrujnowałem życie. Przeraziła mnie łatwość, z jaką to zrobiłem i nadal robią inni, mi podobni. Lecz diabelski uśmiech wcale nie zniknął z mej twarzy. Fasada?
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt