Miałem wujka, co niegdyś praktykował u płanetników. W każdym razie napomknął o tym swego czasu.
Znał się na pogodzie jak żaden inny partyzant. Żyto zazwyczaj siał "pod śnieg". A przepowiadał go precyzyjnie! Gdy Tatry było widać jak w fotoplastykonie, mówił z przekonaniem - za trzy dni spadnie śnieg. I śnieg sypał. Kończył bronować zasianą pod lasem krzycę, a już z burego wsypu wysmykiwały się puchowe śnieżki. Niby nieporadnie i bez przekonania, padały jednak, coraz liczniej, na rolę, miedzę i uwrocia, osrebrzały grudki ziemi, bieliły drogę. Gdy wreszcie skończył, układał brony na wozie, zaprzęgał do niego nieco filigranowe, czerwone krowy, powoli ruszał w stronę domu. Bydlęta szły pod górę bez nerwowości, wyraźnie znacząc ślady racic na ośnieżonej, leśnej drodze. Następnie odciskały się równolegle wąskie ślady przednich kół. Odrobinę szerzej rozstawione, lekko okute zadnie koła usiłowały nieporadnie trafić w tamte koleiny. Trop zamykały ślady świeżo zelowanych, juchtowych trzewików wujka Franciszka.
Pod koniec żywota słabo widział. Podobno mu się na tamtym nie poprawiło. Mocnej dratwy to chyba u nich nie brakuje, ale dziury szydłem kłuje wujek zbyt wielkie, robią się szpary i sypie teraz lub przecieka późną jesienią, nie zawsze zgodnie z prognozami Zubilewicza.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
stary krab · dnia 16.10.2008 09:20 · Czytań: 1093 · Średnia ocena: 4,5 · Komentarzy: 15
Inne artykuły tego autora: