Znowu tam poszłaś. Przecież nie lubię tego miejsca. Widać, nie słuchałaś mnie nigdy. Teraz masz za swoje. Szukasz pocieszenia tam, gdzie go nie ma. Mogłabyś choć przez chwilę pomyśleć, zastanowić się. Przynajmniej o to nie muszę cię chyba prosić? Zrozum, mnie tam nie ma. Przestań wreszcie tracić pieniądze na te paskudne kwiaty i kolorowe znicze. Co za ohydztwo. Myślałaś, że polubię. Że gusta i się mi zmienią.
Zawsze zwracałaś większą uwagę na to, co inni widzą.. Wiele razy próbowałam ci to wyperswadować. Znasz to przysłowie, nie szata zdobi człowieka. I co? I nic. Jak głową w mur, na oślep i bez efektu. Czasami myślę, że to moja wina. Może powinnam więcej od ciebie wymagać. Ale nie chciałam, żebyś przechodziła przez to, przez co ja musiałam. Chciałam dla ciebie udanego życia, bez wplątywania się w niepotrzebne problemy. Ty jednak wolałaś z innych lekcji korzystać…
Nie twierdze, że masz złe życie. Myślę jednak, że nie zniosłabym takiej nijakości. Nie wyobrażam sobie tej monotonii na co dzień. Nazywaj to szczęściem, ale ja bym zanudziła się. Masz kasę, dom, wolny czas, uznanie. Jesteś znana. Czemu, więc, nie chwalisz się swym szczęściem? Ukrywasz je, jakby było jakąś tajemnicą, czy karą z pokutą i żalem za grzechy jednocześnie. Spokojnie, możesz wyjść do ludzi. Aż tak bogata nie jesteś, żeby chcieli cię okraść. Wyjdź, zaszalej, zabaw się. Tymczasem, ty, godzinami przemierzasz markety w poszukiwaniu cudu. Chyba tam bajek nie sprzedają, jak u kosmetyczki i fryzjera, do których zaglądasz co rusz, by upewnić się, że jeszcze masz czas…
Jeśli polujesz na jakiegoś sprzedawcę w tym samoobsługowcu, to wrzuć na luz. Oni nie mają czasu. Kupa roboty. Umowa zlecenie. Najniższa krajowa. Nadgodziny. Jak chcesz któremuś się przysłużyć, to przerzuć kilka palet z towarem z magazynu na sklep. Zaraz, na kim to oko zawiesiłaś ostatnio. Ano tak, na chłopczyku od telefonów komórkowych. Taki w sam raz, na jeden raz. Chłopczyk oczywiście. Telefony mnie już nie interesują. Dosyć nanosiłam się tej cegły, co żeś z ojcem swym mi kupiła dwa lata temu. Wielki dar od pana posła dla żony. Córka wybierała. Okropne cholerstwo, ale chociaż przeczytać esy mogłam i numer widziałam, jak ktoś dzwonił. No tak to jest, jak się dużo czyta. Polonistki tak mają, ale co ty możesz o tym wiedzieć.
Ty wiesz, na jakim świecie żyjesz? W jakim kraju, w jakim mieście, na jakiej ulicy? Wiesz, że masz męża? No, pomyśl. Sprawdziłam. Porządny chłop. I powiem ci, że sprawdził się. Nie to, co twój ojciec. Wiedziałam, że nie układało się wam. Nie mogłam patrzeć, jak chłopak się miota, i nie wie, co dalej zrobić. Mam, znaczy miałam, ten swój urok i powab, i zadziałało. Ty wolałaś biegać od komitetu do komitetu z zapytaniami. Wspierałaś ojca w kampanii. Grałaś grzeczną i posłuszną córkę szanowanego polityka i zwariowanej pedagog, co nawet coś podobno pisze… On wolał prawić komplementy memu ciału. Ty lizałaś dupę wszystkim możliwym sponsorom, on lizał mi cipkę…
Pewnie znowu nie uwierzysz w ten sen. Wstaniesz, weźmiesz dwa prysznice, ciepły na oczyszczenie skóry, zimny na zamknięcie porów. Pójdziesz na prawie godzinne zakupy do marketu. Przejrzysz wszelkie możliwe receptury na opakowaniach. Zanotujesz w głowie tę tablicę Mendelejewa, którą codziennie ludzkość wpierdala ze smakiem. Kupisz w końcu butelkę mineralnej niegazowanej i jogurt naturalny, żeby za dużo kalorii nie przyjąć. Ot, twoje śniadanie.
Ty na pewno nie masz klaustrofobii. Lubisz te zamknięte pomieszczenia. Popołudnie w pracy, czyli w domu. Siedzisz nad papierami i sprawdzasz bilanse. Czy ojciec nie za dużo wydał na kampanię, i czy na pewno z legalnych źródeł. Prostujesz rachunki. Nauczyłaś się tego, gdy wójtem został. Potrafiłaś wyciągnąć go z każdej sytuacji. Wiedziałaś, skąd wziąć kasę na zamknięcie ust urzędniczkom, które wcześniej musiały bez apetytu te usta otwierać… Co miały robić? Dom, dzieci, mąż, rachunki… Znikały, wyprowadzały się, przepraszały w mediach, że się pomyliły. No dobra, ale od razu po tym pędzisz do kościoła na mszę. Wiem, że fotoreporterzy uwielbiają go ostatnio, ale nie każdemu kandydatowi na posła umiera zdrowa żona. Rozpromujecie to miasto, że hoho…
Wreszcie wyszłaś na ulicę. Nic ci się nie podoba. Wiem, że to nie Warszawa, ale jak się nie ma co się lubi… Dobra, nie będę kończyć, bo to znasz. Twój stary często w kampanii tak mówi. Twoi znajomi nie mieli polytyka w rodzinie. Wyjechali. Może nie do Brukseli, ale do Londynu, Luton, Berlina czy Hamburga. Nie głosują na twojego ojca; wybacz, nie moja wina. Nie w celach podróżniczych tam wybyli. Zarabiają euro i funty. Zazdrościsz im tego wielkomiejskiego życia. Nigdy nie zrozumiesz. Przecież nikt ci nie zabrania. Znasz języki. Uczyłaś się, same piątki miałaś. Irytują cię wystawy sklepowe. Ciągle to samo, i to samo. I tak mało tu butików, fryzjerów i kosmetyczek. Sama zostałaś. Konkurencji nie masz. Korzystaj, póki masz monopol na wszystko.
Twoje koleżanki, panie z kółka różańcowego. Równolatki wygnało z tego pięknego raju. Twój ojciec mówi, że stałaś się pomostem pomiędzy. Pomiędzy czym, a czym? Może załóż klub patriotek z różańcowymi dziewicami. Nie jeździsz z ojcem do Warszawy, bo nie wiesz, w czym pokazać się w wielkim świecie. Twierdzisz, że nie masz wprawy. Ostatnio pan wielki poseł spieszył się, a potem trzy dni balował w różnych lokalach. Nagrali to nawet. Teraz wszystkich nagrywają, a on myśli wciąż, że to atak na jego osobę. Służby specjalne nawet od ministra pożyczał w celu likwidacji burdelu, w którym ich podsłuchano. Ale dobrze, że ty jesteś tą nienaruszoną ostoją moralności, i że moralność znaczy dla ciebie coś innego niż dla tego starego capa. Prostowanie faktów też niektórym pomaga w życiu w iluzji.
Triumfujesz razem z ojcem. Maż twój, już ci mówiłam, cicho przygląda się. cicho też uczy się od swego teścia. Bez zbędnego szumu wylizuje w sztabie wyborczym, co tylko się da. W końcu moja szkoła. Napracowałaś się ostatnio. Wycieczka uczniów, pingwinice, jakieś powiatowe szeregi organizacji gejowskich. Dasz sobie radę ze wszystkimi. Możesz być dumna z siebie. Widzisz te dziewczyny, które wychodzą z tej prywatnej szkoły? Znajomy ojca twego ją założył. Słyszysz jak rozmawiają o czterdziestogodzinnym tygodniu pracy, o najniższej krajowej (czy ty wiesz, ile to jest?). Któraś wspomina coś o umowie zlecenie, inna o trudnej młodzieży. Rozglądasz się. nie widzisz tej młodzieży. Chcesz wiedzieć, gdzie są? Siedzą przed komputerami w blokowiskach, które wielu robotników pod wodzą twego starego, starego leniucha, budowali. On też nie widzi tych dzieci. Widzi efekty, mur i beton , żelbeton.
Zapaliłaś jednak ten znicz. Papierosa też. Na nic moje dmuchanie i chuchanie. Jesteś uparta. Niereformowalna. Że też muszę za tobą chodzić. To wszystko przez twego małżonka, ale jakoś tego nie żałuję… Właściwie wolałabym zobaczyć, co porabia w sztabie. Ta młoda stażystka jest w jego typie. Jego ciało, tak by się chciało. A on świnia, zapomniał i przerzucił się na młodsze…
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt