Odmęt, ładne słowo, to t na końcu, podkreśla, i to ę przed jeszcze. Wspólne ęt też ma w sobie coś, wiec na głos mówię, kilka razy powtarzam, później dodaję przed ęt to odm, i ten odmęt powstaje znowu, widzę go, czuję? Chaos widzę, kurwa, czuję. Nigdy nie byłem taki, tu, a taki, tu przyjechałem. Przypłynąłem. Przypłynę.
Czeka na mnie, z lądu mnie zobaczy, rękę w górę podniesie i machnie nią w lewo i prawo. A gdyby tak wyskoczyć, opłynąć wyspę i od tyłu ją wziąć? Zaskoczyć. Zostaję. Wchodzę na górę, bo stamtąd słyszę, że ląd widać, cieszą się, przez godzinę tylko niebo i wodę widzieli, to źle, niedobrze im, na ląd muszą. Zaczynają klaskać, patrzę na swoje ręce a one wraz z ich dłońmi, do rytmu, jedna o drugą. Czyjaś ręka ląduję na moim barku i klepie mnie, obracam się a tam on, nie patrzy na mnie, tylko w dal, w końcu – mówi – ląd.
Jesteś, mówi. Pyta? Moje stopy już na lądzie, przy niej ciało, oczy w nią patrzą, jej oczy w moje. Łapiemy się za ręce, puszczamy, idziemy, ja ją za plecy, za biodro, i tak do końca już. A koniec szybki, bo za rogiem mieszka.
- Kawę chcesz?
- Zrób.
I robi, w kuchni, ja przeglądam statuetki, nagrody? Zdjęcia, jej zdjęcia.
- Słodzisz?
- Nie.
Przez okienko widzę jak nie sypie cukru.
- Wódki?
- Później… albo nalej.
Gorąca, żałuję, że o wodę nie poprosiłem od razu, bo teraz jak? Telefon, jej telefon. Nie, to domofon. Na dole kobieta, pyta, czy mógłbym po walizkę zejść. Mógłbym? Jasne - mówię. Schodzę. Cześć, ona, cześć, ja, rękę wysuwam, ona też, tylko zamiast jej ręki walizkę łapię, ona szybko cofa dłoń, a ja w środku zagotowany, udaję, że nie widziałem tej dłoni, pierścionka, na serdecznym, i do góry. Obija mi się o kostkę. Które to piętro, pyta mnie, winna się czuje tej męki, i dobrze, powinna.
- Czwarte.
- To windy nie ma?
No nie ma.
A mi ta ręka gra gdzieś w środku, bo jak to tak bez przywitania? Skąd go wzięłaś? Spyta, gdy pójdę do łazienki, a pójdę?
I myślę po co to wszystko, że w domu bez walizek też dobrze, ten pociąg sobie przypominam, te godziny w nim, i tę ostatnią na statku, żeby być tu po to, żeby ten wór bawełny i kolczyków na czwarte wnieść. Przy drzwiach kładę, zaczynają się cmokać, w lewy policzek i w prawy, ta w środku z winem, ta na zewnątrz z kwiatkiem. O, kwiatek, dla mnie? – pyta ta w środku. Tak, mówi ta na zewnątrz, piękny, co?
Siedzimy przy stole. One siedzą, bo ja na statku dalej, w tę wodę patrzę, to t na końcu, i to ę przed nim. Mogłem zostać.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt