Sceneria. Kuchnia w poniemieckim domu, początek grudnia. Ściany jak szorstkie, zmęczone ręce. Kiedy jest bardzo cicho, słychać przez skórę, jak rozlewa się w nich krew. Ciach.
W oknach zasłony z ciemnych chmur. Jest rano, koty jeszcze nie wróciły.
Wczoraj było cieplej. Wiał wiatr i był ładniejszy widok z okna. I były inne okna, ale to był inny dom, i ulica szersza, koty dopiero wyszły, był późny wieczór i ktoś siedział na dachu.
Dziś jest zimno. Ostre powietrze wrzyna się w każdą szczelinę ulicy. Słupy słodkiego dymu wbite w dachy, migoczą narciarskie kurtki. Kiedy jest zimno, świat staje się strasznie twardy. Niebo jest uporządkowane, gwiazdy stoją na baczność i dalej już nic nie ma. Ciach.
To było wczoraj wieczorem. Ktoś siedział na dachu.
Ciepła noc jest taka oczywista, więc ktoś przewidział wszystko. Świat rozcięty na pół, pachnący cieniem, asfaltem i dawnym morzem. Sny lepią się od potu i to jest znak, że trzeba wyjść. Zielone, dzikie miasto wchodzi w żyły. Tylko raz, głęboko i mocno, do końca skóry, bo dalej już nic nie ma. Ciach. Lipiec jest bezczelny.
Zimno jest granicą zdrowych zmysłów. Dalej jest szaleństwo, a jedynym ratunkiem jest zwiększyć przepustowość naczyń krwionośnych. Trzeba je rozszerzyć, o właśnie tak, ależ pani to pięknie robi, zapraszam na prezentację, żeby grupa wzięła przykład. Pięknie pani leży pod stołem, i stół jest piękny, podłoga jest piękna, i niebo jest takie piękne, kiedy leży pani pod stołem. Dalej już tylko bezradność, zaczyna się od pasa w dół i trwa bez końca. Ciach.
Czekać. Nie oddychać. Pogrążyć się w szaleństwie, aż stanie się naprawdę cicho. Wtedy słychać krew i staje się życie.
Koty robią dużo hałasu. Wydawać by się mogło, że to celowe zabiegi, żeby wytworzyć wrażenie, że ktoś jest w domu. Wskakują na stół i liżą kostkę masła, chrobocze kubek po jogurcie w koszu na śmieci. Słychać kroki. Może wiedzą, że zimno jest wtedy, kiedy jest się opuszczonym. Albo odwrotnie, ogłuszający chłód zwiastuje samotność. To właściwie nie ma znaczenia, one to czują i ostrzegają.
Słychać kroki. Obracam się i widzę czarną ścianę. Kafle pieca lśnią brudnym, przywleczonym z ulicy, światłem. Stają mi sztorcem wszystkie mięśnie. Pod skórą przechadza się obcy.
Dalej już nic nie ma. Ciach.
Zła nie ma, jeszcze nie teraz.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt