Pomimo zimnego wieczora, Janusz nie mógł oprzeć się pokusie, aby zapalić papierosa. Wyszedł więc na balkon swojego mieszkania i kurczowo chroniąc płomień zapalniczki, jednocześnie trzymając zwiniętą gazetę pod pachą, odpalił tytoniowego skręta. Zaciągnął się głęboko, a chłód przyprawił go o dreszcze. Z jedenastego piętra obserwował dzielnicę i rozkoszował się wdychanym dymem.
Odkąd wziął udział w ratowaniu życia chłopaka zmasakrowanego przez samochód, przyłapywał się na bujaniu w obłokach. Czuł osobiste przywiązanie do tej sprawy, a świadomość jak niewiele trzeba, aby życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni, wcale nie ułatwiała mu codziennego funkcjonowania. Minęło kilka miesięcy i choć początkowo wydawało się, że poszkodowany czuje się co raz lepiej, niedawno zamilkł na zawsze.
Ponownie się zaciągnął i zamyślił nad pogrzebem w którym wcześniejszego dnia brał udział. Dotknęło go jak mało wagi do sytuacji przykładali obecni tam młodzieńcy. Podczas, gdy rodzina zmarłego pogrążała się w żałobie, dzieciaki bawiły się w najlepsze. Z zadowoleniem wspomniał ich tępe miny, gdy wraz z kolegami z jednostki wytknęli im brak taktu i wychowania. Cieszył się, że choć tyle mógł zrobić, aby uczcić pamięć Maćka.
Drzwi za jego plecami zaskrzypiały i z pokoju wynurzyła się burza blond włosów.
- Co ty robisz, zamarzniesz.. – zaczęła po czym dostrzegła tlącego się papierosa, nieudolnie schowanego za plecami przez Janusza. – Przecież rzuciłeś!
Oczy dziewczyny w ciągu ułamka sekundy zmieniły się z troskliwych w pełne złości.
- Tylko jeden Madziu. – Próbował się bronić, ale ona pokręciła głową.
- Jeden, później następny i nim się obejrzysz znów będziesz ćmił jak lokomotywa.
Opuściła ciepłe mieszkanie i stanęła obok niego, zamiast zapachu perfum przyniosła za sobą woń świeżej farby. Janusz uśmiechnął się, gdy dostrzegł, że nie tylko jej niegdyś biały fartuch jest poplamiony, ale także i twarz. Przetarł kciukiem jej policzek, ale zamiast zetrzeć zieloną kroplę, rozmazał ją jeszcze bardziej. Wolał jej jednak tego nie mówić i zwrócił się ponownie w stronę miasta. Dziewczyna wyciągnęła mu z dłoni resztkę papierosa, lecz zamiast ją wyrzucić, sama się głęboko zaciągnęła.
- Hipokrytka.
- Bałwan – odparła dziewczyna i zabrała mu także gazetę. Spojrzała na artykuł i zacmokała.
- Dalej rozmyślasz o tym chłopaku. Dlaczego tak cię obchodzi jego życie?
- W tym sęk, że on już nie żyje. Wczoraj byłem na pogrzebie.
Magda nie odpowiedziała, lecz oddała papierosa i położyła dłoń na jego ramieniu. Przeleciała wzrokiem tekst zatytułowany „W pogoni za życiem” po czym zatrzymała wzrok na zdjęciu do niego dołączonym. Ilustracja przedstawiała trzech chłopaków, z których jeden znajdował się po pachy w plecaku. Drugim, był brat poszkodowanego, nawet bez informacji w tekście, Magda bez problemu dostrzegła podobieństwo. Niemal takie same szczupłe twarze, przyozdabiały dokładnie takie same uśmiechy. Później spojrzała na dryblasa, który obejmował dwóch braci ramieniem i uważnie mu się przyjrzała. Aleksander o którym opowiadał jej Janusz, miał dziwnie znajomą twarz.
- Poznaję go.
- Co? – Spytał Janusz, wyrwany z zamyślenia.
- Widziałam kiedyś Aleksa. – Poczuła, że czerwieni się na twarzy i nie wiedziała czy powinna wyjaśnić okoliczności ich spotkania.
- Kiedy?
- To było jeszcze przed wypadkiem Maćka. Poszłam rano pobiegać z koleżanką i natknęłyśmy się na niego koło molo.
- Minęło kilka miesięcy, a ty go pamiętasz? – Zdziwił się Janusz, wyraźnie zaciekawiony.
- Jakby z wody wyszedł taki olbrzym bez spodenek kąpielowych, też byś go zapamiętał – powiedziała szybko i ponownie się zaciągnęła.
Janusz zrobił otępiałą minę i nie wiedział co powiedzieć, więc jedynie głupkowato zapytał.
- Olbrzym?
Magda prychnęła i wzruszyła ramionami, a chłopak zacisnął szczęki.
- Widziałam go później jeszcze raz, w tym samym miejscu. Miał twarz zalaną łzami i zrobiło mi się go żal, zapytałam więc czy wszystko w porządku, a on tylko się bardziej zmieszał. Nie chciałam go upokorzyć więc odbiegłam.
Zapadła chwila ciszy, gdy oboje trawili wypowiedziane przez Magdę słowa. W międzyczasie papieros dogasł i Janusz wrzucił peta do słoika na parapecie.
- Za drugim razem musiałaś go zobaczyć już po wypadku. Biedak bardzo przeżył to zdarzenie.
- Widziałeś się z nim wczoraj na pogrzebie?
- Widziałem go, ale nie rozmawialiśmy. Zresztą nawet się nie znamy, więc nie chciałem przeszkadzać jemu, czy też reszcie rodziny.
Po chwili ciszy Magda stwierdziła, że zaraz zamarznie i wróciła do mieszkania. A Janusz jeszcze przez moment spoglądał z góry na miasto. Zacisnął dłonie na barierce i milcząc, pokiwał głową. Życie nie jest usłane różami i czasem wystarczy jeden głupi błąd, aby je stracić. Nawet jeśli błąd nie należy do ciebie. Wystarczy znaleźć się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze, tak jak Maciek. Jedyne na co Janusz miał nadzieję, to że ten odważny chłopak, trafił do lepszego miejsca.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt