23 Centymetry Szczęścia. Rozdział początkowy. - vasili666
Proza » Obyczajowe » 23 Centymetry Szczęścia. Rozdział początkowy.
A A A
Od autora: Cały rozdział kontynuujący tekst pod tytułem "Część Książki", który niedawno tu zamieściłem. Proszę o komentarze i ewentualne poprawki.
Klasyfikacja wiekowa: +18

 

      Otworzył oczy dokładnie o 4.44. Rutynowo. Wstał i poszedł do toalety. Zastał tam starego znajomego, kogoś o mocno przekrwionych oczach, zmierzwionych czarnych włosach i bladym grymasie na twarzy. Oczywiście patrzył w lustro.  
      Przemył wodą twarz, wypłukując resztki niewyspania. Wymięte ubranie rzucone na krzesło nadawało się jeszcze do użytku - wystarczyło tylko troche dezodorantu. Kryształowa mgiełka spowiła pokój. Prysznic w sprayu, jednak przyszłość nadeszła – pomyślałby, gdyby był trochę mądrzejszy.
      Niestety nie był – nadawał się bardziej na przegranego życie bezdomnego. Przed tym losem uratowała go tylko wrodzona bierność. Dał się niegdyś nabrać handlarzowi używanych samochodów, który tak długo wyliczał zalety posiadania własnej śmieciarki, aż wreszcie przekonał naszego bohatera. Lżejszy o oszczędności życia, zmuszony przez los do zostania śmieciarzem – zdawało mu się to nie przeszkadzać.
      Zawód zapewniał rozrywkę - pozwalał widzieć ludzi każdej klasy społecznej, wyrównanych linijką pijaństwa i całonocnych burd. Wracali rankami do domów, nadkładając slalomem 3 - krotnie drogi. Marynarze delirium kiwający się po deskach betonu.
      Razem ze wspólnikiem jeździł co noc po zatopionym w świetle nocnych latarni Montrealu. Od 5 rano do 8. Czasami dłużej. Jego wspólnik nazywał się Jake i miał pojedyńczą rozpoznawalną cechę - był imprezowiczem. Znany we wszystkich klubach w mieście, zahartowany nocnym życiem i odpornością na sen. Pasował do zawodu, co było widać już na pierwszy rzut oka. Nasz bohater znalazł go pewnej nocy, chichoczącego z ewidentnego zwycięstwa w chowanego. Jake spędził w ukryciu 2 dni, wśród żałobno-czarnych toreb na śmieci, za kompanów mając jedynie szereg butelek wódki.
      Tak zaczęła się ich przyjaźń.
      Nasz bohater miał na imię Travis i wiele rzeczy możnaby o nim powiedzieć. Z pewnością był nudny. Codziennie wstawał równo o 4.44, jadł śniadanie o 8.07, palił o 8.30, 8.45, 9.00 i tak dalej. Szedł spać o 22.01.
       Jego poukładane życie sprawiało, że chciał wyrywać włosy z głowy, wybuchać płaczem i rzucać radiem o ścianę. Co zazwyczaj robił, o pewnych wyznaczonych godzinach. Te i inne rytuały były zarówno ziemią, nawozem, wodą i słońcem – słowem, wszystkim czego Travis potrzebował do wzrostu swojego schematycznego życia.
       Gdy trafiał na odstępstwo w codziennej rutynie, był przygotowany. Tracił cenny czas, zwykle wyliczony co do sekundy, więc po pokonaniu opóźnienia, nastawiał swój zegarek na prawidłowy kurs. Cofał go dokładnie tyle minut ile stracił.
       Travis nie odczuwał senności, zasypiał i budził się tylko z powodu przyzwyczajeń. Ułatwiało to sprawę. Niezależnie ile przestawiał zegarek, zawsze gdy kładł się spać, nastawiał na nim ową 22.01. W rzezczywistości było gdzieś między 22 a 3 w nocy, ale Travis nie był realistą.
 
 
 
       -Hm?
       -Tak, mówie przecież.
       -Mhm?
       -Nie udawaj, Travis. Ciebie to też zdziwiło.
       -Pff.
       -Tyle innych śmieciarek mogło go znaleźć, ale nie... My – jak zwykle. Pewnie znowu nam nie zapłacą przez opóźnienie. – Jake westchnął.
       -Hm.
       -Może jednak to coś znaczy, może to jedna z tych... wiesz. Manifestacji woli kosmicznej. Słyszałem o tym w telewizji. Może kosmos próbuje nam coś powiedzieć. Ostrzec nas?
       -Ee.
       -Wiem, pieprze głupoty. Ale masz racje - trzeba to zgłosić. Idź do wozu, pogadaj z szefem. Powinien być na nogach.
       Travis podszedł do śmieciarki, mrużąc oczy. Ślamazarne powietrze poranka wcale nie orzeźwiało. Wstające słońce świeciło mu prosto w twarz. Jakby wielka kula gazu nie miała nic lepszego do roboty niż tylko przeszkadzać. Zdenerwowała go, gdyby mógł, rzuciłby się na nią z motyką.
       Śmieciarka wkrótce zasłoniła blask i Travis otworzył szerzej oczy. Niezdarnym ruchem ukląkł na przednim siedzeniu. Dosięgnął telefonu - ledwo. Rozładowany. Martwy jak znalezisko w śmietniku. Wrócił - nie spiesząc się - do wspólnika, by oznajmić mu złe wieści.
       -Mhm - Pokazał niedziałający telefon.
       -Cholera, do karetki też się nie możemy dodzwonić. Niewiem czy nawet trzeba, popatrz na niego. Trzeba będzie pójść do któregoś z bloków.
       -Mhm.
       -Może ja pójde, łatwiej się dogadam.
       -Hy.
       Jake odszedł pośpiesznie, zostawiając Travisa w ponurym towarzystwie znaleziska. Travis oparł się o wóz, wyciągając paczkę papierosów. Odpalił jednego. Zasępił się. Mógł niezdążyć na 8.07 na śniadanie.
       Trup leżał częściowo przysypany workami śmieci. Z jego głowy już dawno przestała sączyć się krew. Zaschła na torbach czerwonymi odpryskami. Gdzie było jej więcej, formowała miniaturowe bajorka niemogące przesiąknąć przez plastik.
       Śmieciarze niechcieli go ruszać. To jak bardzo był martwy, widać było z kilku metrów. Czuło się to nawet. Z pomiędzy toreb wystawała obrzydliwie widoczna głowa. Patrzyła na Travisa z jednostajną pretensją. Travis nie czuł wyrzutów sumienia.
     -Kiedyś też tak skończysz, Travis - zdawała się mówić głowa - Twoja krew też będzie coś naznaczać, jak moja naznacza te worki. Jestem zwiastunem twojego końca. - Dziura na środku czoła zdawała się potwierdzać te słowa.
       Śmieciarz nie zwracał uwagi na złowrogi omen. Może nie chciał, może nie potrafił przekonać się do metafizycznych wróżb. Nigdy nie miał do tego głowy.
       -Spokojnie palisz papierosa, a ja nigdy już tego nie zrobie. – powiedziałby głowa - Szkoda. Poczuć jeszcze raz dym w ustach, to byłaby rozkosz. Daj mi troszkę. Nie odmówisz ostatniej woli nieboszczyka?
       Pomimo istnienia jedynie w myślach Travisa, te słowa miały sens. Rozważając chwilę ten pomysł, śmieciarz oderwał się ciałem od ciężarówki. Ale zrezygnował. Nie wliczało się to do codziennego schematu.
 
 
 
       Wokół pierwsze promienie słońca uszlachetniały zimny poranek. Dla obecnych: martwych i żywych, był to zwyczajny widok. Złociście rozświetlając się na kroplach rosy, promienie przebijały ponurą atmosferę. Przypominały o biegu życia, które – skończone dla niektórych – dalej trwało.
       Usłyszał odgłosy z pobliskiej klatki schodowej. Chwile później lekko okrągła sylwetka wyszła nerwowo na zewnątrz. Jake nie znosił dobrze stresu. Zwłaszcza rano. Za nim podążała kobieta po pięćdziesiątce, bez makijażu przypominająca śniętą rybę, zostawioną na noc w bezwodnej agonii.
       Zza jej pleców wyprysnęła na podwórko grupka dzieci. Zdawały się byc jednym wielokończynowym potworem w wieku szkolnym. Potwór wyprzedził kobietę i minął obojętnie Travisa. Dzieci jak sfora wygłodniałych psów rzuciły się w stronę trupa. W niewyspanej atmosferze poranka wszystko wydawało się o wiele bardziej makabryczne. Dzieci zaczęły odgarniać torby i wkrótce zobaczyły zmarłego w pełnej krasie.
       -Łaaaa, on ma dziure w czole! Pewnie mafia go liminowała.
       -E-liminowała, idioto.
       -Ale patrzcie, jakie ma oczy otwarte. Pewnie widział zabójców do ostatniej chwili. Podobno w oczach ofiary można zobaczyć mordercę. – Czarnowłosy dzieciak jakby opowiadał historię z horroru.
       -To zajrzyjmy, może coś tam będzie. – Odezwały się ciekawskie głosy.
       -Tak, zajrzyjmy, jak będziemy wiedzieć kto go zabił to będziemy zeznawać w sądzie.
       -Może puszczą nas w telewizji. Albo w radiu!
       -Radio, pfe, kto jeszcze tego słucha. Będziemy w całym internecie!
       -Może to Bill spod czwórki. Kiedyś widziałem, jak palił przed szkołą. A jak podeszła pani Jacobs, to powiedział do niej „Odpieprz się”
       -Ła, serio tak powiedział?
       -No, mówie przecież, idioto.
       Dzieci zachwycały się trupem jak nową zabawką, podczas gdy Travis patrzył zrezygnowany. Nie miał siły nawet pomyśleć kilku słów o „dzisiejszej młodzieży”. Podszedł do Jake’a, który razem z kobietą mieli więcej godności i byli zajęci podnoszeniem się kolektywnie na duchu. Nieboszczykowi to i tak nie pomoże.
       Od tej pory tak go będe nazywał – zdecydował Travis - „Trup” było uwłaczające. Nieboszczyk, to słowo ma taką dostojność w sobie.
       Wyrzucił niedopałek w stronę trawnika. Poleciał zamiast tego na chodnik, ciągle dymiąc się beztrosko. Dym rozmazywał się w czystym porannym powietrzu. Kobieta, rozsuwając dzieci, zaczęła płakać. Łzy nie leciały, ale dźwięk który wydawała, mógłby zmęczyć największego stoika. Brzmiała jak zepsuta syrena strażacka. Dzieci się wydzierały, przekrzykując jedno drugie. Tylko trup wydawał się zadowolony w tej godnej rozpaczy sytuacji - był przecież w centrum uwagi.
       -Yhy, yhy, uuuu, yhy.- Kobieta posmarkała się na zadziwiająco białą koszule. Dzieci popatrzyły na nią ze zdumieniem. Zasmarkana mama musiała być dziwniejszym widokiem niż trup w śmietniku.
       Jake postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Odebrał kobiecie telefon i wybrał numer na pogotowie, a potem na policję.
       Gdy Travis czekał na rozwinięcie sytuacji, ludzie zaczeli pojawiać się w oknach. Denerwująco głośno pytali o krzyki panikującej kobiety o 7.30 rano. Nie chciało mu się odpowiadać. Jeśli są tacy ciekawi, niech sami się brudzą w krwi i śmieciach.
      Jake chodził w tą i z powrotem, starając się nie zwracać uwagi na trupa. Było to jednak ponad siły, dziwne znalezisko przyciągało wzrok swoją bezwstydną martwością.
 
 
 
       Ranek był już w pełnym rozkwicie. Ulicami wyjeżdżały głodne benzyny samochody. Rosa wysychała na kwiatach, ginąc samotnie lub w małych kałużach. Jedna z nich została brutalnie rozpryśnięta przez radiowóz.
       Policja przybyła niedługo, chwilę potem karetka. Wysiadający przeciągnęli nieprzytomnym wzrokiem po okolicy. Woleliby, żeby przestępcy dali sobie spokój ze zbrodnią na czas snu.
       -Prosze się rozstąpić, zobaczmy co tu mamy. – Wybełkotał stałą kwestię policjant. Dzieciarnia przetoczyła się na bok, ciągnąc za sobą matkę zdającą się utknąć między gąszczem rozczochranych głów.
       -U-a, mamy tu dość nieciekawy efekt strzału w głowę - Policjant podszedł do ciała - Kula, zdaje się, weszła przez płat czołowy i wyszła z tyłu, powodując rozległe uszkodzenia mózgu i wylanie się galarety przez dziure w potylicy.
     -Na ścianie i w śmietniku zdaje się nie być śladów mózgu ani łusek po pociskach. - oznajmił drugi policjant, przeszukujący torby.
       Lekarze czekali niecierpliwie, patrząc łakomie na ciało. Nie zdziwiłbym się, gdyby zaczęli się za chwilę oblizywać i ślinić - myślał Travis.
       -Poprosimy państwa o wasze dowody tożsamości i powód, dla którego znaleźliście się tutaj.
       Wszyscy skwapliwie podali im informacje. W takich sprawach lepiej nie zwlekać. Matka wciąż nie mogła powstrzymać się od płaczu. Wybuchał z niej co jakiś czas jak ledwo trzymane wymioty po zbyt dużej ilości alkoholu. Jeden z lekarzy patrzył na nią pogardliwie. Travis poczuł w nim bratnią duszę i uśmiechnął się. Sanitariusz odpowiedział tym samym i mrugnął porozumiewawczo.
     -Wszystko wydaje się być w porządku – Powiedział policjant, najwyraźniej zapomniawszy, że jest na miejscu morderstwa - Spiszemy tylko wasze dane i możecie udać się w swoją stronę. Ten śmietnik będzie zamknięty przez jakiś czas. Musimy zrobić badania na miejscu.
       Policjant popatrzył na dwóch śmieciarzy i dodał - A panów proszę o nie przekraczanie na razie granicy. Skontaktujemy się z wami niedługo.
       No, to teraz się zacznie - pomyślał Travis. Szturchnął swojego partnera, a ten popatrzył ostatni raz na trupa obwiniająco. Ruszył w stronę śmieciarki. Dwa razy się odwrócił, co wywołało gramas niezadowolenia na twarzy Travisa, który chciał jak najszybciej dotrzeć do domu. Była już 8.03. Nie zdąży w 4 minuty. Wsiadając do ciężarówki, zaczął majstrować przy zegarku. Przerwał na chwile, zatrzasnął drzwi ze swojej strony. Podłubał jeszcze trochę w urządzeniu, a gdy opuścił rękę, wskazówki wskazywały 7.30.

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
vasili666 · dnia 22.12.2014 16:39 · Czytań: 1864 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Komentarze
Dobra Cobra dnia 22.12.2014 21:25
Witaj,

Szanuj czytelnika swego, możesz mieć gorszego!

Na początek sformatuj caly tekst, bo teraz w tym względzie panuje u Ciebie groch z kapustą. Zajrzyj do jakiejkolwiek powieści z dialogami - od razu zauważysz różnicę. Pisałam Ci już o tym poprzednim razem, gdy wstawiłeś pierwszą stronę.

Bardzo chciałabym poznać Twoją historię i to, co masz do powiedzenia, ale obecnie strzelasz sobie w stopę, by użyć języka militarnego. Patrząc na tekst, podany w ten sposób, po prostu odechciewa się weń zagłębiać.

Do następnego,

DoCo
Miladora dnia 12.01.2015 18:55
Cytat:
Proszę o komentarze i ewentualne poprawki.

A po co poprawki, skoro nie wcielasz ich w życie? :)
Komentujący tracą czas, próbując uzmysłowić Ci popełniane błędy, a Ty i tak je powielasz w następnych tekstach.
DoCo ma rację - szanuj swoich czytelników. Bo niedługo ich zabraknie.

Miłego :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:61
Najnowszy:wrodinam