Nocny spacer - Ronnie
Proza » Długie Opowiadania » Nocny spacer
A A A
Od autora: Jak na razie to tylko początek. Miłego czytania! :)

Jest już ciemno, a Sadie bardzo nie lubi wracać do domu o tej porze. Rozgląda się nerwowo wokół siebie. Poza nią nie ma tu żywej duszy. Ulica jest pusta. Gdzieniegdzie tylko przemknie jakiś cień. Pociera ramiona rękami po chwili, jednak chowa zmarznięte ręce do kieszeni czarnych spodni. Wydycha z ust ciepłe powietrze, które zamienia się w kłęby pary. Przechodząc obok jednego z lokalnych klubów natknęła się na parę zakochanych, więc szybko przemknęła obok nich. Dziewczyna przyśpiesza kroku. Nerwowo poprawia brązowe pukle włosów, potargane przez zimny wiatr. Korony drzew delikatnie kołyszą się w jego rytmie. Cisza wokół niej staję się nie do zniesienia. Pragnie tylko wrócić do domu. Cholerny samochód! Dlaczego musiał się zepsuć akurat dziś?! Kobieta skręca w stronę parku i schodzi po stromych schodach. Jest tu jeszcze ciemniej, albowiem żadne światło latarni nie może się tu przedostać ze względu na bujne drzewa i tunele, które prowadzą na drugą stronę ulicy. Sadie żałuję teraz swojej decyzji. Nie lubi takich miejsc, ale jeżeli pójdzie dalej tą drogą zaoszczędzi aż dziesięć minut drogi. Dasz radę, zachęca się. Dochodzi do ciemnych tunelów, których zawsze stara się unikać, zwłaszcza o tej porze. Niestety dziś nie może. Zaciska ręce w pięści i szybkim krokiem przechodzi obok nich. Jej widoczność jest ograniczona do minimum. Odwraca się za siebie, jednak nic tam nie widzi. Wydawało mi się, myśli. Jej oddech staje się szybszy i bardziej nerwowy. Do jej uszu ponownie dociera dziwny odgłos. Jakby ktoś szedł w jej kierunku. O matko! Jeżeli wcześniej Sadie była przestraszona to teraz jest przerażona do tego stopnia, że trudniej jest jej oddychać. Spazmatycznie łapie oddech, który z minuty na minutę przyśpiesza, jakby jej płuca się kurczyły. Kolejny zimny powiew wiatru, Sadie zaczesuje włosy palcami i po raz kolejny pociera ramiona rękami. Odwraca się i nagle upada na ziemie. Upadek trwa wieczność. Dziewczyna widzi tylko ciemność i przebijające się przez nią gwiazdy. Czuję pod sobą zimny beton. Ból pulsuję w każdym skrawku ciała. Cała jest obolała. Podnosi głowę, jednak od razu wszystko zaczyna wirować. Opada na ziemie. Jest jej bardzo niedobrze. Czuję się tak jakby spadła z karuzeli. Dotyka ramienia drżącymi rękami. Z jej ust wydobywa się głośnie syknięcie. Łapię się za głowę i ponownie próbuję wstać. Tylko spokojnie, dasz radę. Nic z tego. Jest jeszcze gorzej. Przez chwilę leży w bezruchu. Jak mogła nie zauważyć tych schodów?! Chodzi tędy tak często, jak mogła zapomnieć? Głupia, myśli. Dziewczyna próbuję określić stan obrażeń swojego ciała. Dochodzi do wniosku, że jest nie najgorzej. Najprawdopodobniej nie ma żadnego złamania ani skręcenia. Lekkie zadrapania i okropny ból głowy i w okolicach żeber. Podpiera się rękami i siada. Sukces, myśli ironicznie. Chwyta się poręczy schodów i na chwiejnych nogach wstaję. Wszystko wokół niej wiruje. Na dodatek czuję się tak, jakby jej żołądek wywinął kozła. Łapię kilka głębokich wdechów i powoli wypuszcza powietrze starając się uspokoić. Zatyka usta rękami. Bierze głęboki wdech i puszcza się barierki. Próbuję stawić ten jeden, cholerny krok, jednak upada od razu na ziemie czując przeszywający ból. Uderza głową o ziemię i nic już potem nie widzi. Czuję tylko czyjś oddech na karku i ciepłe ręce. Czyżby się unosiła? Otwiera jedno oko i widzi zarys twarzy jakiegoś mężczyzny. Co się dzieję? Unosi się w powietrzu? Nie, to przecież niedorzeczne. To uczucie jest, jednak bardzo przyjemne. Jest taka lekka. Wciąż czuję pulsujący ból głowy. Potem mdleję.

Otwiera powoli i mozolnie jedno oko, jednak od razu szybko je zamyka ze względu na strasznie jasne światło, które sprawia, że łzawią jej oczy. Powoli podnosi rękę, aby zasłonić oczy, ale ktoś ją powstrzymuję. Poddaję się ciepłemu dotykowi silnej dłoni i leży spokojnie.

-Spokojnie, proszę się nie ruszać. Zaraz skończę, jeszcze tylko chwilka...-czuję czyjąś silną dłoń na czole i ramieniu. Gdzie ona do cholery jest?- Gotowe!- światło lampy, jak podejrzewała, zgasło i Sadie w końcu otwiera oczy. Przed sobą widzi starszego mężczyznę zdejmującego białe rękawiczki. Waciki zabrudzone krwią wyrzuca do kosza, a dziwnie wyglądające szczypce do zlewu. - Jak się pani czuję?

Przez pierwszych kilka chwil Sadie analizuję pytanie mężczyzny. Kiwa głową i zamyka oczy. Czuję odrętwienie praktycznie w każdym skrawku ciała. Nie wiadomo czemu jest zmęczona. Czuję się dziwnie. Nie wie gdzie jest, kim jest człowiek stojący i uśmiechający się teraz do niej, ani kto ją tutaj...doniósł? Przyprowadził? Przywiózł? Nawet tego nie pamięta. Niech to! Dziewczyna próbuję usiąść, jednak po chwili rezygnuję z tego zamiaru.

- Przez pewien czas radziłbym pani leżeć, jeżeli nie ma pani zamiaru opróżnić zawartości swojego żołądka.-starszy mężczyzna uśmiecha się miło i kładzie jej rękę na ramieniu.- Co się pani stało? Ktoś panią zaatakował? Proszę mi powiedzieć, to bardzo ważne.

Dziewczyna marszczy brwi. O co mu chodzi? Głupio jest się jej przyznać, że te wszystkie obrażenie są spowodowane jednym głupi upadkiem ze schodów, dość stromych. Kręci głową i uśmiecha się pocieszająco.

- Nie, nie. To...tylko i wyłącznie moja wina.-przez chwilę zastanawia się, co powiedzieć.- Dziękuję za...-hmm? Jak ująć to w słowa?- opatrzenie ran i wszystko inne. Nie wiem, czy zdołam się panu odwdzięczyć.

Mężczyzna macha ręką po czym podchodzi do małej szafki, w której znajdują się leki. Wyciąga jakieś małe pudełko i butelkę wody stojącą na blacie. Podaje jej jedną, zieloną tabletkę i butelkę wody.

- To powinno uśmierzyć ból głowy, chociaż troszkę. Jak się pani czuję?- pyta troskliwie.

Aria łyka tabletkę i upija duży łyk wody. Nie lubi połykać dużych tabletek. Zwykle pije przy takich pół butelki wody albo innego napoju. Uśmiecha się.

- Trochę lepiej, jednak wciąż trochę odrętwiała... czy to coś poważnego?

- Niech się pani nie martwi. To tylko stłuczenia. Dość duże, jednak niezbyt poważne. Po jakimś czasie głowa przestanie panią boleć całkowicie. Szybciej lub później to się okaże.

Dziewczyna kiwa głową wciąż lekko zdezorientowana. Najwyraźniej ktoś przyprowadził ją do czegoś w stylu małej przychodni. Jest tu leżanka, szafka na leki, biurko ze stertą papierów, mały zlew obok drzwi zastawiony ścianą, a za nim jakieś białe szafki. Wszystko to tworzy jakąś przyjemną atmosferę. Może to zasługa tylu małych dywaników? Albo zdjęć? Albo może różnych pamiątek poustawianych gdzie popadnie? Kremowe ściany zasłonięte są zdjęciami i dyplomami. Za oknem widać tylko ciemność. Mała nocna lampka rzuca przytłumione ciepłe światło na całe pomieszczenie. Po chwili zastanowienia Sadie wstaję powoli i ostrożnie. Mężczyzna odwraca się i podchodzi do niej oferując pomocną dłoń, kiedy postanawia stanąć na nogi. Przez chwilę trzyma się mocno jego ramienia, jednak po chwili staję pewnie na brązowym dywaniku. Mężczyzna jest tuż po sześćdziesiątce, jego wciąż ładne, piwne oczy zakrywają grube szkła okularów. Siwe włosy opadają na czoło. Pomarszczone ręce splata za plecami i uśmiecha się miło.

- Brawo!- śmieję się serdecznie widząc zadowolenie na twarzy Sadie.-Och, zapomniałem! Nazywam się Stephen Fressi . Miło mi panią poznać.

Dziewczyna uśmiecha się uprzejmie.

- Sadie Silva Argent.

- Dość długie nazwisko.- uśmiecha się uprzejmie.

Dziewczyna wzrusza ramionami i spogląda na swoje splecione palce.

- Silva to nazwisko po mojej matce, zmarła gdy miałam dziesięć lat. Drugie jest po moim ojcu, który rozwiódł się z mamą dwa lata przed jej śmiercią.- uśmiecha się widząc zatroskaną twarz Stephena.- proszę się nie martwić. Pogodziłam się już z tym. Naprawdę... czy może mi pan powiedzieć jak się tu znalazłam?

Pan Fressi uśmiecha się wyraźnie ożywiony jakby nagle coś mu się przypomniało.

- Tak, tak oczywiście. Zaraz wracam.-uśmiecha się i wychodzi przez stare drzwi w stylu angielskim, może francuskim. Niezbyt dobrze się na tym zna. Sadie podchodzi do regału z lekami. Kładzie rękę na zimnej szybie i przygląda się przeróżnym opakowaniom, wacikom, bandażom i wszystkim innym. Po chwili decyduję się pooglądać zdjęcia tak licznie umieszczone na ścianie. Na jednym z nich widnieje pan Fressia z żoną i dziećmi, jeszcze jako młody mężczyzna, na kolejnym on mający czterdzieści parę lat nad jakimś wodospadem, na innym siedzi na słoniu z żoną, a kolejnym strzela do jakiegoś celu. Jest też ślubne zdjęcie jego córki i syna. Pan Stephen prowadzi bardzo ciekawe życie. Widać, że lubi podróżować i jest też człowiekiem sentymentalnym. Ma dużo zdjęć i pamiątek. Nagle drzwi otwierają się cicho. Sadie nawet tego nie zauważa. Jest pochłonięta wpatrywaniem się w zdjęcie pana Fressia jak siedzi na motorze. Zaraz za nim jego żona obejmuję go, uśmiechnięta i dumna z męża. Nagle ktoś kładzie jej rękę na ramieniu. Zaskoczona nagłym dotykiem wzdryga się i szybko odwraca. Jej przestraszone oczy zmieniają wyraz widząc starszego mężczyznę.

-Przepraszam, że cię wystraszyłem.-uśmiecha się. Delikatnie kieruje ją w stronę leżanki. Z początku Sadie nie zauważyła opierającego się o nią mężczyzny. Wpatruję się w podłogę czymś zamyślony. Jest przystojny, i to jak! Ma lekki dwudniowy zarost, dobrze zarysowane ciało przykryte jest cienkim materiałem niebieskiej koszuli. Lekko kręcone włosy opadają na jego czoło, sięgają mu za uszy. Dłonie schował w kieszeniach jeansów. Dziewczyna nie jest pewna, po co pan Fressi przyprowadził tu tego mężczyznę. Czuję nieprzyjemny ścisk żołądka, a jej oddech przyśpiesza gwałtownie. Chcą ją skrzywdzić? Nie, pan Stephen nie wygląda na takiego. Cóż, pozory mylą, podpowiada jej podświadomość. A co jeśli ją skrzywdzą, albo...? Matko! Nagle młody mężczyzna unosi na nią swoje lazurowe oczy. Sadie miękną kolana, a nogi odmawiają posłuszeństwa. Jak tu się zrobiło gorąco! Łapię pana Fressi za rękę, aby nie upaść. Gdy znajduję się już wystarczająco blisko mężczyzny nie może przestać się na niego gapić. Nie patrzeć. Gapić. Po chwili odwraca wzrok na swoje splecione dłonie. Kim on jest? Po co tu został przyprowadzony?

 -Sadie, chciałbym ci przedstawić Iana Fengari. To on cię tutaj przyprowadził.

Mężczyzna uśmiecha się uprzejmie, wpatrując się w zielone oczy dziewczyny. Podaję jej rękę, a ona wciąż oczarowana podaję mu ją automatycznie nie mogąc oderwać od niego oczu. Uśmiecha się miło. Jego dłoń jest ciepła i przywraca dziewczynę do rzeczywistości. Spogląda na pana Fressi i rumieni się. Jak mogła tak bezczelnie się na niego gapić?! Och, dziewczyno ogarnij się!

- Bardzo panu dziękuję, nie wiem czy zdołam się panu odwdzięczyć.- ponownie spogląda na Iana i uśmiecha się nieśmiało.

- Jestem pewien, że jeszcze nadarzy się takowa okazja.-uśmiecha się szelmowsko.



Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Ronnie · dnia 05.01.2015 12:53 · Czytań: 488 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty