Nie jestem poetką ani nawet znawczynią reguł rządzących rymem i metaforą. Jedynie poetyckim laikiem, który przyznaje sobie prawo do odczuwania, interpretowania i wyrażania subiektywnych opinii na tematy związane z poezją.
Dzisiaj pochylam się nad świeżo wydanym tomikiem wierszy Justyny Lipińskiej - portalowej wiktorii. Poetka, doceniając naszą wirtualną znajomość, obdarowała mnie opublikowaną przez Miniaturę – wydawnictwo przyjazne debiutantom – pozycją pod, zdawałoby się marynistycznym, tytułem Błąd w nawigacji.
Tytuł nie wróży radosnej lektury, pomyłka w kierowaniu statkiem kończy się najczęściej zagubieniem lub katastrofą, o ile w porę nie nadejdzie ratunek…
Ubieram się w odświętną sukienkę, zapalam świece, na przykrytym ażurową serwetą stoliku stawiam lampkę czerwonego wina i otwieram srebrnoszary tomik.
Pierwsze wersy, wyjaśniając znaczenie tytułu, potwierdzają wcześniejsze przeczucia:
jestem błędem w nawigacji
skręć w lewo – powiedział głos męski
skręć w prawo – sprzeciwił się damski
ruszyłam prosto w kierunku obłędu
Ponadto peelka - uwięziona w niewłaściwym funkcjonowaniu - nie widzi nadziei na zmianę:
nie ma jutra
a tylko jutro mogę mieć szczęście
Dalej jest jeszcze smutniej - pojawia się fascynacja śmiercią:
umieram po raz czterdziesty pierwszy
przechodząc przez czasy
które kiedyś były ważne
czy:
mam dni kiedy marzę o śmierci
takiej ładnej
która zakłada suknię w kwiaty
i tańczy wśród ptaków
A szczególnie jej samobójczą odmianą:
gdybym dziś powiesiła się na drzewie
nie zauważyłoby niczego
By następnie oddać hołd nieistnieniu:
na bezdomnych skrzyżowaniach
mieszkają ci którzy zgubili siebie
nadzy z ledwo widocznym zarysem
Peelka najczęściej określa siebie jako postać niewyraźną, pozbawioną kolorów:
wyblakłam za pierwszym razem
zmieniłam konsystencję na bardziej mglistą
czy:
wkrótce nie odróżnię się od reszty
tego co niewidzialne
Ból nieistnienia, nieustanne poszukiwanie tożsamości jest dominującym motywem w dziełach poetki:
ja nie jestem i krzyczę ratunku
czy:
bez odbicia w oczach innych nigdy nie stałaby się ciałem
Kwintesencję przesłania lirycznego można odnaleźć w czterech prostych, acz niezwykle wymownych wersach:
najlepsze pięć minut człowiek przeżywa gdy umiera
albo się rodzi
pozostały czas nie istnieje
czuwa tylko nad snami które śni jako życie
Słowa: śmierć, sen, złudzenie, mglistość, brak, chłód, a przede wszystkim cząstka nie dodawana do wyrazów jako negacja wszelkiej obecności, to wyznaczniki charakterystyczne dla poezji Justyny Lipińskiej. Poezji dość hermetycznej, nigdy dosłownej, której prawdziwe znaczenie otwiera się dopiero przy dłuższym z nią obcowaniu.
Szukając nut optymizmu, trafiam na rozczulające wiersze adresowane do córeczki. Peelka odnosi się do postaci zewnętrznej, a jednocześnie, jakby podświadomie, do dziecka zamkniętego w sobie, dając mu nadzieję na „zaistnienie”:
jesteś mną
choć wydajesz się być kimś innym
jakbyś była kroplą oddzieloną od deszczu
czy:
gdybyś wiedziała ile znaczysz
wpleciona w warkocze traw
mijanych niewidzialnie
dźwięczę i tulę byś nie zniknęła w sobie
To niknięcie, skrywanie się w sobie, ucieczka od życia w kierunku śmierci ma swoją przyczynę. Przyczynę, której podstawą jest lęk:
unikając siebie mamy pewność
że żaden ruch nie przeszyje nas na wylot
Lęk przed zranieniem, niszczącym poczucie własnej tożsamości odrzuceniem:
śniła mu się jeszcze przed zaśnięciem
głaskał słowa wśród światłowodów
zaciskając niekontrolowane więzi
nie zdążyli podać sobie rąk
zmienił się front jak kapryśna pogoda
zdeptał ją rozsypaną na podłodze
W utworze Stagnacja - peelka, czując się nierozumiana przez otoczenie, sugeruje:
zamieńmy się miejscami na chwilę
dam ci to co przeżuwam codziennie
zaczniesz szukać dróg ewakuacji jak ja
bez jutra bez twarzy bez puenty
Dopijam wino, gaszę świece, zamykam tomik, lecz przeczytane wiersze wciąż mam pod skórą i nie wiem, czy odczuwam własny ból egzystencjalny, czy wciąż jestem nieakceptowaną przez rodziców małą dziewczynką, mieszkającą w duszy czterdziestojednoletniej peelki, codziennie umierającej z tęsknoty za miłością.
Na szczęście pies wraca ze spaceru, trąca mnie czarnym, mokrym nosem, domagając się pieszczot. Zanurzam dłonie w pachnącym wiatrem futrze i życie odzyskuje swój realny wymiar. Małe radości.
*
Gdyby ktoś zapytał, czy podobają mi się wiersze Justyny, odpowiedziałabym, że nie potrafię o nich mówić w kategorii podobania się czy lubienia. Są jak gorzkie migdały, których smak na długo pozostaje w ustach, w większej ilości niemal toksyczne, w umiarkowanej – mają niezwykłą wartość.
Stylistyka poetki opiera się na zręcznym wykorzystywaniu wieloznaczności słów i wyrażeń w celu wydobywania ich nowego sensu w oryginalnych zestawieniach znaczeniowych. Mnogość metafor początkowo może utrudniać odbiór merytorycznej warstwy utworów, jednak po osiągnięciu pewnego stopnia wtajemniczenia - wręcz zaskakuje ich celność.
Miejscami zdarzają się pewne niezgrabności, co sugeruje, iż Justyna „pisząc emocjami”, nie poświęca długich chwil na „dopieszczanie” swoich dzieł. Zatem w wierszach można dostrzec jej naturalny talent, który przy lekkim oszlifowaniu ma szansę przeistoczyć się z diamentu w brylant.
*
P.S. Pozwolę sobie jeszcze na słowo do autorki, będące bardziej osobistym podsumowaniem i uzupełnieniem powyższej relacji:
Justynko
To wielkie cierpienie egzystencjalne, które krzyczy z Twoich wersów, może pokonać tylko miłość, ale nie taka ziemska, zmienna jak pogoda, przez co niepewna, a jedynie ponadczasowa i bezwarunkowa miłość, jaką obdarza nas Bóg. Wystarczy tylko przyjąć i odwzajemnić. Ja zdecydowałam się to uczynić i dziś emocje zawarte w Twoich wierszach nie są już moim udziałem, choć pamiętam, że niegdyś były, stąd tak dobrze je rozumiem…
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt