Jest taka japońska piosenkarka, Hatsune Miku.
Bardzo popularna, znana powszechnie ze swojej krótkiej spódniczki, dwóch błękitnych kucyków i takiego słodkiego krawacika w stylu bardzo wczesnej Avril Lavigne, którą okrzyknęli księżniczką rocka, gdy ja wybierałem zerówkę. Miku ma wielu śliniących się na jej widok fanów, brudzących chusteczki hikikomori, oraz wesołe pioseneczki z tytułami wziętymi głęboko z zakamarków dupy.
Właściwie jej jedynym wyróżnikiem (prócz niebieskich kudłów) jest fakt, że nie istnieje. Jest jedynie hologramem, który wygina się na koncertach w potencjalnie seksowne figury. Nawet jej głos został stworzony komputerowo, a wszystkie piosenki napisane przez sztab małych, skośnookich specjalistów.
Czym się różni Hatsune Miku od ciebie czy mnie?
Odpowiedź jest prostacko prosta. My posiadamy fizyczne ciało.
Czym różni się Hatsune Miku od typowej gwiazdy muzyki pop?
Każdy zdolniacha może nakręcić pornosa z jej udziałem.
Hatsune Miku jest zajebista i może grać koncerty w kilku miejscach naraz.
Ty możesz być w kilku miejscach naraz, jeśli cię odpowiednio rozczłonkować, ale nie będziesz wtedy w stanie koncertować. W całości też gówno zagrasz.
Takie życie, taki rap, jak to mawia mój kolega. Cukier, kawa, cukier, kawa.
Nie wiem, co to znaczy.
Mam jednak mgliste podejrzenie, że cukier i kawa mogą być równie popularne, co parujące gówna, będące metaforą naszego życia. Nie wierzę w metafory.
Wierzę, że istnieje pewien łysiejący Rusek, który może w każdej chwili zabić ciebie, twoją rodzinę i kurduplowatych twórców Hatsune Miku. Nie wierzę we wszechwładność żadnego Boga, ale wierzę we wszechwładność jednego Ruska i jednego Murzyna. Wierzę, że Allah może zabić nawet nie istniejąc, a Rasputin nie miał magicznych mocy, ale miał wielkiego penisa, który leczył rosyjską depresję.
- Ciągle jeździsz po Matuszce, a przecież sam jesteś jej bękartem. Twój przodek był członkiem NKWD.
A twój nie chciał podpisywać papierów i zatłukli go na śmierć.
- Bohaterski zgon.
Taki polski.
Kiedyś pewien niedoszły pisarz napisał jakiś bełkot, a inny pisarz powiedział mu, że on męczy się miesiącami nad każdym zdaniem. Niedoszły pisarz pomyślał wtedy o twórczym zatwardzeniu, ale nie powiedział tego na głos, bo był zbyt zajęty obciąganiem samemu sobie i domaganiu się, by inni na to patrzyli. Wtedy tamten powiedział, że ta rozmowa jest nie warta jego czasu, a niedoszły nic nie powiedział, bo się zakrztusił. A potem pomyślał, że ma to gdzieś i dalej bełkotał, udając, że to sztuka.
- Nie jesteś Warholem, skarbie. Nie każdy artystuje obciągając.
To nie Andy obciągał. On tylko nagrywał.
Bolą mnie plecy.
- To od ukłonów.
Bardzo śmieszne. Wydawnictwo odpisze. Oni naprawdę to czytają.
- Jasne. Każdy to wie. Od Królowej Anglii po piekielne ogary.
Boże błogosław królową, i Camerona, i Karola nawet, tylko Polaków stąd wypierdol.
- Kiedyś się tam przeprowadzę.
Znam historię takiej jednej dziewiętnastki która się tam przeprowadziła. Tata mi opowiedział. Tata mieszka w Anglii i dobrze mu się powodzi, choć kiedyś sypiał na ławce.
No więc ta dziewczyna mieszkała na jakiejś wiosce, takiej, co tam psy szczekają dupami. Cała wioska zebrała oszczędności, żeby chociaż jej jednej udało się wyrwać, żeby zasmakowała innego życia niż ojcowska ręka, butelka wódki i kutasy za remizą. I się wyrwało, dziewczę. Poleciało samolotem do Londynu.
Pracę przez agencję załatwić łatwo. O ile jest. Praca znaczy się, bo agencji jest bardzo dużo i jeszcze trochę. No i dziewczynie się udało. Wynajęła pokoik (z pieniędzy otrzymanych od wioski), pracowała (sprzątała, czy pakowała jakiś chiński szajs, teraz nie ma to znaczenia) i zarabiała prawie trzysta funtów. Na rękę. Tygodniowo.
- Brzmi nieźle.
Po pierwszej wypłacie nachlała się, wypadła z drugiego piętra na łeb, skręciła kark, umarła na miejscu. Koniec londyńskiego snu.
- Skurwiel.
To tylko rzeczywistość, skarbie. Rzeczywistość mówi ci codziennie, że jest ułudą. Hatsune Miku. Tworzysz ją sam i uparcie wierzysz, że będzie lepiej. Czasem się udaje, modlitwy pomagają. A czasem nie starczy mocy stwórczej.
- Jestem bogiem?
Wszyscy nimi jesteśmy. Takimi od krwawych ofiar. Pożarłbym jelito, ale roi się w nim od gówna.
- Gówno jest dobre.
Jasne, przecież wszyscy wpierdalamy je aż miło. Problem w tym, że ja staram się ograniczać słodkości i popkulturę.
- Tomasz Morus powiedział kiedyś, że usta Marcina Lutra są odbytem świata.
A ja wierzę, że Ziemia jest odbytem kosmosu. I ma w chuj hemoroidów.
- Coś w tym jest. Dobranoc.
Dobranoc. Sylwester mija. Ja pobawię się jeszcze trochę sensem świąt, słuchając pijackich odgłosów zza ściany. Gdybym nie był szczery, sam byłbym pijany.
- Niech doszukują się ukrytego sensu.
Jasne. Tylko nie zapomnij swoich słodkich psychotropów. Myślenie wykrzywia uśmiech.
- Myślę, że tylko pojeby malują domy na biało.
Ja również. Dobranoc.
1.1.2015
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt