- Wszyscy śmieją się ze mnie, że jestem naiwny i łatwowierny, że łatwo mnie nabrać i że daję sobą manipulować. - Ha ha ha! - Z czego się cieszysz? - Z tego co powiedziałeś. To śmieszne. Wcale nie jesteś łatwowierny. Kto ci to powiedział? - Wszyscy tak mówią. - Kłamią. Wcale nie jesteś naiwny. Nabierają cię. Nabierają cię, że dajesz się nabierać. - Dzięki. Uspokoiłeś mnie. ....... - Masz pożyczyć dwa tysiaki? - S...słucham? - Może pożyczyłbyś mi dwa tysiaki? - Dwa tysiące złotych? To bardzo dużo. Nie mam takich pieniędzy. - Wcale nie chcę pożyczyć od ciebie dwóch tysięcy złotych. Kto ci powiedział, że chcę od ciebie pożyczyć dwa tysiące złotych? - Ty mi powiedziałeś. - Wcale tego nie mówiłem. Prosiłem cię o dwa tysiące. Nie mówiłem, że chodzi mi o złote. - A o co ci chodzi? - Myślałem o dwóch tysiącach groszy! W ogóle nie słuchasz co się do ciebie mówi. Mówili mi o tym twoi znajomi, że nie słuchasz, ale ja nie chciałem wierzyć im tak na słowo, sam się chciałem przekonać i chyba, niestety, mają rację ci twoi znajomi. Mówili też, że jesteś strasznie skąpy. I to też się sprawdza. Chciałem pożyczyć od ciebie drobną sumę, a ty skoczyłeś na mnie, jak szpic na garbatego. - Myślałem, że chcesz pożyczyć dwa tysiące złotych. - No bo nie słuchasz wcale! Zresztą dwa tysiące złotych, to nie jest jakiś straszny majątek. Dla pracującego gościa to nie jest jakaś suma nie do wyobrażenia, a ty pracujesz przecież. - Na umowie śmieciowej. - Śmieciowej nie śmieciowej. Pieniądz jest pieniądz. Zresztą nie ma o czym gadać. Nie chciałem od ciebie dwóch tysięcy złotych, chciałem marne dwie dyszki, ale ty od razu zapowietrzyłeś się. Więcej luzu stary. Nie musisz mi nic pożyczać. Przeżyję jakoś bez tych marnych dwudziestu złociszy, których mi poskąpiłeś. - Zaraz! Poczekaj... właściwie mogę ci pożyczyć te dwie dyszki. Tylko powiedz mi, czy masz wydać ze stówy. Mam całą stówę. - Jasne, że mam wydać ze stówy. - No to trzymaj stówkę i dawaj resztę. - Dzięki.
........
- Co z moją resztą? - Proszę. - Co to jest? Osiemdziesiąt groszy? Dałem ci sto złotych! Mówiłeś, że masz wydać resztę ze stu złotych! - Nie mówiłem, że mam wydać resztę ze stu złotych. Myślałem, że chodzi ci o sto groszy. Nie mam osiemdziesięciu złotych, żeby wydać ci resztę. Gdybym miał takie pieniądze przy sobie, nie prosiłbym cię o pożyczkę, nie każdy jest taki pazerny i chytry, żeby od razu skubać kolegę z forsy, bez powodu. Ale nic się nie martw, pożyczyłeś mi sto złotych, i jesteśmy kwita. - Jak to kwita? - Oddam ci całą stówkę, nie będziesz musiał mi nic rozmieniać, oddawać, nie będziesz musiał do kiosku biegać, żeby zamienić na drobne, tylko zainkasujesz cała kwotę i po krzyku będzie. - A kiedy mi oddasz? - Spokojnie. Oddam ci w późniejszym terminie. - Ale konkretnie kiedy? - Konkretnie trzydziestego pierwszego czerwca. - Dobra. - No to cześć. - Narka... ale zaraz... przecież czerwiec ma tylko trzydzieści dni. Nie ma takiej daty. - Jesteś pewnien? Sprawdź może w kalendarzu jakimś. - Nie muszę sprawdzać w żadnym kalendarzu. Nie ma takiej daty. - No to sorry. - Jak to sorry? - Chciałem ci oddać tę marną stówę ale ty wymyśliłeś jakiś nierealistyczny zupełnie termin i... - Ja wymyśliłem? To ty wymyśliłeś! - Ale ty się na to zgodziłeś! Nie musiałeś zgadzać się bezmyślnie na trzydziestego pierszego czerwca, tym bardziej, że wiedziałeś, że czerwiec ma tylko trzydzieści dni. I ja teraz jestem w kropce. Nie mogę ci oddać forsy w terminie, który ustaliliśmy i nie ma w tym żadnej złej mojej woli, ja nie wiedziałem, że czerwiec ma tylko trzydzieści dni, to ty to wiedziałeś, ale mimo to zgodziłeś się na taki termin, pewnie po to, żeby mi zrobić na złość. Ostrzegali mnie, mówili mi, uważaj na tego gościa, nie dość, że skąpy, to jeszcze złośliwy. Wiesz co? Ciężki z ciebie gość. Masz jeszcze do mnie jakiś interes? Bo jeśli nie, to chętnie się pożegnam. Chyba nadajemy na zupełnie innych falach. Raczej się nie zaprzyjaźnimy. Na razie. Cześć. - A moje sto złotych? - Traktuję je jako darowiznę. Możesz sobie ją odpisać od podatku, ale nie wiem czy jest sens. Mnóstwo papierków do wypełnienia, a korzyść niewielka. Sto złotych to nie jest w końcu jakiś nie wiadomo jaki pieniądz. - Ale... - Ale jak chcesz to oczywiście możesz wypełniać, muszę lecieć. Idę zarzucić parę browarków, zaprosiłbym cię ale pewnie jesteś pusty z forsą. - Może postawiłbyś mi jednego browca? - Nie da rady. Nigdy nie stawiam gołodupcom piwa. Takie mam zasady. - No to cześć. - Narka.
|