Gniew - kama_91_09
A A A

This is the end, beautiful friend,

This is the end, my only friend,

The end of our elaborate plans,

The end of everything that stands,

The end.”

Jim Morrison

 

I took a heavenly ride through our silence,

I knew the moment had arrived

For killing the past and coming back to life.”

David Gilmour

 

W pomieszczeniu panował półmrok. Powietrze było gęste od papierosowego dymu. Przy stole zastawionym brudnymi naczyniami, siedział niespełna dwudziestoletni chłopak. Zgasił niedopałek, wziął łyk kawy, która stała przed nim, po czym odpalił następnego papierosa. Mocno się zaciągnął. Z kłębem wypuszczanego z płuc dymu uleciała z niego reszta zdenerwowania.

- Jakub i co zamierzasz zrobić? – zapytał siedzący na parapecie chłopak, z twarzą skierowaną w stronę okna.

- Spotkam się z nią, przecież nie odwołam wszystkiego w ostatniej chwili.

- Nie o to mi chodziło. Co zrobisz później? – siedzący przy oknie chłopak odwrócił swoją twarz w stronę pomieszczenia. Była pociągła, trupio blada. Wyłupiaste oczy sprawiały wrażenie, jakby miały mu zaraz wypaść. Usta były tylko cienką linią.

- A co mam zrobić? Nic. Po prostu posiedzimy, pogadamy, może się pośmiejemy, a na koniec powiemy sobie „do zobaczenia” wiedząc, że następne spotkanie nie będzie już miało miejsca.

- Palant. Jak nie zamierzasz nic zrobić, to po co się z nią spotykasz, nie rozumiem. Chyba tylko po to, żeby rozdrapać stare rany, z którymi nie będziesz sobie mógł dać rady tak jak poprzednio.

- To, co mam zrobić?! – krzyknął Jakub, odwracając się w stronę okna.

- Powiedzieć jej o wszystkim. – odezwał się trzeci chłopak opierający się o framugę drzwi. Był pulchny, średniego wzrostu. Miał długie blond włosy związane w kucyk.

- Kolejny mądry się znalazł. – powiedział trupio blady z ironicznym uśmieszkiem.

- A co w tym niby takiego głupiego. – zaoponował stojący w drzwiach. – Przynajmniej będzie miał jasną sytuację – tak albo nie, proste.

Chłopak pod oknem roześmiał się głośno. Po czym zapytał:

- Czy ja wam naprawdę muszę wszystko tłumaczyć?

- Oświeć nas skoro taki mądry. – powiedział jakby na odczepne pulchny, udając, że paznokcie u prawej dłoni są ważniejsze od tego, co ma do powiedzenia jego kolega.

Jakub machinalnie odpalił następnego papierosa, spojrzał w okolicę okna i uczynił przyzwalający gest.

- Dobrze. Oba wasze pomysły są nielogiczne, jak i nieżyciowe. – Zrobił krótką pauzę. – Zacznę od nic nie robienia, które Jakub uważa za najlepszą alternatywę. Spotkają się, pogadają, będzie miło. Na koniec powiedzą sobie, że było fajnie i trzeba to jeszcze kiedyś powtórzyć. I co to spowoduje? Otóż wywoła to tylko niepotrzebne nadzieje w naszym kochanym Jakubie. Przyjechała tu tylko na parę dni i nie wiadomo czy przyjedzie tu ponownie. I tutaj pojawia się Adam, twój pomysł, aby powiedział co do niej czuje, co chyba jest jeszcze większą głupotą. Zakładając, że ona też go kocha, w co nie chce mi się wierzyć, ale nieważne. Przy takim założeniu jak sobie wyobrażasz ich związek, przecież nie na odległość. Pomimo dostępnej technologii na dłuższą metę nie dadzą sobie rady psychicznie. A przecież żadne z nich nie poświęci się i nie rzuci wszystkiego, aby być razem. – ponownie zrobił przerwę. Widząc, że nie zamierzają z nim dyskutować, dodał — Jakub miał już swoją szansę, którą oczywiście spierdolił. Gdyby załatwił to wszystko, zanim jeszcze wyjechała, może udałoby im się jakoś dogadać. Może wtedy któreś by się zdobyło na odrobinę poświęcenia. Teraz już na to za późno. – swój wzrok skierował ponownie w stronę okna. Po chwili dodał – nie pozostało ci nic innego jak skończyć to raz na zawsze. Podkreślam „na zawsze”.

Zapadła głęboka cisza. Jakub siedział tępo wpatrzony w podłogę. Papieros żarzył się w jego dłoni.

- Idź, bo się spóźnisz. – powiedział Adam.

Jakub podniósł się powoli z krzesła. Zrobił trzy chwiejne kroki, po których nabrał pewności siebie. Kiedy mijał Adama, zatrzymał się i obrócił na pięcie w stronę okna i powiedział:

- Bartek… - stał chwilę w milczeniu, nie wiedząc co powiedzieć. – Dzięki. – dodał niepewnie i wyszedł.

Kiedy drzwi od mieszkania zatrzasnęły się, Adam szybko doskoczył do siedzącego na parapecie Bartka i zaczął go szarpać.

- Dlaczego mu to robisz?!

- Tak trzeba. – odpowiedział niewzruszenie Bartek. – Przecież nie może ciągle trwać w nadziei. – odepchnął Adama i wyszedł.

 

*

 

Pomimo zbliżającemu się już wieczorowi, ciągle było ponad trzydzieści stopni. Sytuację pogarszało gęste i lepkie powietrze. Wywoływało to u ludzi zmęczenie psychiczne, przypominające jakąś zbiorową paranoję. Wszyscy patrzyli jakoś tak niepewnie, gotowi w każdej chwili skoczyć komuś do gardła.

Jakub był poza tym wszystkim, nie zwracał na nic uwagi. Stał oparty ramieniem o przystanek autobusowy, paląc, sam już nie wiedząc, którego tego dnia papierosa.

Jej autobus miał przyjechać za pięć minut, jednak Jakub zdawał sobie sprawę, że o tej porze może być przed czasem. Każda upływająca sekunda dłużyła mu się niemiłosiernie, co jeszcze bardziej szargało jego nerwy.

Zza zakrętu wyłonił się autobus, pamiętający jeszcze czasy minionej epoki. Każdy jego element był pomalowany na inny odcień czerwonego. W wielu miejscach spod farby wyłaziła rdza.

- Ja pierdolę, co to za limuzyna? – pomyślał Jakub, wracając do rzeczywistości.

Kiedy autobus zatrzymał się na przystanku, zaciągnął się mocno ostatni raz i strzelił niedopałkiem przed siebie. Był całkowicie rozluźniony.

Drzwi otworzyły się z hukiem. Wysiadły cztery osoby, jedna wsiadła, ale jej nie było.

- Kurwa. – rzucił pod nosem Jakub i dodał sobie w myślach – zawsze musi się spóźnić, zawsze.

Odruchowo sięgnął do kieszeni, aby wyjąć papierosy, W paczce był już tylko jeden. Odpalił go. Pustą paczkę zgniótł i wyrzucił do śmietnika. Stał przez chwilę, delektując się nikotynowym dymem, po czym ruszył do znajdującego się po drugiej stronie ulicy monopolowego.

Przed wejściem, jak zawsze stało czterech facetów spod ciemnej gwiazdy, od których mocno zionęło tanim, przetrawionym alkoholem. Kiedy próbowali go zaczepić, przeszedł obok nich obojętnie. Gdy miał już wejść do środka popatrzył na nich z odrazą i strzelił im pod nogi sporym niedopałkiem. Jeden z nich schylił się po niego, mówiąc coś o źle wychowanej młodzieży.

W sklepie powietrze stało w miejscu. Jakub czuł, że ciężko mu się oddycha. Podszedł do lady, za którą siedziała pulchna trzydziestolatka czytająca jakiś kioskowy romans. Spojrzała na niego z dezaprobatą, że ośmielił się jej przerwać. Poprosił o dwie paczki papierosów i położył dwa banknoty. Zrobiło mu się niedobrze. Aby nie zwymiotować, złapał papierosy i nie czekając na wydanie reszty, szybko wyszedł ze sklepu.

Zatrzymał się dopiero na przejściu. Miał czerwone światło. Wziął głęboki oddech. Mdłości ustąpiły. Zapalił papierosa. Przeszedł na drugą stronę i skierował się z powrotem na przystanek. Momentalnie go zamurowało, kiedy zobaczył, że ona na niego czeka.

Miała odrobinę dłuższe włosy niż kiedy ją widział po raz ostatni. Teraz sięgały jej łopatek. Zmieniła tylko ich kolor, wróciła do swojego naturalnego brązu. Była ubrana w czerwoną sukienkę.

Serce zaczęło mu bić szybciej. Pomyślał tylko „ja pierdolę”, po czym rzucił niedopałek i podszedł do niej.

- Cześć. – powiedziała ściszonym głosem, uśmiechając się, kiedy stanął krok przed nią.

Przytuliła się do niego. Jakub przez ułamek sekundy stał, nie odwzajemniając gestu, po czym się poprawił. Miał wrażenie, że trwa to całą wieczność.

- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię widzę. – powiedziała, kiedy zwolnili uścisk i odsunęli się od siebie.

- Ja również. – powiedział, patrząc jej głęboko w oczy. Na jego twarzy zagościł dziwny uśmiech, a oczy rozbłysły. - Magda… - spojrzała na niego pytająco. – Dobrze wyglądasz. To gdzie idziemy? – dodał po chwili.

- Nie wiem. Ty coś wybierz, ja się nie za dobrze orientuję.

- Tutaj niedaleko jest w sumie niezła knajpka. – odparł po chwili zastanowienia.

- Więc prowadź.

Milczeli praktycznie przez całą drogę trwającą około czterech minut. Oboje czekali, aż to drugie zacznie rozmowę. Wreszcie ona nie wytrzymała:

- To, co u ciebie słychać?

- W sumie to nic nowego. – odpowiedział po chwili zastanowienia.

- Nie wmówisz mi, że nic się u ciebie nie zmieniło przez tyle czasu. To niemożliwe.

- To tutaj. – zatrzymali się przy wejściu do ogródka przed barem.

O tej porze przebywało w nim pełno ludzi. Panował gwar. Po niektórych z klientów widać było, że siedzą tam już dobrych kilka godzin. Ci byli najgłośniejsi.

Spośród trzech wolnych stolików wybrali ten stojący w samym rogu. Wyglądał na usytuowany w dość cichym otoczeniu i nie musieli się martwić, że ciągle ktoś będzie się obok nich przepychał, pędząc do toalety.

Stolik sprawiał wrażenie dopiero co opuszczonego. Stały na nim trzy puste szklanki i popielniczka pełna niedopałków ze śladami szminki.

Kiedy usiedli, Jakub od razu wyjął z kieszeni papierosy. Wyciągnął paczkę w stronę Magdy, pytając:

- Palisz?

- Nie, dzięki. Rzuciłam, pół roku temu.

- Mój błąd, nie wiedziałem. – powiedział lekko zdezorientowany. – Jeśli ci przeszkadza, to mogę przy tobie nie palić.

- Nie trzeba, jestem przyzwyczajona. – uśmiechnęła się.

- Jak wolisz, tylko żeby później nie było na mnie, kiedy znowu zaczniesz. – powiedział, po czym odpalił papierosa. – Jakiś konkretny powód, dlaczego rzuciłaś?

- Nic wielkiego, takie moje postanowienie noworoczne.

- Czyli zwykła chęć zmian. Też tak można, ale ja chyba mam za słabą wolę, aby się na coś takiego odważyć. Mi raczej potrzeba konkretnej motywacji.

W tym momencie do stolika podeszła kelnerka. Wyglądała na około dwadzieścia trzy lata. Miała ładny uśmiech, ukrywający zmęczenie na twarzy, po kilku godzinach pracy w upale.

- Dzień dobry, co państwu podać? – zapytała miłym, dźwięcznym głosem.

Jakub pokazał, aby Magda zamówiła pierwsza.

- Poproszę piwo z sokiem. – powiedziała po krótkim zastanowieniu.

- Piwo. – Zgasił niedopałek.

- Butelkowe czy z beczki?

- Z beczki. Na razie tyle.

- Już podaję. – odwróciła się i szybkim krokiem odeszła od stolika.

- Więc zrób to dla mnie. – wypaliła Magda.

- Co? – zapytał ze zdziwieniem.

- Nie pal.

- Przecież proponowałem, że nie będę przy tobie palił, to powiedziałaś, że nie muszę.

- Ale nie chodzi mi, żebyś teraz nie palił, tylko w ogóle. Skoro potrzeba ci motywacji, to zrób to dla mnie.

- A czy ja powiedziałem, że chcę rzucić? Chodziło mi raczej, że nie mam wewnętrznej siły na podejmowanie większych zmian.

- A ja ci zaproponowałam jedną z nich i wcale nie taką dużą, jakby się mogło wydawać. – upierała się.

- Widzimy się dopiero kilkanaście minut i to pierwszy raz od długiego czasu, a ty już wymagasz ode mnie obietnic, poświęcenia czy jak to tam nazwać? – ciężko było wyczuć czy było to pytanie, czy stwierdzenie.

- Tak. Ze względu na dawne czasy. – powiedziała, nachylając się nad stolikiem w jego stronę.

- A nie słyszałaś, że co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr. – również nachylił się nad stolikiem.

Ich twarze dzieliło około piętnastu centymetrów. Patrzyli sobie prosto w oczy, czekając, aż druga ze stron da za wygraną i ustąpi. Ich starcie przerwała kelnerka, która przyniosła zamówienie. Postawiła piwa i zamieniła popielniczkę na pustą. Kiedy odeszła Magda powiedziała:

- O ile mi wiadomo, to ciągle trwa, przecież nie spotkaliśmy się przypadkowo, tylko się umówiliśmy. – podniosła szklankę w górę. – Za spotkanie.

Trącili się szklankami i wypili po łyku.

- Więc idąc twoim tokiem myślenia, nie mógłbym przestać palić ze względu na dawne czasy, skoro trwa to ciągle. A według mnie to po tak długiej przerwie to może się to co najwyżej odradzać. – wziął porządny łyk.

- A ja zawczasu połączyłam nasze toki myślenia w jedno. – uśmiechnęła się.

Pamiętał go. Uśmiechała się tak, tylko kiedy czuła się pewnie.

- Nie jest to chyba takie łatwe, jak ci się wydaje. – odparł po chwili i zapalił kolejnego papierosa. – Ale mogę iść na ustępstwo, będę się przy tobie ograniczał.

- Właśnie widzę, jak to robisz. – powiedziała z ironią w głosie. - Dopiero co skończyłeś, a już palisz następnego.

- Jeszcze nic ostatecznie nie ustaliliśmy, a ty już się czepiasz. Na dodatek ostatnio często odpalam papieros od papierosa, więc jest to pewne ograniczenie już na tę chwilę. O ile dobrze pamiętam, od kiedy się spotkaliśmy palę dopiero drugiego papierosa, a nie piątego czy szóstego.

- Dobrze, niech ci będzie. Jest to jakieś ograniczenie. – mówiła z delikatnym podirytowaniem. – Tylko dlaczego ograniczać się na parę godzin, dość mocno teatralne.

- Więc pozwalasz mi nie udawać i palić ile chcę. Jak dla mnie to i lepiej. – zgasił papierosa. Przynajmniej nie będę udawał lepszego, niż jestem. – dodał, po czym sięgnął po paczkę papierosów.

- Rób, jak wolisz, ale jak za parę lat będziesz pluł smołą z płuc, będzie to tylko i wyłącznie twoja wina.

- Nigdy nie wiadomo co jest komu pisane. Może nawet nie dożyję czasu kiedy będę pluł smołą, bo wpadnę pod jakiś samochód, albo zabije mnie jakiś psychol. – gdy skończył, przewiercił ją swoim beznamiętnym spojrzeniem.

- Dobra, kończymy już ten temat. I proszę, nie patrz tak na mnie. Ciarki mi chodzą po całym ciele, jak tak robisz.

- Przepraszam, nie wiedziałem.

Zamilkli. Aby ukryć skrępowanie napili się piwa. Pomogło tylko na krótką chwilę.

- To powiesz mi w końcu co u ciebie? – ponownie przerwała panujące między nimi milczenie.

- Pytasz się, bo naprawdę chcesz wiedzieć, czy wynika to tylko z grzeczności?

- Jedno i drugie. Staram się po prostu nie narzucać mojej ciekawości, dlatego było to ogólne pytanie, abyś mógł sam wybrać, co chcesz mi o sobie powiedzieć. Konkretniejsze pytania na przykład o twoją dziewczynę uznałam za bardziej nachalne i wścibskie.

- I właśnie przez przypadek podsunęłaś mi, to o czym chciałaś usłyszeć. – powiedział z wyrzutem. – To pewnie ze względu na dawne czasy.

- Ale to nie tak, ja tylko…

- Nie ważne. – przerwał jej i pociągnął spory łyk ze szklanki. – Jeśli naprawdę chcesz wiedzieć, to nie mam nikogo i mogę cię nawet zapewnić, że w najbliższym czasie się to nie zmieni. – uśmiechnął się ostentacyjnie i odruchowo odpalił papierosa.

- Nie zmieni się. – powiedziała zmienionym głosem. – A skąd ty to niby możesz wiedzieć? Może wyczytałeś to w jakimś horoskopie? – lekko uniosła głos.

- Żeby, to wiedzieć wystarczy odpowiedzieć sobie na jedno maleńkie pytanie, które brzmi: „Która chciałby kogoś takiego jak ja?”. Odpowiedź brzmi – zrobił minę, jakby nad czymś się mocno zastanawiał i szybko dorzucił — żadna.

- Teraz to dałeś do pieca. I powiem ci, że z takim nastawieniem to na pewno nikogo nie znajdziesz.

- Jakoś nie specjalnie mi to przeszkadza. – uniósł rękę i powiedział do stojącej nieopodal kelnerki – poprosimy jeszcze raz to samo.

- Ale ja jeszcze nie wypiłam – sprzeciwiła się.

- No i dobrze, bo zanim nam doniesie następne, to zdążysz dopić.

- A może chciałabym coś innego?

- A chcesz? – nachylił się nad stolikiem.

- Nie, tak sobie tylko gdybam. – uśmiechnęła się i ciągnęła dalej – wracając do tematu, to, że nie ma tej jedynej, to już wiem, a reszta?

- Czy naprawdę musimy o mnie rozmawiać?

- A widzisz w tym coś złego?

- Wszystko, bo nie lubię mówić o tym, co nie jest interesujące.

- I tu się różnimy, bo dla mnie jest interesujące to, co dzieje się z moimi przyjaciółmi.

- U mnie jest podobnie, tylko ja wychodzę z założenia, że jeśli chcą mi coś powiedzieć, to zrobią to bez ciągnięcia ich za język. – sięgnął po papierosy.

- Ale ja cię tylko naprowadzam, żebyś nie zapomniał o czymś ważnym.

- Dziwne jest to, że od początku naszego spotkania nie wspomniałaś o sobie ani słowem, to do ciebie nie podobne, zaczynam się niepokoić. – odpalił papierosa.

- Po prostu daje ci teraz pole do popisu, bo o ile dobrze pamiętam, to zawsze ja mówiłam o sobie, a o tobie nic nie wiem.

- I może dlatego teraz ze sobą rozmawiamy. – wygodnie rozsiadł się na krześle.

- Czy sugerujesz, że kieruje mną tylko babska ciekawość? – zapytała z wyrzutem.

- Nie, chciałem powiedzieć, że jeśli dowiesz się o mnie więcej, to nie będziesz chciała mnie znać.

Nic nie powiedziała, bo do stolika podeszła kelnerka z zamówieniem. Kiedy odeszła parę kroków Magda prawie krzyknęła:

- A co takiego miałoby mnie zniechęcić? Może powiesz mi to teraz, to sama zdecyduje.

- Obiecuje ci, że o wszystkim się dowiesz w odpowiednim czasie. – jego głos był ciągle spokojny.

- Ciekawa jestem, kiedy nadejdzie ten czas, bo jeśli wtedy co myślę, to z całym szacunkiem dziękuje, ja wiecznie żyć nie będę.

- Tak długo na pewno nie będziesz musiała czekać i żeby cię uspokoić, powiem ci co nieco teraz, ale tylko to, co ja uważam za odpowiednie, więc bardzo cię proszę, nie naciskaj na mnie. Umowa stoi?

- Niech ci będzie, więcej już raczej nie stracę, ale ostrzegam, że bardziej możesz mnie zniechęcić zbyt długim wyczekiwaniem na odpowiedni moment niż tym, co masz mi do powiedzenia, więc radziłabym ci to jeszcze dokładnie przemyśleć. – uśmiechnęła się kwaśno.

- Wyszło teraz na to, że to ja przyszedłem, aby ci coś powiedzieć i w ostatnim momencie się od tego wykręcam, a to przecież ty wywierasz na mnie presję mówienia o sobie.

- Bo wydaje mi się, że powinniśmy wymieniać się informacjami o sobie, a na razie wygląda to tak, że ja mówię, a ty słuchasz. A jeśli już ty mówisz, to niczego nie można się z tego dowiedzieć. Trochę to chyba nieuczciwe?

- Wiem o tym i chcę to naprawić, ale nie wszystko naraz.

- Więc zaczynaj.

- Dobra. – wyciągnął i odpalił papierosa. – Jakby to powiedzieć, jestem… - w jednej chwili stracił spokój, mówił z długimi przerwami, szukając odpowiednich określeń. – Pracuje… raczej dorabiam…

- Zrobimy tak, - wykorzystała moment zastanowienia Kuby – pójdę teraz do toalety, a ty w tym czasie zastanowisz się, co masz mi konkretnie do powiedzenia. – kiwnął przytakująco głową. – Gdzie tutaj… - nie czekając, aż skończy pytać, odpowiedział jej:

- Od razu za wejściem musisz pójść w prawo i zejść na dół po schodach.

- Dzięki. – uśmiechnęła się, wstała od stolika, podnosząc torebkę i odeszła.

Odprowadził ją wzrokiem, myśląc:

- Co ty kurwa odpierdalasz? Jeszcze chwila i wszystko spierdolisz.

Jego uwadze nie umknął fakt, że trzech dwudziestokilkuletnich facetów nagle się ożywił, wodząc wzrokiem za Magdą. Jeden z nich coś powiedział, po czym gromko się zaśmiał. Dwaj pozostali zachichotali.

- Zajebiście, jeszcze tego mi brakowało, żeby zaczęli ją zaczepiać. – mówił w myślach. - Pierdoleni troglodyci.

Przyglądał im się kątem oka aż do jej powrotu.

- Nie chcesz pójść gdzieś indziej. – wypalił, kiedy tylko usiadła.

- Nie, tutaj mi się podoba. – odłożyła torebkę. – Pod toaletą wpadłam na takiego przystojnego chłopaka, mówię ci. Wyglądał na starszego dwa, trzy lata.

- Ale co on tam robił, przecież do kibla dla facetów trzeba zejść schodami po lewej stronie.

- Nie, to ja się pomyliłam. Zapraszał mnie nawet do swojego stolika. I wiesz, jak mu powiedziałam, że jestem z kimś to on mi na to, że jeśli się boję to mogę wziąć koleżankę ze sobą, bo jemu to nie przeszkadza. Kiedy dowiedział się, że jestem z tobą, to przestał naciskać. Chyba pomyślał, że jesteśmy ze sobą, znaczy się, jesteśmy parą.

- Jak chcesz, to możesz do niego pójść, nikt cię tu przecież nie trzyma, a ja się nie obrażę. – odpalił kolejnego papierosa.

- Chyba żeś zgłupiał do reszty. Ale powiedział, że jeśli zmienię zdanie, to będzie tu na mnie czekał jutro o dwudziestej. Czy to nie romantyczne? - jej oczy zabłysły.

- Tak romantyczne, bardzo. Czy naprawdę myślisz, że jesteś pierwszą, do której tak zagadał?. – powiedział oschle i zamilkł na chwilę, po czym dodał – i co skorzystasz?

- A co zazdrosny? – spojrzała na niego, jakby chciała mu czytać w myślach.

- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. I nie zazdrosny tylko ciekawy. A może nie tyle ciekawy, co wydaje mi się, że należało zapytać. – mówił spokojnym głosem, panując nad zdenerwowaniem, które próbował rozładować, drapiąc się lekko po prawym ramieniu.

- Jejku, nie wiem. Nie mam jeszcze planów na jutrzejszy wieczór. – zamyśliła się na chwilę, po czym pokręciła głową, mówiąc – nie, nie, przecież nic o nim nie wiem, a jak to jakiś psychol?

- Taki jak wszyscy chodzący normalnie po ulicy, niezdiagnozowany. – w jego oczach pojawił się prawie nieuchwytny błysk.

- Dobra, koniec, nie było tematu, bo zaraz zaczniesz się rozwodzić, jak to wszyscy powinniśmy siedzieć pod kluczem, bo wszyscy mamy nie po kolei w głowie.

- Raczej bym powiedział, że każdemu można przypisać jakąś chorobę, jeśli się bardzo chce, ale już kończę.

- Dziękuję. – uśmiechnęła się. – I przepraszam, miałeś opowiadać o sobie, a ja z moim samolubstwem ci na to nie pozwoliłam. Może dla tego tak mało o tobie wiem. – dodała, mrużąc oczy.

- Nie musisz przepraszać, po prostu z jakiegoś powodu uznałaś za ważne, aby mi o tym powiedzieć i w sumie mnie to cieszy. Cieszy mnie, że jeszcze ktoś chce mi o czymś mówić, ale nie ważne, bo zaraz uznasz, że uciekam od mówienia o sobie. Więc uwaga zaczynam.

Sięgnął po papierosy. Wyciągnął jednego, postukał nim w paczkę i odpalił z pietyzmem. Zaciągnął się mocno. Przytrzymał dym dłużej w płucach i zrobił powolny wydech.

- A więc… - Zrobił krótką pauzę. – Wynajmuję z dwoma kumplami mieszkanie, nic wielkiego, dwa pokoje z kuchnią.

- Znam ich?

- Nie i wątpię, żebyś kiedykolwiek miała okazję ich poznać, a zresztą kto to wie.

- Można wiedzieć, gdzie mieszkasz?

- Nie robię z tego tajemnicy. Na ulicy Ru…

- Aż tak daleko. Gdybym wiedziała wcześniej, to umówilibyśmy się gdzieś bliżej ciebie i nie musiałbyś się fatygować taki kawał.

- Jak zwykle przesadzasz, nie jest wcale tak daleko, a w dodatku mam dobre połączenie z centrum i poza tym nie ma w mojej okolicy takich miejsc, żeby spokojnie posiedzieć i pogadać.

- Skoro tak, to mam czyste sumienie. Mów dalej. – zrobiła ponaglający gest dłonią.

- Mam osobny pokój, co niestety wiąże się z większymi kosztami, ale przynajmniej mam święty spokój.

- Skąd masz pieniądze?

- Zdarza mi się pracować, nawet dość często. Czasem jak jest chudszy miesiąc, to starzy mi coś dorzucą. Staram się, jak mogę, aby nie musieli tego robić, ale nie zawsze się udaje.

- Samodzielny, no no. Nie spodziewałam się tego po tobie.

- Czasem wydaje mi się, że zaskakuje sam siebie, albo oszukuję. Sam już nie rozróżniam prawdy od fikcji. Chyba za bardzo się ze sobą splotły, aby je tak łatwo rozdzielić.

- Tak, od razu kłamstwo. Po prostu trudno ci się jest jeszcze odnaleźć w nowej rzeczywistości.

- I tak sobie myślę, że jeśli jest to fikcja, to najgorsze w tym wszystkim jest to, że oprócz mnie wierzą w nią inni.

- A mnie zastanawia, jak niby mógłbyś oszukiwać samego siebie, możesz mi to jakoś wytłumaczyć.

- To proste. Jakaś część mnie chciała, żebym się zmienił i wierzy, że mogę to zrobić, a nawet robię. To tak jak z religią, wierzysz w coś, czego nie ma, a chciałabyś, żeby było, bo tak jest łatwiej.

- Ale ty czasem pieprzysz Jakub, wiesz. Tylko nie wiem, czy ty sam wierzysz, w to, co mówisz, czy po prostu chcesz wkurzać innych.

- Może jedno i drugie. Chyba lubię zniechęcać do siebie ludzi, to taki mój mechanizm obronny. Krzywdzę, zanim ktoś zdoła skrzywdzić mnie.

- Dobra zmieniamy temat, bo tego nie wytrzymam. – pociągnęła dość duży łyk ze szklanki.

- I widzisz, działa. A jeszcze kilkanaście minut temu chciałaś, żebym mówił o sobie, a jak już zacząłem się otwierać, to kazałaś mi skończyć. Trochę więcej tolerancji.

- Dobra wygrałeś – mówiła lekko uniesionym głosem – czy możemy w końcu zmienić temat?

Zapadła cisza.

- To o czym porozmawiamy? – przerwała uciążliwe milczenie.

- Nie wiem, to ty przecież chciałaś zmienić temat, więc myślałem, że masz jakiś w zapasie.

- Szczerze mówiąc to nie do końca, miałam nadzieję, że nie będziemy musieli używać tematów zastępczych, a jeśli będziemy zmieniać temat, to będzie nam to wychodzić jakoś naturalnie.

- Niestety, czas jednak zrobił swoje, nasze relacje uległy częściowej degradacji. Zapomnieliśmy, jak i o czym mamy ze sobą rozmawiać. Bardzo możliwe, że mamy w pamięci wyobrażenie nas samych inne niż w rzeczywistości, co również nie będzie sprzyjać naszym relacjom. Dlatego, nie obraź się, że to powiem, ale nie wykluczone, że niedługo zerwiemy ze sobą kontakt, bo nie będziemy sobie wzajemnie odpowiadać. – dopił piwo do końca.

- Chcesz coś przez to zasugerować, może mam sobie pójść?

- Magda, nic nie sugeruję. Po prostu trzeba się pogodzić z taką ewentualnością, to wszystko.

- Czego ty wszystko widzisz w ciemnych barwach, nie możesz choć raz spojrzeć na wszystko optymistycznie. Jeszcze trochę a twój pesymizm zacznie i mnie się udzielać, a wtedy to już tragedia murowana i gwarantuje ci, że najmocniej odbije się to na tobie, w ramach mojego podziękowania.

- A co mam mówić jak to będziemy siedzieć za dwadzieścia lat w kawiarni, popijać kawkę i śmiać się z naszej dzisiejszej rozmowy, jaki to Jakub był głupi, myśląc, że przyjaźń się skończy tak szybko, jak się zaczęła.

- A skąd przekonanie, że tak nie może być?

- Trudno mi jest w coś takiego uwierzyć. Wątpię, żebyś wytrzymała ze mną jeszcze dwadzieścia lat, skoro już teraz cię denerwuję, a widzimy się, nie wiem, godzinę.

- Dobra. – skrzyżowała ręce na piersiach i wzięła kilka głębokich oddechów, po czym dodała – już jestem spokojna, więc o czym to przed chwilą rozmawialiśmy, bo wyleciało mi z głowy?

- Chyba o tym, jak bardzo cię denerwuję moja ocena naszych stosunków.

- Kopnął cię ktoś kiedyś w dupę, bo jak nie to z miłą chęcią to zaraz zrobię.

- Całe życie dostaje po dupie, więc jeszcze jeden raz mi nie zaszkodzi, przyzwyczaiłem się.

- Ręce mi opadają. Czy ty choć raz w życiu myślałeś pozytywnie?

- Nawet kilka, kiedy myślałem, że samochód mnie zaraz walnie czy coś takiego. Wizja, że nie będę się już musiał męczyć.

- Ale ty jesteś głupi.

- Wiem i dziwi mnie to, że jak sam tak o sobie mówię, to mi nikt nie wierzy.

Magda w odpowiedzi pokręciła z politowaniem głową. Po chwili wahania zaczęła mówić — Zastanawia mnie, dlaczego na siłę chcesz pokazać całemu światu, jaki ty jesteś zły, niedobry, że jesteś największym przekleństwem, jakie chodzi po Ziemi.

- Bo tak właśnie jest, więc po co mam wszystkich okłamywać.

- A próbowałeś coś z tym zrobić, aby to zmienić? Nie mów, nie musisz, wiem, że nie, bo po co, i tak się nie uda. - milczał. - A mi się wydaje, że po prostu robisz tak, bo ci tak wygodniej, ludzie dają ci spokój, niczego nie wymagają. Wydaje ci się, że dzięki temu nie będziesz mógł okazać swoich słabości, a jest wręcz przeciwnie, właśnie je pokazujesz, i co ludzie mają się nad tobą litować z tego powodu?

- Brawo, jestem pod wrażeniem, takiej psychoanalizy nie powstydziłby się sam Freud, tylko że on by dorzucił coś jeszcze o seksie, że byłem gwałcony przez jedno z rodziców albo oboje, lub coś w tym stylu. Normalnie nie wiem co mam ci na to odpowiedzieć.

- Uznam, że nic nie słyszałam i nie próbowałeś mnie przed chwilą obrazić.

- Jeśli cię uraziłem, to przepraszam, zagalopowałem się. - bawił się pustą szklanką, po czym sięgnął po papierosa.

- I jeszcze próbujesz mnie okłamać, że jest ci przykro. - pokręciła głową, milczała przez chwilę. - Dlaczego ty nie chcesz dać sobie pomóc? Ja robię, co mogę, a ty to wszystko ignorujesz. Mam wrażenie, że chcesz, żebym ja też dała ci spokój jak inni. Czasem już sama mam wrażenie, że moje starania nie mają sensu. Naprawdę tego chcesz, mam cię tak zostawić?

- Magda, nie chcę tego, ale też nie potrafię pokazać tego, że mi zależy, może brzmi to trochę głupio, ale tak jest. - odpalił papierosa.

- Po prostu coś rób, jeśli nie wiesz co, to rób cokolwiek, tylko zmień nastawienie.

- Muszę to sobie wszystko ułożyć w głowie, na spokojnie, a nie jest to dla mnie takie proste, zawsze znajdzie się jakieś „ale”, które wszystko psuje. - kelnerka postawiła przed nim kolejne piwo, nawet nie pamiętał, kiedy zamówił.

- Jakub, nie jesteś jedynym, który ma wątpliwości.

- Dobrze, spróbuję, ale... - Uciszyła go gestem ręki.

- I znowu to „ale”, jeszcze nie zacząłeś, a już widzisz jakieś przeszkody, których nawet nie próbujesz pokonać, czy choć raz możesz nie rozważać tego, co może być?

- Dobra, jeszcze raz, - zgasił niedopałek — spróbuję sobie to wszystko przemyśleć i coś zmienić — powiedział powoli i wyraźnie, po czym dorzucił — to chciałaś usłyszeć?

- Nie chcę tego słyszeć, tylko to zobaczyć i łaski mi nie musisz robić. - oparła się, teatralnie na krześle udając urażenie.

- I widzisz, i tak źle i tak niedobrze, znowu wyszło na moje.

- Mówiłam, zmień nastawienie. Sama nie wiem, może spróbuj zmienić otoczenie, wyjedz gdzieś na trochę.

- Przemyśle to sobie. Normalnie bym jeszcze dodał, że marnie to widzę, ale ci tego nie powiem.

- Wielkie dzięki, za oszczędzenie tego dla siebie — przymrużyła oczy. Po chwili chwyciła za torebkę i zaczęła wstawać z krzesła. - Musisz mi wybaczyć na chwilę, ale muszę do toalety.

- Nic na to nie poradzę. - chciał jeszcze powiedzieć, aby znowu nie zabłądziła, ale ugryzł się w język.

Kiedy zniknęła w drzwiach, pomyślał — Kurwa, co to było? Ja pierdole, co ona ze mną robi, a ja nie potrafię się temu sprzeciwić. - Przetarł oczy nadgarstkami, po czym wziął łyk piwa i odpalił papierosa.

Niebo pociemniało, było jeszcze czerwonawe od zachodzącego słońca. Wiatr nasilał się powoli, naganiając coraz większe połacie chmur. Nadciągając powoli burza, nie zniechęcała klientów, którzy ciągle licznie wypełniali ogródek przed barem. Jakub nie zwracał na to wszystko kompletnie uwagi. Zatopiony we własnych myślach analizował wszystko, co się dzisiaj do tej pory stało. Wszystko zniknęło, gdy usłyszał czyjś głos. Dopiero po chwili zorientował się, że przy stoliku stoi kelnerka.

- Przepraszam, możesz powtórzyć, bo nie dosłyszałem?

- Pytałam, czy coś jeszcze państwu podać. - zabrała ze stolika zapełnioną popielniczkę.

- Nie, na razie dziękujemy. - kelnerka postawiła jeszcze nową popielniczkę i przeszła do innego stolika.

Po chwili wróciła Magda, kiedy siadała, zaczęła mówić:

- Przepraszam, że tak długo, ale małe poruszenie w damskiej. - uśmiechnęła się.

- Nic nie szkodzi, nawet nie zwróciłem na to uwagi, zamyśliłem się trochę.

- Cały ty, ciągle gdzieś tam, a nie tu.

- Przesadzasz.

Po raz kolejny zamilkli. Jakub wodził wzrokiem po całym ogródku, co chwila zerkając na Magdę, kiedy to ich oczy zbiegały się ze sobą. W pewnym momencie Magda wybuchnęła gromkim śmiechem, próbowała go stłumić, zakrywając usta dłonią.

- Coś się stało? - Magda ciągle nie mogła przestać się śmiać, więc tylko pokręciła głową. - Nie wiem, mam coś na sobie, a może jakiś błazen robi jakieś sztuczki za moimi plecami. - spojrzał za siebie. - Możesz mi to jakoś wytłumaczyć — mówił mocno podirytowanym głosem.

Magda siedziała z twarzą schowaną w dłoniach. Kiedy już się uspokoiła, popatrzyła na Jakuba. Jej oczy błyszczały roześmiane.

- Wybacz, naprawdę nie chciałam, ale nie mogłam się powstrzymać, bo... - znowu zachichotała.

- Dowiem się w końcu, o co chodzi, bo szczerze mówiąc, zaczyna mnie, to już drażnić.

- Jeszcze raz przepraszam, już się uspokajam. Nie wiem jak ci to powiedzieć — zamilkła.

- A ja ciągle czekam. - założył ręce na sobie i oparł się na krześle.

- Wiem, że to głupio zabrzmi, ale wyobraziłam sobie ciebie jako Don Juana. - Jakub milczał, zrobił tylko zdziwioną minę. - Po prostu ostatnio oglądałam „Don Juana” z Deppem i tak mi się jakoś ubzdurało. Wiesz, ty w kapeluszu, z peleryną i przepaską na oczach.

- Taaa... - dość mocno przeciągnął — rzeczywiście śmieszne. Zabawniej by ci to jednak wyszło, jakbyś mnie przyrównała do niego ze strony psychicznej, a nie wizualnej.

- Co masz konkretnie na myśli?

- Po prostu o wiele bardziej zabawne są przyczyny, a nie efekty jego działań. Zakochanie się w babie z rozkładówki jest dość mocno naciągane.

- Jest nieszczęśliwie zakochany, to wszystko. A to do kogo kieruje swoje uczucie, ma tylko podwyższyć dramatyzm. Ich związek ma się jawić jako niemożliwy, a jednak na końcu są ze sobą.

- A dla mnie głupio albo naiwnie pasuje lepiej do twojego zakochania.

- Nie masz za grosz romantyzmu.

- Dziwne, co niektórzy mnie o niego posądzają, z resztą nie ważne. Po prostu mam z tym filmem problem.

- Ty masz z czymś problem — powiedziała wyniośle, zmieniając głos.

- No — oparł brodę na prawym nadgarstku — i też podobno to ja jestem sarkastyczny. - uśmiechnął się głupkowato. - A zresztą, po co ja ci to mówię, przecież dobrze o tym wiesz.

- Boże, Boże... - pokręciła głową z niedowierzaniem, Jakub do niej cmoknął. - To jaki to mianowicie masz problem? - dodała po chwili.

- Właśnie, dobrze, że przypomniałaś, bo bym zapomniał. Mam z tym filmem to samo co w przypadku Paulo Coelho, którego to głębokie przemyślenia są tak durne, że aż mi się go robi żal i nie potrafię się z tego śmiać, a wielu do o koła ma go za jakiegoś mędrca. - zapalił papierosa. - Niestety „Don Juan” tylko stwarza pozory filmu z przesłaniem, a ja tego nienawidzę, bo czuję się wtedy wykorzystany, w pewnym sensie. I jak już wspomniałaś o zakończeniu, to jeszcze ta wizja szczęśliwej emerytury, doprawdy żałosne.

- To na emeryturze nie można już być szczęśliwym, mam rozumieć, to chciałeś powiedzieć?

- Nie. Po prostu to dla wielu ludzi szok ciężko im zmienić tryb życia. I w sumie tak sobie teraz pomyślałem, że może on z tego wszystkiego oszalał, i nie wydaje się to nawet głupią teorią, jak myślisz?

- Nie wiem, nie mam dzisiaj już ochoty się z tobą kłócić o podejście do życia. Innym razem o tym pogadamy. - podniosła szklankę, kiedy miała się już napić, odsunęła ją od ust. - To, co mi proponujesz? Skoro ja się nie znam i oglądam beznadziejne filmy, to może ty mi coś polecisz.

- To się wkopałem. - uśmiechnął się. Po chwili mówił dalej — będzie ciężko wybrać coś dla ciebie, bo moje gusta filmowe są ostatnio dosyć dziwne. Ogólnie sięgam teraz do kina azjatyckiego i mam w nim, jakby to powiedzieć, dualistyczne upodobania. - pociągnął ze szklanki. - Wiesz, z jednej strony kino ciche, a z drugiej te wszystkie posrane azjatyckie klimaty. - położył ręce na stole.

- To ty się teraz zastanów, a ja w tym czasie skorzystam z toalety. - poklepała go po prawej dłoni.

- Postaram się. - powiedział i oparł się na krześle i odetchnął głęboko.

Przez cały czas do jej powrotu żonglował w głowie tytułami filmów, nie mogąc znaleźć nic odpowiedniego. Tym razem wróciła szybciej, a przynajmniej Jakubowi się tak wydawało.

- Masz coś? - zapytała, siadając.

- Nie jestem pewien, bo Azjaci mają tą swoją dziwną mentalność, i potrafią łączyć niektóre rzeczy w taki sposób jak nikt inny, mi się przynajmniej tak wydaje.

- Tytuł.

- Dobra, „Pusty dom". Pewnie cię zdziwi, że film o miłości może mi się podobać, ale właśnie o to chodzi, jak to jest pokazane, - zaczął mocniej machać rękami — bo tutaj liczy się gest, a nie słowo. I to jest chyba główna bariera w tym filmie, bo trzeba zmienić sposób postrzegania.

- Czy od jakiegoś czasu nie próbujesz powiedzieć, że jestem głupia? - zapytała urażona.

- Tak, bo jestem wielką szowinistyczną świnią! - wybuchnął. - Przepraszam cię, że to powiem, ale czy w ogóle zastanowiłaś się nad tym, co mówisz, bo mam wrażenie, że nie do końca. - sięgnął po papierosa. - A wiesz dlaczego, bo jak ja siebie krytykowałem, to twierdziłaś, że pieprze, a teraz wypalasz mi z czymś takim.

- Po prostu twoje myślenie zaczęło mi się udzielać. I może mnie oświecisz, co miałeś na myśli, bo przecież jestem tylko głupią dziewczyną.

- Nie jesteś głupia, uwierz mi. Gdybyś była, to na pewno bym się z tym nie krył i dałbym ci do zrozumienia, że nie chcę mieć z tobą nic do czynienia.

- Więc dlaczego mam takie wrażenie? - spojrzała na niego smutnym wzrokiem.

- Chyba już o tym rozmawialiśmy.

- Więc przeczysz sam sobie, nie uważasz?

- Jestem po prostu pełen skrajności. - zamilkł na chwilę. - Wybacz na chwilę, ale muszę do toalety. - wstał i szybko wszedł do baru.

 

*

 

Szarpnął drzwi i wszedł do środka. W toalecie nie było nikogo. W powietrzu unosił się zapach chloru. Zakręciło mu się w głowie. Czuł coraz bardziej zaciskające się gardło. Miał spore problemy z przełknięciem śliny. W momencie, gdy wszedł do jednej z dwóch kabin, targnął nim odruch wymiotny. Upadł na kolana, lądując głową prawie w samej muszli klozetowej.

Jeszcze trzykrotnie jego organizm próbował pozbyć się zawartości żołądka. Za żadnym razem się to nie udało.

Dla pewności pozostał około minuty na klęczkach, po czym się podniósł. Soczyście przeklął, odcharknął i splunął do muszli. W toalecie rozległo się wesołe pogwizdywanie, którego nie zagłuszył nawet odgłos spuszczanej wody.

Jakub wyszedł z kabiny i stanął jak wryty. Przy pisuarze, plecami do niego stał Bartek. Niespiesznie odwrócił się w jego stronę, zapinając rozporek.

- Nadal sądzisz, że masz u niej jakieś szanse? - zapytał z szyderczym uśmiechem. - Czy nie widzisz, że ona tylko się tobą bawi?

- Co jakiś czas wraca, robiąc mi nadzieję.

- A potem cię odpycha i odchodzi z innym. Musisz w końcu się temu przeciwstawić. - powiedział, robiąc krok w kierunku Jakuba.

- Powiem jej, że z jakiegoś powodu nie powinniśmy się już spotykać, coś wymyśle.

- To nic nie da. Powinieneś ją skarcić. - mówił bardzo powoli.

- Dobra, pokonam ją jej własną bronią, powiem jej, że mam kogoś i z jakiegoś powodu nie chciałem jej o tym wcześniej mówić, poczuje się wtedy odtrącona.

- Miałem na myśli coś bardziej radykalnego, jeśli wiesz, co mam na myśli. - spojrzał wymownie na Jakuba.

Nie odpowiedział nic Bartkowi, bo do toalety weszło dwóch trzydziestoparoletnich mężczyzn. Stał tak jeszcze chwilę, po czym pośpiesznie wyszedł.

 

*

 

Kiedy wrócił do stolika, Magda pisała coś na komórce. Po niecałej minucie podniosła głowę i powiedziała:

- Przepraszam, ale muszę odpisać. - ponownie zwróciła całą swoją uwagę na telefonie.

Jakub zapalił papierosa i rozsiadł się wygodnie na krześle. Patrzył, jak Magda uśmiecha się do telefonu.

- Naprawdę musiałam odpisać, jeszcze raz wybacz. - powiedziała, odkładając telefon na stolik.

- Nie rozumiem, za co mnie przepraszasz. - zgasił papierosa, mocno dusząc filtr.

- Po prostu nie chciałam, żebyś czuł się — zrobiła krótką przerwę — niechciany. Nie wiem, czy to jest najlepsze określenie.

- Dajmy już temu spokój, o czym to rozmawialiśmy przed moim wyjściem? A, dobra już pamiętam. - sam odpowiedział sobie na pytanie. Na niebie zabłysło, po kilku sekundach rozległ się grzmot.

- Idzie burza, co robimy? - zapytała.

- Na razie chyba nic, jest jeszcze daleko, może nas nawet nie zahaczy. Chyba że chcesz gdzieś iść.

- Nie, tu jest dobrze, oczywiście, dopóki nie pada. - uśmiechnęła się i pociągnęła piwo przez słomkę.

- Chodzi mi po prostu o to, że nie każdemu może odpowiadać minimalne wykorzystanie dialogu w filmie. - powrócił jakby nigdy nic do dawniejszego tematu. - Bądź co bądź, współczesny widz, tak zwany przeciętny, szybko się nudzi długimi ujęciami i brakiem dialogu, dlatego tu może nastąpić bariera w obiorze. Dla jednego „Pusty dom” będzie tylko nudnym, nic nie wartym filmem, który o niczym nie mówi, a ktoś inny zobaczy, że wszystkie proste środki, z których się on składa, tworzą spójną i przemyślaną całości i stanowią o sile jego wyrazu. Nie wiem, czy powiedziałem to w jakiś składny sposób, bo mam wrażenie, jakbym się gdzieś pogubił. I na pewno nie chciałem cię wrzucić do jednego worka z tymi, którzy oglądają tylko wielkie amerykańskie superprodukcje.

- Nic jeszcze nie powiedziałam, a ty już, że nie chciałeś. - pod koniec mówiła skrzeczącym głosem.

- Po prostu wolę się zabezpieczyć na wypadek, gdybyś znowu źle odczytała moją wypowiedź.

- Wiem, tak tylko się z tobą drażnię. - miała już widocznie lepszy humor, co częściowo zawdzięczała wypitemu alkoholowi. - Wybacz, ale muszę do toalety.

Jakub został sam, paląc papierosy jeden za drugim i wpatrując się w niebo, coraz częściej połyskujące od błyskawic. Całkowicie stracił kontakt z otaczającym go światem. Z transu wyrwał go dopiero powrót Magdy.

- Chyba jestem pijana. - powiedziała z uśmiechem i zachichotała. - Rzadko ostatnio pije i to dlatego.

- Jak chcesz, to mogę zamówić ci taksę i wrócisz do domu.

- Nie, spoko, po prostu już pasuję. - pokazała na piwo.

- Jak wolisz, nie chcę, żebyś czuła się do czegokolwiek przeze mnie zmuszana. - zapadło milczenie, które w końcu przerwał Jakub. - W sumie to mogę zrozumieć, czego możesz nie chcieć wracać taksówką, zawsze można trafić na psychopatycznego kierowcę, który chce cię zabić, tak jak to było w „Ujrzałem diabła".

- Takich to można spotkać wszędzie, jak to już wcześniej wspomniałeś, o ile mnie pamięć nie myli.

- Wiem, ale tak mi się skojarzyło, bo to kolejny koreański film, który mnie urzekł, nie jest może idealny, ale zapada w pamięć, Możesz mi uwierzyć na słowo, nie spodobałby ci się.

- Bo, że diabeł to od razu nie dla mnie?

- Fabuła nie jest jakaś genialna, ale reżyser miał super pomysł na jej pokazanie. Brutalność jest tutaj pokazana z pełną premedytacją, jeśli można to tak nazwać, co sprawia, że widz sam może odczuć ból.

- Czyli nic innego jak epatowanie przemocą. - nie do końca wiedział, czy było to pytanie, czy stwierdzenie.

- Patrząc na to z innej strony, tak też to można określić. - powiedział, po chwili namysłu marszcząc przesadnie brew. - Mają oni jakieś fiksacje na tle przemocy, ale taka kultura.

Niebo pociemniało, ciężko było stwierdzić czy było to spowodowane zachodem słońca, czy coraz bardziej nadciągającymi chmurami burzowymi. Wiatr wzmagał się.

- Jak ty możesz oglądać takie rzeczy? Ja jak widzę, coś takiego to mi się niedobrze robi i od razu wyłączam. Aż mnie ciarki przechodzą jak o tym pomyśle.

- Ja tego nie oglądam dla perwersyjnej przyjemności płynącej z widoku przemocy. Przykuwa moją uwagę sposób, w jaki jest ona pokazywana, a to chyba co innego.

- Tak sobie tłumacz.

- Tak samo „Audition”, nie użyję polskiego tytułu, bo jest badziewnie przetłumaczony, wyróżnia się dzięki... - przerwał mu dzwoniący w torebce Magdy telefon.

- Przepraszam. - powiedziała, patrząc na niego, biorąc torebkę, po czym zaczęła szukać komórki, co zajęło kilkanaście sekund. - No, hej,,, A w sumie to nic.

- Dlaczego one zawsze zmieniają głos, jak gadają przez telefon — pomyślał.

- Znaczy, jestem na mieście... z Jakubem, poznałeś go kiedyś... dokładnie, ten sam — zaśmiała się — w sumie to nie wiem, nie mamy konkretnych planów... nie, nie chcę, żebyś czekał specjalnie na mnie, nie wiem, ile jeszcze będziemy siedzieć... wiedziałam, że to powiesz, ale naprawdę, nie chcę cię fatygować, musisz przecież jutro z rana wstać... jakoś sobie poradzę, jestem już dużą dziewczynką... jeszcze raz dzięki za dobre chęci... no, pa — rozłączyli się.

Trzymając telefon w dłoniach, włożyła je między kolana i nieśmiało się uśmiechnęła.

- Nie chcę być wścibski, ale czy to twój... - specjalnie mówił powoli, mając świadomość, że chłopak nie przejdzie mu przez usta.

- Kolega — dokończyła za niego. - Mateusz, poznaliście się kiedyś.

- Nie pamiętam, musiałem być wtedy nieźle zalany.

- Zawsze tak mówisz i praktycznie za każdym razem było inaczej.

- Muszę jakoś tuszować moje problemy z pamięcią, bo nie wydają się one normalne w moim wieku. Ale wracając do Mateusza, teraz to kolega, a później, bo tak z boku odniosłem inne wrażenie.

- Nie wydaje mi się, dobrze się dogadujemy, to wszystko.

- Na początek dobre i to.

- Nie myślę o nim w ten sposób.

- Zawsze wydawało mi się, że o tym się nie myśli tylko samo się dzieje.

- Czego zawsze twoje musi być na górze?

- Nie wiem, nie zastanawiałem się nigdy nad tym — zamilkł, po czym dodał po chwili z kwaśnym uśmiechem — po prostu taki już jestem. - Magda pokręciła głową z niedowierzaniem. - Jak już wspominałem „Audition” zapada w pamięć przez kompozycję fabuły. Pierwsza część to najzwyklejszy melodramat, który mnie momentami prawie że usypiał, a trwa on ponad godzinę. I właśnie wtedy niespodziewanie dostajemy jak obuchem po łbie, sekwencją narkotycznego odurzenia, więc jest ciekawie, a później niczym wisienka na torcie — tortury.

- Naprawdę ciemna strona cię rajcuje. Zaraz złapie nas burza, więc co robimy?

- Jak chcesz, to możemy pojechać do mnie, mogę cię przenocować, moich współlokatorów nie ma, więc nie będziesz się czuła nieswojo i będą odgradzać nas dwie pary drzwi, jakbyś się czegoś obawiała. - szeroko uśmiechnął się na koniec.

- Hmm, wiesz co, chyba się skuszę. Z rana będę miała bliżej do centrum, a mam tam parę spraw do załatwienia.

- Mówisz, masz. Jak się pośpieszymy, to za kilkanaście minut jest autobus, na następny będziemy musieli czekać ponad pół godziny.

- Dobrze, zrobimy tak, zostawię ci pieniądze, żebyś zapłacił, a ja w tym czasie pójdę jeszcze szybko do toalety.

- Nie będziesz mi dawać żadnych pieniędzy, ja stawiam.

- Jak zawsze to samo — powiedziała pod nosem. - Poddaje się bez walki, nie chcę się kłócić, nie mamy na to czasu. - powiedziała, wstając od stolika. - Zaraz wracam — dorzuciła jeszcze, idąc w stronę drzwi.

Jakub poszedł powoli uregulować rachunek.

 

*

 

Biegli, aby zdążyć na przystanek. Gdy dotarli na miejsce, autobus właśnie podjechał. Z nieba zaczynały spadać pierwsze, grube krople deszczu.

Wsiedli ostatnimi drzwiami i zajęli podwójne siedzenie. Magda oparła głowę na ramieniu Jakuba. Gdy autobus ruszył z przystanku, burza rozpętała się na dobre, wywołując u Magdy śmiech. Dłuższy czas jechali w milczeniu.

- Dziękuję. - powiedziała.

- A to za co?

- Że chciałeś się ze mną spotkać, nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy.

- A co ja mam powiedzieć.

Ponownie zamilkli.

 

*

 

Weszli klatką schodową na drugie piętro i stanęli pod solidnie wyglądającymi drzwiami z numerem piętnastym. Chwilę trwało, zanim Jakub wygrzebał z kieszeni pokaźny pęk kluczy. Dwukrotnie przekręcił górny zamek i mocno pchnął drzwi. W mieszkaniu panowała kompletna ciemność.

Jakub wszedł pierwszy i po omacku zapalił światło. Odwrócił się w stronę Magdy i powiedział:

- Zapraszam. - zrobił zachęcający gest. - Oto moje włości. - dodał, kiedy dziewczyna znalazła się w środku. - Może z tymi moimi to przesadziłem, ale tak, tu mieszkam.

Oboje zdjęli buty.

- Napijesz się czegoś? - zapytał.

- Może być jakiś sok, jeśli masz.

- Coś się znajdzie. Mój pokój jest tam po prawej, rozgość się. Jakbyś chciała skorzystać, to ubikacja i łazienka jest naprzeciwko. - kończył, wchodząc do kuchni.

Magda nieśmiało poszła do pokoju. Włącznik światła umieszczony był blisko framugi drzwi, więc nie szukała długo. Zapaliła je.

Jej oczom ukazał się średniej wielkości pokój, skromnie wyposażony. Pomalowany był na jasną pastelową żółć. Naprzeciwko drzwi znajdowało się okno, pod którym stało biurko. Pod prawą ścianą było łóżko, pod drugą zaś stała szafa i regał z miejscem na książki i szafką.

Podeszła do łóżka i położyła na nim torebkę, zlustrowała jeszcze raz nowe otoczenie i usiadła obok niej. Wyjęła błyszczyk i precyzyjnie naniosła go na swoje wargi. Kiedy poprawiała włosy, przeglądając się w lusterku, wszedł Jakub i podał jej szklankę z sokiem pomarańczowym.

- Dzięki.

- Jeszcze na chwilę cię opuszczę, aby przygotować coś jeszcze dla siebie.

- Nie ma sprawy, nie musisz się spieszyć.

Po wyjściu Jakuba posiedziała jeszcze około pół minuty i podeszła do regału z książkami. Wśród nich powtarzały się nazwiska Bukowskiego, Puzo, Whartona, Dicka i Kinga. Dopełniały je pojedyncze tytuły, innych autorów, jak „Lolita”, „Lot nad kukułczym gniazdem” czy „Mistrz i Małgorzata".

Wyjęła jedną z książek i otworzyła na chybił trafił. Przeczytała krótki fragment, po czym odłożyła ją na miejsce. Sięgnęła po następną.

- Dlaczego ludzie czerpią jakąś perwersyjną przyjemność z grzebania w cudzych rzeczach? - zapytał Jakub, stojąc w drzwiach.

Magda odwróciła się w jego stronę. Miała zmieszaną minę.

- Przepraszam, nie chciałam, żebyś tak to odebrał.

- Żartowałem, chociaż odczuwam pewien dyskomfort, jak ktoś dotyka moich rzeczy, ale nie przejmuj się tym. - stanął przy niej.

- Dalej tak dużo czytasz? - zapytała po krótkiej chwili i odłożyła książkę na miejsce.

- Niespecjalnie. Raczej więcej kupuję książek, niż czytam. Nie wiem skąd u mnie jakaś wewnętrzna chęć posiadania ich. Jak tylko zobaczę jakąś, którą chciałbym przeczytać, od razu ją kupuję. Salut. - stuknęli się szklankami i napili.

- Lubisz Kinga? Widzę, że masz kilka jego książek.

- Prawdę mówiąc to nie przepadam. Jako jedyny autor nie pasuje mi do reszty na półce.

- Nie pasuje ci, bo?

- Jest nudny. W jego stylu nie ma czegoś, co by mnie porywało. Dla mnie jest to zwykłe opowiadanie historii, które swoją drogą uważam za przeciętne.

- Więc po co je kupujesz?

- Akurat większość z nich to prezenty. Chyba po prostu każdy wychodzi z założenia, że wszyscy muszą go lubić. I wiesz co, mnie jeszcze u niego drażni, - zrobił krótką przerwę — że stwarza wrażenie skrzywdzonego przez to, że jest pisarzem.

- A uważasz, że łatwo jest nim być? - napiła się.

- Łatwe czy nie, sam sobie wybrał ten los, ale lepiej powiedzieć, że to los jego wybrał, przez co stał się nieszczęśliwy, bo przecież nie mógł zmarnować takiego talentu.

- Kocham tą twoją ironię.

- Szkoda, że jeszcze nie mówi, jakim przekleństwem są pieniądze, których się dorobił na pisaniu.

- Pieniądze szczęścia nie dają.

- Ale jak to powiedział kiedyś ktoś mądry, szczęściu nie przeszkadzają, więc chyba warto je mieć.

Stali chwilę w milczeniu.

- Jeśli chcesz, coś pożyczyć to nie ma problemu.

- Może innym razem. - odwróciła się w stronę biurka i podeszła do niego.

Oprócz monitora i lampki, na biurku walał się stos różnej wielkości kartek papieru, mniej lub bardziej pozapisywanych. Magda przyjrzała się im uważnie.

- Piszesz coś? - zapytała, przesuwając kilka kartek.

- Nie nazwałbym tego pisaniem — powiedział po chwili namysłu. - Po prostu zapisuję pewne pomysły albo pewne fragmenty, jak tylko pojawią się w mojej głowie. I zawsze na tym się kończy.

- Kto wie, może pewnego dnia dookoła jednego z takich fragmentów powstanie jakaś większa całość. - kartki w dalszym ciągu zmieniały swoje położenie.

- Wątpię, brak mi chyba wewnętrznego samozaparcia, aby pociągnąć coś dalej.

Magda w pewnym momencie znieruchomiała i stała tak przez chwilę.

- Nie wierzę. - powiedziała, będąc wciąż w tej samej pozycji.

- W co nie wierzysz, jeśli można wiedzieć? - zapytał lekko zdezorientowany.

- Nie wierzę, że jeszcze to trzymasz. - odwróciła się w jego stronę, trzymając w ręku jedną z kartek.

Był na niej rysunek przedstawiający twarz Jakuba, nawiązującą do Myśliciela Rodina.

- A w sumie to, czego miałbym tego nie zatrzymać, fajnie ci wyszło.

- Sama nie wiem, tak mi się tylko powiedziało. Chyba nigdy nie uważałam cię za kogoś sentymentalnego.

- No dobra powiem ci. Miałem nadzieję, że kiedyś na tym zarobię, jak będziesz już sławna. - uśmiechnął się.

- Kiedyś za taki tekst to byś jeszcze oberwał. Ale mi się zakręciło w głowie. - powiedziała, przykładając dłoń do czoła.

- Może lepiej usiądź.

- Nie wiem, może masz rację. - podeszła do łóżka i ciężko na nie opadła. - Boże, kiedy to było. Czasem mam wrażenie, jakby to było wczoraj. To chyba jakiś cud. - mówiła, kiedy już usadowiła się wygodnie oparta plecami o ścianę.

- Muszę cię zmartwić, bo cudów nie ma. - na jego twarzy gościł nikły uśmiech.

- A skąd ta pewność?

Całkowicie nie rozumiała, co Jakub do niej mówił. Przed oczami zrobiło jej się ciemno. Straciła świadomość.

 

*

 

Otworzyła oczy. Siedziała. Dookoła panowała ciemność. Nie wiedziała, gdzie się znajduje. Nie potrafiła sobie niczego przypomnieć. Miała całkowity mętlik w głowie. Próbowała powiedzieć cokolwiek, ale nie mogła. Po chwili zdała sobie sprawę, że ma zakneblowane usta. Nie mogła się poruszać. Jej ręce przechodziły przez oparcie za plecami i były skrępowane. Kostki zaś były przytwierdzone do nóg krzesła.

Co chwila próbowała się uwolnić, szarpiąc całym ciałem, ale bez żadnego efektu. Po kilkunastu takich próbach poddała się, czując bezsilność. Z oczu popłynęły łzy.

Zwątpienie nie trwało jednak długo. Ponownie zaczęła się wyrywać, jeszcze mocniej niż przedtem. Tym razem krzesło zachybotało się. Szarpnęła jeszcze raz z całej siły. Przewróciła się, wraz z krzesłem na prawą stronę, uderzając głową w podłoże. Przeszył ją ogłuszający ból. Całe jej ciało drżało w spazmach. Poddała się.

Leżąc praktycznie bez ruchu, Magda całkowicie zatraciła poczucie czasu, który dłużył się niemiłosiernie. Nie wiedziała, czy od momentu, kiedy się ocknęła, minęły minuty, czy godziny. Powtarzała sobie ciągle, że to wszystko to tylko senny koszmar i za chwilę się obudzi. Przebudzenie jednak nie nastąpiło.

Z letargu wyrwał ją bliżej nieokreślony odgłos. Nie wiedziała, czy jest on prawdziwy, czy jest tylko wytworem jej wyobraźni. Dźwięk powtarzał się w krótkich odstępach czasu i stopniowo przybierał na sile. Dopiero po krótkiej chwili zdała sobie sprawę, że to odgłosy kroków.

Ponownie zrobiło się cicho. Kroki ustały. Po kilku sekundach rozległ się chrzęst przekręcanego w zamku klucza. Za plecami Magdy otworzyły się drzwi, wydając przeraźliwy jęk. Do pomieszczenia wpadł słaby strumień światła.

Magda ze strachu zamarła w bezruchu. Kompletnie nie wiedziała, co ma robić. Jej serce biło w mocno przyspieszonym tempie.

Z wiszącej pod sufitem żarówki rozlał się strumień światła. Magda zamknęła oczy z dziecięcą nadzieją, że stanie się przez to niewidzialna. Rozległ się łoskot zamykanych drzwi.

Magda słyszała jak przybysz po krótkiej chwili rusza w jej stronę. Serce niemal wyskakiwało z jej piersi. Zatrzymał się nad nią. Czuła na sobie jego wzrok.

- Coś ty nawyprawiała znowu dziecino? - powiedział, a ona momentalnie rozpoznała jego głos.

Otworzyła oczy. Zobaczyła kucającego przed sobą Jakuba. Uśmiechał się szeroko. Magda natychmiast zaczęła się szarpać. Próbowała krzyczeć, ale z jej ust wydobywał się tylko zduszony bełkot.

- Uspokój się. Już dobrze, przecież jestem przy tobie. - pogładził ją po policzku. Magda przestała się rzucać. - Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Ale ze mnie gapa — dodał, po chwili uderzając się w czoło — musi ci być niewygodnie. Chodź, pomogę ci się podnieść.

Jakub wyprostował się i obszedł Magdę, stając jej za plecami. Nachylił się i chwycił za oparcie krzesła.

- Postaram się być delikatny, obiecuję.

Odczekał chwilę, po czym mocno poderwał krzesło i z impetem postawił je na nogi. Magdą mocno zatelepało. Z jej ust ponownie wydobył się bełkot, próbowała mówić.

- Mam nadzieję, że nic sobie nie zrobiłaś. Nie chcielibyśmy przecież, żeby coś ci się stało, mam rację? - stanął przed nią. - Musisz się tak na mnie patrzeć? Cudotwórcą nie jestem, nie mogę ci pomóc, a właściwie to nie chcę.

Znów zaczęła się wyrywać. Jakub złapał ją za włosy i odchylił jej głowę do tyłu. Popatrzył jej głęboko w oczy. Zapłakała.

- Przecież mówiłem, żebyś się uspokoiła. Nic ci to nie da, a tylko pogarszasz sprawę, bo działasz mi tym na nerwy.

Puścił jej głowę. Wyprostował się i wziął głęboki oddech. Cofnął się trzy kroki.

- Nie wiem co mam ci powiedzieć. Chyba należą ci się jakieś wyjaśnienia, ale w zaistniałej sytuacji nie wiem, czy mają one jakikolwiek sens. Pojebane to wszystko. - powiedział, rozkładając ręce w geście bezradności.

Rozejrzał się po pomieszczeniu, udając, że czegoś szuka. W pewnym momencie gwałtownie odwrócił się w stronę Magdy.

- Może chcesz posłuchać jakiejś muzyki? - zmrużył oczy. - Też mi się tak wydaje.

Odwrócił się na pięcie i podszedł do radia stojącego w rogu. Nachylił się nad nim i włączył jedną z komercyjnych stacji.

- Od razu lepiej. - stwierdził, gdy wrócił na swoje poprzednie miejsce. - Muzyka łagodzi obyczaje, jak to mówią. I chyba coś w tym musi być, bo ja już wyczuwam poprawę panującej tu atmosfery. - uśmiechnął się obłąkańczo.

Wyciągnął papierosa i odbił go od paczki. Nie spiesząc się, odpalił go. Zaciągał się powoli, delektując się jego smakiem.

- Wiesz, co napisał Bukowski w „Kobietach” - zaczął, gdy był w połowie papierosa. - „Byłem zadowolony, że nie jestem ani zakochany, ani pogodzony ze światem. Tak, lubię być w konflikcie z całym światem. Ludzie zakochani stają się często drażliwi, wręcz niebezpieczni. Tracą poczucie dystansu i poczucie humoru. Robią się nerwowi, przypominają ponurych psychopatów. A niekiedy nawet stają się mordercami.”. - ostatni wyraz mocniej zaakcentował. - Widzisz, cieszy się. - ciągnął po chwili przerwy. - Tylko czego ja nie mogę. Dlaczego zawsze muszę być tym gorszym?. Czy możesz mi to kurwa wyjaśnić? - złapał ją za ramiona.

Magda wyciągnęła głowę w jego stronę. Krzyczała. Po chwili zaczęła się jeszcze szarpać. Spoliczkował ją. Nie pomogło. Zrobił to jeszcze dwukrotnie, wkładając w to całą możliwą siłę. Skapitulowała. Odstąpił od niej i złapał się za głowę.

- Widzisz, co ze mną zrobiłaś. - jego głos drżał od złości. - Nie potrafię znieść tego, że masz mnie w dupie, że wszyscy inni są ode mnie ważniejsi. W czym ja jestem od nich gorszy, co? - coraz bardziej podnosił głos.

Odpalił papierosa. Mocno się zaciągnął. Zaczął chodzić po pomieszczeniu.

- Wiesz, co mnie najbardziej wkurwia w tym wszystkim? To jak się mną bawisz cały czas. Zwodzisz mnie. A ja ci na to pozwalam, bo owinęłaś mnie sobie wokół palca. Pozwalałem, znaczy się, bo ten czas już się skończył.

Magda cała się trzęsła. Strumienie łez płynęły jej po twarzy. Knebel w ustach tłumił ryk przeraźliwego cierpienia.

- Czy kiedykolwiek pomyślałaś o mnie, - mówił agresywnym głosem — że ja też mogę coś czuć. Nie, bo po co! Przecież jestem tylko męską świnią, która nie ma żadnych uczuć. A wychodzi na to, że to ty ich nie masz. Zabawne, jak świat się zmienił. Wszystko stanęło na głowie. Postęp, tak to się chyba nazywa.

Magda zwiesiła głowę. Wszystko, co się wydarzyło, przygniatało ją. Czuła się zmęczona. Ogarnęło ją zobojętnienie.

Jakub podszedł do niej od tyłu. Pochylił się i zaczął mówić jej do ucha.

- Kiedyś mógłbym zrobić dla ciebie wszystko, wiesz. Wystarczyło, żebyś tylko powiedziała. Już sam nie wiem, czy to z miłości, czy z głupoty. To wszystko jest względne. A teraz, - zamilkł na chwilę — sam już nie wiem co mam do ciebie czuć. Po prostu wydaje mi się, że tak będzie najlepiej dla nas i dla wszystkich. Z tym że nigdy nie będziemy razem, już się pogodziłem, ale nigdy nie potrafiłbym znieść tego, że jesteś z innym. Nie mógłbym zabić ich wszystkich, więc niestety padło na ciebie. - stanął przed nią. - Musisz mi wybaczyć, chyba możesz, choć tyle dla mnie zrobić?

Jakub zwiesił głowę i zamarł w bezruchu. Wyglądał, jakby czekał na słowa przebaczenia, które nie mogły przecież nadejść. W radiu leciało właśnie „Rolling in the deep". Kiedy zaczął się refren, rzucił się na Magdę. Złapał ją za gardło i zaczął dusić. Nagle jego zwierzęce spojrzenie zbiegło się z jej coraz bardziej gasnącym wzrokiem. Zwolnił uścisk i odskoczył jak poparzony. Magda brała szybkie, głębokie wdechy.

- I znowu mi to robisz. Wystarczy, że na mnie spojrzysz, a ja od razu czuje się słaby, - krzyczał. - Ale nie bój się i z tym sobie poradzimy.

Ciągle patrząc się na Magdę, złapał za pasek od spodni. Rozpiął go i wyciągnął mocnym szarpnięciem. Złożył go wpół i strzelił z niego.

- Widzisz, zawsze jest jakieś rozwiązanie. - uśmiechnął się i stanął Magdzie za plecami.

Przełożył pasek nad jej głową i zbliżył do szyi. Zacisnął go mocno. Ciało Magdy automatycznie poderwało się z krzesła i ostro wygięło. Zaczęła się wić, aby się uwolnić i móc zaczerpnąć powietrza. Skrępowane ręce próbowały uderzyć Jakuba, ale brakowało im siły i precyzji.

Walka nie trwała minuty. Rzuciło Magdą po raz ostatni, po czym bezwładnie opadła na krzesło. Jakub upuścił pasek na podłogę. Momentalnie zakręciło mu się w głowie i znalazł się na klęczkach. Zwymiotował.

 

*

 

Siedział samotnie w przyciemnionym kącie jakiegoś baru. Było tu dosyć cicho w porównaniu z pozostałą jego częścią. Wolał przebywać w miejscu publicznym, gdyż bał się całkowitej izolacji. Nie wiedział, czy da radę udźwignąć ciężar ostatnich wydarzeń.

Od dłuższej chwili wpatrywał się w jeden punkt na podłodze. W ręce trzymał odpalonego papierosa, którego spora część była już spopielona. Na stoliku stało nienaruszone piwo.

Z całkowitego odrętwienia wyrwało go mocne szturchnięcie w ramię. Podniósł powoli wzrok. Sparaliżował go strach. Stała przed nim Magda.

Kilkukrotnie zamrugał oczami. Magda zniknęła. Na jej miejscu stała jakaś dziewczyna zbliżona do niej wzrostem. Była nieco szczuplejsza. Miała długie włosy pomalowane na rudo. Nie była tak piękna, jak Magda. Można stwierdzić, że była przeciętnej urody. Jedynym co je obie łączyło, były piękne, duże niebieskie oczy.

Dziewczyna miło się uśmiechnęła.

- Myślałam już, że nie żyjesz. - powiedziała dźwięcznym głosem.

- Zabawne, też tak czasem myślę.

- Nie mamy chyba dzisiaj nastroju, co? Sam jesteś?

- A widzisz tu kogoś jeszcze, bo ja nie.

- Nie zawsze można wszystko zobaczyć od razu.

Jakub wzruszył nieznacznie ramionami. Milczał przez chwilę, nie wiedząc co powiedzieć.

- A ty tak wszystkich nagabujesz, czy tylko wybranych? - wypalił w końcu.

- A czy to ważne? Ale nie, nie zaczepiam każdego. Prowadzę wcześniej wstępną selekcję. - zaśmiała się delikatnie.

- Wstępna selekcja, mówisz, ale chyba i tak może cię to nie ochronić przed jakimś niebezpieczeństwem, nie uważasz.

- Może i nie, ale czasem warto zaryzykować.

- Już kiedyś była taka co zaryzykowała.

- I co się z nią stało?

- Odeszła.

Dziewczyna stała chwilę zmieszana, po czym wskazała na krzesło i zapytała ściszonym głosem:

- Mogę?

- Nie wydaje mi się, abym należał do osób, które mogą ci czegokolwiek zabronić.

Odsunęła krzesło i nieśmiało usiadła. Milczała przez chwilę i wybuchła perlistym śmiechem. Kiedy się uspokoiła, powiedziała:

- Wybacz, nie przedstawiłam się, Kaśka. - wyciągnęła w jego kierunku rękę.

- Jakub. - przedstawił się i uścisnął jej dłoń.

Rozmawiali dalej.

 

21 Lutego 2012 -31 Grudnia 2014 – Lublin, Wrocław

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
kama_91_09 · dnia 29.01.2015 11:39 · Czytań: 712 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 13:24
Dziękuję za życzenia »
Kazjuno
29/03/2024 13:06
Dzięki Ci Marku za komentarz. Do tego zdecydowanie… »
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 10:57
Dobrze napisany odcinek. Nie wiem czy turpistyczny, ale na… »
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty