Młoda kobieta stała przed ogromnym lustrem, uśmiechając się do własnego odbicia. Była piękna i doskonale o tym wiedziała. Pogładziła dłonią po policzku, podziwiając swoją alabastrową cerę. Jeszcze raz przeczesała palcami czarne loki i zatrzepotała długimi rzęsami. Spojrzała prosto w błękitne oczy swojego odbicia, które mimo uśmiechu, zdawało się być smutne. Wyjrzała przez okno, by jeszcze przez chwilę podziwiać gwiazdy, błyszczące się na niebie. Skrzyły się wesoło, migotały, śmiały się do niej. Tej nocy były na niebie tylko dla niej. Tylko one mogły wiedzieć to, co wiedziała. To był ich wspólny sekret. Księżyc w pełni również zachwycał swym blaskiem. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, a srebrzysta tarcza skryła się za chmurami, jakby zawstydzona jej urokiem. Zbliżał się czas, więc ubrała buty i płaszcz. Tak długo czekała na ten dzień, wszystko dopięła na ostatni guzik. Nic już nie mogło pójść źle. To miał być najpiękniejszy, najszczęśliwszy dzień jej życia.
Szła powoli, lecz pewnie, stawiając krok za krokiem. Rozkoszowała się rześkim powietrzem. Całkowicie bezchmurne już niebo odbijało się w ciemnej tafli rzeki, wzdłuż, której wiła się ścieżka. Gdzieś w oddali, wciąż widać było światła w niektórych mieszkaniach. Pozdrowiła serdecznym uśmiechem ludzi, którzy nie mieli nawet pojęcia o jej egzystencji. Przystanęła na chwilę, obserwując niewielkie stado kaczek, zażywających kąpieli we wciąż zimnej wodzie. Kawałek dalej, przy drugim brzegu rzeki bieliły się dwa łabędzie. Wtulone w siebie nawzajem, spały. Minęła jakiś spacerowiczów, którzy przyglądali jej się z zaciekawieniem. Nie rozumieli, dokąd szła i dlaczego jest taka szczęśliwa. Wystarczyło, że ona wiedziała, wiedziały gwiazdy i księżyc. To przecież był ich wspólny sekret. One go nie wydadzą, a ona zabierze ze sobą do grobu.
Powoli zaczął padać deszcz, chociaż nie było widać na niebie żadnych chmur. Niebo, ono zdawało się płakać. Wzięła głęboki oddech. Jeden, drugi, trzeci. Powietrze przyjemnie łaskotało w nozdrzach, po czym wypełniało płuca. Noc to najpiękniejsza pora dnia. Wszystko spowijała mroczna poświata, czarna, ciepła, lepka kołderka. Pomagała schować się tym, którzy lękali się dnia. Służyła za schronienie wstydliwym kochankom, samotnym, nieszczęśliwie zakochanym, czy zmęczonym monotonią życia. Właśnie w nocy mogli płakać, bo wtedy nikt nie widział, nikt nie patrzył. W nocy wszyscy śpią.
Spokojne, uśpione ulice i ścieżki w parku były coraz bardziej przemoczone. Tak samo czarne loki, z których zostały już jedynie mokre fale. Mimo to, uśmiech nie znikał z twarzy kobiety. Wręcz przeciwnie, wyglądała na coraz bardziej szczęśliwą. Nuciła z radością wesołą piosenkę, wirując przy tym, skąpana w deszczu. Zimne krople wody rozbijały się delikatnie na jej twarzy. Wystawiła ręce, jakby chciała złapać deszcz, objąć niebo. Grupa ludzi wracających do domu z imprezy, przyglądała się całej sytuacji dosyć podejrzliwie. Nikt nic nie powiedział. Wszyscy milczeli, obserwując przez chwilę, tańczącą w deszczu kobietę. Szybko jednak stracili zainteresowanie i ruszyli dalej. Wrócili do swojego życia, swoich spraw.
Ujrzała go po drugiej stronie rzeki, w parku. Radośnie przyspieszyła kroku, chcąc jak najszybciej się tam znaleźć. Ubrany w czarny płaszcz i kapelusz, stał wysoki mężczyzna. Na jej widok, skinął głową i ruszył do niej. Spotkali się na środku pomostu i rzucili sobie w objęcia, całując namiętnie. Żadne z nich się nie odezwało, jedynie spojrzeli sobie w oczy, chwycili za dłonie i ruszyli dalej ścieżką wzdłuż rzeki. Szli raźnym krokiem, chcąc zdążyć jeszcze zanim wybije północ. Co jakiś czas zerkali na siebie ukradkiem i odwracali w przeciwne strony, uśmiechając lekko.
Wreszcie znaleźli się na ogromnym moście. Kolorowe lampy oświetlały miejsce gdzie stała kobieta i nadawały niesamowitej aury całemu miejscu. Jeszcze raz czyjeś ramiona oplotły się wokół jej talii. Obojgu zdawało się, że słyszą muzykę. Przepiękna, delikatna, a zarazem smutna melodia rozbrzmiewała w ich głowach. Przytuleni do siebie, bujali się w rytm muzyki, aż w końcu zaczęli tańczyć. Uśmiechnięci, patrząc sobie prosto w oczy wirowali na środku pustego mostu. Nic nie miało znaczenia. Liczyli się tylko oni i nieśmiałe bicie serca.
Zatoczyli ostatnie kółko, zrobili kilka kroków w tył i jeszcze jeden obrót. Trzymali się za dłonie, oboje roześmiani i szczęśliwi. Gdy słyszana, tylko przez nich, muzyka ucichła, wpadli sobie w objęcia. Rozkoszowali się tą chwilą. I nie wahając się więcej, rzucili się na ogromne łoże, by dopełnić dzieła. W końcu byli razem.
Czuła, że spada, a jej lot trwał wieczność. Kolorowe światła wirowały w koło. Tak samo gwiazdy i księżyc. Aż w końcu jasne kolory zlały się w świecące plamy. Czas płynął wolno i nieubłaganie. Wszystko nagle stało się niedorzeczne, banalne. I nieubłagany świat zamarł, zapanował spokój. Otaczała ją głucha cisza, uspokajając bicie serca, uciszając myśli. Przepełniało ją światło i ciepło. W oceanie ciszy nic nie miało już znaczenia. Codzienne sprawy, problemy umknęły w nicości. Nie było już jej, a może nigdy nie było- nie wiedziała.
Na moście zebrali się już ludzie. Zwabiony pluskiem tłum wpatrywał się w czarną otchłań, lecz nikt nic nie widział. Nikt nie wiedział kto się stało. Kilka śmiałków zeszło niżej, tuż nad wodę, by upewnić się, że nikt tam nie wpadł. Gdy przejeżdżający drogą samochód, oświetlił wodę, wszyscy spojrzeli po sobie z przerażeniem. Zobaczyli ciało młodej kobiety, niesione z prądem rzeki.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt