– A może byśmy się tak wyprowadziły?... – Siostra podpiera ręką policzek i w zamyśleniu spogląda na podwórze. – Sprzedamy wszystko i wyjedziemy…
– Nie wiesz, co mówisz – ucinam. – Naprawdę chcesz, żeby nabywca przeorał ogród?
– A nie dałoby się… – Patrzy na mnie pytająco, a ja natychmiast kręcę głową. – No, tak – wzdycha – to bez sensu. Nie jesteśmy w stanie...
– Więc lepiej siedźmy cicho – przerywam.
– Gdyby tylko nie ten sąsiad… – szepce, ale nie pozwalam na żadne dalsze utyskiwania, wręczając jej bez słowa klucz do składzika z domyślnym: Lepiej weź się do pracy zamiast gdybać.
– Mam przynieść wszystko? – dopytuje nerwowo, a mnie opadają ręce, bo siostra ma widać jeden z licznych ostatnio napadów zaćmienia. Ale rozumiem ją, więc odpowiadam spokojnie: – Nie bądź głupia. Tylko gotowe. Sama poznasz, które.
Siostra zawiesza na ramieniu czystą płócienną torbę i wychodzi z lekkim westchnieniem, a ja odprowadzam ją wzrokiem, myśląc: Trzeba jeszcze zajrzeć do ziemianki, bo a nuż się lód roztopił…
Nagłe trzaśnięcie drzwiami przerywa te gospodarskie rozważania. Wpada siostra, z trudem łapiąc oddech.
– Sąsiad cię gonił? – rzucam z lekką kpiną, ale jestem nieco zaniepokojona, bo nic nie wskazuje na to, by torba była pełna.
– Żeby tam sąsiad – wzdycha, opadając na krzesło. – To ta stara węszy za płotem!
– Szuka męża? – Zaczynam się uśmiechać, jednak siostra wie, że zdaję sobie sprawę z ewentualnych komplikacji, więc tylko macha ręką i chowa torbę pod stołem.
Czekamy na pukanie, lecz w obejściu panuje cisza.
– Poszła? – pyta i zerka zza kuchennej firanki. – Chyba poszła… – Oddycha z ulgą.
Podnoszę się, biorę miotłę i zmierzam do wyjścia.
Siostra chwyta mnie za rękę. – Zgłupiałaś? – rzuca z przestrachem.
– No, coś ty – mówię pobłażliwie. – Najwyższy czas pozamiatać podwórze.
Pijemy herbatę i milczymy.
– I co, nie było jej? – Siostra decyduje się przerwać ciszę, dodatkowo stukając łyżeczką o filiżankę.
– Była. – Wzruszam ramionami i kontynuuję: – Nawet przylazła do mnie…
Siostra zaciska nerwowo dłonie.
– Spokojnie – mówię. – Szukała świniaka, nie męża.
Jak by tego jeszcze brakowało, drzwi zaczynają skrzypieć, więc nie czekając, aż w szparze pojawi się dobrze znana czerwona facjata, rzucam słodko: – A sąsiad to tak cicho puka, że w ogóle nie słychać.
Świńskie oczka lustrują wnętrze. – No, jak tam? Już po robocie? Wypoczywamy sobie, tak? – Jowialny głos ma świadczyć o troskliwości, ale przeczy temu wścibski uśmiech.
Obie z siostrą prostujemy się w krzesłach. O dziwo, ona zaczyna pierwsza.
– A sąsiad to taki zawsze życzliwy – szczebioce i posyła mu zalotne spojrzenie.
Nie poznaję jej. Widać sąsiad także, gdyż gapi się na nią z otwartą niemal gębą.
– To prawda – przychodzę siostrze na pomoc, a głos niemal ocieka mi miodem. – Taki pomocny i miły – nabieram tchu – i zawsze skłonny do opieki nad dwiema samotnymi kobietami… – Przykładam chusteczkę do oczu, a sąsiad traci głos.
– Tak, tak – wtóruje siostra. – Co byśmy, biedne, robiły… – nie kończy i też sięga po chusteczkę.
– Ja… – bełkocze sąsiad i ledwo dostrzegalnie cofa się ku drzwiom – zawsze chętnie paniom… – sili się na uśmiech.
– Ach… – wzdycham. – Źle się żyje bez mężczyzny w obejściu, nie ma kto drewna przywieźć czy porąbać, grządek przekopać… za słabe jesteśmy.
– Ależ… – broni się sąsiad – panie wciąż takie kwitnące, zdrowe…
– Pozory – stwierdza smutno siostra i żadna z nas nie musi już wymyślać następnej kwestii, bo po sąsiedzie zostają zaledwie chwiejące się lekko drzwi.
Rozpieram się wygodnie na krześle.
– Jak myślisz? – Zerkam na nią. – Ile mamy czasu?
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt